Rozdział 17
╰Wigilia╮
- A jak wyleję coś na siebie? - kręciłam się wkoło męcząc moimi irytującymi pytaniami Alya'ę
- To się wytrzesz - oparła podbródek na dłoni - Chyba biedni nie są, na ręczniki czy papier ich stać
- No, a jak Adrien tam o mnie zapomni i będę sama? - przejrzałam się w lustrze
- To będziesz sama - odpowiedziała
- A jak źle wyglądam i tylko ja będę w sukience w której wydaje się jakbym miała dotakowe kilka kilogramów? - zlustrowałam nałożony na sobie materiał
- Tak.. Typowe zmartwienie kobiety - pokręciła głową
- A co jeśli ten prezent się nie spodoba? - wskazałam na pudełko znajdujące się obok mojej torebki
- Dziewczyno! On dostanie ogromną ilość prezentów, więc nie przejmuj się takimi szczegółami - tłumaczyła mi Alya
- Jeszcze muszę się pożegnać z Tikki - śmiałam się
- Tym twoim wymyślonym stworkiem? - przyjaciółka przypomniała mi, że to zwierzątko nigdy nie istaniało
- Ile mam jeszcze cza.. - przerwał mi dźwięk telefonu - Alya! Już dwudziesta! - wykrzyczałam
- A nie miałaś być przypadkiem tam o dziewiętnast..
- Osiem nieodebranych połączeń od Adriena - złapałam się za głowę - Czy to ta chwila w której staję się blada i mdleję? - spojrzałam na Alya'ę
- Chyba tak - wzruszyła ramionami
- Wesołych świąt! - westchnęłam
- Na co czekasz? Oddzwoń do niego - dziewczyna złapała mnie za ramię - Wszystko się ułoży
- Mówisz jakbym miała się zaraz z nim jakoś rozwodzić i zostać starą panną z kotami - odsunęłam się od niej
- Dzwoń - spojrzałam się na nią kątem oka i nacisnęłam na zieloną słuchawkę
- Emm.. Halo? - odezwałam się
- Marinette! Martwiłem się! Nic ci nie jest? - chyba się zarumieniłam
- Nic.. Przepraszam, że nie przyszłam, ale
- Jak to nie przyszłaś? Masz jeszcze dziesięć minut przecież - prychnął
- Ale.. Jak to? - zmarszczyłam brwi
- Tak to - zakryłam dłonią mikrofon i spojrzałam na Alya'ę
- Dzięki - uśmiechnęłam się w jej stronę
- Nie ma za co! - odwzajemniła uśmiech i zaśmiała się podle
- Mam po ciebie pojechać? - zapytał
- Nie ma potrzeby, przejdę się - odrzuciłam jego propozycję
- Nie daj się prosić - zrobił przerwę - Wiesz, wyślę po ciebie mojego kuzyna, bo pada śnieg, a ja muszę pomóc tutaj - odchrząknął - Mam nadzieję, że nie będziesz zła
- Dziękuję - uśmiechnęłam się pod nosem - To.. Do zobaczenia
- See ya - zakończył połączenie
- Jego kuzyn po mnie przyjedzie - skierowałam wypowiedź w stronę Alya'i i zarzuciłam na ramię torebkę
- Tylko nie twórz tam jakiegoś Love Story - zmrużyła powieki - A prezent? - wskazała na pudełko
- A no tak, dzięki - wzięłam przedmiot i schodziłam na dół - To cześć Alya! - krzyknęłam
- Powodzonka - krzyknęła z góry
***
Czekałam w umówionym miejscu na kuzyna Adriena. Kiedy miałam już iść w stronę jego willi, moim oczom ukazało się białe audi. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły, a z nich wyszedł dość wysoki mężczyzna o czarnych włosach i piwnych oczach.
- Panienka Marinette? - zapytał
- Tak.. - podałam dłoń, którą on uścisnął
- Miło mi, Cameron - otworzył drzwi od strony siedzenia pasażera - Proszę, wsiadaj - jak kazał tak zrobiłam
- To.. Od jak dawna znasz się z Andrienem? - zapytał zmieniając bieg
- Nie liczyłam - zachichotałam
- Rozumiem, a masz chłopaka? - zmarszczył brwi
- Nie - przygryzłam dolną wargę
- Jesteś bardzo ładnie ubrana - skierowałam wzrok na moją sukienkę - O, już jesteśmy - skręcił w dobrze mi znaną bramę
- Dziękuję - powiedziałam wchodząc do ogromnego budynku
- Nie masz za co - odpowiedział - A nie, jednak masz - podrapał się po karku, a ja zauważyłam biegnącą w moją stronę osobę.
- Mariś! - Adrien przytulił się do mnie
- Hej, hej - odwzajemniłam uścisk
- Ślicznie wyglądasz - pocałował mnie w czoło
- To ja wam nie będę przeszkadzać? - oddalił się Cameron
- Chodź, zająłem już miejsce - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę stołu, przy którym siedziało wiele osób
***
Kiedy już byliśmy po kolacji wigilijnej, słyszałam jak tata Adriena śpiewa kolędy z swoimi kuzynami. Uwierzcie mi, to był przekomiczny widok. Postanowiłam nalać sobie kompotu do plastikowego kubka. Kiedy zamierzałam w stronę sofy, pech chciał, że się potknęłam i wpadłam w czyjeś ramiona. Przynajmniej nie upadłam, to jest plus.
- Przepraszam! - próbowałam spojrzeć na osobę która właśnie mnie trzymała - Jestem niezdarna - podniosłam wzrok
- I dopiero teraz zauważyłem, jak piękna - uśmiechnął się do mnie chłopak
- Schlebiasz mi Cameron - poprawiłam włosy i próbowałam odnaleźć wzrokiem blond czuprynę
- Ja nie schlebiam, ja mówię prawdę - usłyszałam głos za mną
- To zachowuj tą prawdę dla siebie - odpowiedziałam
- Marinette tu jesteś - pomachał do mnie Adrien
- Tak, tu jestem - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej
- To jednak dobrze, że jesteś - spojrzał w stronę choinki i leżącymi pod nią prezentami - Idziemy? - widząc, że patrzę się na ten sam punkt widzenia co on, zapytał widocznie w prost
- Pewnie - odłożyłam do połowy pełny kubek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro