Rozdział 4
- Adrien o co chodzi? Dlaczego każdy myśli, że jesteśmy razem?! - dziewczyna krzyknęła zdenerwowana
- Trzymaj. - chłopak podał jej gazetę na której widniał on razem z nią
- Ale co to niby wyjaśnia?! - podniosła głos
- Jestem modelem, mój ojciec ma firmę dzięki której pieniędzy nam nie brakuje.. A paparazzi oczywiście musi być wszędzie gdzie ja, zrozum nie chciałem żeby to tak wyszło.. Głupio mi, przepraszam. - podrapał się po karku zawstydzony
- Ja, ja rozumiem, to znaczy nie wiedziałam, że jesteś modelem, ale wiem, że ty, to znaczy ja yyy my, no bo jednorożec to.. Ughh o czym my rozmawialiśmy? - Marinette jąkała się w każdym wymówionym przez nią zdaniu, co sprawiło, że Adrien zaczął się śmiać
Kiedy lekcje dobiegły końca Marinette dążyła radosnym krokiem do domu, jednak coś sobie uświadomiła
|U Marinette|
Zwolniłam, czując w sobie coś dziwnego. Nie wiedziałam co to. Postanowiłam napisać do Adriena, jednak on mnie wyprzedził
Od: Adrien
Mój dom, 18:00, Ty i ja, dzisiaj
Do: Adrien
Okej, jak chcesz..
Widząc, że jest 16:30 przyspieszyła kroku, znajdując się takim sposobem w domu. Wzięła szybki prysznic, po czym umyła włosy. Wysuszyła je i związała w wysokiego kucyka. Ubrała na siebie czarne spodnie z dziurami na kolanach, biały podkoszulek, koszulę w kratkę i zakładając buty zauważyła, że ma jeszcze pół godziny
- To może fiszka? - powiedziała sama do siebie wyjmując z szafy wymieniony przedmiot. Jechała dosyć wolno, ponieważ nie spieszyło jej się. Kiedy była już na miejscu zerknęła na godzine. Była piętnaście minut przed czasem. Nie mając co robić, włożyła do uszu słuchawki i odpłynęła słuchając muzyki. Jednak szarpnięcie za ramię przerwało jej tę czynność. Gdy spojrzała tej osobie w oczy, nie ujrzała pięknych zielonych tęczówek, a zamiast nich piwne. Mężczyzna - sądząc po sylwetce, był brunetem, ubranym w czarne jeansy, do tego granatową bluzę.
- Hej.. Czy mogłabyś wskazać mi drogę do pobliskiej piekarni? - zapytał z nieśmiałością w głosie
- Pewnie chodzi Ci piekarnię moich rodziców, Marinette. - podała mu dłoń
- Justin, miło. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy
|U Adriena|
Niecierpliwie spoglądałem na wskazówki zegarka. Czas mijał powoli, a ja nadal nie wiedziałem jak mam przekazać tą informację Mari. Kiedy wybiła idealna godzina, zarzuciłem na ramię moją białą torbę, a następnie wsiadłem do białego Audi. Jechałem, aż nagle zobaczyłem JĄ z do tej pory nie znanym mi chłopakiem. Śmiali się, co można było dostrzec gołym okiem, a we mnie coraz bardziej powiększała się złość. Czy do dlatego, że.. nie. Jak to teraz? Ale poznaliśmy się bliżej dopiero od niedawna, to wszystko dzieje się za szybko. Pozostawię ten temat jako zawieszony, ale kiedyś do niego wrócę. Kończąc moje przemyślenia wyszedłem z mojego samochodu i udałem się w stronę dwójki.
- To ja już będę się zbierać, jeszcze raz dzięki! Paa! - krzyczał z oddali
- Kto to był? - zapytałem z powagą w głosie
- Hmm? - widocznie nie zrozumiała mojego pytania
- Pytam się, kto to był?
- Aaa chodzi Ci o Justina, poznałam go czekając na Ciebie, fajny chłopak chodzi do naszej szkoły.. - opowiadała o nim bez końca
- Okej? Więc mam prośbę.. - zmieniłem ton głosu
- Mam się bać? - ta mimowolnie się zaśmiała
- Chodzi o to, że chciałbym, abyś została moją..
Wiem,że krótki i mało ciekawy, przepraszam..
Ale wybiło 1oo wyświetleń!
*otwiera picolo*
ŚWIĘTUJEMY
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro