Rozdział 25
Zamykając walizkę i trzymając w dłoni kartkę, sprawdzałam czy nic nie zapomniałam. Ale oczywiście, że zapomniałam.
Zapomniałam powiedzieć Adrienowi, że go kocham.
A nie, jednak nie. Ja nie zapomniałam. Ja się bałam i stresowałam. Bo co miałabym mu powiedzieć? Hej, wiesz kocham cię i lecę do Polski, pa. No raczej nie tak sobie to wyobrażam.
– Gotowa? - zapytała w progu moja mama.
– Tak jakby - westchnęłam.
– Powiedziałaś mu? - podniosła brew do góry.
– Powiedziałam, że wyjeżdżam - odparłam
– Warto byłoby mu też wspomnieć o tym drugim - pokręciła głową
– Chyba jednak mu nie powiem - wyciągnęłam rączkę walizki – Uczucia z czasem znikają, czyż nie? - uśmiechnęłam się smutno
– Marinette, ja wiem, że nie jest teraz łatwo - położyła dłoń na klamce – Ale powiedz mu to
– Ta, super - przewróciłam oczami – Możemy już iść?
***
Teraz tylko półtora godzinna podróż na lotnisko. Nie mogę się doczekać, jupi. Wcale nie. Tak strasznie nudno, tak strasznie nudno. Co mogłabym porobić.
Chyba nic.
Zaraz i tak będziemy mieli jakiś postój czy coś. Może zadzwonie do Alya'i?
– Hejka - usłyszałam głos w słuchawce i kogoś śmiech
– No hej Alya - przywitałam się
– Jak tam? Jedziesz już? - pytała, cały czas śmiejąc się
– Tak, jadę. Jest ktoś u ciebie? - przymrużyłam oczy
– Nino - złapała oddech – Muszę kończyć, pa.
Fajnie jest mieć przyjaciółkę, która nawet nie pożegnała się ze mną. Raczej pożegnała krótkim hej. Czy im tak łatwo będzie o mnie zapomnieć? To serio, aż takie proste? Widocznie tak.
– Nie rozumiem po co my tam jedziemy - przerwałam rozmowę moich rodziców – Ja nawet nie umiem mówić w ich języku
– Nauczysz się - odpowiedział mi mój tata
– To powiedz stól z powywałwa - coś chyba źle – powyławywamy - zacisnęłam powieki - powymaławynami
– Stół z powyłamywanymi nogami - uśmiechnęła się dumnie moja mama.
Ja razem z tatą zdziwnieni otworzyliśmy usta i bez słowa wpatrywaliśmy się w jakieś punkty.
– Jak - zapytałam – Kim ty jesteś? - zaśmiałam się
Włożyłam słuchawki do uszu i momentalnie usnęłam.
Obudził mnie dźwięk, a raczej kilka dźwięków. No świetnie, stoimy w korku.
– To już niedaleko - mruknęła moja mama – Tam nawet jest znak o tym
Okej to jeszcze tak z dziesięć minut. Nie chce mi już się spać, więc może powpatruję się w samochody. Tu czerwony, tam niebieski. O limuzyna taka sama jaką ma Adrien! Tam żółty i znowu niebieski. Chwila, wróć. Limuzyna Adriena? Niestety przyciemniane szyby uniemożliwiają zobaczenie kto w niej siedzi. Ale co by miał robić Adrien na lotnisku?
– Już ruszyli - powiedzieli w tym samym czasie – Nareszcie - i to też
– Telepatia? - wzruszyłam ramionami
Weszliśmy właśnie z walizkami przez ogromne wejście. Ogromne mówiąc, serio było ogromne. W zanadrzu mieliśmy jakieś piętnaście minut, więc postanowiliśmy ruchomymi schodami wjechać na górne piętro.
I zgadnijcie co tam na mnie czekało? A raczej kto.
Adrien wraz z Alya'ą i Nino'em machali w moją stronę żebym podeszła. Zdziwiona tym widokiem, zostawiłam walizki i szybko pobiegłam, przytulając najpierw Alya' ę. Nino też mnie przytulił, ale lekko spięty, jednak mi to zbytnio nie przeszkadzało. No i Został Adrien. Ten Adrien.
– Hej Mari... - pokazał szereg swoich zębów – Nie zapomnij o mnie - wpatrywał się w moje oczy.
Para znajomych już dawno opuściła piętro na którym się znajdowaliśmy, więc zostałam tylko ja i on.
– Nie zapomnę - zaśmiałam się cicho i złapałam za nadgarstek - Napewno
– Ja o tobie też nie - złapał mnie za podbródek – Uśmiechniesz się?
O dziwo, uśmiechnęłam się. I to szczęśliwa. Szczęśliwa, że miałam przez ten okres czasu tak wspaniałą osobę. Tak cudowną.
– Dzięki - puścił moją rękę
– Adrien, czekaj - złapałam jego koszulkę
– Coś jeszcze? - trzymał dłonie na moich biodrach
– Okej - wzięłam wdech - Bo jakby ci to powiedzieć
– Marinette, czekamy t... - mówili moi rodzice przy sprawdzaniu zawartości walizek
Kiwnęłam głową, że zaraz do nich pójdę, a teraz starałam się dokończyć dalszą rozmowę z Adrienem.
– Dobra, prosto z mostu - przełknęłam ślinę - Kocham Cię
Blondyna chyba zamurowało bo wpatrywał się we mnie cały czas.
– Kocham Cię tak bardzo, bardzo, bardzo - mocniej zacisnęłam ręce - Ale jeśli ty mnie nie, to uszanuję to.
Nie odpowiedział nic. Tylko złączył nasze usta w pocałunku. Przez tę krótką chwilę przebiegły mi przed oczami wszystkie sytuacje związane z właśnie tym blondynem. Gdy odsunął swoją twarz od mojej, rzekł tylko:
– Ja ciebie też kocham - odpowiedział – Kocham Cię tak bardzo, bardzo, bardzo - przytulił mnie
Staliśmy tak przez parę minut, kiedy już przyszło mi się zbierać.
– Hej Marinette - zatrzymał mnie na chwilę
– Tak? - przygryzłam policzek od środka
– Jak jest kocham cię, po polsku? - zapytał, a mnie zamurowało
Jednak nie zastanawiając się odpowiedziałam.
– Kocham Cię... po polsku - ruszyłam w stronę moich rodziców
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro