Rozdział 22
Siedziałam wpatrując się w zamówiony wcześniej bilet o którym miałam powiedzieć Adrienowi. Przecież ja nie mogę teraz stąd wylecieć! Nie teraz. Mam jeszcze trzy dni do przemyślenia tego wszystkiego.
– Kiedy zaczniesz się pakować? - zapytała moja mama siadając obok mnie
– Jutro - mruknęłam przewracając w dłoni przedmiot
– Hej nie przejmuj się - próbowała mnie pocieszyć - Będzie okej - mimowolnie przytuliła mnie do siebie
– Wiem, że będzie - wstałam - Przejdę się do Adriena
– Byłaś u niego dwa dni temu - przewróciła oczami - Jeśli nie chcesz by się zawiódł, powiedz mu to dzisiaj
– Nie mogę - wstałam i nerwowo chodziłam po pokoju
– Możesz - położyła dłoń na moim ramieniu - To nie jest takie trudne
– Ale to nie twój przyjaciel i to nie twoja osoba w której się zakochałaś! - wykrzyczałam i chwilę potem zdałam sobie sprawę co powiedziałam
– Adrien? Ty jego k...
– To i tak już nieważne, bo przecież - wytarłam łzę rękawem bluzy - wyjeżdżamy
– Marinette, będzie okej - mówiła moja mama spokojnym głosem
– Właśnie, że nie - odwróciłam się i wyszłam z pomieszczenia
Założyłam buty i zarzuciłam na biały podkoszulek czarny bezrękawnik. Otworzyłam drzwi i idąc chodnikiem unikałam wzroku przechodni. Bo przecież na codzień nie widzi się dziewczynę z rozmazanym makijażem.
Minęłam dom Adriena, jednak coś mnie cofnęło. A mianowicie ktoś.
Jak dobrze, że Adrien akurat w tym momencie podlewał ogródek i oblał mnie tą wodą. Przynajmniej nie będzie się dopytywał skąd ten rozmazany tusz do rzęs.
– Oj przepraszam pani... - spojrzał na mnie z zmarszczonymi brwiami - Marinette?
– Hej to ja - westchnęłam i uśmiechnęłam się
– O jak dobrze, że jesteś! - przeskoczył ogrodzenie i mnie przytulił - I jesteś... zimna - otrząsł się i zaśmiał
– No raczej, bo to ty mnie tą wodą polałeś - wskazałam na moje ubrania
– Chodź do środka, najwyżej później to podleję - wzruszył ramionami i zaprowadził mnie do mieszkania
Przyszedł podając mi ciepłe kakao i usiadł obok mnie.
– A więc co cię tu sprowadziło? - zapytał tuląc do siebie poduszkę
– Nogi - odpowiedziałam, natychmiastowo zadając pytanie - Gdzie Nathalie?
– Poszła na zakupy, powinna zaraz... - usłyszeliśmy dzwonek do drzwi - O właśnie teraz jest
Podeszłam razem z blondynem do kobiety i wnieśliśmy torby z zakupami do środka.
– To co na obiad? - zapytała na co chłopak wzruszył ramionami
– Lazania? - odpowiedział pytając
– Mi pasuje - skierowała wzrok na mnie - A tobie Marinette?
– A nie ja tu tylko...
– Ona tu tylko zje z nami - puścił mi oczko - Więc wy tu zostańcie i gotujcie czy coś - wbiegł po schodach do swojego pokoju
***
Właśnie przyszłam ze sklepu z nowo kupioną walizką. Nie mam pojęcia od czego mam zacząć pakowanie się, więc najpierw przygotuję jakąś listę do sprawdzania czy wszystko mam.
– Jak tam? - dzisiaj natomiast postanowił odwiedzić mnie mój tata
– Jakoś? - wzruszyłam ramionami
– Czemu nie było cię wczoraj na obiedzie? - przysiadł na sofie
– Zjadłam u Adriena - odpowiedziałam - Nathalie robi pyszną lazanię
– Jesteś spakowana? - wskazał wzrokiem na walizkę zapiętą na dwa zamki
– Jeśli można to tak nazwać - mruknęłam - To chyba jestem
– Okej, pamiętaj niedługo opuszczamy to miejsce - wstał i wyszedł.
No to hmm... Witaj Polsko.
Jeju, dziękuję za tak miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem. Zauważyłam także, że jest tu wiele nowych czytelników, więc myślę, że to parę już ostatnich rozdziałów wam się spodoba.
Do następnego ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro