Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 || Rozdział 3

Jechaliśmy z Antkiem w stronę szpitala. Zmartwiona tym co się stało, co chwilę odświeżałam wiadomości w telefonie. Nikt nie napisał. Adrien nie kontaktuje się ze mną od jakiś sześciu godzin, nie wiem co z nim jest, a teraz jeszcze to. Może powinnam do niego zadzwonić i powiedzieć mu co stało się z moim tatą?

– Jesteśmy, wysiadaj. – głos chłopaka wybudził mnie z przemyśleń.

Szybko otworzyłam drzwi i wbiegłam do recepcji. Minęłam kilka osób w kolejce i przepchałam się na pierwsze miejsce.

– Tom Dupain-Cheng – wypowiedziałam z kilkoma łzami w oczach.

Kobieta uniosła jedną brew i czekała aż coś dopowiem.

– Jestem – przetarłam policzek ręką. – jestem jego córką.

– Pacjent jest obecnie na sali operacyjnej, proszę poczekać tam. – wskazała palcem miejsce, a ja odrazu zauważyłam tam moją mamę.

– Mamo! – zerwałam się szybko i pobiegłam do korytarza w którym stała, opierając się o ścianę.

Przytuliłam się do niej i zauważyłam, że też płacze.

– Mamo, co się stało? – zapytałam i zerknęłam na Antoniego, który zapinał swoją koszulę.

– Twój ojciec – złapała mnie za ramiona i spojrzała mi prosto w oczy. – niał wypadek, nie wiadomo czy z tego wyjdzie.

Nieświadoma nawet tego co robię, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Adriena.

– Adrien? – zapytałam po czym usłyszałam znajomy chichot.

Czy ona zawsze musi być przy nim gdy chcę z nim porozmawiać?

– Co jest skarbie? – to pytanie bardziej skierował chyba do Abigail niż do mnie, no ale nieważne.

– Czy zdajesz sobie sprawę co teraz czuję? – walnęłam prosto z mostu, przez co kilka ludzi zwróciło wzrok w moją stronę. – Siedzisz cały czas z jakąś dziewczyną, nie kontaktujesz się ze mną, na głupie co tam odpowiadasz spoko. – wzięłam głęboki oddech. – Adrien jak ja mam ci do cholery zaufać, skoro nawet nie mówisz mi całej prawdy. – moja mama złapała mnie za rękę, jednak ją wyrwałam.

– Mariś, to nie tak jak myś... – nie dokończył, ponieważ mu przerwałam.

– A skąd wiesz co ja myślę? – zadałam mu retoryczne pytanie. – Albo wiesz co, czekaj. Wiesz co myślę? Myślę, że jesteś dupkiem. – złożyłam rękę pięść.

– A ty jesteś egoistką. – warknął. – Czy ja jestem twoim chłopakiem, żeby się o ciebie troszczyć?

Zabolało. Bardzo.

Rozłączyłam się i zapłakana usiadłam na podłodze. Co ja mam teraz zrobić? Adrien już nie jest, jak sam uznał, moim chłopakiem, mój tata leży w ciężkim stanie na sali operacyjnej, czy może być jeszcze gorzej?

– Przykro mi to mówić jednak... Pan Dupain nie żyje. – pielęgniarka ze smutkiem w oczach wypowiadała każde słowo. – Robiliśmy co się dało by go uratować, jednak...

– Ja już mam tego dość. – przerwałam kobiecie i wybiegłam z budynku.

Miałam przejść przez jezdnię gdy...

– Mari! Uważaj, samochód! – usłyszałam krzyk Antka i spojrzałam przed siebie.

Ciemność.

Poczułam mocne ściśnięcie w okolicach moich rąk, jednak nadal nic nie widziałam. Czułam, że stoję, ale nie mogłam tego potwierdzić.

– Już jest dobrze. – usłyszałam głos nad moją głową. – Hej, Mari – ktoś głaskał mnie po głowie. – już wszystko jest okej.

Otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą jezdnię, pustą jezdnię. Spojrzałam w górę i zauważyłam, że to Antek trzymał mnie cały czas w swoich objęciach.

– Co się stało? – zapytałam drżącym głosem.

– Rozpędziłaś się na drogę, jechało auto, ja szybko podbiegłem i cię złapałem – przymknął powieki. – jednak już jest wszystko dobrze.

Oderwałam się od bruneta i sięgnęłam po telefon.

Milion wiadomości od Adriena.

Adrien Agreste
hej, słońce nie chciałem
wybacz mi, proszę
poniosły mnie nerwy mariś
mari kocham cię
marinette, proszę
kocham cię
odpisz
martwię się
kocham cię, wiesz?
nie chcę żebyś ze mną zerwała
marinette, jesteś super!

I wtedy przypomniałam sobie co stało się mojemu tacie.

– Marinette? – Antek pochylił się.

– Hm? – spojrzałam mu prosto w oczy.

– Kocham cię. – powiedział i uśmiechnął się.

– Ja ciebie też. – zrobiłam dzióbek z ust, by móc go pocałować.

– Fu Marinette, co ty robisz? – usłyszałam głośny krzyk. – Pani Cheng, Marinette się obudziła! – i znowu.

– Przypilnuj ją, ja idę z jej tatą do piekarni! – tym razem głos był inny, pewnie wypowiadała go inna osoba.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą nikogo innego jak...

– Nareszcie wstałaś! – Antek podszedł i mnie przytulił.

– Mogę wiedzieć co się stało? – przygryzłam dolną wargę.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że znajduję się w swoim pokoju. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę dziesiątą.

Jak to dziesiąta?

Odblokowałam telefon. Osiem nieodebranych połączeń od Adriena. Postanowiłam oddzwonić.

– Hej skarbie, martwiłem się o ciebie bardzo.

Ułożyło mi kiedy powiedział, że się oo mnie martwi.

– Nie dzwoniłaś ani nie pisałaś wczoraj do mnie. – mówił bardzo przejętym głosem. – Wszystko jest dobrze, tak?

– Tak, ale... – westchnęłam. – czy my nie zerwaliśmy?

– Co? – mogłam wyczuć u niego zakłopotanie.

– Poczekaj sekundke. – rozłączyłam się.

Wybrałam numer do mamy.

– Hej mamo, zadam dziwne pytanie – odchrząknęłam. – czy mój tata żyje?

Spojrzałam się w stronę Antoniego, który patrzył się na mnie jak na jakąś wariatkę.

– Tak, ale o co chodzi? – odpowiedziała po paru sekundach.

– Nie, nic. – rozłączyłam się ponownie.

Po chwili jednak zdałam sobie z wszystkiego sprawę.

To był tylko sen.

ZAPPRASZAM NA KONTO YoungStarsNEWS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro