Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 || Rozdział 1

Siedziałam na tylnym siedzeniu z prawej strony.
Jechaliśmy właśnie do naszego nowego domu w Polsce. Jak dobrze się orientuję jesteśmy gdzieś w okolicach... Warszawy? Chyba tak to się wymawia.

alya
kiedy dojedziecie?

Alya nieustannie do mnie wypisywała o to jak się czuję, co robię, czy tęsknie, co jadłam i tak dalej. Ja rozumiem, że przyjaciele się martwią, ale żeby aż tak?

– Skręć tutaj. - moja mama wskazała palcem na którąś z uliczek. – O i ósmy dom powinien być nasz. - uśmiechnęła się.

Mój tata wykupił nam nie najdroższy, ale i nie najtańszy dom jednorodzinny. Postanowiliśmy nie mieszkać w blokach, by mieć trochę prywatności.

– Zaparkuję na podjeździe, a później wjedzie się do garażu. - oznajmił i wyjął kluczyki, następnie chowając je do kieszeni jeansów.

Wyjęłam z bagażnika moje walizki i ruszyłam w stronę dość średniego rozmiaru budynku. Z zewnątrz prezentował się skromnie, miał kolor biały, a dach koloru niebieskiego. Idąc przez chodnik, mijałam równo skoszoną trawę oraz dużo krzewów i roślin.

Z podziwiana otoczenia wyrwał mnie dźwięk telefonu, który dzwonił mi właśnie w tylnej kieszeni. Położyłam walizki i odebrałam.

– Hej kochanie - Adrien przywitał mnie ciepłym i miłym głosem. – jak minęła podróż słońce?

– A bardzo dobrze, dzięki że pytasz. - uśmiechnęłam się sama do siebie.

– Wszyscy za tobą bardzo tęsknimy. – zrobił nacisk na słowo bardzo i zaśmiał się cicho. – Jednak ja najbardziej. – dokończył.

– Też za wami tęsknię. – odpowiedziałam i westchnęłam. – Dobra skarbie, będę kończyć.

– No ja też, mam iść z Abigail na imprezę urodzinową do Kima. – mówił to ze spokojem.

– Przekaż mu życzenia – przełożyłam telefon do drugiej ręki. – i kto to Abigail? – zmarszczyłam brwi.

– Przyjaciółka Nino, jest mega fajna – był wręcz zafascynowany słowami które wypowiadał. – chodzi do technikum, a w przyszłości chce zostać antropologiem, świetnie prawda?

Okej jestem teraz trochę zazdrosna.

– Cudownie, to ten ja kończę, buziaki. – rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.

Abigail, Abigail, Abigail. Abigail czemu się pojawiłaś?

Wchodząc do środka mieszkania, można było zauważyć kolorystykę jaka tu przeważnie dominowała. Było to połączenie miętowego i białego lub szarego. Muszę przyznać, że jest tu naprawdę całkiem ładnie. Skierowałam się w stronę schodów, które były drewniane. Gdy dostałam się na pierwsze piętro, dostrzegłam drugie drzwi po lewej z tabliczką na której widniał napis "Marinette".

– O mój boże – otworzyłam drzwi i doznałam jakiegoś szoku.

Mój pokój był w kolorach różowo, czarno, białych, takich jakich uwielbiałam najbardziej. Z prawej strony znajdowało się łóżko dwuosobowe, a po jego bokach szafki nocne. Muszę przyznać, że tu jest serio ślicznie.

– I jak podoba ci się? – mama stanęła za mną i złapała mnie za ramiona. – Myśleliśmy jakie kolory by ci się spodobały i wybraliśmy te.

– Jest idealnie. – odpowiedziałam i wtuliłam się w jej bok.

– My idziemy teraz do sąsiadów. – rzekła i przesunęła nogą moją fioletową walizkę. – Karlony i Maryka – wypowiedziała jakieś dziwne imiona, ale chwilę później się poprawiła. – Karliny i Marka czy jakoś tak, mniejsza.

Wychodząc zamknęła za sobą drzwi, a ja spostrzegłam na szafce ramkę z jakimś zdjęciem. Podchodząc bliżej, spostrzegłam dwie twarze na fotografii. Byłam to ja i Adrien. Razem. Teraz mogę go nawet nie zobaczyć. Jest przecież wiele kilometrów stąd, a ja nawet nie wiem jakim cudem udałoby mi się polecieć teraz do Francji.

Odblokowałam komórkę i wpisałam numer Adriena, a następnie kliknęłam zieloną słuchawkę. Gdy blondyn odebrał, słyszałam tylko głośną muzykę i dudnienie.

– Marinette? – usłyszałam poprzez głosy pewnie dużej ilości osób. – Poczekaj chwilę. – to też udało mi się zrozumieć.

Czekałam i czekałam tak pięć minut. No ja sobie czekam, a pieniądze z konta lecą.

– Okej jestem – odezwał się nagle, bez muzyki w tle. – musiałem znaleźć Abi, a teraz siedzimy w toalecie.

– Hej Marinette – usłyszałam landrynkowaty i przesłodzony głosik po drugiej stronie.

– Skarbie, chciałaś coś? – zwrócił się do mnie, następnie szepcząc coś do stojącej obok niego dziewczyny.

– Co u ciebie? – zapytałam, bawiąc się rąbkiem bluzki.

Czuję, że to tandetnie zabrzmiało.

– Hm, dość okej, a u ciebie? – odpowiedział na moje pytanie, następnie zadając to samo mi.

Co miałam odpowiedzieć? Hej, no wiesz tak jakoś, brak mi was wszystkich, do tego jakaś Abigail się ciebie uczepiła i przejmuję się jak idiotka tym, że jest teraz obok ciebie, a ja nie jestem i mogę nie być, bo jesteśmy w związku na odległość i...

– Super – po tym słowie przybiłam sobie piątkę z moim czołem.

– I tylko po to dzwoniłaś? – w jego głosie słyszałam rozbawienie. – Mari, czasami mnie serio zadziwiasz. – teraz śmiał się razem z Abigail.

Tak, będę na nią mówić pełnym imieniem, bo na zdrobnienie nie zasługuje.

– Dobra ja będę iść. – rzekł szybko i się rozłączył.

Zrezygnowana ja, opadłam na łóżko i wpatrywałam się w biały sufit. Może serio jestem jakaś dziwna lub zbyt bardzo przejmuję się relacjami Adrien z innymi dziewczynami?

***

– Cześć, jak się spało? – zapytał mnie tata całując w czoło.

– Dość dobrze, co planujecie dzisiaj robić? – zapytałam, nalewając mleko do miski pełnej płatków.

– Wybierzemy się do piekarni, zobaczyć jak idzie remont. – mama pakowała właśnie drugie śniadanie do torebki. – A ty?

– Rozejrzę się po okolicy. – odparłam, jedząc posiłek.

– Miłego dnia córciu – powiedzieli oboje i wyszli.

Zostałam sama ja z samymi moimi myślami.

Po zjedzeniu śniadania, postanowiłam pojeździć na fiszce, bo czemu nie? Ubrałam się w krótkie jeansowe spodenki i podkoszulek na ramiączkach.

Wychodząc z domu, zamknęłam go, a kluczyk włożyłam do przedniej kieszeni. Od rana nie wiedzieć czemu ignorowałam wszelkie sms'y od Adriena czy też Alya'i. Nie miałam ochoty z nimi się teraz komunikować.

Postawiłam jedną nogę na desce, a drugą się odepchnęłam. Korzystając z faktu iż nie jechał żaden samochód, jechałam środkiem drogi w stronę najbliższego liceum. Gdy zaczęła się linia przerywana, zjechałam na pobocze. Obejrzałam się za siebie by sprawdzić czy nic nie jedzie i nagle bam.

– Nic ci nie jest? – powiedział chyba męski głos jakieś słowa w innym języku? – Żyjesz? – zapytał ponownie i wtedy spostrzegłam się, że mówi po polsku.

– Wszystko okej? – spytałam i skapnął się o co mi chodzi.

– Tak, a u ciebie? – zabrzmiał teraz normalnie i przynajmniej wiedziałam o co mu chodzi.

– Jak najbardziej. – odparłam, podnosząc się z chodnika.

– Nie mówisz po... polsku? – pytając, podrapał się po karku z chyba zażenowania, ale nie wiem kompletnie czym.

– Jak widać nie mówię – uśmiechnęłam się lekko. – mieszkam parę domów dalej, przeprowadziłam się tu z rodzicami, prosto z Paryża.

Nie wiem czy jesteście ciekawi, ale tak dla przypomnienia, mówiłam do niego w języku angielskim, nie francuskim.

– Ciekawe – uniósł brwi i przeczesał palcami swoją brązową grzywkę. – Mieszkam pod numerem osiem, czyli jak się zdaje niedaleko ciebie. – przyglądał się ciągle moim oczom. – Jestem Antek, a ty? – wyciągnął w moją stronę dłoń.

– Marinette – wypowiedziałam swoje imię i równiej odwzajemniłam gest.

Taki tam pierwszy rozdział drugiej części. Myślę, że się podobaaaa ♡

pytanko na dziś:

kim są wasi idole? (imię, nazwisko[…])

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro