2 || Rozdział 6
[...]
– Chciałbym ci przedstawić pewną dziewczynę, mianowicie – nie dokończył.
Drzwi otworzyły się szerzej, a do pokoju wkroczyła ładna dziewczyna. Bardzo ładna. Miałam wrażenie jakbym gdzieś już ją widziała, wręcz byłam przekonan...
– Hejka Mari, jestem Abi – pokazała białe jak kolor 2% mleka zęby i wyciągnęła dłoń.
Myślałam, że umarłam. I umarłam, ale w środku. Zaczęłam jeszcze bardziej wątpić w to, że dziewczyna stojąca przede mną nie spodobała się Adrienowi. Ba, on pewnie zakochał się już w niej do szaleństwa.
– Cześć Abigail, jestem Marinette – nie uśmiechnęłam się. Podałam jej dłoń i szybko zakończyłam ten uścisk.
Nie mogę zboleć, że ta dziewczyna jest tak idealna. Długie, wyprostowane blond włosy i niebieskie jak ocean Arktyczny oczy. Ubrana była w granatową sukienkę z rękawami sięgającymi jej do łokci. Całą kreację dopełniały czarne szpliki, które były po prostu nie do opisania.
Zaraz, co?
Ma na sobie buty. Jest w moim domu. Nie została nauczona, że to tak nie ładnie wchodzić z butami w czyjeś życie? Yyy, to znaczy do czyjegoś domu?
W sumie w kogoś życie też już weszła.
– Abi, zostawisz nas samych? – Adrien spojrzał się na blondynkę.
Chwila coś nie tak. Dlaczego patrzy się na nią dłużej niż trzy, cztery, pięć sekund?
– Jasne – przytuliła mojego chłopaka i wyszła.
Adrien odwrócił się... To znaczy co? Co ona? Ona go przytuliła? Bo? Bo musiała na chwile wyjść z pokoju? Okej... Mari, zachowaj spokój.
– Stęskniłem się za tobą kochanie! – rzucił się na mnie i oboje leżeliśmy na moim łóżku.
– Ja za tobą też – powiedziałam i dałam mu buziaka.
Przekrecił się tak, że był nade mną i ze spokojem mogliśmy patrzeć sobie w oczy.
Zmieniła mu się fryzura z tego co mogę zauważyć.
Przeczesałam ręką jego złociste włosy kilka razy i przerwałam ciszę
– Byłeś u fryzjera? – zapytałam.
– Tak, Abi wybierała mi fryzurę i mówiła fryzjerowi jak ma mnie obciąć – zaczął się śmiać – szkoda, że cię nie było. Tyle cię ominęło!
Po co on mi to mówi? Żeby zrobić mi przykrość, czy co?
– A więc byłem z Abi na imprezie i – nie dokończył.
– Adrien, proszę – zepchnęłam go z siebie i usiadłam. – Nie chcę słuchać niczego na temat Abigail.
O jeju, ja miałam odwagę to powiedzieć.
– Ale dlaczego? – zadał chyba pytanie do siebie, bo po chwili dodał – Tylko nie mów, że moje słońce jest zazdrosne – wypowiedział to z uśmiechem cwaniaka.
– Nie, wcale nie. – udałam obrażona pięciolatkę.
– Wcale tak – zaczął się ze mną drażnić i przybliżył swoją twarz bliżej mojej.
– Nie kłoć się ze mną, nie jestem zazdrosna, po prostu – nie wiedziałam co mam dopowiedzieć.
– Po prostu jesteś zazdrosna. – zwycięsko wzruszył ramionami.
– Nie jeste... – tym razem to on mi przerwał, bo złączył nasze usta w pocałunku.
Tak bardzo mi tego brakowało, tak dawno nie czułam tej bliskości między nami.
Kurcze, czuję się teraz jakbym całowała się z nim pierwszy raz, to znaczy, jest jakoś inaczej. Wiele inaczej.
– Jesteś, jesteś – lekko odsunął dłonią moją twarz. – Ale nie masz o co. Zależy mi tylko i wyłącznie na tobie i tylko ciebie kocham.
– Ja ciebie też kocham. – uśmiechnęłam się i znowu go pocałowałam.
Może nie powinnam tak szybko kończyć tej rozmowy, ale coś sprawiło, że mu uwierzyłam. Uwierzyłam mu, że tak naprawdę ta Abigail może mu się w sumie nie podobać.
Mniejsza z tym, a co ja mam zrobić z... Antkiem?
———
HEEEEJ MOJE PROMYCZKI JAK DAWNO Z WAMI NIE PISAŁAM
pewnie nie będzie tu już tak wielkiej aktywności, bo ¾ czytelników tej książki już zapomniała o czym jest, ale tak o to proszę pojawił się.
POJAWIŁ SIĘ 6 ROZDZIAŁ TEGO FF!
mam nadzieję, że nie jesteście bardzo źli, że nie było mnie tak długi czas :<
przekazuje wam buziaki i miłość, miłych wakacji kochani ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro