.9.
Z rana zadzwonił budzik szybko go wyłączyłem aby nie obudzić Michio...zarumieniłem się na samą myśl że jesteśmy teraz parą. Szczerze to będzie mój pierwszy związek z chłopakiem...ciekawie będzie. Położyłem się lekko na nim i przyglądałem się jego twarzy. Jeszcze piątek i znowu weekend tylko z nim. Uśmiechnąłem się lekko po chwili i poprawiałem jego pasemko które spadło mu na twarz ,założyłem mu je za ucho. Pocałowałem go lekko ale no też namiętnie trochę, musi się przemienić..
-Mhh
Nagle on wkradł się swoim językiem do moich ust. Oszust!!! Nie śpi! Ugh odsunąłem się po chwili i oburzony czekałem aż otworzy oczy. Otworzył je lekko z chytrym uśmiechem.
-Ugh oszust. Wstawaj!
-Ha ha ha ktoś na mnie leży nie mam jak
Zarumieniłem się a on objął mnie w tali. Zapomniałem...spojrzałem w bok i starałem się wytłumaczyć. Ale Michio tylko przyciągnął mnie bardziej do siebie i tulił
-Zostań chwilę
-Um ale mam szkołę..
-5 minut skarbie
...s-skarbie?! Zaczerwieniłem się cały i schowałem twarz w jego szyji.
-Jak usnę to twoja wina
Zaśmiał się pod nosem i pocałował mnie w głowę. Mam wrażenie że próbuje mnie zatrzymać..abym został w domu...może i lepiej żebym nie szedł ale dzisiaj mam kartkówkę. I umiem! Idę!
-Michio mogę już iść? W ogóle mam dla ciebie mój stary telefon. Masz tam mój numer jakby co
-A kiedy mogę dzwonić?
-Jak będzie się coś działo!
-A zadzwonisz do mnie
-Em...jak znajdę czas
Podniosłem się w końcu i spojrzałem mu w oczy...uśmiechał się tak jak wcześniej. Heh pochyliłem się nad nim i pocałowałem go tak aby zmienił się teraz. I tak się stało. Czarny kotek pojawił się na moim łóżku. Pogłaskałem go kilka razy i poszedłem do łazienki. Muszę być gotowy na wszystko w szkole tch pół godziny tylko. Wszedłem znowu do pokoju i założyłem pierwszą lepszą bluzie i spodnie. Poprawiłem trochę włosy ręką i założyłem kolczyki. Pocałowałem w pyszczek śpiącego Michio i wyszedłem z domu.
Spóźnię się!!! Ugh wina Michio. Wbiegłem do pokoju zasapany.
-Dz-dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie!
Spojrzałem na klasę która patrzyła na mnie jak na idiotę...masakra...nagle zobaczyłem wzrok Haruto...patrzył na mnie tym swoim obrzydliwymi wzrokiem i nagle oblizał się. Po ciele przeszedł mnie dreszcz...to zbyt straszne. Schowałem pasemko włosów za ucho i ze spuszczoną głową usiadłem na swoję miejsce...wypakowałem rzeczy i przepisałem coś z tablicy. Po jakimś czasie poczułem że coś a raczej szturcha m-mój tyłek...to on. Czuję jego nogę...tch wysunąłem się do przodu jak tylko mogłem ale dalej czułem jego nogę. Zaczęły zbierać mi się łzy i tak ściskałem długopis aż pękł.
-Drrrrrr!!!!
Dzwonek!!! Szybko wstałem i podciągnąłem spodnie wysoko wkładając do środka białą bluzkę. Tch zabrałem szybko książki i wyszedłem...odłożyłem rzeczy do szafki aż ktoś mnie złapał za ramię
-zostaw mnie!!
Krzyknąłem odrzucają czyjąś rękę...
-Och Asto wybacz...trochę jestem przewrażliwiony...
-Kazuo...przypomniała ci się kolonia?
Tch ścisnąłem mocno ramię i przegryzłem wargę
-Tak... wiem że częściowo nic mi tu nie grozi ale on chyba zrobił mi wczoraj zdjęcie jak wracałem do domu. Asto boję się!
Patrzyłem mu w oczy wystraszony a on położył rękę na moim drugim ramieniu i uśmiechnął się
-Ha spokojnie Kazuo. Masz mnie i Ikuo (drugi przyjaciel Kazuo który jest zakochany w Asto) podwójna ochrona chłopie
-Heh masz rację
A nawet potrójną uśmiechałem się pod nosem a Asto zaczął prowadzić mnie do klasy gdzie czekał na nas Ikuo. Spojrzał oczywiście na Asto. Zaśmiałem się pod nosem...pasują do siebie. Asto jest trochę narwany i szalony a Ikuo spokojniejszy i bardzo kochany. Stara się jakoś dla niego ale no Asto bardziej interesują dupy. Ehh oby kiedyś przejrzał na oczy. Usiedliśmy i przegadaliśmy całą przerwę...przynajmniej dzięki temu aż tak nie myślałem o...tym potworze
~620~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro