.17.
Kazuo x Michio
Kazuo
Dzisiaj jest ten dzień... Michio jest na razie na balkonie w ciele człowieka od pół godziny i... próbuje podjąć decyzję a ja siedzę na łóżku i staram opanować emocje. Albo zrobimy to raz i odejdzie albo dwa razy i Michio zostanie ale przestanie być kotek... spojrzałem na zegarek 22:38 nie ma już dużo czasu... wszedłem do niego niepewnie na balkon
-Em Michio...ja idę wsiąść prysznic a ty...przemyśl dobrze swoją decyzję
Wymusiłem uśmiech a Michio spojrzał na mnie i ewidentnie też z wymuszonym uśmiechem pokiwał na tak. Wziąłem piżamę i poszedłem do tej łazienki. Ehhh może ciepły prysznic mi pomoże. Rozebrałem się, włączyłem cicho muzykę bo rodzice śpią i wszedłem do kabiny. Od razu włączyłem ciepły strumień wody i stanąłem pod nim z zamkniętymi oczami. Całe ciało mi się rozgrzało i trochę się rozluźniłem z czym miałem ostatnio problem. Trochę słyszałem piosenkę w tle i zacząłem ją cicho śpiewać
-"You won't find him down on Sunset
Or at a party in the hills
At the bottom of the bottle
Or when you're tripping on some pills
When they sold you the dream you were just..."
Otworzyłem szeroko oczy kiedy ktoś mi przerwał i poczułem czyjeś dłonie na moich biodrach które lekko zaczęły jedzić po moim nagim ciele
-"16 .Packed a bag and ran away
And it's a crying shame you came all this way
'Cause you won't find Jesus in LA
And it's a crying shame you came all this way
'Cause you won't find Jesus in LA'"
Uśmiechnęłam się i odwróciłem głowę
-Pięknie śpiewasz Michio
-Nie lepiej od ciebie
Zarumieniłem się i położyłem rękę na jego włosach i pocałowałem go szczęśliwy a jego ręce dalej jeździły po moimi ciele. Po chwili zaczęliśmy dotykać się naszymi ciałami i czułem jego przyrodzenie przy mojej dziurce... tak w prysznicu? No dobra. Odsunąłem się od jego ust aby jęknąć cicho. Michio od razu zabrał się za moją szyję i znowu robił na niej malinki...to trzeci raz...tch ci jeśli nie będzie czwartego? Musimy to zrobić...ten ostatni raz musi być najlepszy. Przegryzłem wargę, położyłem ręce na kafelkach na ścianie i wypiołem się w jego stronę.
-K-Kazuo...
-Szybciej bo się rozmyśle
Powiedziałem czerwony... chcę aby po prostu to zrobił...on chyba woli po prostu pchać a nie się bawić jak to seme. Cóż ja jestem uke od zawsze więc.. muszę być posłuszny. Taki sex będzie dla niego najlepszy. Michio jedną objął mnie w pasie i trzymał jednocześnie głaszcząc mnie kciukiem... uśmiechnąłem się czerwony i tak będzie dbał o mnie nawet jakbym kazał mu po prostu mnie pchać...kochany jest...tch mam aż łzę w oku... moja miłość odjedzie... przegryzłem mocno wargę i spojrzałem na niego.
Całe szczęście że leciała na nas woda i jej widział moje łzy. Pochylił się do mnie i czule mnie pocałował jednocześnie zaczął we mnie wchodzić. Stęknąłem pod nosem...i tak mnie już nie boli więc niech będzie mu dobrze... ostatni raz. Ścisnąłem pięści na ścianie a on już był w całości we mnie. Pochyliłem głowę w dół odrywając się od jego ust...
-R-rusz się
Jęknąłem czerwony...a Michio zaczął się ruszać tak jak mu kazałem. Po sekundzie zaczął na prawdę szybko co wywołało u mnie głośniejsze jęki i u niego też. Mmm jest dobrze przegryzłem wargę a Michio wbijał się mocniej
-Agh! Nhh
Na prawdę lubi tak? No dobrze tak jak chciał...ten ostatni raz niech zawładnie mną...sam też tego chce przecież to mój kotek ha ha ha. Nagle poczułem rękę Michio na moim sercu... waliło mi jak szalone. Heh słodki... odwróciłem głowę w jego stronę i wyszeptałem
-Kocham się kotku
Ha ha Michio zrobił się czerwony i po chwili pochylił się do mnie
-Ja ciebie bardziej
I wbił się w moje usta... chwila jeśli na prawdę mnie kocha to... zostanie? Oby...nie chcę być sam... położył rękę na moim policzku a drugą położył na moim kroczu i zaczął mnie masować. Ngh szybciej doprowadzić mnie do orgazmu. Ale chyba on też jest bliski temu bo coraz ciężej oddycha i płynniej się poruszać.
Po jeszcze paru minutach zaczęliśmy dochodzić. Starałem się przedłużyć tą chwilę ale to trudne !
Nagle cały się spiąłem i doszedłem na jego rękę którą mnie masował. Wyjęczałem jego imię co po chwili on zrobił to samo i również doszedł we mnie...t-trzeci raz... wysunął się ze mnie a ja cudem stanąłem prosto odwrócony od niego..oboje sapaliśmy i nie wiedzieliśmy co powiedzieć aż Michio odwrócił mnie...tch po mojej twarzy nie lała się woda a moje łzy...jak ja mam się z nim pożegnać? Tyle lat i...tak bardzo go kocham!!! Przegryzłem wargę i położyłem ręce na jego klatce piersiowej i płakałem...on też nie był zbytnio szczęśliwy... przytulił mnie... pewnie ostatni raz. Ngh to tak boli...czemu osoba którą tak kocham i która kocha mnie musi odejść?! Nie może tak być! Ngh...jednak...nie mogę mu odebrać jego prawdziwego życia jako kot... pewnie mało jego przyjaciół się na to godzi. Michio zaczął głaskać mnie po plecach a po chwili myć. Ngh w szczególności tyłek z jego spermy co jeszcze sprawiło u mnie nie pohamowany jęk... aż skończył... ścisnąłem pięści
- Odchodzisz rano czy już?
Wyszeptałem...
-Kazuo... spójrz na mnie
Hm? Podniosłem głowę z łzami a on nagle wbił się w moje usta. Otworzyłem szeroko oczy... ostatni pocałunek... jęknąłem cicho i owinąłem ręce wokół jego szyji a on dość ostro pogłębił. Jęczałem trochę w jego ustach tak jak on. Jego język coraz bardziej i lepiej pieścił mój a pocałunek był coraz bardziej gorący. Michio złapał mnie za tyłek i ścisnął. Heh zawsze lubił mój tyłek. Podskoczyłem i nogami owinąłem się wokół jego pasa i Michio zaczął jeżdżać na moją szyję i ramiona. Włożyłem rękę w jego włosy i ugryzłem go lekko w ucho...tak po prostu heh jakoś tak. Michio natomiast zaczął coraz bardziej szaleńczo całować mnie, robić mi malinki i podgryzać skórę. Bardzo mi się podobało. Co chwila jęczałem jego imię i chorałem zawstydzone twarz w jego włosach.
Nagle Michio otworzył szklane drzwi od kabiny prysznicowej i ze mną na rękach wyszedł z niej wbijając się znowu namiętnie w moje usta. Starałem się teraz ciszej jęczeć a on zaczął iść w stronę mojego pokoju. Zamknął za sobą drzwi i rzucił mnie na łóżko i zawisnął nade mną... byłem na prawdę ostro czerwony... patrzyłem mu w te piękne oczy i położyłem ręce na jego policzkach
-Zrób to czego nie będziesz żałować
Uśmiechnąłem się do niego i... czekałem... byłem gotowy na to że teraz po prostu wstanie , ubierze się i wyjdzie albo...na czwarty raz
-Kazu..ja na prawdę cię kocham...jestem cały twój...ja...
-Ha ha pomyśl Michio...nie to że nie chcę ale...nie chcę ci nic odebrać
-...heh najgorszą rzeczą jaką możesz mi odebrać...to jesteś ty sam
Spojrzałem zdziwiony na niego a on z delikatnym uśmiechem patrzył mi w oczy
-Jesteś moim chłopakiem...a w przyszłości mężem
Otworzyłem szerzej oczy i próbowałem zrozumienia jego słowa... że my...heh
-Dobrze... powiem "tak" przy ołtarzu. Możesz być tego pewien
Uśmiechnąłem się a on wziął moją rękę i przeplotł nasze place. Załączyliśmy nasze usta...to znaczy M-Michio zostaję! Zaczął masować mi dziurkę heh no trochę boli po tamtym ale on teraz zrobi to delikatnie...i właśnie to zaczął robić. Hej najlepsze jest to że on chcę... owszem to przykre że nie będzie już kotem ale...jak kiedyś zamieszkamy razem to na pewno będziemy mieć czarnego kotka...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro