Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.13.

Kazuo
Wróciliśmy do domu szczęśliwi jak nigdy...na prawdę się kochaliśmy...heh byłem kochany oczywiście z wzajemnością...tak właśnie kogoś takiego szukałem. Czułego,heh śmiesznego, znającego mnie na wylot i...szczerego.
Wstaliśmy jakoś rano. Michio jako kot spał sobie a rodzice byli w kuchni. Usiadłem przy biurku i wziąłem zeszyt. Sięgające po niego zerknąłem na błyszczący pierścionek... uśmiechnąłem się delikatnie i przyglądałem mu się. Heh wziąłem się za odrabianie lekcji. Tch tylko... położyłem rękę na swoim członku... strasznie mi pulsuje... boli w pewnych momentach. Tch dorastanie
Zerknąłem na Michio...ngh niech wstanieeee. Ehh może do wieczora wytrzymam...
Kiedy wstał Michio to poszliśmy na śniadanie. Rodzice opowiadali jak było u cioci i że niedługo przyjedzie. O nie. Ona i jej dzieci. Spojrzałem na Michio...huh współczuję mu. Te dzieci to istna katastrofa. Zjedliśmy i poszedłem sprzątać pokój. Ugh typowy tekst mojego taty"masz tam jak w chlewie!" Pfff wcale nie...ehhh założyłem słuchawki i wziąłem się za sprzątanie.
Sprzątałem i sprzątałem aż nagle ktoś objął mnie w pasie od tyłu i schował twarz w mojej szyji. Spojrzałem na ręce które mnie objęły.... pierścionek. Ha ha i ten typowy piękny zapach Michio. Czerwony powiedziałem
-Co jest kotku?
-Mmm chcę miłości
-Pfff jakbyś mało jej dostawał
-Ugh mam pójść sobie?
-Ej! A czy ja coś powiedziałem że ci jej nie dam?!
Odwróciłem się i spojrzałem mu w oczy z uśmiechem. Ha ha czerwony jest dosyć. Pocałowałem na parę sekund jego wargi i przytuliłem się do niego
-Tyle wystarczy
-Mmm jeszcze chwila
Zaśmiałem się pod nosem i wtuliłem się bardziej w niego a on we mnie. Tch znowu coś się dzieje z moim członkiem. Maskara za bardzo działa na mnie. Złapałem go za ogon i pociągnąłem lekko
-Lepiej pomóż mi sprzątać i wieczorem się poprzytulamy
-Och dobra
-Dobra więc poskładaj tą kupę ubrań
Pokazałem mu palcem wielką stertę ubrań... zrobił jedynie duże oczy i już chciał coś powiedzieć ale założyłem słuchawki i sprzątałem dalej biurko. Heh słyszałem jedynie jak burknął pod nosem i wziął się za składanie ubrań.

Padliśmy w końcu razem na łóżko zmęczeni sprzątaniem. Nie ukrywam bardzo mi pomógł. Leżałem i patrzyłem w sufit a on siedział i przeglądał telefon.... rodzice usnęli razem na kanapie... ścisnąłem uda. Mhm chcę go~
Wziąłem jego telefon i rzuciłem na bok. W mgnieniu oka znalazłem się na nim. Był bardzo zdziwiony...sam nie wierzę że to robię. Pocałowałem go lekko w usta a później mu je oblizałem. Zacząłem delikatnie całować jego szyję a później gryźć tylko mocniej
-K-Kazuo spokojnie...
Jeszcze czego...po chwili poczułem jego dłonie na swoich plecach. Uległ tak szybko no okiś. Zacząłem zdejmować spodnie i całowałem go coraz niżej aż doszedłem do jego spodni. Usiadłem na jego udach i sexownie patrzyłem mu w oczy. Zacząłem rozpinać jego rozporek a później zębami zdjąłem mu bokserki
-Kazuo... proszę cię...nie róbmy tego
... dosyć dziwnie się zachowuje i jakoś przerażony jest? Nie wiem o co chodzi ale...chyba wiem jak go przekonać. Czerwony dotknąłem palcem czubka jego penisa... ciepły i to bardzo... zacząłem delikatnie kręcić palcem. Jęknął cicho. Heh a jednak... wziąłem całego w rękę...ledwo co i poruszałem całą ręką. O dziwo Michio zamknął oczy i dusił wszytko w sobie jak nigdy.O co mu chodzi? Mam bardziej? Przełknąłem ślinę i spojrzałem na jego przyrodzenie. No dobra...zabrałem rękę i pochyliłem głowę nad jego członkiem. Michio szybko otworzył oczy i spojrzał na mnie. Właśnie chciał coś powiedzieć ale...włożyłem go do ust a on wydał z siebie piękny jęk. Wiedziałem że mu się spodoba. Włożyłem go głębiej aż zacząłem się dusić i trochę wycofałem...tch dalej mam złe wspomnienia z tego. Ale to Michio... mój chłopak. Zacząłem ruszać głową w górę i w dół. Przynajmniej smak był dziwny ale nawet ciekawy.  Może zaraz we mnie wejdzie. Oby~
Zacząłem zdejmować swojego majtki i przyspieszać ruchy głową aż nagle
-Aaaa!!
Michio złapał mnie za włosy i odciągnął mnie od siebie. Spojrzałem na niego wystraszony. Ngh boli. On nawet na mnie nie patrzy!  Spuścił głowę w dół zdyszany i już! Ma gdzieś że mnie to boli! Załapałem go za rękę którą mnie trzymał i starałem się wyrwać z jego uścisku na moich włosach. Nagle podniósł głowę a ja już miałem łzy w oczach. nagle puścił a z jego ręki spadło kilka moich włosów. Spojrzałem znowu na niego wystrszony
-M-Michio?
Ściągnąłem dłoń wystraszony a on tak po prostu sobie mnie przytulił
-Przepraszam Kazuo... przepraszam
Wyszeptał...ewidentnie smutny. Tch to niego było normalne. Odepchnąłem go od siebie i patrzyłem poważnie na niego
-Czemu mi to zrobiłeś? Tch to bolało! Zamiast normalnie mnie odsunąć ty zrobiłeś mi coś takiego!
Ścisnąłem palce na koszulce i czekałem na jego odpowiedź
-Ehhh pora ci powiedzieć
- O czym?
Spojrzał mi smutny w oczy... widać że błyszczą mu się oczy od łez...co się dzieje?!
-Muszę odejść
Otworzyłem szeroko oczy a serce po prostu mi stanęło...a raczej pękło.... nagle nic nie czułem....po prostu nic... żadnych uczuć... jedyną rzecz jaką poczułem to...moja łza która powoli spływała na moim policzku
- Odejść?
- Kazuo wybacz mi...na prawdę nie chcę tego ale...nie mam wyboru...
-Na pewno masz! Byłeś tyle lat a teraz musisz odejść?! Śmieszna wymówka... po prostu ci się znudziłem...ha ha ha jakie to typowe. No tak zabawka to zabawka. Znam to aż za dobrze
-Nie! Kazuo to wcale nie tak! Proszę daj mi wytłumaczyć!
-Nie... nie chcę słuchać więcej kłamstw. Tch tak nagle musisz odejść
-Kazuo jeszcze nie teraz. Chcę zostać z tobą ale jeśli dojdzie do jeszcze jednego se...
-Nie dojdzie. Możesz być tego pewien. I właśnie że teraz odejdziesz. W tej chwili!!!
Krzyknąłem spuszczając głowę i placem pokazując mu drzwi... znowu to uczucie. Znowu się czuję jakbym został zrzucony po raz drugi z tego wzgórza...ale bardziej boli w środku
-Ka...
Po chwili wstał i podciągnął spodnie
-Kazuo... przepraszam... chcę ci powiedzieć że cię kocham ale...nie uwierzysz mi... więc...liczę że to wiesz.
Podniosłem głowę z dwiema łzami... poszedłem do niego i wbiłem się w jego usta bez żadnych uczuć...tch odsunąłem się a on zmienił się w kota... spojrzałem z góry na niego
-Masz iść tak. Rodzice cię nie mogą zobaczyć. Później się zmeiniaj...
Chciał już ocierać się o moją nogę jak to on ale szybko znowu usiadłem na łóżku. Przykryłem się i odwróciłem w stronę ściany. Po chwili jego... już nie było...nie czułem jego bliskości...ngh Michio odszedł... spojrzałem na pierścionek gryząc wargę na którą spływały łzy. Zdjąłem pierścionek i wyrzuciłem za siebie. Nie ma już Michio... znowu... jestem sam...i zacząłem głośno płakać w poduszkę całą noc. Na złość w głowie miałem wszystkie nasze wspólne chwile. I jak był kotek i człowiekiem...ngh już nigdy w życiu się nie zakocham...to za bardzo boli...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro