Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.12.

Kazuo x Michio
Michio
Jakiś cudem wstałem wcześniej...10. Księżniczka jeszcze śpi więc mam czas. Jego rodzice pojechali znowu do znajomych oczywiście mój Kazuo nie chciał więc mamy cały dzień dla siebie. Co za szczęście. Ubrałem jakieś ubrania z szafy jego taty i poszedłem mu zrobić śniadanie...a raczej chciałem zrobić...em jak ja mam to zrobić. Ehhh na szybko wpisałem w internet jakieś fajne śniadanie...okej Michio kot vs..kuchnia start!

Porażka. Kucnąłem w kącie złamany...jogurt z owocami i czarnym gofrem. Nie nadaje się na chłopak. Ehhh dobra może przymknie na to oko. Położyłem wszystko a raczej ułożyłem na stoliczku do łóżka i wziąłem na górę. Heh śpi słodko postawiłem na ziemi i położyłem się obok z uśmiechem patrząc na jego spokojną twarz... wczoraj był drugi raz jak to zrobiliśmy...jeszcze trzeci i...no cóż. Musimy jak najdłużej tego nie robić ale jeśli za bardzo się przyzwyczai do tego...
-Michio?
-Och dzień dobry kochanie
Pocałowałem go w czoło z uśmiechem i postawiłem mu stoliczek
-Heh walczyłem jak mogłem i cóż to wyszło...
Spojrzał zszokowany a po chwili słodko się uśmiechnął i pocałował mnie w policzek
- Dziękuję
I zaczął jeść a ja nie ukrywam byłem czerwony. Heh wybrałem mu jakieś ubrania i położyłem na krześle
-coś ty taki dzisiaj miły? I pomocny
-Och Kazuo...dbam o swojego chłopaka
Powiedziałem to kusząco mu w twarz trzymając go za podbródek. Musnąłem lekko jego usta swoimi i usiadłem obok. Huh ale czerwony
-Em to ja...idę się ubrać!
Powiedział spanikowany, wziął ubrania i pobiegł.
Padłem na łóżko ehhh chciałbym już na zawsze tak żyć ale jestem kotem... muszę wrócić do swojego normalnego ciała...co będzie dla niego już trudne...a ci dopiero kiedy odejdę...
Po paru minutach moja księżniczka wyszła wystrojona. Heh słodko pachnie
-Dobra idziemy do sklepu
-He? Znowu chcesz nowe mangi?
-Głupi myślisz mieć jakieś ciuchy! Nie będziesz chodził w ciuchach mojego taty. No chodź
Mrugnąłem kilka razy. Kochany... już się przyzwyczaja...wstałem i objąłem go w pasie a jedną rękę położyłem na jego tyłeczku i uśmiechnąłem się cwaniacko. Już jest czerwony ten mały słodziak. Zbliżyłem się do jego ust a on sam złapał mnie za bluzę i przyciągnął mnie mocno do siebie i złączył nasze usta. Nie ukrywam zdziwiłem się nieco ale bardzo mi się podobało. Przyciągnąłem go bardziej i językiem wszedłem do jego ust. O dziwo próbował zrobić to co ja. Ah dumny jestem z niego że tak dobrze się uczy. Ale pora pokazać sztuczki których nie zna. Heh zacząłem wsuwać język do jego ust pieszcząc jego. Aż słodko jęknął kilka razy. Po chwili poczułem jak nasze śliny się łączą i oboje zaczęliśmy trochę sapać.
Po chyba jeszcze minucie odsunąłem się lekko zdyszany i mocno czerwony jak on. A jedynie co nas jeszcze łączyło to nasze śliny łączące nasze usta. Spojrzałem mu w oczy a on słodko wtulił się we mnie..i kto tu jest kotem. Heh zaczęłam go głaskać po głowie z uśmiechem
-Kocham cię
Wyszeptałem i pocałowałem go w głowę a na jego twarzy zobaczyłem jedynie ten uśmiech pełen szczęścia. Uroczy

Chyba po godzinie zebraliśmy się w końcu i poszliśmy na zakupy...nie chciałem za dużo wybierać. Wybrałem tylko jakieś 2 albo 3 czapki. W końcu muszę zasłaniać uszy. Ogon chowam pod bluzę więc jest dobrze. Wziąłem jakieś spodnie i parę bluzek i bluzę zasuwaną. Kazuo kupił sobię ładną bransoletkę i coś jeszcze ale wredny nie pokazał co. Ughhh heh i tak później zobaczę. Spojrzałem na chwilę za okno w sklepie. Już powoli zachodzi słońce
-Kazuo teraz ja cię gdzieś zabieram. No chodź
-Och dobrze
Uśmiechnął się i poszliśmy jak...typowa para. On szedł blisko mnie a ja niosłem wszystkie zakupy. Tia może nie jak typowa para ale...kochająca się para. Jesteśmy razem i koniec tematu. Byliśmy już blisko
-Okej zamknij oczy i będę cię prowadził
-Co?! O nie! Walne pewnie przez ciebie w jakiś słup!
-Nie ufasz mi kochanie~?
-Um...tch ok
Zamknął oczka lekko spięty. Zapałem go za rękę i powoli prowadziłem aż po wejściu na małych drewnianych schodkach puściłem go. Położyłem zakupy na bok i stanąłem za nim
-Otwórz oczy kochanie
Niepewnie zaczął to robić ale kiedy zobaczył gdzie jest to po prostu zamarł. Otworzył lekko usta zachwycony i rozglądał się.
Byliśmy w pięknej białej altance na małym wzgórzu. Obok altanki rosły piękne wiśnie które właśnie rozkwitały a pnącza roślin owinęły się wokół altanki. To miejsce na prawdę było piękne w szczególności przy zachodzie słońca. Był też idealny widok stąd na miasto. Kocham to miejsce... zawsze widziałem w nim coś wyjątkowego. Po chwili Kazuo podszedł do białej drewnianej barierki od altanki, położył ręce na poręczy i wychylił się lekko. Zaczął z zachwytem patrzeć na miasto. Heh podoba mu się. Całe szczęście... chwilę szczęścia musiał przerwać moja myśl. Muszę mu powiedzieć... że będę musiał odejść... niedługo będzie pora...
-Kazuo...chciałem ci...coś powiedzieć..
Nagle Kazuo w jedną sekundę odwrócił się do mnie z szerokim pięknym uśmiechem szczęścia i rzucił mi się na szyję
-Kocham cię! Na prawdę bardzo cię kocham!
Wykrzyczał to szczęśliwy a ja stałem wmurowany. To było takie szczere i jeszcze jest taki szczęśliwy...nie. Nie mogę tego zepsuć. Chciałbym aby było tak zawsze bo...ja na prawdę też go kocham. Objąłem go czule i tuliłem
-Ja cię też bardzo kocham
Powiedziałem wkładając w to tyle miłości ile mogłem aż na twarzy Kazuo pojawiły się łzy które kapały na mnie...
-Łzy szczęścia?
-Ha ha ha tak! Michio ja właściwie mam coś dla ciebie...albo bardziej dla nas
-Hm?
Odsunął się ode mnie i z rumieńcem wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. A to co? Aż nagle je otworzył...t-to pierścionki. Spojrzałem na niego zszokowany a on szybko spojrzał w bok czerwony
-Wiem uznasz to za głupie ale... chciałem w ten sposób zapieczętować nasz związek. Wiem że to głupie al...
-Ani trochę to nie jest głupie...to piękne Kazuo
Uśmiechałem się i pocałowałem go w czułko. Wziąłem jeden pierścionek
-Och em dobrze. Tylko nie możesz go zdjąć!
-Ha ha ha to załóż mi go kochanie
Spojrzał na mnie zdziwiony ale po chwili wziął drugi pierścionek a pudełko schował.
Wziął moją rękę i wsunął powoli mi pierścionek na palec. Teraz ja wziąłem jego rękę, założyłem mu piękny pierścionek i pocałowałem jego dłoń
-Więc jesteśmy już zaręczeni
-He?! Co?! Em to znaczy możemy! Ale nie no...ja mam dopiero 16 lat em ten...
-Ha ha ha ha
-Pfff głupek! Ha ha ha
Oboje zaczęliśmy się śmiać trzymając się za ręce a piękny zachód słońca oświetlał nasze szczęśliwe twarze a po chwili nasz pocałunek

~1078~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro