Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#26 •life•

- Hyung?

Yoongi musiał przetrzeć oczy rękawami koszuli, by móc dostrzec chłopaka, stojącego parę metrów od niego. Brązowe, pokręcone włosy, kwadratowy uśmiech i płaszcz, który wyglądał, jak zrobiony z dywanu starej ciotki. To nie mógł być nikt inny, jak tylko...

- Taehyung? C-co ty tu...? - Min wciąż zachodził się płaczem, a jego policzki dalej były zdobione kolejnymi strumieniami łez. Kim nie odpowiedział, a jedynie podszedł do mężczyzny, by zamknąć go w szczelnym uścisku.

- Tęskniłem, hyung... - mruknął, nie wypuszczając go nawet na sekundę. Yoongi w tamtej chwili bardzo potrzebował bliskości drugiej osoby, dlatego nie protestował. Sam ułożył dłonie na plecach byłego przyjaciela, wtulając się w niego najmocniej, jak mógł. - Spokojnie, hyung. Wróćmy do środka, co? Zbiera się na mocną ulewę. - ostrożnie odsunął się od Mina, by zaraz stanąć za wózkiem, przedtem posłał mu jeszcze szeroki uśmiech, chcąc go tym jakoś pocieszyć.

Prawdą było, iż Taehyung był bardzo szczęśliwy, że akurat jego Jimin poprosił o odwiedzenie Yoongi'ego. Trochę na początku ponarzekał, że Park sam powinien to zrobić, ale wtedy ten wyskoczył mu z wielką paczką kwaśnych żelków, więc jak mógł odmówić? Poza tym... Chciał im pomóc.

- Hyung, a wiesz co? Jak szedłem tutaj, widziałem takiego ślicznego psiaka! Był taki malutki, czarny z brązowym pyszczkiem! Był taki uroczy!! - obaj znajdowali się w sali, w której leżał starszy. Taehyung opowiadał ciągle jakieś historyjki, chcąc rozbawić przyjaciela, bo Kim dalej go za takowego uważał, ale nic nie pomagało. Yoongi bez przerwy patrzył tępym wzrokiem na ścianę bądź sufit, milcząc. - Hyung? Może... Chciałbyś pogadać? Wiesz... Ja nie mam ci za złe tego, co się stało... Nie obwiniam cię... Seokjin hyung podobnie, Namjoon hyung też rozumie...

- Jak możecie nie być na mnie źli, że odebrałem wam przyjaciela? - zapytał szeptem, w końcu spoglądając na smutnego Tae. Jego twarz już nie zdobił ten charakterystyczny, kwadratowy uśmiech. Wydawał się być całkowicie poważny, ale też lekko przygnębiony.

- Nie odebrałeś go... - zaprzeczył, starając się nie mówić zbyt wiele. Jimin sam mu to wyjaśni.

- Przeze mnie to zrobił... Ufał mi, a ja go skrzywdziłem... Jak wszystkich, których kocham...

- Hyung, nie płacz, proszę cię... Gdzie się podział ten dzielny, silny Min Yoongi, o którym Jimin bez przerwy tyle mówił? Gdzie jest ten Yoongi, który mimo tylu przeszkód rzucanych pod nogi przez okrutny los, nie poddaje się i walczy o lepsze jutro? Nic nie stało się z twojego powodu. Nic nie jest twoją winą. Nie możesz obwiniać się o coś, czego nie zrobiłeś. Hyung... - przerwał na moment, starając się dobrać odpowiednie słowa. To była jedna z tych chwil, kiedy u Tae włączał się tryb mądrego, racjonalnego człowieka, który chce pomóc nie tylko robiąc głupie miny, żeby rozbawić, a powiedzieć coś, co wesprze, podniesie na duchu. - Ja wiem, że wtedy na tamtej imprezie wszyscy dużo wypiliśmy, wiem, że chłopaki najlepiej nie zrobili, wiem, że puściły ci nerwy i uderzyłeś go, ale to nic, hyung. Nic z tych rzeczy do niczego nie doprowadziło...

- W takim razie, dlaczego on odszedł? - przerwał mu, a z jego oczu lało się coraz więcej łez. Patrzył na niego z ogromnym bólem, którego Kim nie potrafił znieść. Przysunął się bliżej przyjaciela, obejmując go mocno, na co Yoongi jedynie przylgnął do niego jeszcze bliżej. - Dlaczego mnie zostawił? - jęknął, całkowicie się już rozklejając. Było mu ciężko, a w żaden sposób nie umiał sobie z tym poradzić. - Skoro... Skoro to, że go uderzyłem... Powiedz mi, dlaczego?

- Przepraszam, hyung... Nie mogę... - mruknął, bez przerwy gładząc jego plecy. Czuł jak jego koszulka staje się wilgotna od łez Yoongi'ego, ale w tamtej chwili się nie przejmował. Zawsze będzie mógł ją oddać do prania i będzie po sprawie.

- Wiesz, jakie to uczucie, kiedy każda osoba, którą kochasz, odchodzi? - Min podniósł głowę, by spojrzeć na mężczyznę, który nieznacznie zaprzeczył ruchem głowy. Choć nie zapominajmy, że on sam również stracił swoją rodzinę, ale nie było to w tamtej chwili dla niego istotne. - Najpierw rodzice... - zaczął wymieniać, pociągając co chwilę nosem. - Później Hyegi... Teraz Jimin...

- Hyung... Nie płacz... - posłał mu lekki uśmiech, starając się jakoś go pocieszyć, choć wiedział, że nie on powinien być w tym miejscu, w tej chwili. - Ułoży się wszystko, zobaczysz. - zapewnił, spoglądając gdzieś ponad głowę Mina.

- Jak? - jego niski, zachrypnięty głos nijak się miał do jego wyglądu. Zaczerwienione policzki, nos i oczy, łzy ciągle spływające po twarzy, drżące usta, włosy w całkowitym nieładzie i piżamka w małe kumamony, bo Hehsian nie mógł znaleźć innej, a uważał, że ta jest bardzo urocza i będzie Yoongi'emu pasować. Kiedy Taehyung na niego spoglądał, nie potrafił porównać go do tego Mina sprzed kilku miesięcy. Ciągle z papierosem w ręce, włosy idealnie ułożone, skórzana kurtka i strój wiecznie w ciemnych kolorach. - Bez niego... - kontynuował drżącym głosem, co trochę pociągając nosem, bądź robiąc krótkie przerwy, by dobrać odpowiednie słowa. - Bez niego nic nie ma sensu... Moje życie tutaj, bez niego, jest... Jest okropne... Nie ma nic poza pustką... Nie czułem nic, a teraz czuję tylko ból... Z nim... Z nim wszystko było lepsze... Nauczył mnie mieć nadzieję na lepsze... Pokazał mi, jak cieszyć się z małych rzeczy... Na nowo mogłem zacząć cieszyć się życiem... A teraz nie mam nic... Nie mam rodziny, chłopaka, przyjaciół... Brzemię, jak jakaś rozkapryszona nastolatka, nie? - dodał na koniec, spoglądając na Kima, który ledwo powstrzymywał szeroki uśmiech. Yoongi jednak nie zdawał sobie sprawy z powodu, dla którego Taehyung tak się zachowywał.

- Coś ty, hyung... - zaprzeczył, a wypowiedzenie czegokolwiek jedynie sprawiło, iż przegrał z samym sobą i spomiędzy jego warg wydobył się krótki chichot. 

- Widzę, że się śmiejesz...- jęknął starszy, ocierając jednocześnie twarz. - Nic nie rozumiesz... - zarzucił mu, jednocześnie opadając na poduszki. Zasłonił się rękoma, próbując się uspokoić, ale marnie mu to wychodziło. - Dlaczego ktoś mnie uratował? Po co... Teraz byłbym z Jiminem... Wszystko byłoby lepsze...

- A ja ci powiem tak. - przerwał Yoongi'emu, który dalej chciał rozpaczać. Taehyung nie mógł już wysiedzieć w miejscu, przez co bez przerwy spoglądał w stronę drzwi, które były poza zasięgiem wzroku Mina. - Zapewniam cię, że wszystko się ułoży. - dodał, podnosząc się jednocześnie z krzesełka. - Muszę teraz wyjść... - poklepał przyjaciela po ramieniu i z szerokim uśmiechem na twarzy, ruszył do wyjścia. - Spotkamy się później! - zawołał jeszcze i tyle było go widać. Yoongi westchnął ciężko, wciąż próbując opanować emocje, ale było mu zbyt trudno radzić sobie z tym samemu. Znowu został sam. 

Lecz nie na długo.

- Yoonie hyung...? - mimo iż słowa były wypowiedziane cicho, w uszach Mina rozbrzmiały niczym sygnał karetki. Głośno i wyraźnie, informując o swojej obecności. 

* * * * * * *

Don't think about anything
Don't even speak
Please just smile for me

I still can't believe it
Everything feels like a dream
Don't try to disappear

- BTS "Butterfly"

* * * * * * *

Pamiętajcie, że Was kocham c: 

Do następnego 👋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro