#20 •life•
Na początek chciałabym podziękować Kanami2016 za zrobienie dla mnie okładki 💛
Dziękuję, jest idealna c:
Miłego czytania c:
~~~
Hehsian wyszedł z kamienicy, w której mieszkał Yoongi. Zastanawiał się, co powinien zrobić, jednak żadne sensowne rozwiązanie nie przychodziło mu do głowy. Martwił się o niego, a nie mógł nic zrobić, kiedy ten nie chciał z nim w ogóle rozmawiać.
Zrezygnował z jazdy samochodem. Zostawił auto przed kamienicą i ruszył pieszo w stronę centrum. Nie zastanawiał się do końca, gdzie się kieruje, jednak, koniec końców, wylądował przed restauracją Seokjina. Był w niej kilka razy, gdy Yoongi jeździł jeszcze na wózku i wtedy poznał właściciela tego miejsca. Również ostatnio odwiedził mężczyznę, kiedy Yoongi poprosił go, by zawiózł jego szefowi zwolnienie. Przez moment przyglądał się drzwiom, aż zdecydował porozmawiać z Seokjinem o zachowaniu Mina.
- Dzień dobry, Seokjin. - przywitał się, kiedy tylko przekroczył próg restauracji i od razu dostrzegł go niedaleko. Kim, trochę zaskoczony, przeprosił klientkę, z którą rozmawiał, by podejść zaraz do Hsie. - Masz chwilę? Chciałem pogadać...
- Hej, jasne. - odparł od razu, po czym skinął na niego głową, żeby szedł za nim. Odezwał się dopiero, gdy przeszli do małego pomieszczenia, które służyło mu za coś na kształt gabinetu. - Coś się stało? Z Yoongi'm coś nie tak?
- Możesz mi powiedzieć, co wydarzyło się między nim a Jiminem? Yoongi dzisiaj spędził pół dnia na płakaniu w łazience, później wściekł się na mnie, jak próbowałem z nim pogadać, a potem wyrzucił mnie z domu i zamknął drzwi. Nie chciał mnie wpuścić, a słyszałem, że znowu zaczął płakać. Nie wiem, co mu się dzieje, ale jestem pewny, że to ma związek właśnie z Jiminem. Za każdym razem, kiedy o niego pytam, Yoongi się denerwuje i mnie zbywa. Nie da się z nim normalnie rozmawiać. - wyrzucił z siebie, mówiąc bardzo szybko, przez co Jin musiał przez chwilę pomyśleć, by znaleźć dobrą odpowiedź.
- No... Oni... Rozstali się...
- Akurat to zdążyłem sam zauważyć... - prychnął z przekąsem. - Seokjin, proszę cię. Powiedz mi o wszystkim. Yoongi jest moim przyjacielem, martwię się o niego. Boli mnie to, że tak cierpi. Co jeśli wpadnie na jakiś głupi pomysł?
- Co masz na myśli? - Jin przyjrzał się ukradkiem mężczyźnie, w głowie analizując ostatnie zachowania Yoongi'ego, które wskazywałyby na jakieś nie do końca dobre plany.
- Nic konkretnego... Po prostu... - Hsie zaciął się na moment, przykładając jedną dłoń do swojego karku. Nie był zbyt przekonany co do swoich przemyśleń, lecz nie dawało mu to spokoju. - Jako rehabilitant widziałem wiele razy, jak ludzie załamywali się, kiedy nie byli w stanie odzyskać sprawności... Wiesz, utrata kontroli nad własnym ciałem i w pewnym sensie również życiem... Nie wytrzymywali psychicznie... - ostatnie zdanie wypowiedział szeptem, zdając sobie sprawę z tego, iż Min przecież nie wyglądał na kogoś, kto łatwo się załamuje. Nie zmieniało to jednak faktu, że cholernie się o niego martwił.
- Może i Yoongi jest debilem, ale nie sądzę, żeby wpadł na coś tak głupiego...
- Chcę porozmawiać z Jiminem. - wypalił nagle, powodując u Jina lekki szok. - Sprowadzę go, choćby nie wiem co. Daj mi jakiś kontakt do niego. - natychmiast wyjął telefon z kieszeni, który odblokował i wyciągnął w stronę mężczyzny.
- Nie mogę... - Kim pokręcił powoli głową, jednocześnie odsuwając od siebie urządzenie.
- Matko... Seokjin przestań utrudniać. Daj mi ten numer, czy cokolwiek.
- Ale... Jimin nie może się z nim spotkać... On... To znaczy my... To znaczy Yoongi... - skarcił się w myślach za to jąkanie, czując również, że i jego twarz zaczęła się robić lekko czerwona. Nie potrafił kłamać, ale też nie wiedział, czy może wyznać prawdę, tak właściwie obcemu człowiekowi. - Agh! Nie możesz się z nim skontaktować i tyle!
- Seokjin... To jest naprawdę dla mnie ważne! Proszę cię! - błagalny ton głosu Hsie, sprawiał, że Seokjin ulegał.
- Ugh!! Jimin i Yoongi nie mogą się spotkać! Yoongi myśli, że... Że Chim się zabił... - przez kilka sekund w pomieszczenia panowała grobowa cisza. Nawet dźwięki z zewnątrz wydawały się tam nie docierać. Hehsian nie miał pojęcia, jak powinien zareagować. Kto wymyślił taką głupotę?
- Że co proszę? - mruknął w końcu, otrząsając się z pierwszego szoku. - Przecież ostatnio widziałem go na mieście... Plus reklamy z jego szkołą... - zaczął sobie przypominać te sytuacje, próbując skojarzyć, czy może przypadkiem nie pomylił go z kimś innym. - No błagam, nie wciskaj mi takiego kitu!
- Ale ja mówię poważnie!
- W takim razie zbieraj rzeczy i idziemy.
- Gdzie?
- Do Yoongi'ego, a gdzie? On nie może żyć w kłamstwie. On kocha Jimina ponad życie. To widać, nawet jeśli udaje, że to, jak się czuje, w ogóle nie jest związane z Parkiem.
- Nie... Nie możemy mu nic powiedzieć... Jimin musi sam...
- W dupie mam to, co Jimin uważa! - Hsie czuł, jak wszystko się w nim gotuje. Jak oni wszyscy mogli być tak mocno pozbawieni uczuć? - Co on, jakiś wielki królewicz, że najpierw rozkochuje w sobie, a kiedy mu się znudzi, to zostawi i niech sobie radzi sam?!
- Ty nic nie rozumiesz... - Seokjin starał się bronić siebie i przyjaciół, a w szczególności Jimina, ale wiedział, że ma marne szanse. Nigdy nie potrafił aż tak dobrze kłócić się o swoje.
- W takim razie mi wytłumacz! - podniósł głos, przez co Jin skulił się w sobie.
- Yoongi uderzył Jimina na imprezie... Dwa lata temu... I Jimin postanowił wyjechać, zerwał z nami kontakt, a niedawno wrócił do Seulu...
- Poważnie... Za takie... Nic... Wyjechał, zostawiając go bez słowa? Co za bachor... - prychnął, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Hej, ale nie obrażaj go, dobra?
- Skrzywdził Yoongi'ego! Do tego udaje martwego, jednocześnie mieszkając w tym samym mieście, co on! Jak mam go nie obrażać!? - Jin przestraszył się, słysząc jego krzyk. A Hehsian nie był z tych, co lubią sprawiać przykrość innym, dlatego zaraz się opanował i wyciągnął rękę w stronę Kima, chcąc zachęcić go do ruszenia się z miejsca. - Nie ważne. Zbieraj się.
- Nie mogę tak zostawić restauracji... - burknął, krzyżując ręce na piersi.
- Ugh... - mężczyzna westchnął zrezygnowany, odruchowo roztrzepując dłonią swoje i tak rozrzucone w nieładzie włosy. - Wyglądasz na mądrego faceta, a wydajesz się totalnym idiotą... - mruknął, spoglądając na Seokjina. - Yoongi nie był dzisiaj z najlepszej formie, do tego zauważyłem, że na kalendarzu u niego w kuchni jest zaznaczone, że Park ma dzisiaj urodziny. Do tego jeszcze, skoro Yoongi myśli, że Jimin nie żyje, jest on kolejną osobą, którą Yoongi kocha, a stracił. - wyliczył, starając się opanować głos i emocje. Bez przerwy patrzył mężczyźnie prosto w oczy, jakby chcąc zmusić go, by w końcu z nim wyszedł. - Jak myślisz, czy siedzi sobie teraz, zajada lody i ogląda serial w telewizji, czy może jednak płacze gdzieś w kącie i być może potrzebuje czyjejś pomocy?
Kim przez moment stał nieruchomo, rozważając wszystkie za i przeciw. Koniec końców westchnął ciężko, po czym zabrał swoją torbę, do której schował telefon i kilka papierów z biurka, by zaraz zgarnąć jeszcze kurtkę oraz skierować się do drzwi.
- Świetny wybór. - mruknął Hsie, zamykając za nimi pomieszczenie. Kim musiał jeszcze poinformować pracowników, iż prawdopodobnie tego dnia już go nie będzie, a po tym mogli ruszyć w kierunku mieszkania Yoongi'ego.
* * * * * * *
Nie umiem ostatnio w opisy, przepraszam...
Męczący był ten rozdział, jak i cały ten dzień także... Dobranoc lub miłego dnia, ja się żegnam, być może na parę dni.
Do następnego 👋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro