Szok
Idę sobie jednym z korytarzy myśląc o wydarzeniu z wczoraj.
-Najważniejsze jest to, że mojemu skarbeńku nic się nie stało-szepnął do siebie.
Aktualnie kierowałem się w stronę stołówki, może w końcu dadzą mi żarcie..
Spojrzałem na mój ukochany sos barbecue i się uśmiechnąłem.
-Jak ja Cię kocham~-pomyślałem.
}TimeSkip{
Nie no, zajebiście, naprawdę chcą mnie głodować..Wszedłem do mojego biura i odrazu rzucił mi się w oczy mały papierek na stole.
-A co to?-szepnąłem.
Podszedłem do stołu i wziąłem papierek...
nie...
paragon?
-Za co niby?-zacząłem czytać spis rzeczy.
Bright:
-Ciastka-999,99 zł
-
Żelki-700,99 zł
Clef:
-Pistolet-400 zł
...
Wpatrywałem się przez chwilę w paragon zamurowany.
-KTO. TO. KURDE. POKUPYWAŁ. DO. CHOLIBKI. JASNEJ.- *agresja*
Clef p.o.v.
Wszedłem do pokoju Bright'a sprawdzić co tam u niego.- Zatrzymałem wzrok na zezłoszczonym Jack'u trzymającego paragon.
-Ej, co się stało?- podszedłem do niego.
-JAKIŚ DZBAN POKUPYWAŁ CIASTKA I ŻELKI... ZA MOJE PIENIĄDZE.
Przyjrzałem się paragonowi. Znajdywało się również i moje nazwisko z zakupioną rzeczą przez kogoś...CZEJ, CO.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro