Proszę wybacz mi!
Kondraki wciąż na mnie patrzył dziwnie, uśmiechnął się nagle.
-Jak myślisz..co by o tym pomyślał sos barbecue, he?-trzymał coś za plecami.
-Nie mów mu proszę!! To był przypadek!!-błagałem.
-Ojoj...chyba się dowiedział-wyciągnął zza pleców moje słoneczko...
-N-Nie..-wstałem i podeszłem trochę do nich.
-Ja tu was zostawię samych-postawił sosik na ziemi i wyszedł uśmiechnięty.
-S-Skarbeńku...-upadłem przed nim na kolana.
-W-Wybacz m-mi proszę!! N-Nie p-panowałem nad sobą!! N-Nie miałem takiego zamiaru!!-próbowałem wytłumaczyć.
Odpowiedziała mi cisza.
-P-Proszę...w-wybacz m-mi...t-to s-się w-więcej n-nie p-powtórzy...-po tym się rozpłakałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro