O ty-
Przeszukałem prawie całą placówkę..zostało mi tylko jedno miejsce. Gdy go tylko zauważę to stłukę go na kwaśne jabłko >:C
Stałem już przy drzwiach przechowalni 999. Wziąłem wdech...i wydech.
Wbiłem do jego celi.
-ODDAWAJ MI MOJE SŁONECZKO TY POMARAŃCZOWY GNOJKU-zamurowało mnie po chwili.
On...trzymał broń tak jakby miał zaraz ustrzelić mój sos barbecue. NIE DARUJE MU TEGO.
-Heeej...bo wiesz..ten sosik należy do mniee..nie masz powodu by go zabijać..-myślę, że dość dobrze udawałem uprzejmego.
999 spojżał to na mnie, to na sos po czym się uśmiechnął.
-MASZ MI GO ODDAĆ TY-..yghym, znaczy..błagam..oddaj mi go..-zaraz stracę cierpliwość, lecz muszę na siłę być miły, bo inaczej go zastrzeli.
-No nie wiem nie wieem..~-pomyślał 999 przy czym zaczął kierować broń w stronę Bright'a.
-Ty...-spojrzałem już prawdopodobnie ostatni raz w tym ciele na mój sos barbecue.
Aż tu nagle...
___________________________
Jestem złym człowiekiem c' nie? ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro