Gdzie jesteś?
}Tydzień później{
Latam po placówce jak pojebany, mój najukochańszy skarbeniek zniknął...LUB KTOŚ GO PORWAŁ, JAK TEGO KOGOŚ ZNAJDĘ TO RZUCĘ NIM W 682! *wkurw*
A uj z wszystkim! JA MUSZĘ ZNALEŹĆ SWE SŁONECZKO.
>TimeSkip<
Zauważyłem nagle 999...z...MOIM SKARBEŃKIEM, OO TYYY SZLAMIEE. Zaczynam powoli podchodzić do pomarańczowego gluta powoli otwierającego mój sos...
-Heejj..999..może chciałbyś oddać mi tą butelkę z sosikiem..?-starałem mówić delikatnie mimo, iż w środku czułem ogromną złość.
Anomalia się do mnie tylko odwróciła i zrobiła coś dziwnego z swoją mordą...coś w rodzaju ,,òwó", to nie może dobrze znaczyć.
-Too..może mi to oddasz..- już kierowałem swe ręce w stronę sosu barbecue z nutką nadzieji, że jednak uda mi się zabrać swój skarbeniek.
Już było blisko, ale... TO COŚ ZACZĘŁO UCIEKAĆ Z MOIM UKOCHANYM SŁONECZKIEM.
-TYYY, A MIAŁEM DOBRE MYŚLI CO DO CIEBIE GNOJKU- rzuciłem się w pogoń za nim.
Po jakimś czasie udało mi się go dogonić i zabrać sos. Nigdy nie byłem w życiu z siebie dumniejszy.
-Kocham Cię skarbeńku- dałem krótkiego całusa dla ukochanego sosu barbecue i uciekłem jak najdalej od SCP 999.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro