Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowy początek

-Jeon do jasnej cholery!- zapłakany głos Jimina odbijał się echem od ścian...- Kocham cię. Słyszysz?! Kocham.- na słowa żołnierza na twarzy młodszego pojawił się uśmiech kiedy usłyszał te słowa pierwszy raz wypowiedziane z ust starszego. Jungkook chciał podnieść dłoń by pogłaskać jego policzek, powiedzieć, że on jego też, że wszytsko jest dobrze. Nie zdarzył. Jego dłoń uderzyła o beton zalany krwią, a czarne oczy otworzyły się lecz brakowało w nich iskierek.-Kookie?- Wszędzie panowała ciemność, a drobne ciałko leżało w kałuży krwi spływającej w dół.

*

Chim obudził się zlany potem. Ze smutnym uśmiechem spojrzał na różowe włosy chłopaka śpiącego obok. Rok temu stracił Kooka na zawsze. Od tamtej pory co noc śnił koszmar jak jego chłopiec odchodzi.
Po jego policzku spłynęła łza. Tęsknił za swoim Króliczkiem.

Różowowłosy chłopak obudził się w końcu i przekręcił  w stronę Jimina od razu widząc jak płacze.
- Znowu miałeś koszmar? Musisz o nim zapomnieć. On już nie żyje. Teraz jestem ja.

-Ja...Wiem.- żołnierz westchnął.- Po prostu nie potrafię.- przytulił swojego partnera.- Każdej nocy to do mnie wraca. Mam poczucie winy. Wyrzuty sumienia. Boli mnie to, że niczego wtedy nie zrobiłem.
Wiem, że nie lubisz kiedy o tym wspominam jednak...

- Jednak musisz o tym zapomnieć. Chłopaka nie ma. Jestem ja. Wziął za ciebie kulkę. To nie twoja wina.

-Przestań skarbie. Zachowujesz się tak jakby to wszystko miało nie mieć dla mnie znaczenia.

- Dla mnie nie ma. Mam wrażenie, że kochasz go bardziej niż mnie. Zastanów się Jimin. Dzisiaj jest rocznica. Koniec żałoby.- podniósł się i pocałował rudowłosego w czoło po czym zszedł na dół żeby zrobić śniadanie.

Chim jeszcze chwilę leżał na łóżku po czym poszedł do kuchni. Przytulił swojego chłopaka od tyłu kładąc głowę na jego ramieniu.- Przepraszam skarbie. Wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie prawda? Jesteś dla mnie najważniejszy i tylko ty się dla mnie liczysz.

- Wiem Chimmy.- odwrócił się patrząc na niego swoimi węglikami.- Dlatego codziennie o mnie śnisz.

-A ty codziennie mi mówisz, że mam przestać. Ale to nie zależy ode mnie. - gładził dłonią miejsce, w którym była blizna po kuli.

- Po prostu chce o tym zapomnieć. To przeszłość okej? Ta blizna też i nie będę tego opowiadał.

-Dobrze. Co robisz na śniadanie?- zawsze jadali o tej samej porze gdyż koszmar Jimina zawsze kończył się o szóstej trzydzieści przez co nie musieli nastawiać budzika.

- A na co ma mój kochany Chimmy  ochotę? - otworzył lodówkę i złapał Jimina aby mógł zobaczyć co w niej jest. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Bądź po prostu jeszcze nie zdążył pomyśleć o swoich nowych znajomym.

-Na to co zawsze. Na ciebie.

- Głupek.- Zaśmiał się i sięgnął po płatki owsiane oraz owoce. Od tamtej pory nie jadali jajecznicy. Nie robili nic co robili przed postrzałem.

-Ale i tak mnie kochasz. Prawda?- żołnierz zabrał połowę owoców by pomóc je obierać i kroić.

- Najbardziej na świecie. - zagotował wodę, słodząc ją miodem i zaczął kaszleć. Nie wiedział czemu Jimin za każdym razem boi się jakby umierał. Po prostu od postarzału pękło mu płuco przez co czasem miał niegroźne ataki kaszlu, które mu nawet za bardzo nie przeszkadzały. Jednak Park zachowywał się wtedy jakby młodszy na nowo umierał.

-Kookie wszystko w porządku?- Park nie mógł od tak przestać się martwić.

- Przecież wiesz, że tak. - Zaraz się uspokoił i wrócił do gotowania. - No nie patrz się tak na mnie tylko krój-. podszedł do niego ze śmiechem i wziął drugi nóż.

-Tak jest Generale.- Zasalutował po czym zabrał się do pracy.- Tak? Czy w plasterki?- pokazał na krojoną brzoskwinie. Wolał się upewnić gdyż Kook zawsze układał na jedzeniu jakieś dziwne wzorki.

- W plasterki i jeden pasek w kostki. - rozkazał i sam zaczął kroić banana odgarniając ruchem głowy różowe włosy.

Tak bardzo zajęli się owocami, że żaden z nich nie pilnował tego co dzieje się na kuchence.- Płatki!

- No nie! Teraz muszę robić na nowo... - Kook westchnął wylewając wrzątek i szorując garnek ze spalenizny.

-To ja zajmę się owocami sam skarbie. Nie denerwuj się. Nie ma czym.

- No ale nie lubię jak mi coś nie wychodzi! - rzucił garnkiem o ziemię.

-Jungkookie wszystko jest w porządku. - podszedł do młodszego i ucałował jego czoło.- Wiesz przecież, że w nauce idzie ci bardzo dobrze. Nie przejmuj się takimi błahostkami.

Przytulił się do jego klatki, a słysząc bicie serca starszego natychmiast się uspokoił i zaraz wziął garnek kończąc jego mycie  i tworząc na nowo płatki.
- Wiesz... tak sobie myślałem... - zaczął niepewnie wiedząc, że zaraz zaleje go milionem pytań. Czy to aby na pewno się już dobrze czuje, czy nic go już nie boli, a może zrobi dodatkowe badania i tak dalej -... Że powinienem zacząć wychodzić do ludzi i... Może znaleźć jakąś pracę?

-Jesteś pewny? Chodzi mi o tą pracę. Czasami i tak się przeciążasz. Nie mam nic przeciwko byś spotykał się z kolegami ale praca...? Nie, że ci bronie. Po prostu się martwię i tyle.

- Chimmy... przypomnieć ci Ciebie? Tylko, że ja już nie mam jak się przeciążać bo czuje się wyśmienicie. Będzie lekka. Dobrze? - włożył owoce do płatków i zaczął mieszać.

-Niech będzie. Ale przecież się uczysz. Jak chcesz jednocześnie studiować i pracować?

- Będę pracował dorywczo. Może znajdę coś gdzie będę chodził na przykład dwa razy w tygodniu.- Wziął miseczki i nalał płatków tworząc na ich wierzchu kwiatki i położył na stół.

-Dobrze. Niech ci będzie.- zgodził się w końcu.- Smacznego.- brakowało mu tego jak kiedyś Kook siedział na jego kolanach w trakcie posiłku.

- Smacznego.- usiadł na przeciwko i zaczął spokojnie jeść- Idę dzisiaj do parku trampolin ze znajomymi. Idziesz z nami?

-Nie mogę. Do osiemnastej mam szkolenie kadetów. Ale jeśli chcesz to jak wrócę możemy iść do restauracji na kolację.

- Znaczy bo ja potem się umówiłem na kolację z nimi. - powiedział lekko speszony  - Chcesz do nas dołączyć?

-Och...Nie będę wam przeszkadzał.- Chim uśmiechnął się.- Po prostu baw się dobrze.

- Wrócę przed dwudziestą drugą. Obiecuje. - Położył rękę na sercu.

-Dobrze.- Chim zjadł połowę śniadania.- Muszę iść się ubrać. Inaczej Się spóźnię. - wstał od stołu i poszedł się przebrać.

- Yhym, okej.- dojadł do końca i poszedł umyć naczynia.

Po dwudziestu minutach Jimin zszedł na dół w obcisłych czarnych dżinsach z przetarciami na umięśnionych udach oraz luźnej czarnej koszulce. W ręce trzymał tego samego koloru płaszcz oraz małą torbę.- Pamiętaj zjeść obiad.- mężczyzna pocałował obojczyk młodszego.- Zatankowałem ci wczoraj samochód. Znowu zapomniałeś.

- A no tak... dziękuję kochanie. Dobrze, że twój stary mózg jeszcze pamięta. Co ja zrobię jak przyjdzie Alzheimer? - Zaśmiał się i odwrócić by poprawił mu bluzkę i wcisnąć za pasek - Tak jest teraz modnie.

-Znowu mi wypominasz, że jestem starszy.- żołnierz westchnął.- Poza tym nie interesuje mnie jak jest modnie. Wszystko i tak zakrywa płaszcz.

- Ale to dobrze. Z młodszym miałbym być? Proszę Cię.- Prychnął i ułożył bluzkę- Ale jak się rozbierzesz. Muszę ci pokazać taki blog dla kpopowych idoli.

-A czy ja wyglądam jak jakiś idol?- czasami mężczyznę irytowało to, że Kook próbował zrobić z niego kogoś kim nie był.

- No jeszcze nie ale wieczorem zrobimy ci maseczkę i pozbędziemy się tych zmarszczek, a później Cię ładnie pomaluje i ubiorę.- powiedział dumnie i uwiesił mu się na szyi.

-Nie lubię sztuczności. Dobrze o tym wiesz.- złapał go za pośladki i podrzucił do góry.

- No wiem... To nie chcesz?

-Nie. Dostanę buziaka na pożegnanie?

- Ale z Ciebie gbur- Zachichotał i obkręcił się kończynami wokół jego ciała całując pulchne usteczka. - Zrobię Ci coś na kolację słoneczko.

-Dobrze. - spojrzał na zegarek.- Muszę już iść.

- Będę tęsknił, uważaj na siebie- ostatni raz dał mu buziaczka - Nie zejdę.

-Zawsze tak mówisz. Zawsze kończymy w łóżku i zawsze prawie się spóźniam. Dzisiaj mi nie odpuścisz?

- Ja nigdy nie odpuszczam Park Jimin.- ścisnął go mocniej.

----------------------
Witam was w pierwszym rozdziale drugiej części I'll save you. Jak wrażenia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro