Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Urok

Każdy człowiek ulega urokowi czy tego chce czy nie. Oni nie chcieli.

-W takim razie będziesz szedł sam. Od tego masz nogi.- starszy był nieugięty.

- Jezu, ale jesteś zły -Jeon podniósł się i i tak wskoczył mu na plecy tylko po to by po chwili spaść z łoskotem na podłogę.

-Skoro już nie jesz to idź się przebrać.

- Grrr- chłopiec szybko poszedł ubrać za duża bluzkę i czarne rurki z dziurami.
Po kilku minutach Kook siedział na tyłach samochodu obrażony, a Park siedział na miejscu pasażera, a blondyn kierował pojazdem. Po dwudziestu minutach dojechali na miejsce. Dwóch agentów zabrało chłopaka do pokoju przesłuchań zostawiając go tam zamkniętego na klucz.
Jimin natomiast udał się do lekarza wojskowego.

- Przepraszam, a długo jeszcze? - Jungkook zapytał strażnika, czekając już godzinę.

-Pan Park jest w trakcie ważnego spotkania. Może to potrwać nawet do wieczora.- Tak naprawdę Bogu winny facet nie wiedział co ma powiedzieć gdyż nie został poinformowany o co chodzi. Jego zadaniem było stać przy drzwiach i pilnować by nikt nie wyszedł tak samo jak osoba na zewnątrz pilnowała by nikt nie wszedł.

- A mogę iść do domku? - wstał z miejsca i podszedł do mężczyzny.

-Będziesz tu siedział dopóki nie zostaniesz odebrany.- po upływie kolejnych dwóch godzin do pomieszczenia wszedł Jimin. Nie wyglądał już jak ofiara pobicia. Co ciekawe poruszał się tak samo sprawnie jak wczorajszego ranka.

Młodszy chłopak zmarszczył brwi i podszedł do niego.
- Wracamy do domu? Czemu już Cię nie boli? Co robiłeś? Gdzie byłeś?- zaczął zadawać masę pytań.

-Im mniej wiesz tym dłużej żyjesz. Zbieraj się.- po długim oraz bardzo bolesnym nastawianiu i masażu żołnierz czuł się jak młody bóg. Jedyne co mu nie pasowało to spanie przez kilka dni w pasie usztywniającym.

- A co to? - dotknął palcem czegoś twardego opasającego mężczyznę.

-Pas.- opuścili budynek. - Jesteś głodny? - zapytał kiedy znajdowali się już w samochodzie.

- Nie, dziękuję- Kook powiedział ciszej, patrząc się na niego. Nie chciał, żeby to co zrobił miało aż taki wpływ na zdrowie żołnierza. W końcu oni nawet nie powinni go popychać. Dziwił się więc że jego chłopak na to pozwolił- W sumie to... to trochę mnie obroniłeś.

-Nie. Nie powinno było w ogóle dojść do czegoś takiego. A jedyne co zrobiłem to nawaliłem na całej linii.

- Nieprawda... no może trochę, ale Cię bolało, każdy może mieć gorszy dzień, nie? A jak się teraz czujesz?- chłopiec miał lekkie wyrzuty sumienia.

-Dobrze. Ale nosił cię nie będę.

- To może się nawrócić?- zapytał z przejęciem marszcząc króliczy nosek.

-Jak wszystko. Nie jestem przecież cyborgiem. Nawet uraz z dzieciństwa może dopaść cię w wieku dwudziestu lat.

- O nie! Znowu będę miał skręconą kostkę? Raz miałem jak byłem mały i się przewróciłem i spadłem ze schodów pod kościołem.

-Nie zaczynaj znowu tych swoich opowieści.- mężczyzna westchnął.- Po prostu może cię nagle zacząć boleć na zmianę pogody.

- O nie! To za dwa lata! A opowiedzieć ci jak sobie przeciąłem palec kartką?

-Juz się nie mogę doczekać.-Dla Jimina będzie to długa podróż.

- No to chciałem zrobić kurczaka curry swojemu chłopakowi i gotowałem i patrzyłem w książkę. Śpiewałem sobie i tańczyłem i wtedy chciałem zmienić stronę i się skaleczyłem. I zemdlałem- uśmiechnął się dumnie.

-Armagedon normalnie. Ale jednak żyjesz. Masz dziewięć żyć. Niczym kot. A w końcu jesteś Królikiem. - zaśmiał się żołnierz.

- To już nie Burkiem? -  zapiął pas.

-Raz tak, a raz tak. Jak wolisz.

- Wolę być królikiem- przeciągnął się zmęczony. W końcu prawie nic nie spał w nocy - Wiesz dlaczego tak nagle zaczęło Cię boleć?

-Nie. Ale to normalne po tym jak ten dupek zamiast się tym porządnie zając to zrobił wszystko byle jak.- starszy miał na myśli nowicjusza, który się nim zajmował.

- To chyba nienormalne, że ledwo się ruszasz, prawda? I wcale się nie martwię!

-Dla mnie tak. Nie raz i pewnie nie ostatni tak będzie. Uroki bycia żołnierzem. - zatrzymał samochód.

- Czemu się zatrzymaliśmy? -Jeon  rozejrzał się dokoła.

-Tak o. A ta blizna co masz na policzku tez ma jakąś ciekawą historie?

- Nie - to była jedyna, o której nie chciał rozmawiać. Skulił się lekko na siedzeniu.

-No dobrze. Przynajmniej tyle.- odpalił silnik na nowo. - Jakieś specjalne życzenia związane z kolacją?

Młodszy dotknął blizny, czując ubytek pod palcami. To był pierwszy raz jak Jackson go uderzył, ale on wiedział że to było niechcący. Musiało być.
- Musiało być...- szeptał sam do siebie.

-Co musiało?- mężczyzna zapytał skołowany.

- Co? Nic nie musiało! - Kook od razu się oburzył- Ja nic nie muszę, za to ty musisz mnie pilnować a nie marudzić "Ojeju jak mnie to bolą plecy, nie mogę się ruszyć" - zaczął mówić teatralne.

-Nie przypomina sobie bym coś takiego mówił.- wjechał na parking przed "ich" domem.

- Ale myślałeś, słyszałem. Wszystko słyszę - otworzył drzwi i wysiadł, idąc do domu - To teraz możesz mnie już w sumie nosić, nie? - Spojrzał na błoto pod nogami i swoje nowe buty.

-Nie. Na około zasuwaj. - żołnierz wskazał chodnik tuż przy ścieżce.

- No ale czemu nie? Teraz muszę skakać.

-Króliki i Burki potrafią skakać.- starszy założył ręce na klatce piersiowej.

- No Jimin no... pobrudze się... proszę.- stał jak taka sierotka, obejmując się chudymi ramionami.

-Od kiedy to jesteśmy na per "ty". Nie wiesz, że starszym osobom należy się szacunek?- złapał młodszego jak worek ziemniaków i przewiesił go przez ramię tak by nie obciążać nadal wrażliwych pleców.

- Nigdy ci nie okaże szacunku. Chyba, że nauczysz się mnie bronić.

-Wyzwanie podjęte.- otworzył mieszkanie i odstawił młodszego na podłogę.

Kook prychnął i zdjął buty, patrząc na te Jimina.
- Dasz... Emmm... rozwiązać ci je?

-Nie jestem kaleką.- zsunął buty i ruszył do kuchni. Całe mieszkanie było wysprzątane, a w piekarniku czekała na nich kolacja w postaci zapiekanki z dużą ilością sera.

- Chciałem być miły- mruknął, idąc za nim- Wooo... Kiedy to zdąrzyłeś zrobić?- młodszy zapytał z podziwem.

-Mam swoje sposoby.- odchrząknął.- Lubisz?- wskazał na danie.

- Lubię- usiadł do stołu i wziął sztućce, czekając aż tamten mu nałoży.

-Mów ile.- Park przesuwał nożem po zapiekance.

- Już! - krzyknął, kiedy Chim stworzył kwadracik, który może miał trzy centymetry kwadratowe.

-Jaja sobie robisz?

-Nie, ziemniaki mi wystarczą, ale jajka powinny być w lodówce jak chcesz.

-Jesteś taki głupi czy udajesz?

- Sam jesteś głupi, głupku.

-Inteligentna odpowiedź na poziomie ameby.- ukroił chłopakowi trochę większy kawałek niż ten chciał i wyłożył mu na talerz.

- No przecież ja tyle nie zjem! - Westchnął głośno i złapał za widelec, zaczynając spożywać.

-Twój chłopak leci na kości? Czy po prostu cię głodził i się przyzwyczaiłeś?- wyjął dwie szklanki i nalał do nich soku.

- Lubię być szczupły! - Tak naprawdę każdą karą było bicie i brak jedzenia, czasem nawet przez tydzień, dlatego teraz jego żołądek jest minimalnych rozmiarów. A przynajmniej tak to sobie tłumaczył.

-Nie jesteś szczupły tylko chudy. CHUDY. Rozumiesz?

- Nie moja wina. Geny- Jeon skłamał.

-Jasne. Jedz.- starszy czekał aż Kook zacznie jeść.

- Okej, już. Nie popędzaj mnie - wziął widelec i dźgnął ziemniaka  zaczynając go skubać.

-Wyglądasz jakbyś truciznę dostał na talerzu.

- Zajmij się swoim jedzeniem, co?

-Smacznego.- porcja Parka zniknęła z jego talerza w błyskawicznym tempie.

- Już nie mogę.- oczywiście nie dojadł, ale czuł, że zaraz wybuchnie. Nie był przyzwyczajony do takich ilości jedzenia.

-Niech będzie.- Mężczyzna wstał i zaczął sprzątać po posiłku.

- Ja to zrobię, twoje plecy... no po prostu ja.

-Moje plecy co?- w końcu żołnierz ani słowem nie wspomniał mu, że coś go boli ani co za pas ma na sobie. W końcu pasy usztywniające służą również po to by się nie garbić i nie krzywić.

- Po co ci ten pas? - złapał go w dwa palce i lekko pociągnął patrząc na Chima.

-By nie mieć krzywego kręgosłupa. Czasami go noszę.- gdyby nie to, że młodszy znał prawdę nie miał by pojęcia, że ten kłamie gdyż robił to naprawdę przekonująco.

--------------------
Z racji tego, że niektórzy prosili o kolejny rozdział dodaje go wcześniej niż miałam w planach.
Cieszcie się i czerpcie z mej dobroci kochani.
Miłego dnia, wieczoru bądź ranka 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro