Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tęsknota

Pierwszy dzień rozłąki po tym jak dopiero się pogodzili minął im niezwykle ciężko. Jimin w trakcie lotu myślał tylko o tym by wrócić do swojego Króliczka. Jednak wiedział, że musi skupić się na zadaniu.

*

Jungkook starał się dbać o siebie przez dzień, następny, następny, tydzień, dwa, aż w końcu nie robił nic tylko leżał w łóżku i płakał do zdjęcia Jimina. Jadł raz na długi czas, pił jedynie wódkę, a mył się może raz. Tak mijały jego dni.

Po upływie dokładnie trzydziestu dni rozległo się głośne walenie do drzwi. Kiedy w końcu Kook poszedł otworzyć zobaczył panią Wangn.

-Dziecko jak ty wyglądasz? Co ty zrobiłeś z mieszkaniem?! Mój chłopiec za cztery godziny ląduje w Seulu, a ty nawet nie posprzątałeś?  I dlaczego nie odbierasz od niego telefonu?! - zrzędziła kobieta.

Wychudzony chłopak spojrzał na nią półprzytomnie chowając dłonie w bluzę Jimina z napisem NATO.
- Za cztery godziny? Niech Pani nie żartuje. Do widzenia. - zamknął drzwi i poczłapał na górę.

Jimina jednak nie było za to Pani Wang co chwila dzwoniła.

Nastolatek siedział w koncie pokoju zatykając uszy jednak nie dawał już rady i poszedł otworzyć na nowo.

-Nie pozwolę by mój chłopiec zastał cię w takim stanie.- wprosiła się do środka. -Wynocha pod prysznic. Ja tu posprzątam i zrobię wam kolację. Powiesz, że byłeś chory i dlatego wyglądasz niekorzystnie. Jasne? A teraz zmiataj! Masz być czysty i pachnący za godzinę...  Jeśli nie to sama cię umyję!- zabrała się za sprzątanie. Młodszy machnął tylko ręką dopijając stojącą na blacie wódkę i kładąc się na sofie. Skulił się w małą kulkę kości.

-Dzieciaku co z Tobą?! Dobrze patrz.- wykręciła numer do Jimina i włączyła na głośnik. Ten odebrał po kilku sygnałach.

-Pani Wang. Była pani u Kooka? Nie odbiera nadal. Samolot ma opóźnienie. Będę dopiero po dwudziestej.

-Nie martw się chłopcze. Jungkook śpi.- spojrzała wymownie na młodszego wskazując łazienkę trzymaną w ręku miotłą.

-Och to dobrze. Jak tylko wyląduje od razu zadzwonię.

- Chimmy... - Jeon podniósł się słysząc jego głos pierwszy raz od miesiąca i zaczął płakać przytulając telefon.

-Kookie...Pani Wang mówiła, że śpisz.- chwilę później było słuchać szmery.- Muszę kończyć. Niedługo się zobaczymy. Jeszcze tylko dwie...Góra trzy godzinki. Tęsknię.- połączenie zostało zakończone, a starsza kobieta stukała miotłą o podłogę.

-Sio do łazienki!

- No już, już.- oddał jej telefon i pobiegł na górę. Na początku się ogolił i wszedł pod prysznic myjąc każdą możliwa cześć ciała goląc się też cały i wychodząc dopiero po półtorej godzinie. Był blady miał podkrążone oczy. Ale jak mówiła Pani Wang powie, że jest przeziębiony.

-No na reszcie. Zrobiłam wam kolację, a tu masz prezent dla Jimina. Jutro Mikołajki. - wyjaśniła kobieta kiedy chłopak w końcu wyszedł z łazienki.

- A co to? - wziął prezent chudymi dłońmi.

-Bransoletka. - podała mu pudełeczko.- A teraz ja muszę już iść. Miłej nocy.

- Dziękuję. Dobranoc.- z uśmiechem usiadł na blacie i patrzył się przez okno aż przyjedzie samochód.

*

Na dworze było już dawo ciemno. W końcu jednak na pojazd wjechał samochód. Chwilę później w drzwiach stał Jimin. Rudowłosy Jimin.

Jungkook zaskoczył z blatu i od razu pognał do mężczyzny wskakując mu na ręce. Pokazałby mu na palach ile schudł ale te teraz wbijały się w jego mundur moczony kolejnymi strumieniami łez.

-Też tęskniłem.- mężczyzna mocno wtulił w siebie chłopca. Trzymał go  zmarźniętymi dłońmi.-Bardzo tęskniłem.

- Chimmy... - Wydukał cicho przez łzy nadal nie mogąc uwierzyć, że ten jest obok. Że może się do niego przytulić. W końcu odsunął się pokazując zmęczona twarz i dotknął jego włosów.- Jesteś rudy...

-Jestem.- uśmiechnął się. -A ty miałeś o siebie dbać. I co? Znowu mam szczuplaka? - Park zaśmiał się ponownie go przytulając.

- Dbałem.- bawił się chwilę jego włosami uśmiechając się przy tym. - A ty dbałeś?

-Tak jak obiecałem.- postawił go na chwilę by zdjąć glany oraz kurtkę wojskową po czym ponownie wziął chłopca na ręce. -Dostanę buziaka?

Kookie szybko wpił się w jego usta nie chcąc już puszczać.
- Bałem się.

-Obiecałem. Pamiętasz?

- Pamiętam. Zawsze wracasz- Zaśmiał się- Udało Ci się?

-Udało. Pobawiłem się w małpę. Musiałem spać na drzewie.

- A twoje plecki? Miałeś uważać na plecki, tak? - pogroził mu palcem.

-A ty miałeś ładnie jeść. A czuję, że jesteś lżejszy.- przeszedł do salonu ciągle tuląc mniejszego.

- Jadłem... - skłamał. - Samo mi się schudło z tęsknoty.

-Biedactwo moje. Znowu będę musiał cię  utuczyć.

- I dać mi dużo miłości.- trzymał się go niczym koala nie zmniejszając uścisku.

-Mogę dać ci ją już teraz. W bardziej cielesnej postaci.- Park zaśmiał się cicho.

- Jesteś zboczeńcem. Ale i tak Cię kocham, a ty mnie?

-Zboczeńcem. Ale tylko twoim. Wiesz?- Chim ułożył obie dłonie na jego policzkach. - Tak bardzo tęskniłem, że chyba się zaraz popłaczę.- I jakby na potwierdzenie jego słów oczy zaczęły mu się szklić.

- Hej... no ale nie płacz.- zaczął całować łezki spływające po jego policzkach. - Ja też, bardzo. Bo... Bo już nigdzie nie wyjeżdżasz tak?

-Zostanę z tobą. Nigdzie się nie wybieram.- pociągnął nosem.- Potrzebuje prysznica i ciebie obok.

- Jedno i drugie da się załatwić.- objął go mocno- Moja kochana beksa.

-W takim razie idziemy.- Żołnierz ruszył do łazienki ze swoim chłopcem na rękach. - Umyjesz się ze mną?

- Myłem się ale no... no... no dobra. - przecież nic się nie stanie jak to zrobi drugi raz i to ze swoim mężczyzną.

-Prysznic czy wanna?- Park zaczął zdejmować ciężki mundur.

- Gdzie chcesz. Dzisiaj dam ci wybrać.

-Prysznic.- kiedy stał już całkiem nagi zabrał się za zdejmowanie ubrań chłopca. Po chwili obaj stali już pod strumieniem wody. A tak właściwie Jimin stał bo Kook oplatał nogami jego biodra.
Całował po kolei każdego siniaczka i zadrapanie jakiego nabawił się jego ukochany w tym buszu czy co to tam było.

- A wiesz co ci opowiem? Patrz. - pokazał na centymetrowe zadrapanie na przedramieniu.- To ChimChim.

-Co ty? Nie karmiłeś go czy nie chciałeś się z nim bawić?

- To i to chyba bo... Bo byłem chory! Tak! Byłem chory!

-I nie miał się kto tobą zajmować. Moje kochanie.- Jimin dokładnie namydlił drobne ciałko.-Teraz tatuś się tobą zajmie i szybko będziesz zdrowy. Tak?

- Tak tatusiu.- ustał jak taka sierotka dając robić wszystko co tylko Jimin chciał ze jego ciałkiem.- I już tak na zawsze?

-Jeśli będziesz chciał to tak.- spłukał z nich pianę i ucałował mięciutki policzek.

- Idziemy spaciu? Musisz być zmęczony.

-Najpierw muszę coś zjeść. I ty chyba też Króliczku.- Mężczyzna wyniósł chłopca spod prysznica i zaczął osuszać jego jak i swoje ciałko.

Stal gołymi nóżkami na zimnych płytkach przebierając stopkami.
- A co zjemy? Bo w lodówce nic nie ma.

-Pani Wang zostawiła kurczaka z warzywami. Zaraz wracam. Przyniosę ubrania. - Narzucił szlafrok na szczupłe ramiona po czym szybko poszedł do swojej sypialni.
Zaraz Park przyszedł z ubraniami i pomógł się ubrać Jungkookowi by po chwili mogli już jeść kurczaka.

- Dobry nawet.-chłopiec grzebał pałeczkami w jedzeniu.

-Co jest skarbie?- starszy widział, że coś jest nie tak.

- No bo ja się troszkę odzwyczaiłem od jedzenia.

-Chodź.- poklepał swoje uda uśmiechając się smutno.

Wstał od stołu i zaraz zasiadł na kolanach swojego chłopaka.

-Zrobimy tak. Raz ja, raz ty. Dobrze? Pokarmie cię.- Jimin nabrał małą ilość jedzenia na widelec i podsunął młodszemu. - Am?

Niepewnie wziął troszkę jedzenia zaraz je wypływając.
- Nie chce.

-Kochanie musisz jeść. Martwię się o ciebie.

- Nie ma o co... powoli dobrze- znowu wziął w ząbki kawałek i zaczął go żuć.

-Jak to nie ma o co? Zależy mi na tobie więc się o ciebie martwię. Musisz o siebie dbać kochanie.

- Dbam, naprawdę. Po prostu tęskniłem i się bałem, że już nie wrócisz.- połknął kawałek.

-A co ja ci mówiłem?

- Że zawsze wracasz ale... nie pisałeś ani nie dzwoniłeś i się przestraszyłem, że zaraz ktoś w mundurze zapuka do drzwi, a to nie będziesz ty. - objął go na nowo płacząc.

-No już kochanie. Jestem i zostanę z tobą na zawsze.

- Tak zawsze zawsze? Już mają twoją rezygnację?

-Jeszcze nie ale wiedzą o niej i będą brać to pod uwagę więc nie masz co się martwić.

- Inaczej będę mógł im sprać dupsko?

-Aj Króliczku. - żołnierz zaśmiał się.-Am?- nabrał kolejną porcję jedzenia na widelec.

- Ostatnie am.- wziął do buzi kawałek kurczaka z warzywami i połknął krzywiąc się lekko.

-A gdyby to były żelki to byś jadł co?

- Pewnie tak. - uśmiechnął się słodko kręcąc przy tym bioderkami.

-A wiesz, że przywiozłem ci dziesięć paczek? - starszy uśmiechnął się przebiegle.

- Dziesięć!? - szybko się podniósł i zaczął biegać dokoła stołu- Gdzie są? Gdzie są? Gdzie są?

-W mojej torbie. Przy drzwiach jest.- Jimin  zostawił w niej na wierzchu duże białe pudełko przewiązane wstążką. Nie wiedział czy młodszy obchodzi święta ale i tak postanowił kupić mu prezent, a że ten ciągle narzekał, że mu zimno to kupił mu trzy sweterki. W kremowym, pudroworóżowym i miętowym kolorze oraz zestaw pomadek ochronnych na jego wiecznie spękane usteczka.

Oczywiście Kook pobiegł tam szybko przewracając się po drodze tylko trzy razy i od razu otworzył torbę wyciągając pudełko. Potrząsnął nim i usiadł na piętach zaczynając oglądać.
- Jeju jakie cudowne! - zaraz wrócił w trzech oversizowych sweterkach i smarując się po kolei pomadkami zaraz dając po każdej całusa Jiminowi
- Która ci najbardziej smakuje?

-Arbuzowa. Ale wiśniowa i czekoladowa też jest dobra.- zaśmiał się mocno przytulając swojego chłopca.-Ale chce jeszcze raz arbuzowego buziaka.

Jeon otworzył różową szminkę, posmarowal nią popękane ustka i dał mu długiego całusa.
- A ja też coś dla Ciebie mam! - pobiegł na górę wracając z pudełeczkiem od pani Wang.

-Co to?- starszy zdziwił się. W końcu nie spodziewał się dostać prezentu od Kooka.

- Otwórz i zobacz.- bo to wcale nie tak, że młodszy zapomniał.

Park wahał się przez chwilę po czym otworzył opakowanie. Na delikatnym materiale ułożona była gruba srebrna bransoletka z zawieszką. - Dlaczego kotwica? - zapytał ciekawy.

- Bo pani wang chyba myśli że jesteś w marines.- Szepnął czując w oczach łzy- Przepraszam.

-A już myślałem, że dlatego bym zacumował z tobą już na zawsze.- podsunął Jungkookowi wyjście z sytuacji ocierając jego łzy.

- To też... Ja ci kupię prezent, obiecuje. Tylko... zapomniałem o świętach.- zasłonił twarz czując zawstydzenie.

-Kookie? Nie musisz mi nic kupować. Po prostu bądź ze mną.- Chim zabrał raczki z okrągłej buźki i uścisnął je lekko po czym ucałował jego czoło. -To mi wystarczy.

- T-tak? - zamrugał parę razy i wytarł nos w jego bluzkę.- To będę.

-Tak. Nie płacz już.- po chwili obaj spojrzeli na miauczącego kociaka. -Dla ciebie też mam prezent.- Chim powiedział do futrzaka.

- A co dla niego masz? I gdzie moje żelki? - Spojrzał się groźnie siedząc w trzech sweterkach.

-W pudełku pod folią.- posadził chłopca na blacie.- Zaraz wracam.- ruszył po swoją torbę.

Młodszy złapał jeszcze raz pudełko i machając nogami otworzył wszystkie paczki jedząc po kolei.

Po chwili Park wrócił z malutką obrożą dla ich zwierzaka i mu ją nałożył. Jako przywieszkę kupił mały diamencik. Do tego gumową myszkę.- Zobacz Kookie jaki z niego przystojniak.- podszedł do chłopca ze zwierzakiem w ramionach.

- ChimChim prawie tak samo przystojny jak Chimmy.- pocałował obu w pyszczek- Chimmy, bo ja chce studiować ale... nie mam matury.

-To żaden problem. Możesz się przecież zapisać i pobrać materiał do nauki.

- Ale mi się nie chce uczyć ale też chce zarabiać żebyś już nie musiał tyle pracować.

-Jeśli chcesz mogę ci pomóc. Nauka nie jest trudna i nudna. Musisz tylko znaleźć odpowiedni sposób.- w tej kwestii Park akurat wiedział co mówi. Pani Choi zawsze miała problem z nim. Był za bardzo ruchliwy przez co nie potrafił usiedzieć przy zeszytach dłużej niż pół godziny.

- Okej, to się zapiszę.- dał mu żelka w kształcie pająka do buzi. - Będziemy dziś razem spać?

-I ty się jeszcze pytasz?!- mężczyzna złapał go i przewiesił sobie przez ramię. -Zoztaniesz moim zakładnikiem.- ruszył w kierunku sypialni.

Zaczął się śmiać i leżał jak taki worek ziemniaków.
- A będę mógł Cię pomasować?

-Będziesz mógł.- otworzył drzwi jednak nim je zamknął czarna kulka przemknęła między jego nogami i wdrapała się na fotel.- Teraz dopiero zauważyłem, że spałeś w mojej sypialni gdy mnie nie było.- Położył chłopaka na łóżku.

- Trzeba zmienić pościel.- wskazał na wymiociny, w których spał przez długi czas- Byłem chory. - na kaca, codziennie.

-Jesteś okropny.- Park zaśmiał się i zaraz wyciągnął świeże poszewki oraz prześcieradło.- Przyniesiesz kosz na pranie ?

- Nie przyniosę.- usiadł biorąc kotka na kolana - Ja jestem po to żeby leżeć, pachnieć, całować Cię i masować.

-Kiedyś cię uduszę w trakcie snu.- żołnierz pokazał mu język i sam poszedł po wszystko co było potrzebne.

- Za bardzo mnie kochasz! - krzyknął za nim ze śmiechem.

Po dwudziestu minutach sypialnia była doprowadzona już do porządku.

Jungkook wskoczył na łóżko i zaczął skakać po czystej pościeli.
- Ale ty nie skacz bo zarwiesz.

Starszy tylko przewrócił oczami i zdjął koszulkę po czym sięgnął po opakowanie z zastrzykami. W dżungli łatwo złapać jakiegoś syfa. Nie miał zamiaru cierpieć z powodu jakichś robaków. I pomimo, że był już w domu musiał wybrać lek do końca.

- A co to? - chłopiec przestał skakać zmartwiony patrząc na strzykawkę- Coś ci się stało?

-Zastrzyk.- złapał za nasączony spirytusem gazik by otrzeć skórę w okolicach pępka.- Nic mi się nie stało skarbie.- Złapał w dwa palce skórę po czym zębami zdjął zabezpieczenie z igły i pozbył się pęcherzyków powietrza. Już po chwili igła zatopiła się w jego ciele.

- Ał! - Chłopiec aż syknął jakby to jego skóra miała być nakłuwana.

-Zostały mi jeszcze cztery.- uśmiechnął się sprzątając niepotrzebne rzeczy.

- Ale nie rób ich przy mnie bo mnie to boli. - złapał go i położył na łóżku rozcierając jego buźkę- Zaraz zobaczymy czy dbałeś o siebie i czy mam Ci sprać dupsko.

-Dbałem tak jak dbać można w wojsku.

- Tu masz siniaka.- dostał klapsa w pupę- A tu zadrapanie. - dostał kolejnego.

-No ale jak się śpi na drzewie to inaczej się nie da.- zachichotał.

Zaraz dostał po głowie.
- O a tu masz drzazgę.- wyciągnął ją i dał mu klapsa - A jak to? - ułożył dłoń na pooperacyjnej bliźnie.

-Już wcale nie boli.- powiedział dumnie. Przez pierwszy tydzień strasznie się męczył zwłaszcza kiedy wspinał się na drzewa. Jednak im więcej ćwiczył tym lepiej było.

Jungkook uśmiechnął się i pocałował to miejsce.
- To bardzo się cieszę.- położył się na nim i objął jego ciało.

-Jesteś taki ciepły.- Starszy ziewnął jednak nie chciał iść spać.- Mogę cię o coś zapytać?

- Yhym. - podniósł się, zaczynając masować jego plecy - Ale jesteś spięty. Już nie musisz spać na drzewie. Możesz się rozluźnić.

-Najbardziej martwi mnie to, że nie będę mógł spać więcej niż trzy godziny bo tak mieliśmy warty.- westchnął.- A no tak. Miałem zapytać o to czy obchodzisz święta.

- Święta? Nie wiem. Nigdy nie miałem świąt, a co? - muskał jego mięśnie dłońmi wąchając się chwilę przy uszkodzonym miejscu.- A co się tam robi?

-W święta? Ubiera się choinkę, rozwiesza się kolorowe lampki w domu i je się specjalną kolację. Daje się prezenty i czeka się na pierwszą gwiazdkę. Można też iść na łyżwy, a jak pada śnieg to lepi się bałwana.- starszy opowiadał z uśmiechem. Tak naprawdę sam też nigdy nie miał świat. Nie miał ich z kim obchodzić. W ten specjalny czas zawsze starał się być na misji by nie czuć dziwnej pustki. - Wieczorem pije się gorącą czekoladę z piankami i siedzi w śmiesznych swetrach w zazwyczaj obciachowe wzorki.

- I ludzie to lubią? - położył się obok i patrzył w jego oczy - ludzie lubią nie czuć samotności?

-Zazwyczaj w święta panuje wesoła atmosfera i wszyscy są dla siebie mili. Wtedy nikt nie powinien czuć samotności.-Jimin zaczął bawić się palcami młodszego.

- Święta są co dziewiętnaście lat?

- Nie głuptasie. Są co roku w grudniu.

- To dlaczego przez dziewiętnaście lat czułem samotność?

-Nie wiem kochanie.  - Przytulił chłopca do siebie.- Teraz też czujesz się samotny?

- Nie.... teraz... teraz jest idealnie. - zamknął w końcu spokojnie oczy przytulając się do swojego chłopaka.


----------------------------
Powróciłam!!!
Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału jednak mam tyle na głowie, że nie wiem w co ręce włożyć. Jeśli pojawiły się w rozdziale jakiekolwiek błędy to proszę byście zwracali mi na to uwagę, a ja od razu wszystko poprawie.
Trzymajcie się cieplutko i dbajcie o siebie. Pamiętajcie o czapce i szaliku bo pogoda ostatnio szykuje dla nas same niespodzianki.
Miłego dnia, wieczoru bądź ranka.
Do napisania misiaczki ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro