Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niespodzianka i wyznanie

Rano Chim obudził się nie czując wczorajszego bólu przez co uśmiech pojawił się na jego ustach. Chciał wstać do toalety jednak potknął się o coś i runął jak długi.

- Huh? - Jungkook otworzył zaspane oczy rozglądając się dokoła i zobaczył leżącego Jimina. - Chimmy! - podniósł się szybko i zaraz znalazł obok - Żyjesz?

-Chyba.- starszy jęknął przywracając się na plecy przez co Jungkook stracił równowagę upadając wprost na niego, a ich usta połączyły się w pocałunku.

- Musisz uważać niedobry.- jeszcze raz go ucałował- Jak plecy?

-Teraz to już nie jestem pewny.- wtulił młodszego w siebie.

- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.- objął go całując jego klatkę.

-Ja też mam taką nadzieję. Jak wczorajsze spotkanie?

- Sam oceń. - wykrzywił się tak by Park mógł zobaczyć folię.

-Hej co to?- Jimin przesunął palcem po zasłoniętym miejscu.

- Dowiesz się za buziaka.

-A gdzie pan go sobie życzy?

Chłopiec pomyślał chwilę po czym wskazał usta.

-Wszystko od tego się zaczęło.- powiedział starszy zastanawiając się czy chłopak będzie wiedział o czym mówi po czym złączył ich usta w pocałunku pełnym uczuć.

- Dobra teraz mogę pokazać - oderwał się nieromantycznie i wyciągnął ręce by pomóc Jiminowi wstać.

-To teraz mów co to.- starszy uśmiechnął się kiedy już siedzieli na kanapie.

Jeon odplątał folię z szyi cały czas zasłaniając ją jeszcze dłonią po czym położył ją na udach odsłaniając tym samym nowy tatuaż. Nie było już motylka. Był pokryty ryciną kręgosłupa, na którym wisiała wojskowa kurtka. Dookoła kręgosłupa były narysowane różne kreski, przedstawiające blizny na ciele niewidocznej postaci Jimina.

-To...Nie masz już go.- żołnierz nachylił się niżej by dokładniej przyjrzeć się nowemu nabytkowi Kooka.- Ale dlaczego to?

- Teraz nie musisz nosić niczego sam.- uśmiechnął się lekko patrząc na reakcję żołnierza.

-Co?- Jimin jeszcze raz przyjrzał się małemu dziełu sztuki.- To ja?- lekki i dziecięcy uśmiech przyozdobił jego wargi.

- Nie podoba ci się?

-Podoba. I to bardzo.- uśmiech stał się na tyle szeroki, że jego oczy zamieniły się w dwie kreseczki .

- Nie jesteś w tym sam... pamiętaj, dobrze? - ucałował jego wargi.

-Dobrze. Ale wiesz co?

- Co?

-Muszę do łazienki.

- To chodź grubasku. - Zaśmiał się i pociągnął go za rękę.

- Sam mogę.- fuknął starszy.- Jestem gruby?

- Tak tylko troszkę. - Jeon wyszczerzył się słodko.

-A idź ty.- Jimin wszedł sam do łazienki zamykając ją przed noskiem młodszego.- Sam dam radę!

- Ała! Uderzyłeś mnie w nosek!

-Wybacz.- szybko otworzył drzwi całując mniejszego.- Przyniósł byś mi ubrania? Proszę?

- Teraz to sobie sam przynoś. - fuknął obrażony, a tak naprawdę chcąc tylko wejść siusiu więc zaraz uśmiechnął się zwycięsko.

-Dobra. Przyniosę.- Chim ruszył przez korytarz.

- Dobra ja ci przyniosę. Idź się myć! - Kook spuścił wodę i wybiegł za nim.

Mężczyzna westchnął i wrócił do łazienki. Ostrożnie zaczął zdejmować ubrania jednak z pasem miał myły kłopot.

- Moja mała cioteczka.- Królik zaśmiał się i szybko pomógł mu odpiąć jak na razie najważniejsza część ubrania. Zdjął mu skarpetki i napuścił wody po czym sam zaczął się rozbierać by nie zamoczyć ubrań. W końcu był już gotowy do wyjścia.

-Dziękuję.- dla niego to nie było normalne, że się nim zajmował ktoś inny niż on sam. W ogóle proszenie o pomoc w jego wypadku to rzadkość. Kiedy już obaj byli gotowi starszy wszedł do wanny.- Możesz włączyć te tortury.- Jimin mówił oczywiście o wodnym masażu.

- A może dzisiaj ja będę twoimi torturami? - Poczłapał do niego i zaczął go całować uciskając gulałkę na plecach, którą kiedyś sam zrobił.

-Jeśli ty masz mnie torturować to zniosę chyba wszystko.- mężczyzna westchnął zastanawiając się jak mu pójdzie dzisiejszy masaż w klinice

- Słońce jesteś gotowy na dzisiaj? Cały czas będę obok. - włączył hydromasaż, samemu zajmując się karkiem mężczyzny.

-Sam nie wiem. Nawet gdybym nie był to i tak muszę iść.

- Dasz radę, wierzę w to. A jak nie to od razu mów, tak? Nie masz się czego wstydzić. Pamiętaj.

-A co jeśli to nie przejdzie już nigdy?

- Hej, nie mów tak. Pewnie, że przejdzie. Czasami mogą się zdarzyć dni, w których będą Cię boleć plecy ale wierzę, że będzie ich jak najmniej

-Chciałbym wierzyć w to tak jak ty.- Chim nikomu by się do tego nie przyznał lecz miał obawy przed niepełnosprawnością. Nie całkowitą. Wiadomo. Ale jednak.

- Jak tylko po kuracji Cię zabolą to tak im spiorę dupsko, że już nie wstaną.- no może to nie był dobry przykład.

-Um...tak. To bardzo...- szukał odpowiedniego słowa by nie urazić młodszego.- Miłe?

- A nie ma za co.- ucałował go szybko - To co? Waniliowy żel?

-Niech będzie.

- Albo pomieszam z malinowym i będziesz pachnieć tak i tak. Ja to jestem kurła mądry no. - pomieszał żele na dłoni i zaczął go smarować.

-To jest takie słodkie.- miał na myśli zmieszane oba zapachy.

- Że ja? - zaczął rozmasowywać po całym ciele żołnierza różowy żel.

-Nie. Ten zapach.

- A ja? - Jungkook zrobił smutna minę.

-Ty jesteś słodszy niż cokolwiek innego. - Chim uśmiechnął się.

-Bardziej niż czekolada?

-Bardziej niż wszystkie czekolady świata razem wzięte.

- To tak jak ty.- wziął słuchawkę od prysznica i oblał twarz Jimina ze śmiechem.

-Nie prawda! Nie rób tak.- Park otarł twarz.

- Ale tak śmiesznie.- zrobił to jeszcze raz.

Mężczyzna wciągnął chłopca do wanny mocząc go całego.
-Tak też jest całkiem zabawnie.

- Ej! A już się pomalowałem no! - fuknął obrażony.

-Nie rozumiem po co to robisz. Jesteś śliczny i nie musisz się mazać tym dziadostwem.

- Ale mam pryszcze.

-To normalne. Każdy czasami je ma. Dla mnie i tak jesteś piękny.

- Nawet z pryszczami?

-Nawet z nimi. Jesteś młody i masz wymagającą skórę. Ale jeśli tak bardzo ci one przeszkadzają to możemy jechać i kupić ci kremy do pielęgnacji i maseczki. A jak tak bardzo chcesz się malować to zainwestujmy w coś lepszego. Co ty na to?- Jimin namydlał ich ciała delikatnie i powoli.

- Naprawdę? Jesteś kochany. - przytulił się do niego najmocniej jak umiał szczupłym ciałkiem.

-Naprawdę. - zaśmiał się cicho. - Musimy się pośpieszyć. Czeka mnie kolejny masaż.- mężczyzna westchnął jednak nie tracił humoru.

- Zobaczysz, ten nie będzie taki zły.- zmył z niego pianę i wyszedł, by zakryć się ręcznikiem- Uwaga, nie poślizgnij się.

-Mam nadzieję.- wstał powoli.-Spokojnie. Nie mam zamiaru wracać do szpitala.

Pomógł mu wyjść, trzymając mocno, żeby aby na pewno się nie wywrócił i przez to zrobił to sam leżąc po chwili między nogami nagiego Jimina.

Park zaśmiał się cicho po czym odgarnął włosy do tyłu.- Wiesz taki widok był by cudowny gdyby nie to, że nie mógł bym dać ci takiej przyjemności na jaką zasługujesz. Więc gdybyś był taki dobry i wstał? Bo cholernie kusisz aniołku.- wyciągnął dłoń do młodszego.

Kook złapał go za dłoń jednak zaraz sobie przypomniał, że każde takie używanie jego pleców będzie bardziej boleć więc od razu ją zabrał i wstał sam.
- Już niedługo dasz mi przyjemność. z
Zobaczysz.

-Przez tydzień z łóżka nie wyjdziesz.- sięgnął po ręcznik i zaczął się osuszać jednak po chwili przyciągnął do siebie Kooka i pocałował go słodko i namiętnie.

- Wierzę w to. Jesteś jak taki niewykastrowany królik, a to niby ja nim jestem.- złapał go za dłoń i zaprowadził do pokoju - Ubrać Cię?

-Kiedy miałem się wyszaleć?- usiadł na łóżku.- Sam spróbuje. Podasz mi?

- Kiedyś trzeba się ubrać samemu staruszku.- podał mu wszystko potrzebne do ubioru.

-Żałujesz?- Jimina trochę martwiło to, że chłopak co raz częściej to powtarzał. Może były to żarty ale nawet Pani Wang to stwierdziła.

- Czego? Tego, że niedługo nie będziesz potrzebować mojej pomocy w ubieraniu i nie będę tak często patrzył z bliska na Twojego pytonga? Na pewno. - pomagał mu, kiedy tamten nie mógł dosięgnąć stóp.

-Nie o to mi chodzi. Pytam czy, żałujesz tego, że razem jesteśmy.- zapiął spodnie i sięgnął po sweter.

- Nawet tak nie mów dobrze? - założył mu skarpety.

-Czuje się po prostu dla ciebie za stary. Piętnaście lat to trochę dużo. Nie uważasz?

- Nie uważasz.- przedrzeźnił go dając szybko całusa- Wstawaj mój młody duchu.

-Jesteś okropny.- żołnierz podniósł się z łóżka jednak złączył ich dłonie razem kiedy powoli szli do wyjścia.

Jungkook pomagał mu dojść pozwalając trzymać na sobie część masy jego ciała, a kiedy stali na światłach zaczął.
- Mam się do czegoś przyznać?

-Do czego? - Jimin zastanawiał się czy już to coś wie czy będzie to dla niego rewelacja.

- Nie mam prawa jazdy.

-O nie jakie to straszne. Czeka cię za to kryminał.- zażartował mężczyzna.

- Jak nas zabije to nie moja wina.

-Przecież potrafisz prowadzić. I idzie ci to nawet bardzo dobrze.- pochwalił starszy.

- Tak? No dobra. To będziesz płacił mandat.

-Nie ma problemu. W takim razie teraz moja kolej by się do czegoś przyznać...

- Tak? - Jeon Ruszył w drogę pod szpital.

-Za każdym razem kiedy spotykałeś się z Wangiem śledziłem cię i słuchałem o czym rozmawiacie.

- Co!? - Spytał wściekły chcąc zaraz wybuchnąć jednak zaraz sobie przypomniał, że też nie powinien w ogóle tam chodzić. - Okej... To nic.

-Wtedy kiedy cię uderzył przeszedłeś obok mnie. Jak bardzo płakałeś skoro nie zauważyłeś?

- Widziałeś jak mnie uderzył? - Zabolało go serce, wiedząc, że Park nic wtedy nie zrobił. Poczuł łzy w oczach, które przetarł po chwili rękawem.

-Widziałem. I uwierz, że miałem ochotę przestrzelić mu łeb. Jednak wtedy był twoim ukochanym.- Jimin westchnął.

- Nic się nie stało, naprawdę. - uśmiechnął się lekko do lusterka zajeżdżając pod szpital.

-----------------------------
Dum, dum, dum...
Dzisiaj miałam dosyć nieprzyjemną sytuację z klasą więc mój humor zostawia wiele do życzenia.

Mam nadzieje, że wasz dzień jest lepszy misiaczki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro