Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie jestem

Jimin analizował wynik młodszego. Czasami zastanawiał się dlaczego ten chłopak wybrał takie, a nie inne życie.
-Gdybyś nie był dupą Wanga przyjął bym cię do oddziału szkoleniowego.- odpowiedział w końcu.

- Nie jestem dupą żadnego Wanga. Masz urojenia.- podniósł się siadając obok - Jak plecki? - Spytał z przejęciem. Naprawdę mógłby być aktorem.

-Jasne. - wstał i przeciągnął się by pokazać, że z nimi wszystko w porządku. Tak naprawdę nie było jeszcze dobrze ale nikt oprócz niego nie musi o tym wiedzieć.- Dobrze. Tak jak zawsze. Nie wiem po co ciągle o to pytasz. Masz coś na sumieniu?- zamknął laptopa zapisując przedtem wyniki testu Kooka.

- Na sumieniu? Nie wiem o czym mówisz. Chce żebyś się po prostu czuł dobrze, okej? Tak wiele wymagam? Od razu reagujesz złością. Chciałem być tylko miły, martwię się.

-Więc przestań o mnie, a zacznij o siebie. W kuchni masz naszykowane śniadanie.

- Nie chce jeść.- Chłopak przypomniał sobie o zakazie. Musi być szczuplutki  bo taki się najbardziej podobał swojemu chłopakowi.

-Jak chcesz ale faceci nie są psami i na kości nie lecą. Nawet Azor.- nawiązał do tego jak młodszy wcześniej go nazywał. - Tylko weź pij coś chociaż co? Nie przepadam za szpitalami, a gotów byli by mi wmówić, że robię ci śmierć głodową. Albo jedz mrożone truskawki. Nie mają kalorii.- sam przeszedł do kuchni i zaczął jeść owsiankę z jabłkami i cynamonem.

Jungkook spuścił wzrok, patrząc na swoje palce.
- Nie mogę jeść, jestem za gruby.- wyciągnął dłoń w jego stronę- Widzisz jaka gruba?

-Wstań. - polecił mu Park nie mogąc słuchać tych bredni. Oczywiście tamten grzecznie wykonał polecenie nie wiedząc o co mu chodzi.
Starszy złapał go za dłoń i poprowadził do swojej sypialni po czym wskazał na ogromne lustro na drzwiach szafy.- Patrz.- zanim młodszy zdążył się zorientować stał już bez koszulki.
Żołnierz przesunął palcem po jego boku.- Bez problemu mogę policzyć każde twoje żebro. - powiedział po czym złapał jego drobną dłoń i przystawił do tej swojej.- Jesteś niczym szkielet w sali biologicznej. Tu masz wałek.- potrząsnął swoją ręką.-A tu patyk.- wskazał na tę jego.

Jungkook pokręcił głową, czując w oczach łzy. Prawdziwe łzy. Niejedzenie go wykańczało, ale jedzenie też.
- Jestem brzydki, nie patrz.- zasłonił się rękoma, przytulając sam siebie.

-Masz rację. Taki wygląd nie jest czymś zachęcającym.- okręcił go w swoją stronę i ubrał ponownie. - A wmawianie sobie, że jesteś gruby jest jeszcze gorsze.- otarł kciukiem jego łzy i uśmiechnął się lekko. -Jesteś królikiem tak?

- Jestem - pociągnął nosem i przytaknął pewnie, po czym mocno się w niego wtulił niczym małe dziecko.

-A ty wiesz, że króliki mają wielkie tyłki ale i tak są urocze nie?- nie zareagował na to co robił Kook.

- Też mam duży tyłek, patrz - położył jego dłoń na swojej pupie.

-Taki duży że moja dłoń zakrywa cały.- uszczypnął go po czym się odsunął.

- Au! Szczypać nie wolno- roztarł pośladek i uśmiechnął się lekko. Przez następne dni wyglądało to podobnie. Jimin śledził Jungkooka, który podawał informacje Wangowi. W domu jednak byli coraz bliżej siebie. Jungkook co noc gładził Parka, by ten nie miał strasznych snów, a ten w dzień mówił mu, że wygląda pięknie by się więcej nie głodził.

*

Tej nocy Jungkook po raz kolejny znalazł się w sypialni Parka. Jednak zamiast tak jak zawsze spać na podłodze spał w ramionach mężczyzny. Obaj śnili nieświadomi zagrożenia. Dopiero smród spalenizny przywołał w umyśle żołnierza nieprzyjemne obrazy przez co ten momentalnie się obudził. Płomienie prześlizgiwały się pod drzwiami pokoju.- Kook! Obudź się!- potrząsnął chłopakiem.

- Co... nie. Jeszcze, jeszcze chwilkę.- mruknął, wracając skulony do spania.

Mężczyzna nie tracąc ani chwili zgarnął prześcieradło i porządnie namoczył je wodą w łazience połączonej z pokojem. Po raz kolejny potrząsnął młodszym i owinął go w mokry materiał by nic mu się nie stało. Sam natomiast nie przejmował się tym by chronić własne ciało.

Po dłuższej chwili Jeon tworzył szeroko oczy, czując niemiły mokry dotyk.
- Chim? - zobaczył płomienie i zaczął panikować- Jimin! Pomocy!

-Ciii. Jestem.- żolnierz powiedział uspokajająco.- Zamknij oczka. Dobrze? I nie otwieraj dopóki ci nie pozwolę.

- B-boje się.- zamknął oczy tak jak kazał mu Park chowając się za prześcieradłem.

Starszy poprawił jeszcze nakrycie upewniając się, że szczelnie okrywa drobne ciałko po czym podszedł do drzwi i wyważył je kopnięciem. Płomienie smagały go niczym bicze po nagich przedramionach oraz stopach. Nie widząc nic kierował się z pamięci odliczając kroki do wyjścia. Niestety wtopiona klamka uniemożliwiała mu wydostanie ich z płonącego domu. Panika narastała w nim wraz z powrotem wspomnień przedostających się do jego umysłu jak zza mgły. Ostatkiem sił wydostał ich z pułapki ognia i czym prędzej ruszył do samochodu. Usadził młodszego na siedzeniu i odjechał z dala od pola rażenia płomieni po czym wrócił w piekielną otchłań zabierając resztki jakie pozostały z laptopa. Czym prędzej wybiegł z budynku chowając się za małym składzikiem znajdującym się na terenie domu  zdążając przed eksplozją do której doszło z powodu składowanych butli z gazem.

- Jimin! - Krzyknął malec, widząc eksplozję. Sam nie wiedział czemu się tak przejął. Może dlatego, że tamten zrobił wszytsko by go wydostać? Pierwszy raz ktoś się o niego tak zatroszczył. - Chimmy!? - pobiegł zapłakany na działkę, szukając mężczyzny- Nie! Nie! Gdzie jesteś?

-Tutaj.- starszy wyczołgał się spod kawałka blachy i podszedł do niego.- Dlaczego płaczesz?- otarł łzę z odymionego policzka poparzoną dłonią.

- Jimin- powiedział zapowietrzając się i zaraz mocno go przytulił. - Tak bardzo się bałem, że Cię straciłem.- wybuchł jeszcze większym płaczem.

-Nie tak łatwo się mnie pozbyć.- zaśmiał się czarnowłosy krzywiąc  przy tym. Obserwował za plecami chłopaka jak płonące, drewniane ściany zapadają się do wnętrza budynku.

- Gdzie my teraz będziemy mieszkać? - Spytał smutno chłopiec.

-Jak to gdzie? W domu?- złapał go za dłoń i ruszył do samochodu. Resztki z laptopa położył na tylnim siedzeniu, a zdziwionego chłopca usadził z przodu i zapiał mu pas po czym sam zasiadł za kierownicą.

- Zatrzymaj się przy aptece.- Kook  spojrzał na poparzonego, krzywiącego się Jimina. Nie chciał, żeby coś mu się stało. Wang obiecał, że to nie będzie dla nich niebezpieczne.

-Coś ci się stało? Jesteś gdzieś ranny?- żołnierz rzadko kiedy przejmował się sobą. W tej chwili bardziej przejęty był stanem zdrowia młodszego. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że sam nie ma butów, a Jeon wręcz przeciwnie.

- Nie mi, tobie. Trzeba się zająć tymi oparzeniami- pogłaskał go ostrożnie po włosach.

-Jasne.- po kilku minutach zatrzymał się obok apteki tak jak tamten go prosił.

Chłopiec wyszedł szybko, nie przejmując się, że jest mokry i w piżamie. Kupił różne maści aloesowe i coś na ból oraz bandaże i zaraz wrócił do samochodu.
- Już możemy jechać.- powiedział dumnie zaciskając małe raczki na torbie z lekami.

Po trzydziestu minutach Jimin zatrzymał samochód przed dużą bramą po czym otworzył ją guziczkiem przy kluczach i wjechał na podjazd.- Tu nikt cię nie znajdzie.- wysiadł zabierając z samochodu telefon i portfel.- Chodź. Zmarźniesz.

Chłopak dygocząc szybko poszedł za Jiminem.
- To twój dom? - Spojrzał na dużą posesję, jednak teraz nie miał siły nad tym myśleć. - Zimno.

Mężczyzna wiedział, że dużo ryzykuje zabierając go tu. W końcu nie miał pewności, że ten nie poleci zaraz do Wanga. Jednak w tych murach byli bezpieczni. Po otworzeniu drzwi przepuścił młodszego.-Musisz wziąć ciepły prysznic. Zaraz naszykuję ci coś ciepłego do ubrania.- Czarnowłosy stąpał bosymi stopami po zimnych, czarnych kaflach wyłożonych na podłodze.

- Nie. Najpierw ty. Idź się połóż i daj mi się sobą zająć. Nie może się wdać zakażenie.

-To tylko lekkie oparzenia. Poza tym obaj musimy się umyć.- na policzkach młodszego przebiegała czysta ścieżka wydrążona przez łzy wśród pyłu i sadzy. - Wyglądasz jak  syn kominiarza.- zaśmiał się mężczyzna.- Najpierw kąpiel, a później reszta. Okej?

- Ale nie mamy rzeczy - ustał przed łazienką jak taka sierotka, co chwilę pociągając nosem.

-Zaraz ci coś przyniosę.- Park ruszył długim korytarzem wprost do swojej sypialni. Pomieszczenie wyglądało jak na jakiejś wystawie. Jak gdyby nikt tam nigdy nie spał. Otworzył kolejne drzwi i zapalił światło w garderobie. Wybrał najmniejszy sweter jaki posiadał oraz za ciasne dla niego spodnie po czym przeszedł kawałek dalej wyjmując z szuflady nowe bokserki i parę ciepłych skarpet, a także koszulkę i spodenki by młodszy miał w czym spać. Wrócił do niego po chwili podając wszystkie rzeczy. - Ręczniki są na półce pod umywalką, a w szufladzie są nowe szczoteczki do zębów. - zastanawiał Się jeszcze przez chwilę czy o niczym nie zapomniał.

- Dziękuję- młodszy potuptał do środka i szybko odkręcił ciepła wodę, od razu się w niej zanurzając. Letnia woda wydawała się wrzątkiem przy jego zamarzniętym ciele jednak bardzo dobrze je ogrzała. Wyszedł z łazienki po dwudziestu minutach ubrany w za duże dla niego rzeczy starszego i ruszył na poszukiwanie go po wielkim domu.

W tym samym czasie mężczyzna okręcał biodra ręcznikiem, a drugim osuszając włosy. Zmęczony podparł się dłonią o umywalkę. Kiedy adrenalina opuściła jego ciało zaczął odczuwać pieczenie na poparzonych dłoniach, stopach oraz ramionach. Końcówki jego włosów były popalone przez co wyglądały jakby miał na nich siano.

- Chimmy? - Kook zobaczył światło, więc lekko uchylił drzwi, a widząc mężczyznę w takim stanie od razu tam pobiegł i go podtrzymał, chociaż jego malutkie ciało i tak by nic nie dało.
- Chodź, położysz się.- złapał go ostrożnie żeby nie dotknąć żadnego oparzenia i zaczął prowadzić do łóżka.

-Muszę się ubrać. - poprawił opadającą z ramion młodszego bluzkę. - Dobrze ci w czerwonym.- uśmiechnął się.

- To ja już ci coś przygotuje, usiądź spokojnie na tyłku i się nigdzie nie ruszaj. - Podszedł do szafy i wyjął jakąś luźną bluzkę oraz spodenki. Zaraz zauważył też pas na plecy i spojrzał na niego smutno, jednak go nie wyjął. I tak nie będzie go nosił na poparzeniach. Miał nadzieję że da radę parę dni bez niego. Podał mu rzeczy, jednak zaraz zabrał, postanawiając się nim zająć i sam go zaczął ubierać.

-Hej.- Park złapał go za dłoń.-To lekkie podbieczenie. Tak jak z kurczakiem. W środku nadal surowy.- zażartował.-Nic mi nie jest.

- Ale kurczak ma teraz chrupiącą skórkę i trzeba z nim delikatnie, żeby nie popękała.- kontynuował ubieranie - Okej  gotowe. I co? Strasznie było? Teraz się kładź i pokaż gdzie masz oparzenia. - podniósł siatkę pełną medykamentow.

-Jak się położę to cala twoja praca pójdzie na marne. Wszystko wytrze się o pościel.

- Nie-e - pokazał specjalne opatrunki do oparzeń- Jak skończę przód zajmę się tyłem. Kładź się. Wszystko zabezpieczę.

-Niech będzie. - poddał się z westchnięciem. W końcu to nie Jeon  miał się nim zajmować. Miało być całkiem na odwrót.

Jungkook zaczął smarować maścią z aloesem wszystkie poparzenia starszego,  po  czym zawijał je ostrożnie w opatrunki
- Odwróć się... Nie było ci ciężko jak mnie nosiłeś? -  chciał się upewnić, że bardziej go nie uszkodził.

-Nie. Jesteś taki lekki, że ledwo czułem cokolwiek.- nie chciał się przyznać by nie martwić dzieciaka. Pod warunkiem, że nie była to udawana troska z jego strony.

- To dobrze - posmarował też rany z tyłu i pocałował jego placy. - Emmm... podobno tak się szybciej goi.- opuścił jego bluzkę.

-Jasne. Skoro tak mówisz to ci wierzę. - usiadł. Nie miał na razie ochoty leżeć.- A jak z tobą? Wszystko dobrze?

- Tak, w końcu byłem pod prześcieradłem. Śpij już, jest środek nocy, ja poszukam swojej sypialni.

-Drzwi obok.- wskazał odpowiedni kierunek.- Śpij dobrze.

- Tak, ty też.- poszedł tam od razu kładąc się na miękkiej pościeli i zamknął oczy, zmęczony. Jednak nie zasnął. Myślał o tym dlaczego Jackson naraził go na takie niebezpieczeństwo. Przecież go kochał prawda? Więc dlaczego podpalił dom kiedy i on w nim był?
To miał być niegroźny pożar...

-

-------------------

Jeden z dłuższych rozdziałów. Cieszcie się i radujcie gdyż........
*Werble*
Dzięki JJungkookie11 od dzisiaj zaczyna się pięciodniowy maraton rozdziałów 😉
Miłego wieczora misiaczki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro