Koszmar i kradzież
Upewnijcie się, że przeczytaliście poprzedni rozdział 😉
----------------------------
Jimin zgasił światło i opadł na miękką pościel zasypiając niemal od razu.
Otworzył oczy stojąc wśród płomieni. Wszędzie dookoła słyszał płacz dzieci. Musiał znaleźć wejście do środka. Musiał zabrać je stamtąd nim wszystko wybuchnie. Nagle w oknie wśród płomieni zobaczył zapłakaną twarz Kooka. Bał się jeszcze bardziej. Musiał go wydostać.
Zaczął biec przed siebie jednak już po chwili jakby przeniknął przez ścianę ognia i znalazł się po drugiej stronie budynku. Przed nim stało sto małych trumienek i jedna większa.
*
Jungkook podniósł się, chcąc wyjść przez okno, ale usłyszał jakieś krzyki czy... Sam nie wiedział co to było. Wszedł do sypialni starszego, widząc jak się wierci i jęczy. Szybko do niego podszedł i zaczął uspokajać, a jak tylko odchodził ten zaczynał na nowo nie spokojnie mamrotać więc postanowił dzisiaj zostać i uspokajać go całą noc, zasypiając w jego ramionach.
W momencie, w którym Kook przytulił się do śpiącego mężczyzny jego sny zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni.
Nie było ognia i krzyków. Wokół panowała cisza i spokój.
Rano Park zdziwił się obecnością chłopca w swoim łóżku jednak postanowił go nie budzić. Leżał tak tylko obok czekając aż ten sam się wstanie.
Młodszy mlasnął parę razy, a po chwili obudził się, czując że jest cały w maści.
- Huh? - Spojrzał po ciele do góry, widząc twarz Jimina, po czym skulił się i mocniej w niego wtulił jeszcze nie ogarniając co się dzieje. Było mu tak ciepło jak nigdy.
Chim nie pisnął nawet kiedy młodszy naruszył oparzenia. Wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się delikatnie. I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu wyrzucił by go z łóżka tak by ten klapnął tyłkiem na podłogę. Skąd więc ta zmiana?
Jungkook jęknął cicho i przeciągnął się otwierając oczy. Spojrzał się na Jimina i uśmiechnął.
- Dzień dobry, jak się Pan czuje?
-Dzień dobry. Całkiem dobrze. A Pan? -żołnierz przetarł twarz dłonią.
- Ja dobrze, a czemu?
-Więc co tu robisz?- wskazał na miejsce obok siebie.
Starszy nigdy nie pamiętał, że w nocy miał koszmar. Zawsze budził się tak jakby nic mu się nie śniło. Czasami zdziwiony chaosem panującym wokół.
- No bo... - Nie wiedział czy ma mu mówić czy nie. Może nie powinien przypominać. Spuścił wzrok i podniósł się smutny. - Przepraszam.
-Nie musisz. Nie przeszkadza mi to. - powiedział lekkim tonem głosu. Dziwnie przyjaznym jak na niego.
- Nie chciałem spać sam- skłamał, wiedząc że to on nie chce spać sam.
-No dobrze.- wstał z łóżka.-Jesteś głodny?
- Yhym. - przy Jiminie zaczął więcej jeść. Starszy przekonał go, że jego chudość jest już niezdrowa.- A potem zmienię ci opatrunki.- uśmiechnął się szeroko.
-I odwiedzimy fryzjera.- Chim z żalem złapał za swoje włosy oglądając je niczym dziecko robiąc przy tym zeza.
Chłopiec Zaśmiał się, patrząc na starszego.
- Nie jest źle.
-Wiem. Jest znacznie gorzej.- westchnął jednak po chwili coś sobie przypomniał.-Chyba jednak od razu musimy jechać do miasta.
- Dlaczego? Nie zjemy?
-Właśnie w tym problem. Nie było mnie tu z rok. Jedyne co możemy znaleźć w lodówce to światło. Ale nie przejmuj się. Zabiorę cię na najlepsze śniadanie w twoim życiu. A tak przy okazji. Lubisz koty?- zapytał idąc do garderoby. W między czasie poprawił opatrunki.
- Koty? No, jak nie drapią.- potuptał gołymi stópkami za nim i ustał patrząc co robi.
Jimin zdjął koszulkę, w której spał. Chwilę później spodenki oraz bieliznę by założyć nowe bokserski. Przeszedł wzdłuż półek wybierając czarny podkoszulek i tego samego koloru obcisłe spodnie. Udawał, że nie widzi młodszego wgapiającego się w jego postać.
Jeon przygryzł warge patrząc na jego gołą posturę.
- A... Emmm... dasz mi też coś do ubrania?- obserwował grę mięśni żołnierza oblizując przy tym usta.
-Co zrobiłeś ze spodniami, które ci dałem w nocy? Wybacz ale to były jedyne, które mogły by na ciebie pasować. Co do góry to...Wybierz sobie coś.- wskazał na rząd poukładanych ubrań.
- Są u mnie w pokoju.- wyjął jakąś ciepłą bluzę i od razu ją założył idąc po spodnie. Wyszedł już ubrany i uczesany, łapiąc ostrożnie poparzoną dłoń Parka.
-Kupimy ci przy okazji kilka rzeczy. Co ty na to?- opuścili mieszkanie kierując się do garażu.
- A dasz radę? Jak się czujesz? - Spytał chyba pierwszy raz z nieudawanym zmartwieniem. W końcu Chim go ocalił. Mógł przecież zostawić go tam i ratować siebie tymczasem on zajął się nim jak skarbem.
-Dobrze. Nic mi nie jest. - wsiedli do samochodu. Park wyjechał na podjazd by już po chwili być w drodze do jednej z jego ulubionych kawiarni, w której mieli zjeść śniadanie.
- Zawsze chciałeś być żołnierzem? - Zagadał Jeon, wiedząc że w tym domu może być od groma informacji.
-Nie. Kiedyś chciałem być tancerzem ale nie było mnie na to stać.
- Tancerzem? - Zaśmiał się, patrząc na niego- A... Ty tak serio. - odchrząknął patrząc za okno.
-Tak. Serio.- po kilkunastu minutach byli na miejscu. Wysiedlili z samochodu i ruszyli do salonu fryzjerskiego. Po dwudziestu minutach Park znowu miał nienaganną fryzurę, a kiedy weszli do kawiarni z każdej strony obeszły ich koty. Małe jak i duże.
- Kotki! - Jungkook zaczął od razu wszystkie miziać, a po dwudziestu minutach poszedł do stołu trzymając pięć w ramionach- Weźmiemy je?
-Nie możemy. Należą do właścicieli kawiarni.
- Aha... -chłopiec ze smutkiem je wypuścił i usiadł do stołu, biorąc kartę do rąk- Co bierzesz?
-Naleśniki z syropem klonowym i owsiankę. A ty?
- A ja wezmę Chyba pancakesy z przecierem z malin. - zaraz podeszła kelnerka i złożyli zamówienie by po chwili dostać jedzenie. Oczywiście Jungkook cały się ubrudził malinami ale jadł z apetytem.
Jimin uśmiechał się widząc jak młodszy je z zapałem. Po chwili sięgnął po serwetkę i wytarł króliczą buźkę po czym kontynuował posiłek. Jednak nie dane mu było długo cieszyć się jedzeniem gdyż jeden z kociaków wskoczył mu na kolana i zaczął się do niego łasić.
-No cio? - mężczyzna głaskał zwierzaka mówiąc do niego.- Głodny jesteś? - urwał kawałek naleśnika i zaczął karmić kociaka.
- Jaki słodziaczek kociaczek- i chłopak wcale nie miał na myśli kotka. Po dwudziestu minutach stwierdzili że się najedli i po tym jak Jimin zapłacił, wyszli z kawiarni idąc do samochodu.
Kiedy mieli już odjeżdżać coś zaczęło ruszać się pod koszulką Parka i cichutko miauczeć.
- Ukradłeś kotka? - Jungkook szybko wyciągnął malucha i zaczął go przytulać- Dla mnie?
-Nie wiem o czym mówisz. - starszy odpalił silnik uśmiechając się pod nosem.
- Trzeba mu kupić łóżeczko i zabawkę i karmę i miseczkę.- Ekscytował się Kook całując czarną kulkę futra.
-Okej. Kupimy wszystko.- mężczyzna zatrzymał samochód na parkingu galerii.- Ale najpierw szelki i obroża żeby nie uciekł. Na drugim piętrze jest sklep z akcesoriami. To będzie nasz pierwszy punkt na liście.
- Oki doki! - chodzili po galerii bardzo długo. Obkupili kota, a potem Jungkooka. Poszli nawet do kina, a potem na zakupy spożywcze. Jak wyszli było już ciemno.
- Wow... długo nam to zajęło.
-Trochę.- Chim zamknął pełny rzeczy bagażnik.- Tylko masz po nim sprzątać.- wsiedli do samochodu, a kociak wspiął się na kierownicę.
-Hej, a pan czego tu szuka?- zwierzak zamiauczał, a po chwili skoczył na niego by wejść mu pod koszulkę.
Chłopiec zachichotał i zapiął pas, siadając po turecku.
- No ale chyba będziesz mi pomagał.
-Trochę.- zajrzał pod koszulkę.- No chyba żartujesz. - powiedział widząc, że mała czarna kulka już śpi.
- No wygodnie mu tam, jesteś cieplutki jak grzejniczek.- Jeon sam ziewnął, przytulając się do szyby - Nóżki mnie już bolą od chodzenia.
-Cieplutki jak grzejniczek.- powtórzył Jimin.- Zaraz jedziemy do domu i odpoczniesz.- odpalił silnik i ruszył w drogę.
- Yhym... - nie zdążył nic więcej odpowiedzieć bo już spał zmęczony całym dniem chodzenia.
----------------------
Kto się cieszy z kolejnego rozdziału?
Miłego dnia kociaczki ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro