Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Blizny na duszy i ciele

Po śniadaniu pojechali do kliniki. Oczywiście Kook nie byłby sobą gdyby nie zaczął kłócić się z lekarzem.

-Ale pan nie może tam wejść.- wskazał na drzwi, za którymi była sala, w której Jimin miał mieć pierwszy tego typu masaż.

- Wejdę albo będę cały czas krzyczał! O tak! - otworzył buzię zaczynając piszczeć i robiąc się cały czerwony.

- Okej, okej! Ale już cicho. - lekarz w białym kitlu westchnął, a dumny z siebie Królik odwrócił się do Jimina i złapał go za rękę.

- Idziemy.- pokazał swoje królicze ząbki w małym uśmiechu.

-Przepraszam.- Park powiedział do lekarza po czym weszli do gabinetu. Masażysta przywitał się i kazał mu się przygotować.
A w tym czasie rozmawiał z Jeonem.

- Proszę mi powiedzieć czy Pan Park nie przeciąża pleców? - wyjął notatnik i patrzył na chłopca.

- Emmm... no... wczoraj mnie niósł... Tak troszkę - zrobiło mu się mega głupio.

-Tak nie wolno. Powinien był mu pan zabronić. To mogło pogorszyć stan jego zdrowia. Nawet jeśli nie widać tego teraz.- lekarz zaczął agresywnie zapisywać coś w karcie pacjenta.

- Przepraszam, przewróciłem się i pomógł mi się dostać do domu... Ale nie będzie miał nawrotu, prawda? Już nigdy?

-To okaże się w przyszłości. Teraz proszę tam usiąść.- wskazał Kookowi fotel w rogu pomieszczenia.- A Pana zapraszam.- masażysta wskazał na specjalne łóżko.

Jimin położył się na brzuchu, a mężczyzna rozlał na jego plecach specjalny rozgrzewający olejek. Na początku powoli i delikatnie uciskał mięśnie lędźwiowe po czym zaczął mocniej dociskać palcami skórę. Jimin skrzywił się i sapnął ale nic nie powiedział. Wiedział, że musi boleć teraz by później było dobrze.
Masażysta przenosił uścisk co raz wyżej aż w końcu dotarł do miejsca, które kiedyś uszkodził Kook. Tym razem jednak Chim krzyknął z bólu, a im głośniej krzyczał tym mocniejszy był nacisk mężczyzny. Żołnierz mocno zaciskał dłonie na prześcieradle zagryzając przy tym wargi. Nie spodziewał się bólu porównywalnego do tego kiedy ludzie Wanga kopali go i rozbijali na jego plecach drewniane krzesła. Wtedy też krzyczał jednak nie tak bardzo jak teraz. Wcześniej nie chciał dać satysfakcji wrogowi jednak w tym momencie nie potrafił być silnym człowiekiem.

Krzepki mężczyzna wykonujący masaż nie spodziewał się takiej reakcji ze strony żołnierza jednak nie przerwał.

Jimin zaciskał mocniej dłonie, a łzy spływały po jego policzkach.

Kook patrzył na niego przerażony z łzami w oczach, zaciskając tak mocno dłonie, że aż paznokciami przebił się do krwi. Skulił się na siedzeniu i zasłonił uszy nie mogąc słuchać jego krzyków, ale to nic nie pomagało. Czuł się tak, jakby właśnie pozwalał na to by jego największej miłości łamano kręgosłup. Nie potrafił tego znieść
- Niech Pan przestanie. Boli go...

-Nie wolno przerywać terapii.- masażysta kontynuował pomimo co raz głośniejszych krzyków pacjenta.
Park błagał by ten przestał. Prosił i płakał. Krzyczał, że więcej nie zniesie i nie da rady. Prześcieradło było co raz bardziej mokre od łez, a on żałował, że nie dał się zabić.
Chim co raz głośniej błagał by mężczyzna przestał aż w końcu jego krzyki ustały. Zemdlał od nadmiaru bólu.

- Zostaw go! - Jungkook szybko odepchnął mężczyznę od razu przytulając Jimina i delikatnie gładząc wybrzuszenie na jego plecach- Słońce już po wszystkim. Już Pan dzisiaj nie będzie, tak? Jesteś bardzo dzielny, bardzo.- wycierał jego policzki nie wiedząc, że te jego stają się co raz bardziej mokre. Park nie dokończył masażu, nie dał rady. Powinien trwać dobre 45 minut, a trwał niecałe 20, ale dla Jungkooka i tak był bardzo odważny.

-Niech odpocznie.- masażysta umył dłonie i zaczął zapisywać przebieg rehabilitacji.- Im bardziej będzie się przemęczał tym masaże będą boleśniejsze. Nawet gdyby pan złamał nogę jemu nie wolno jest nawet pana podnieść. - lekarz opuścił pomieszczenie.

- Przepraszam Chimmy... przepraszam. To moja wina. - nie mógł sobie wybaczyć, że to przez niego Jimin tak bardzo cierpi. Płakał jak małe dziecko cały czas głaszcząc gorące plecy i przytulając się do twarzy mężczyzny.

Dopiero po upływie kolejnych dwudziestu minut Jimin otworzył oczy.- Wracajmy do domu.- wychrypiał cicho. Wstydził się tego, że nie dał rady.

- Już słoneczko. Już idziemy. -nastolatek ucałował jego słony policzek i zaraz przybiegł z wózkiem- Dasz radę na niego przejść?

-Najpierw muszę zapiąć pas i się ubrać. - ledwo przekręcił się na bok, a później na plecy. Przedramieniem zakrył oczy by młodszy nie widział kolejnych łez płynących w dół po policzkach.

Chłopiec ustal za nim, łapiąc go za rękę i kładąc obok.
- Nigdy nie zasłaniaj tej pięknej buźki. - Ułożył twarz na jego policzku i pogładził go delikatnie- Mój dzielny mężczyzna. Mój odważny bohater. - mówił patrząc na niego cały czas z miłością.

-Nie chcę byś mnie takiego widział.- wytłumaczył żołnierz.

- Dlaczego? Nie musisz się mnie wstydzić.

-Nie o to chodzi. Nie chcę byś widział mnie takiego słabego. Nie lubię być bezsilny. Nieużyteczny.

- Nie jesteś słaby Jimin. Nawet tak nie mów. Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam, jesteś moim autorytetem. I nie jesteś bezużyteczny! Kto mnie wczoraj nauczył jeździć na rolkach, co?

-Sam się nauczyłeś. Ja tylko trzymałem twoja dłoń i nie pozwoliłem ci upaść. Jednak wystarczyło, że odszedłem na jakiś czas by odpocząć, a ty od razu się przewróciłeś.

- Tak, ale to była tylko i wyłącznie moja wina bo się wygłupiałem. Już jest tylko strupek. Ale... To moja wina, że Cię tak bolało. To przez to, że wtedy ci coś zrobiłem i że mnie wczoraj nosiłeś.- zaczął płakać cały czas powtarzając, że go przeprasza.

-Nie płacz skarbie. To nie jest twoja wina. Już ci mówiłem. Nie obwiniaj się z tego powodu.- ledwo podniósł się do siadu.

Nastolatek od razu go objął zalewając jego ramię łzami.
- Jesteś bardzo silny. Musisz mi uwierzyć.

-Tobie zawsze wierze. - Park uśmiechnął się smutno.- Nie płacz już. Dobrze?

Przytaknął lekko i spojrzał się na niego.
- Przyniosę tutaj twoje rzeczy. - pstryknął go w nosek uśmiechając się lekko przez łzy.

-Dobrze.- Chim czekał grzecznie na młodszego dopóki ten nie wrócił i nie pomógł mu się ubrać.

- Nie założę ci na razie pasa dobrze? Musi zejść obrzęk.- podsunął dla niego wózek- Pomogę ci przejść.- Wyciągnął do niego dłoń.

Park bez sprzeciwu przyjął pomoc po czym jeszcze raz dla pewności otarł twarz. - Możemy już wracać?- masaż go wykończył.

- Tak. Jedziemy już do domku, tam odpoczniesz. - pchał wózek do samego samochodu gdzie również pomógł mu się przesiać i po dwudziestu minutach już jako tako kładł go na kanapę.- Jak plecki?

-Jakby odpadły.- starszy chciał jakoś rozluźnić sytuację jednak wiedział, że dzisiaj nie ruszy się z tej kanapy. Za bardzo go bolało.

- Spytałbym się czy pomasować ale chyba nie chcesz, co? - Zaśmiał się młodszy- Mogę się na tobie położyć?

-Może lepiej nie?- starszy westchnął.- Przepraszam.

- A... no... no dobrze. Nic się nie stało.- złapał jego dłoń- Jimin?

-Hm?- poprawił się na kanapie by czuć jak najmniejszy ból.

- Jeżeli chcesz mi się wygadać, poskarżyć, pomarudzić nawet na jakąś głupią rankę czy zły dzień to zawsze możesz i nigdy się nie będę śmiać. Wszystko będę brać na poważnie. Możesz przy mnie płakać, krzyczeć, drzeć się. Jestem tu dla Ciebie. Tak? - podłożył rękę pod jego plecy i lekko uniósł wkładając tam specjalną wkładkę, która trzymała prawidłowo jego sylwetkę.

-Nawet kiedy będę nieznośny, kapryśny i naprawdę nie do wytrzymania? Nie odejdziesz nawet wtedy?

- Nawet jak całe dnie będziesz mnie męczył to zostanę. Czasami trzeba się wygadać i popłakać wiesz?

-Więc czy ja...mogę ci coś powiedzieć?- Jimin spojrzał na niego niepewnie.

- Co tylko ci leży na sercu.

----------------------------
Wracam do domku od mojej JJungkookie11
Pociągi mają dzisiaj duże opóźnienie, a mój telefon pada jednak miła pani pożyczyła mi ładowarkę.
Rozdział dodaje specjalnie dla kochanej duszyczki, która ciągle płacze i śmieje się na przemian.
Mam nadzieję kochana, że dasz radę skupić się na nauce. Hwaiting!

Miłej nocy misiaczki ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro