Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV. Było wystarczająco słodko?

ANDREAS

Pakowałem walizkę uciekając od badawczego spojrzenia Karla, który już od dobrej godziny był gotowy do wyjazdu. Wiedziałem, że nie ucieknę od rozmowy z nim. To jemu mówiłem wszystko co dotyczy Julii. Nigdy nie oskarżałem go o złe zamiary, bo kiedy brakło dziewczyny przy moim boku, to Geiger robił za mojego terapeutę. Jednak na rozmowę o wczorajszym wieczorze nie byłem gotowy. 

—  Co zrobiła Ci ta biedna bluza Andreas, hm? Daj, dokończę to za Ciebie. — podszedł do walizki i położył rękę na moim ramieniu. Wiem, że to gest wsparcia. Wyrwał mi, aż zbytnio pogniecione ubranie, żeby odpowiednio je złożyć. 

Czasem, kiedy nie wiem co robić w danej sytuacji, zamykam się w sobie. Nie mówię nic nikomu lub odpowiadam zdawkowo. Muszę czuć potrzebę porozmawiania. Dopiero wtedy pęka mur, który zdążę zbudować wokół siebie. Uśmiechnąłem się do starszego ode mnie mężczyzny i usiadłem na swoim łóżku. Karl dzielnie dokończył pakowanie mojej walizki, po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce. Wplątałem palce w przydługawą grzywkę, w końcu poczułem potrzebę zwierzenia się mojemu współlokatorowi. 

— Co ja mam zrobić? Doradź mi, proszę Cię. — zapytałem zrezygnowany. Od wczoraj dzielnie myślałem nad całą sytuacją, ale jedno spotkanie z Julią zrobiło mi z mózgu papkę. 

— Przyznaj się w końcu sam przed sobą, że ją kochałeś i kochasz. 

— Nieprawda! — zaooponowałem od razu. Co on gada za głupoty? — Julka była moją przyjaciółką. 

— Gdybyś nie zerwał z nią kontaktu, może dalej by nią była? Albo bylibyście parą? Stary, najprostsze rozwiązania są najtrudniejsze. Naprawdę, pogadałbym w cztery oczy. Wiesz, że Ci nie odmówi.

— Pff... Na pewno... — parsknąłem głośno, na co Geiger przeszedł bliżej mnie i zarobiłem w potylicę — Ała! Za co to? — krzyknąłem zbulwersowany i pomasowałem bolące miejsce.

— Za Twoją głupotę. Wiesz, że zrobi dla Ciebie wszystkiego. Nie wypieraj tego, znasz ją w końcu. Obydwoje dacie się za siebie pokroić. — łypnęliśmy na siebie. Jednak czułem, że to on dłużej zatrzymuje na mnie swoje spojrzenie. — Co wczoraj Cię tak zaskoczyło? Widziałem, że nie wiedziałeś co ze sobą zrobić. 

— Pamiętasz, ten łańcuszek, który kupiłem Julii na urodziny? Taki srebrny? Z nartami? 

— Jasne, że pamiętam. Chodziłem już wtedy z Fran i pomagaliśmy Ci go wybrać. — uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie. Powtórzyłem gest przyjaciela, bo sam doskonale pamiętam mój stres zanim dałem jubilatce jej prezent. — Co z nim nie tak?

— Ona go nosi! Nosi! Rozumiesz to?! Miała go na szyj! — krzyczałem i gestykulowałem rozemocjonowany. Geiger przyglądał mi się z wielkim uśmiechem, przez co zacząłem zastanawiać się kiedy pękną mu policzki. 

— No stary! — podszedł do łóżka, na którym siedziałem i klęknął przede mną. — Teraz już wiemy, że macie o czym rozmawiać. Masz pięć dni na przemyślenie tego i podjęcie kroków. Masz moje błogosławieństwo, a teraz ruszaj się. Bo pojadą bez Nas! 

JULIA

Święta minęły szybko, aż za szybko. Nim się obejrzałam, stałam z ogromną walizą i sportową torbą w lobby. Ubrana w najbardziej luźny dres jaki znalazłam w szafie, żeby zakryć ślady mojego świętowania. Oberstdorf był jednym z moich ulubionych miejsc na trasie sezonu. Tym razem towarzyszył mi Dawid, który zamiast mojego brata pojechał na Turniej. Początkowo chciałam zostać w Polsce, czego stanowczo zabronił mi Kamil. Odbyłam też parę rozmów z Ewą i Kamą, aby rozważyć wszelkie za i przeciw. Koniec końców wylądowałam w Niemczech z chłopakami. Dawid natomiast złożył przysięgę na swoją miłość do sałatki jarzynowej, że odpowiednio się mną zajmie. Odebrałam klucz do pokoju i próbowałam ogarnąć swoje rzeczy. Byłam trochę zmęczona po godzinnej jeździe, poprzedzonej dwugodzinnym lotem. 

— Pomóc Ci? Poplączesz się za chwilę. — zaśmiał się Dawid, na co posłałam mu wrogie spojrzenie. Podniósł ręce w geście kapitulacji. 

— Oj, no dobra. Niech Ci będzie. Połechtam Twoje ego. — dźgnęłam go paznokciem w ramię. — I dam Ci wziąć moją torebkę. 

— No weź! Nie żartuj sobie nawet. — zaśmiałam się na cały korytarz, co spotkało się z ciekawskim spojrzeniem recepcjonistki. Wepchnęłam torebkę w jego ręce i szybkim krokiem udałam się do windy. 

— No no! Dawid! Jaka torebka! — zawołał głos za nami, przez co szybko się odwróciliśmy. W naszą stronę zmierzał właśnie Stefan, Michael i Piotrek. Kubacki zaczerwienił się jeszcze bardziej i cisnął torebką w moją stronę. Żyła już dawno zataczał się po podłodze, dlatego kiedy otarłam swoje łzy śmiechu, pomogłam mu się podnieść. 

Przerzuciłam torebkę przez ramię, a większa znalazła się na czubku walizki. Kiedy każdy opanował rozbawienie a ja przywitałam się z chłopakami, weszliśmy do windy. Nadal lekko urażony blondyn stanął w samym kącie. Drzwi już prawie się zamknęły, jednak w ostatnim momencie miedzy nimi pojawiła się stopa. Metalowa puszka jak na zwołanie otworzyła się, nasze towarzystwo wzbogaciło się o Karla i Andreasa. Skonfundowana przesunęłam się do Kubackiego, żeby wtulić się w jego ramie. Mężczyzna załapał natychmiastowo o co chodzi i zaczął opiekuńczo gładzić mnie po ramieniu. Plusy wielu braci. Panowie przywitali się po męsku, a ja i Geiger wykonaliśmy nasz tajny uścisk dłoni. Miałam takie tylko z trzema osobami. Z Karlem, Danielem i Kraftem. Przejrzałam się w lustrze windy, przez co kaptur natychmiastowo wylądował na mojej głowie i ściągnęłam go dopiero w pokoju. Mały, biały pokoik z wygodnym łóżkiem i telewizorem był idealny. Wiem, że codziennie będę się tu zaszywać, aby znowu obejrzeć Przyjaciół lub urządzić koncert piosenek Taylor Swift. Wystukałam szybką wiadomość do Kamila, żeby zapewnić go jak dobrze zajmuje się mną jego przyjaciel. Całe szczęście, kiedy tylko weszliśmy do hotelu, skorzystaliśmy z otwarcia stołówki i poszliśmy na kolację. Połączyłam głośnik z telefonem, żeby po chwili usłyszeć mirrorball. Zmarszczyłam brwi na myśl tego, jak adekwatny jest tekst. Padłam na łóżko, żeby łza opuściła moje oko. Nigdy nie byłam fanką rozklejania się przy innych, wolałam zrobić to w samotności. Odkąd zostałam na dłużej w domu rodzinnym, nie miałam czasu się nad sobą trochę rozczulić. Teraz pozwoliłam na to. Moje dotychczasowe zajęcie przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości, na co od razu się poderwałam. Nawet nie zwróciłam uwagi, że mirrorball już dawno się skończyło. 

Dawid 

Jak tam młoda? Dotarłaś do pokoju?

Tak, wszystko dobrze. Nie pozbędziecie się mnie tak szybko.

A już myślałem... . W każdym razie, jutro po śniadaniu mamy sesję. Także pomyśl czy idziesz z nami. Potem trening. W sobotę o 16:30 są kawali. Jakieś pytania?

Przyjęłam do wiadomości kapitanie. 

Bardzo dobrze. Nastaw sobie 10 budzików, żebym cię rano nie musiał dobudzać.

Ej, halo? Co to za twarda ręka, do twojej młodszej przyszywanej siostry?

Przepraszam bardzo, już się poprawiam. Czekaj

No hop hop słoneczko! Do spanowic, szybciuteńko! Bo rano zaśpisz na śniadanko!

Było wystarczająco słodko? 

Jesteś najlepszy! Dobranoc Dawid

Branoc Julka

Rozbawiona otarłam łzy, włączając znowu playlistę Swift. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 21:30, podłamałam się patrząc na godzinę. Zebrałam piżamę, kosmetyczkę i ręcznik z walizki, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, żeby jak najszybciej położyć się spać. Jutro szykował się naprawdę ciężki dzień. Jak poparzona wybiegłam z łazienki i zabrałam się za pakowanie plecaka. Dres schowałam do osobnej torebki w walizce, a plecak kadrowy szybko zapełniał się potrzebnymi rzeczami. Gotowy zajął zaszczytne miejsce przy drzwiach. Pogasiłam światła, ustawiłam budzik i wpakowałam się pod kołdrę. 

⁑⁑⁑⁑

Najedzona zajęłam miejsce na niezbyt wygodnym krześle, podczas sesji zdjęciowej do TCS. Hotel zgodził się udostępnić nam jedną z większych sal konferencyjnych, dlatego poza skoczkami, sztabami i dziennikarzami, kręcili się też fotografowie FIS-u. Olek próbował pozować przed obiektywem i sądząc po minie fotografa, nie szło mu idealnie. Zwinęłam się na siedzisku, obserwując jak Paweł i Piotrek ćwiczą swoje pozy. Cała trzęsłam się ze śmiechu, próbowałam odblokować telefon, żeby uwiecznić ten moment, ale na nic. Na szczęście na posterunku byli panowie ze Skijumping, którzy się tym szybko zajęli. 

— W końcu mamy czas, żeby spokojnie porozmawiać. Cześć Julka. — wzdrygnęłam się czując na ramionach obce ręce. Gwałtownie odwróciłam się do potencjalnego oprawcy.

— Karl, Boże. — sapnęłam czując jak wali mi serce. — Nie strasz mnie, proszę Cię. — położyłam dłoń na klatce piersiowej, żeby choć trochę się uspokoić. Za chwilę uśmiechnęłam się i wyciągnęłam ramiona, aby przytulić mężczyznę. 

— No dzień dobry, trochę się nie widzieliśmy. — powiedział odrywając się ode mnie. — Pani też na sesję?

— Nie no, gdzie na sesje? W tym outficie? Nigdy w życiu! 

— Musimy wrócić do robienia zdjęć całą ekipą. — sapnął, próbując się usadzić na krześle. — Jak tylko przyjedzie Ewa, to cykamy foty od razu. 

— Postaram się to załatwić, ale nic nie obiecuje. — podniosłam ręce, na znak kapitulacji. Geiger tylko zaśmiał się głośno. 

— Karl tu jesteś. Szukałem Cię! Nawet dzwoniłem, ale nie odbierasz . — Wellinger wparował do sali bez zastanowienia. Jego wzrok przez chwilę zatrzymał się na mężczyźnie, który siedział obok mnie. Potem to nasze spojrzenia się skrzyżowały. Czułam jednocześnie komfort i dyskomfort.

Stoch wyczuwam tu dwubiegunówkę. 

— Julia ... Hej ... . — zaczął się uroczo uśmiechać, żeby zamaskować fakt jąkania się. 

— Cześć Andi. — zdrobnienie samo wyleciało z moich ust, co nie powiem, zdziwiło mnie. I chyba nie tylko, bo dwóch Niemców wpatrywało się we mnie przenikliwie. — Będę się już zbierać do siebie, mam parę rzeczy do zrobienia. Pa chłopaki. 

Uciekłam. Nie da się tego inaczej nazwać, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Kiwnęłam głową Dawidowi w stronę drzwi, żeby wiedział gdzie mnie szukać. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie, a ja jak poparzona pobiegłam do pokoju. 

Gratulacje Julio Stoch

——————
Szczęśliwego Nowego Roku kochani!
Volley_fan
Ig|volle.yfan

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro