III. Będę ciocią!
Zestresowana podsunęłam niedopiętą walizkę pod ścianę. Od czwartku tkwiłam w Engelbergu razem z chłopakami. Ale wujek zadecydował, że dopiero po sobotnim konkursie przekażemy im tą informację. Na początku byłam zachwycona tym pomysłem. Teraz, im dłużej tu siedzę tym mniej zadowolona jestem. Ciągłe siedzenie w hotelu, wcześniejsze wstawanie żeby nie wpaść na nikogo na śniadaniu. Aż w końcu nadszedł ten dzień i mogę normalnie pójść na kolacje. Bez zakładania kaptura. Cały czas byłam w stałym kontakcie z Ewą. Blondynka śmiała się ze mnie, kiedy rozmawiałyśmy przez telefon.
— Tak bardzo żałuję, że mnie tam nie ma! Chciałabym zobaczyć ich miny, kiedy wejdziesz. — westchnęła kobieta przyglądając się mojemu makijażowi. — Pewnie zrobiłabym kilka zdjęć. Powiem Ci, tak swoją drogą mogłabym zrobić kilkutomowy album ze zdjęć twoich i Kamila.
— Czy Tobie się to kiedyś znudzi? — zaśmiałam się uważając, żeby nie pobrudzić się maskarą. — Jak wyglądam?
— Robienie zdjęć Wam? Czyś ty zwariowała! Uwielbiam Wasz duet, naprawdę. Jestem fanką numer jeden. Kamil Cię kocha, najbardziej na świecie. I wyglądasz przepięknie. Siedziałaś po nocach i oglądałaś Przyjaciół, zgadza się?
— Jak ty mnie znasz, Ewa. Musiałam odciągnąć myśli od pracy. Już niedługo zwariuję i będziecie mnie odwiedzać w psychiatryku. — powiedziałam i podeszłam do łóżka. Zgarnęłam bluzkę i telefon kierując się do łazienki. Zmieniłam rozciągniętą bluzę na bardziej wyjściową koszulkę z długim rękawem.
Smartfon oparłam o półkę, żebym spokojnie mogła się szykować. Całe szczęście, moje włosy chciały współpracować i wystarczyło je tylko przeczesać. Czarne dżinsy opinały moje nogi, które wręcz przypominały o zbyt długiej nieobecności na siłowni. Bordowa bluzka z dekoltem w serek eksponowała dodatkowo mój łańcuszek, z którym nie rozstawałam się od miesiąca. Po raz kolejny przejrzałam się w lustrze, na co załamały mi się ręce.
— Julcia, nie stresuj się tak. No coś ty. Wiesz dobrze, że oni Cię uwielbiają i będą się cieszyć, że będziesz z nimi jeździć. A teraz, leć bo się spóźnisz. Pisz koniecznie później. Kocham Cię słoneczko. — przesłała buziaka w stronę aparatu.
— Też Cię kocham. — uśmiechnęłam się odwzajemniając gest.
Popsikałam się perfumami, a telefon automatycznie wylądował w tylnej kieszeni spodni. W końcu dotarło do mnie co chcę zrobić, moja podświadomość od razu kazała uciekać. Spotkam się z moją ekipą, po tylu latach. Z moją ekipą i Adreasem. Zacisnęłam palce na srebrnej błyskotce próbując wyrównać oddech.
Spokojnie Julka
Wyszłam szybko z łazienki, żeby ograniczyć czas na myślenie. Otworzyłam okno zostawiając sprzątanie bałaganu, który zrobiłam na później. Chwyciłam kartę do pokoju i wyszłam z pomieszczenia numer 187. Zamknęłam drzwi, truchtając ruszyłam do windy aby szybciej ją przywołać. Cała podróż dłużyła się niemiłosiernie. Małysz poinformował mnie, że chłopaki znajdują się już na stołówce. Zdecydowanym krokiem wyszłam z metalowej puszki i usiadłam na kanapie w lobby. Nie zostało mi nic, tylko czekać.
ANDREAS
Postawiłem talerz z moją kolacją na stole naszej drużyny i wróciłem do rozmówcy. Od zawsze uwielbiałem gadać z Kamilem. Byłem wdzięczny, że sytuacja z Julią nie zmieniła naszej relacji. Tematy do rozmowy zawsze same przychodziły i nigdy nie było niezręcznie.
— I wtedy ja powiedziałem ... Że ... — razem z mężczyzną z każdym słowem zanosiliśmy się śmiechem. Podparłem się o krzesło, żeby w ostatniej chwili nie paść na podłogę. Odwróciłem się do chłopaków, którzy momentalnie na nas spojrzeli. Przestali nagle szeptać i posłali mi szerokie uśmiechy. Aż zbyt szerokie. Zerknąłem na nich zdezorientowany potem przerzucając wzrok na Kamila.
— Przepraszam, że Wam przeszkadzam. — Małysz przerwał naszą rozmowę. Poczułem ulgę słysząc angielski. Przynajmniej mnie nie obgadują. — Kamil dołącz proszę do reszty, mam Wam coś do powiedzenia. Świetny konkurs Andreas. — były skoczek poklepał mnie po ramieniu, na co podziękowałem mężczyźnie. — Ja dołączę do reszty, czekamy na Ciebie. Życzę smacznego.
— To prawda! Świetne skoki, gratulacje Andi. — Stoch postanowił kontynuował temat. — No cóż, muszę lecieć. Widzimy się później. — pożegnaliśmy się szybko i każdy wrócił do swojej kadry.
Przy stoliku od razu zaczęła panować niezręczna cisza. Pierwsze pięć minut mogłem to wszystko wytrzymać, jednak po dłuższym czasie stało się to aż nadto uciążliwe. Przyglądałem się każdemu z osobna i czekałem, aż któryś z nich puści parę. Najdłużej przyglądałem się Markusowi, wszyscy wiemy, że to największa klepa w drużynie.
— Dobra, koniec tego! Może któryś z Was łaskawie powiedzieć mi o co chodzi? — krzyknąłem szeptem, żeby mimo wszystko zostało to przy naszym stoliku.
W odpowiedzi dostałem jedno wielkie "yyy" i miotanie się. Nie no serio? Każdy z nich próbował coś z siebie wydusić, ale wszystko kończyło się fiaskiem.
— Andreas, chodzi o to... Że... — zaczął w końcu Karl. Skupiłem na nim zainteresowane spojrzenie. Geiger budował napięcie, co delikatnie podniosło moje ciśnienie.
— O kurwa! — krzyk Markusa przerwał męki naszego kolegi. Karl odetchnął opadając na oparcie krzesła. Wzrok całego stolika powędrował za spojrzeniem Eisenbichlera.
Zdumiony podniosłem się z miejsca i zacisnąłem rękę na końcu koszulki. Tego się nie spodziewałem. I zdecydowanie nie byłem na to gotowy.
JULIA
— Niespodzianka! To ja! — wykrzyknęłam wyrzucając ręce. — I nie pozbędziecie się mnie przez calutki sezon. — powiedziałam i rzuciłam się na Kamila. — Zadowolony? — spytałam opierając brodę na jego klatce piersiowej.
— Nawet nie wiesz jak bardzo, księżniczko.
— Hej. Kamil... Ty płaczesz? — wyszeptałam kładąc dłoń na jego brodzie. Mi samej zaszkliły się oczy. Pieprzone współodczuwanie z bratem.
— Wzruszyłem się troszeczkę. Wraca moja siostrzyczka. — ucałował moje czoło, na co automatycznie przymknęłam oczy. Zawsze czułam się wtedy bezpieczna.
Oderwałam się od Kamila i zaczęłam witać się z chłopakami. Wyściskałam się z Kubą i Pawłem. Olek zaczął mnie łaskotać, na co od razu zwinęłam się ze śmiechu. Wtedy Piotrek skorzystał z okazji i objął mnie od tyłu. Poczułam brak gruntu pod nogami i mężczyzna ze mną na rękach zaczął kręcić się po całej stołówce. Zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej, dlatego mój brat ruszył mi na ratunek. Dalej lekko kręciło mi się w głowie, ale grzecznie usiadłam i zaczęłam jeść to co nie wiadomo kiedy przyniósł wujek. W międzyczasie zaczęłam opowiadać wszystkim jak ukrywałam się w hotelu. Każdy już dawno zjadł i odniósł talerz, jednak panowie dzielnie czekali na mnie.
— No i to tyle. — zakończyłam sprawnie. — Może zbierajmy się? Jest koło 20. Zanim się ogarniemy po dzisiaj, a wy spakujecie się na jutro, będzie 23. Jak nie później. Umówmy się, organizacja to nie Wasza mocna strona. — zaśmiałam się pod nosem, a mężczyźni zmierzyli mnie wzrokiem.
— Tak, Julka ma chyba rację. Jak coś to się spotkamy potem, w którymś pokoju. — poparł mnie Kuba, na co posłałam mu mały uśmiech.
Zaczęliśmy się żegnać, aż w końcu rozdzieliliśmy się. Postawiłam naczynia w okienku i kiedy się odwracałam, poczułam zetknięcie z czyjąś klatką piersiową. Opadłam na zimną podłogę. Odgarnęłam włosy z oczu i otarłam ręce. Po krótkich oględzinach stwierdziłam, że nic mi się nie stało.
— Bardzo przepraszam. Nic Ci się nie stało? — usłyszałam zbliżający się głos. Ktoś uklęknął obok, a ja podniosłam delikatnie wzrok, przez co momentalnie zesztywniałam. Nie no, moja fabuła rozkręca się jak pralka na wirowaniu.
— Jasne, wszystko dobrze. — rzuciłam zdawkowo. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić i co powiedzieć, więc powiedzenie czegokolwiek wydawało się najlepsze. Podniosłam się z chłodnej podłogi, co zaraz po mnie uczynił mój towarzysz.
— Um... Chyba źle zacząłem, przepraszam. Cześć Julia. — w końcu zdecydowałam się podnieść wzrok na dłużej, aby zderzyć się z niebieskimi tęczówkami.
— Cześć Andreas. — wyznałam cicho. Na tyle cicho, że miałam wątpliwości czy blondyn w ogóle mnie usłyszał. Naciągnęłam rękawy, żebym mogła czymś zająć ręce.
— Więc, co Cię tu sprowadza?
— Wracam do jazdy z chłopakami. Będę z nimi cały sezon.
— Czy ja źle widzę, czy to Julia Stoch? — usłyszałam za sobą, na co momentalnie się odwróciłam. Uśmiech w końcu wpełzał na moją twarz.
ANDREAS
Brunetka zaczęła witać się z resztą mojej drużyny, a także z Austriakami i Norwegami, którzy pojawili się tak naprawdę znikąd. Nie było osoby, która byłaby niezadowolona z powrotu dziewczyny. Ona też zdawała się być szczęśliwa z tego powodu.
— Johann! Gratuluję, tak bardzo się cieszę! O Boże! Będę ciocią! — piszczała z radości, po czym wyściskała Forfanga. Chłopak zaśmiał się z jej reakcji ale odwzajemnił gest.
Najmłodsza Stoch odwróciła się do Halvora, aby mogli się przywitać, ale moją uwagę przykuło coś innego. Małe, srebrne, skrzyżowane narty zdobiły szyję brunetki. Wpatrywałem się w błyskotkę, dopóki nie poczułem szturchnięcia w bok.
— Stary, co jest? — rzucił cicho Karl. — Przyglądasz się jej od kilku minut, coś musiało się stać za nim przyszliśmy. Wiesz, że mnie nie oszukasz.
— Ja... Ja nie wiem. — zacząłem się jąkać. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Spojrzałem na Geigera, potem spojrzenie przeniosłem na Julię, która przeszczęśliwa kręciła się wśród skoczków. Jej nastrój diametralnie zmienił się odkąd reszta do Nas dołączyła. Kiedy byliśmy sami była zestresowana i małomówna. Jak nie ona.
— Słuchaj Andi. Jesteś dla mnie jak brat i będę szczery. Zjebałeś sprawę. Jula ma być z nami całą zimę. Powinieneś z nią porozmawiać, jeśli mamy spędzić razem sezon. Idę do niej, a ty pomyśl co zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro