Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 Nie zaczynaj

Dean oprowadził Casa po mieszkaniu.

Brunet mało się odzywał, ale prawde mówiąc Dean odrazu go polubił.

-Jeszcze sypialnia, moja jest po prawej, a po lewej byłaby twoja.

Dean otworzył drzwi i wpuścił Casa do środka.

Brunet uśmiechnął się widząc pokój i obrócił do Winchestera, wszytko było nawet lepsze niż na zdjęciach, było przytulnie, miałby swój kąt i wkońcu trochę spokoju.

Miał nadzieje że tu zamieszka.

-I co?

-Wszytko jest świetnie.

Dean uśmiechnął się.

-Więc jesteś zainteresowany?

-Jak najbardziej, podam Ci numer, gdybyś też się zdecydował...

-Jestem zdecydowany.

Cas spojrzał na Deana z lekkim zaskoczeniem.

-Jak dla mnie mógłbyś się wprowadzić nawet jutro, myślę że się dogadamy.

-Naprawdę?

-Tak.

-Okey ym, myślę że jeszcze w tym tygodniu załatwie kilka spraw i będziemy oficjalnie współlokatorami.

-Cieszę się.

-Ja też.

Cas uśmiechnął się ale po chwili jakby wyrwał się z zamyślenia.

-To ja już nie będę przeszkadzać, zgadamy się.

-Spieszysz się gdzieś? - zapytał szatyn podsyłając mu serdeczne spojrzenie.

-Właściwie to nie.

-Świetnie, za chwilę będzie pizza, zastań z nami, oglądamy z Charlie film.

-Nie chce wam przeszkadzać...

-No co ty, będzie fajnie jeśli zostaniesz.

-W takim razie ciężko mi odmówić.

*****

Dean wraz z Casem i Charlie oglądali horror.

Szatynowi ciężko było skupić się na filmie a przedewszystkim wczuć się w klimat, kiedy Cas przy najmniejszym hałasie podskakiwał i zakrywał oczy poduszką.

Nie przeszkadzało mu to, raczej bawiło.

Kiedy Cas po raz kolejny podskoczył Dean nie wytrzymał i zaśmiał się.

-Spokojnie bo ci ciśnienie skoczy.

Cas spojrzał na Deana.

-Już dawno mi skoczyło.

-Boisz się horrorów?

Cas spojrzał na niego z rezygnacją.

-A nie widać?

-W sumie racja, trzęsiesz się jak galareta.

-Dzieki.

-Ja tylko stwierdzam fakty, pozatym...

-Zamknąć jadaczki bo nic nie słyszę.

Dean spojrzał na Charlie.

-Błagam cię i tak nic nie mówią.

-Mówią, tylko ty nie potrafisz zamknąć dzioba i nie słyszysz.

Cas zaśmiał się.

Dean spojrzał na niego

-A ty po czyjej jesteś stronie? I lepiej się zastanów nad odpowiedzią, bo będziesz mieszkać ze mną.

Charlie walnęła go poduszką

-Nie groź mu, i tak wiadomo że to ja mam rację.

Oboje spojrzeli na Casa który pokręcił głową.

-Odmawiam udzielenia odpowiedzi.

-Sprzeciw

Cała trójka wybuchła śmiechem.

-Charlie chyba za bardzo się wczułaś.

-Za obrazę sądu grozi kara grzywny młody człowieku, zważaj na słowa.

Rudowłosa wzięła do ręki pilot imitujący młotek.

Cas pokręcił głową powstrzymując śmiech, znał ich zaledwie dwie godziny a czuł jakby byli przyjaciółmi już od dawna.

Wrócili do oglądania filmu.

****

Cas siedział z Charlie i Deanem do pierwszej w nocy.

Trochę się zasiedział, ale po prostu nie chciał z tamtąd wychodzić i wracać do "domu"

To ciężko nazwać domem.

Dom powinien być miejscem gdzie czujemy się dobrze, bezpiecznie gdzie chcemy przebywać.

A Cas nie chciał już nigdy więcej być nawet w pobliżu.

Ale teraz wystarczy zabrać swoje rzeczy i załatwić w urzędzie wszystkie formalności.

Kiedy obudził się o 10 niechętnie podniósł się z łóżka i poszedł do kuchni zrobić sobie kawę z mlekiem.

Był weekend więc nic dziwnego że nikogo oprócz niego nie było.

Przynajmniej tak myślał.

Nalał wodę do czajnika i kiedy się obrócili omal nie dostał zawału.

Jakieś dwa metry od niego nonszalancko oparty o stół stał Thomas.

Cas automatycznie probował się cofnąć ale nieumożliwiał mu to blat.

Od tamtej nocy Cas nie dopuścił do sytuacji gdzie byłby z nim sam na sam, unikał go jak ognia i dziękował Bogu za to że Meg pozwoliła mu spać razem z nią w pokoju, co prawda przez to że spał na materacu chodził niewyspany, ale wolał się przemęczyć.

I teraz wszytko szlag trafił.

-Co ty tu robisz?

-Też tu mieszkam.

-Wiem, ale myślałem że tak jak reszta poszedłeś na imprezę i wrócisz dopiero jutro...

-Nie poszedłem.

Thomas zmierzył Casa wzrokiem.

-Seksownie wyglądasz w tych bokserkach.

Cas miał ochotę walnąć się w czoło, mógł wcześniej się ubrać.

-Nie zaczynaj.

-Oj Castiel nie bądź taką cnotką.

Cas słysząc że woda się zagotowała, odwrócił się i zalał kawę.

Thomas podszedł do niego opierając rękę o blat.

-Serio masz mi zazłe o tamto?

-O to że się do mnie dobierałeś wbrew mojej woli? Nie no co ty.

-Byłem pijany.

-To cie nie usprawiedliwia.

-Nie mów że ci się nie podobało.

Thomas przysunął się bliżej i położył drugą rękę po drugiej stronie odcinając mu drogę ucieczki.

Cas odwrócił się i zrozumiał że to był błąd gdy zobaczył jego twarz kilkanaście centymetrów od swojej.

-Przestań mi się opierać, przysięgam że nie pożałujesz.

Po chwili poczuł jego wargi na swojej szyi.

Cały drżał a po policzku spłynęła mu łza.

Nie miał siły dalej walczyć.

Miał dość.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka! 21.11.2018

Nie bijcie XD

Kolejny rodział pojawi się być może nawet jeszcze dzisiaj, ale niczego nie obiecuje.

Mam nadzieję że narazie się podoba.

Adios!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro