×7×
Kolejny dzień dłużył się niemiłosiernie.
Jak zwykle siedziałem w swoim fotelu.
Niespodziewanie usłyszałem otwierane drzwi do budynku, ktoś usiłował cicho je przymknąć, usłyszałem kroki, ewidentnie kierował się w stronę mojego mieszkania.
Postać otworzyła drzwi, udawałem wyjątkowo zajętego wpatrywaniem się w ścianę.
- Filiżankę herbaty? - zapytałem.
Nikt się nie odezwał, czułem nierówny oddech, osoby stojącej za mną.
Przewróciłem oczami. Nie miałem zamiaru się odwracać, gdyż wiedziałem kim jest ów tajemnicza postać.
- Tęskniłeś? - dźwięk głosu geniusza zbrodni rozniosł się po pomieszczeniu.
Niezbyt - odezwałem się - pytałem czy chcesz filiżankę herbaty.
- Bardzo chętnie. - Powiedział.
Po kilku minutach James odezwał się.
- Jestem niemal w stuprocentach pewny, że nie masz pojęcia jak to możliwe, że żyje - powiedział z nutką zadowolenia.
Miał rację, teraz sobie uświadomiłem, że nie wiedziałem jakim cudem on żyje. Na moich oczach postrzelił się.
- Mylisz się - skłamałem. - Mam kilka teorii.
- Każda jest błędna, drogi Sherlocku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro