Część 8 (3/3)
Nasze rozżalenia przerwały postacie zasiadające koło nas. Jechaliśmy w ciszy, a chłopcy najwyraźniej bali się zapytać o ten wrażliwy temat. W sumie nie dziwiłem im się, sam strasznie się bałem.
Gdy dotarliśmy na miejsce, pierwszy wysiadł Niall, potem Zayn, a następnie Liam. My zostaliśmy na końcu. Przekroczyłem próg drzwi i lekko zmrużyłem oczy, aby przyzwyczaić się do światła fleszy. Szliśmy rządkiem po czerwonym dywanie. Wokoło słychać było piski, po prostu ogromny rumor. Moje plecy ciągle szturchał jeden z ochroniarzy, a kolejny wyznaczał mi drogę. Czułem drżący oddech chłopaka na ramieniu, którym wypalał moją wątrobę. Opuszkami palców przejechał po mojej dłoni, na co przebiegły mnie znajome dreszcze. Zanim się obejrzałem chłopak szedł ze mną ramię w ramię, a jego palce splotły się z moimi. Było to jedne z dziwniejszych odczuć, szczególnie, że byliśmy pod obserwacją. Za pewne jutro pojawią się nowe wpisy o tym, że tylko my z pozostałej trójki, trzymaliśmy się za ręce. Chciałem zakryć nasze złączone dłonie, lecz on mi nie pozwolił. Usadowił je w najbardziej widocznym miejscu, tak aby paparazzi, mogli zrobić najbardziej korzystne zdjęcia. To nie ma stanu bytu.
- Harry, co ty odpierdalasz? - szepnąłem ciągle uśmiechając się do fanek za barierką.
- Robię to, co już dawno powinno być zrobione. - rzekł stanowczo, ciaśniej ściskając moją dłoń, a palce były już najbardziej zaciśnięte.
- A co z ...
- Z kim Louis? Nikogo tu nie ma. Jesteśmy wolni. Nie rozumiesz?
Weszliśmy do dużego holu z czarnymi zdobieniami. Ochroniarze prowadzili nas przez kręty korytarz mijając przy tym nieznośnych techników. Ściany obsypane były rozmaitymi zdjęciami gwiazd, które występowały na tej arenie. Od Katy Perry, przez Adele, aż do John'a Newman'a.
Gdy dotarliśmy do dosyć małej garderoby, pierwsze na co zwróciliśmy uwagę to masa kolorowych balonów.
- Wszystkiego Najlepszego chłopcy!
Zza kanap wyłoniło się kilka znajomych postaci. Danielle, dziewczyna Liama. Perrie, dziewczyna Zayn'a. Selena, dziewczyna Niall'a. Gemma siostra Hazzy. Oraz Lottie, moja siostra. Po dość długim powitaniu i przemyśleniach na temat wolnego roku musieliśmy w końcu wyjść na scenę. Harry przez całe wejście trzymał moją małą dłoń, która wręcz topiła się w jego długich palcach i szerokiej powierzchni. Skłamałbym mówiąc, że tego nie lubię.
Pierwsza poleciała piosenka ''Perfect'' napisana przeze mnie i Hazze.
- Baby I'm perfect, baby I'm perfect FOR YOU – zielonooki dośpiewując ostatnie słowa znacząco spojrzał na mnie, przez co kilka dziewczyn zapiszczało na scenie.
Kolejna piosenka, nowo wypuszczona ''Drag Me Down'', przeszła dość szybko.
Po niej wystartowała ''They Don't Know About Us''. Piosenka o nas. Kurwa, teraz mnie wzięło na wspominki.
- They don't know about things we do – Jego błyszczące oczy znów powędrowały do moich – The don't know about I love You's.
Zacząłem lekko drżeć na jego słowa. Louis, opanuj się to tylko piosenka. Jest zgodna z tekstem. On po prostu spojrzał na mnie mówiąc te głupie, nic nie warte słowa. Te bardzo znaczące i wiele warte słowa. On tak bardzo mi przypominał kogoś. Jego stare oblicze.
Z tego co pamiętam następna miała być ''For Angels To Fly'', ale Harry zamieszał nam w planach i zaczął śpiewać piosenkę ''Little Things''.
Harry doszedł do refrenu:
- I won't let these little things, slip out of my mouth, but if it's true. It's you. It's you. They add up to. - spojrzał się znacząco na mnie (wiedziałem, że coś się kroi) i skończył refren – I'm in love with LOU, and all HIS little things.
O mój Boże. Zakrztusiłem się wodą i szybko wyłapałem uśmiech Hazzy. W tekście było ''You'', nie ''Lou''. A tym bardziej nie było ''His'', tam było ''These''.
Znów poczułem te dziwne uczucie w brzuchu rozlewające się po całym moim ciele.
On kiedyś tak robił. Na każdym koncercie zmieniał słowa, tak aby opisywały osobę męską. Często zamieniał słowo Ciebie na Jego. Ale to co zrobił teraz wydawało mi się cholernie dziwne.
Jeszcze nigdy nie wymówił mojego imienia w środku tekstu. Nigdy, aż do teraz.
Zamurowało mnie. Spojrzałem w celu ratunku na roześmianych chłopców, którzy ciągle skakali po scenie i śmiali się. Cała widownia zaczęła piszczeć, po słowach Harrego, a mnie zalał gorący rumieniec. Wszystkie shipperki podniosły w górę plakaty z napisami ''Larry Stylinson'', a z ich ust zaczęły wydobywać się głośne skowyty. Jakby kogoś rżnęli nożem.
Nerwowo zacząłem poruszać mikrofonem w ręku patrząc na poczynania chłopaka. W jednym momencie ruch jego ust ustał, ale muzyka wciąż leciała. Spojrzałem na niego zdezorientowany, na co on odpowiedział mi tym samym.
Kurwa, to moja kolej. Fani zaczęli sami śpiewać tekst, a ja zwinnie się do nich dołączyłem. Wplotłem kilka słów. Związałem koniec z końcem, a zanim się obejrzałem leciała kolejna piosenka.
Cały występ byłem bardzo roztargniony. Hazza co chwila zmieniał słowa w tekście, które perfidnie były kierowane do mnie. Wrzaski wszystkich dziewczyn podwajały się za każdym razem gdy ten oplatał ręce wokół mojej tali. Zahaczał opuszkami palców po moim torsie. Czy, sporadycznie całował w policzek.
Czułem się źle. Czułem się obserwowany. Modest wykreował u nas wstręt do publicznego okazywania jakichkolwiek uczuć. Wyperswadował nam wszelkie romantyczne, czy czułe gesty poza domem. Wszędzie są te natrętne pasożyty, szukające jakiegoś ohydnie zniekształconego smaczku. Zarządcy bardzo uważali z każdym naszym ruchem, abyśmy nie podpadli prasie, choć i tak padało wiele pytań o nasz ''Bromance''. Modest zakazywał nam odbywać wspólnych konwersacji na tle innych osób i ... Czekaj ... Jego tu nie ma. Modest'a tu nie ma. Jestem tylko ja, Harry i reszta świata, którą mam w dupie. Siedziałem w strachu, bojąc się reakcji tych jebanych pracowników biura, którzy rozstawiali nas po scenie jak kukiełki. Ale tego już nie ma. Już im nie podlegamy. Mamy swoją własną wolę i sami sobie kreujemy przyszłość. Czy to już czas?
Gdy wchodziła kolejna piosenka ''18'', jedna z moich ulubionych, wiedziałem, że to czas na mój ruch.
Przetarłem spocone czoło i wyszedłem na środek do refrenu:
- I Have Loved HIM Since We Were 18 – tutaj zmieniłem dalsza część tekstu – But I Still Love Him.
Popatrzyłem na oszołomionego chłopca z Cheshire, który oniemiał z radości. Jego stłumione emocje opanował szczery uśmiech, a kości policzkowe odsłoniły dwa wielkie wgłębienia. Cała sala zaczęła piszczeć, a ja nie zważając na to puściłem mu oczko i powróciłem do dalszego śpiewania. Reszta członków zespołu była równie zdziwiona, ale szybko opanowały ich uśmiechy. Cieszę się, że mam ich przy sobie.
- Więc chłopcy, jakie są wasze plany na roczny odpoczynek? - zapytała siedząca naprzeciwko nas kobieta, przeprowadzająca z nami wywiad. Ostatni wywiad, przed sami wiecie czym.
Miejsce obok mnie zajmował Hazza, który splótł nasze ręce ze sobą, w bardzo widocznym miejscu. Niestety muszę się przyznać, że mam to w dupie. Mam w dupie czy ktoś to widzi, czy jutro będziemy w jakimś nastolatkowym gównie, czy będą plotkować. Powiem jedno. Będą. Jutro, pojutrze i po pojutrze. Oni będą. Świat może to zaakceptuję, a może nie. Nie dbam oto szczególnie, że mój świat, siedzi tuż koło mnie.
- Spędzę ten czas ze swoją dziewczyną – rzekł zadowolony Zayn. Cały dzień rozpierała go energia. Naprawdę nie może się doczekać.
- Ja wybiorę się na zasłużone wakacje z Danielle – odpowiedział dumnie Liam. Uśmiechnąłem się na samą myśl, że kiedy wrócimy po roku, może będzie mieć większą opaleniznę ode mnie.
- Myślę, że spróbuję spędzić jak najwięcej czasu z rodziną w Irlandii – zachichotał Niall wiercący się na kanapie. Od razu po wywiadzie idziemy do Nandos, widzę to w jego łakomych oczach.
- Harry, a ty? - dopytała Harrego, który wyrwał się z zamyślenia.
- Ja ... - zaczął – Chciałbym spędzić ten czas z kimś na kim naprawdę mi zależy. Wie Pani zachowywałem się dla niego jak dupek przez rok, to może nadrobię go z nim – uśmiechnął się do mnie mocniej zaciskając palce wokół moich.
Dziewczyna wydała się odrobinę zbita z tropu, ale później dalej kontynuowała:
- A ty, Louis?
- Ja .. popieram pomysł Harrego.
Cały wywiad nie spuszczaliśmy z siebie oczu. Czułem się jak za dawnych lat, kiedy mogliśmy wszystko. Byliśmy takimi dzieciakami nie znającymi życia. A teraz? On 22 ja (za 4 dni) 25 lat, tak szybko minęło.
Gdy pytania reporterki się skończyły wybił dzwonek oznajmujący koniec transmisji.
Wolność.
Czujecie to?
Bo ja tak.
Albo to wczorajszy obiad.
Nie.
To jednak wolność.
Weszliśmy do przebieralni w biurze aby odetchnąć. Kilku godzinny koncert i końcowy wywiad dały nam nieźle popalić. Dziewczęta czekały w rezydencji, a my czekamy na autokar, który powinien się niedługo zjawić. Usadowiłem się na jednej z czarnych skórzanych kanap i wziąłem kilka łyków zimnej wody. Niall zdjął zapoconą koszulkę zmieniając ją na świąteczny sweter.
Uwielbiam go. Przypomina mi najlepsze chwile. Znaczy sweter, nie Niall. Chociaż jego też będzie mi go brakować. Jego roześmianych odgłosów zdychającej foki. Ciągłego wyżerania wszelkich zapasów z lodówki. Krzywych dwójek, które nie dały się naprawić przez aparat. Wytykania mi mojego pesymizmu. Stepowania po nocach. Wyzywania go od małych Irlandzkich skrzatów, na co on się wścieka i piszczy. Bardzo głośnego chrapania. Co miesięcznego farbowania włosów, o których zapomina. Apetytu do Nandos.
Tak samo będę tęsknił za Liamem. Jego nadopiekuńczością i odpowiedzialnością w zespole. Krzaczastymi brwiami, którymi wyrwał już nie jedną laskę. Najgorszych ruchów na scenie jakie kiedykolwiek widziałem. Fobii na temat łyżek.Zapachu zgniłych ziół, które pachną jak gówno. Cały Liam. Ilości masła jaką kładzie nam na kanapki, które zawsze przyrządza na dłuższy dzień w studiu. Rozsądnego przydzielania nam obowiązków w apartamencie. Zarywania do ohydnych czterdziestek. Ach! to chyba Harry.
Oczywiście moja tęsknota obejmować będzie i Zayn'a. Tego wścibskiego dupka, który zawsze pożyczał mi zioło. Podbierania mu papierosów. Kradnięcia wszelkiej medycyny. Pożyczania jego markowych żelów i utrwalaczy na włosy. Obsesji na temat swojego wyglądu i ciągłego noszenia lusterka przy sobie. Tego obrzydliwego rodzaju sałatki, którą zamawiał w MacDonald, a miała więcej kalorii niż Hamburger. Eyeliner'a, którego pozbywa się na sobie po około miesiącu. Obcisłych rurek, które zawsze są czarne. Jedzenia pizzy pokrytą frytkami. Kto, do cholery, tak robi?
Kogo będzie mi jeszcze brakowało? Chciałbym powiedzieć, że Hazzy, ale nie będę tęsknił za tym małym, perwersyjnym gnojkiem. Szczególnie, że będzie tuż obok.
Zatraciłem się w myślach zapominając o świecie, aż poczułem znajomy dotyk na barku.
- O czym myślisz? - zapytał chłopak zasiadając koło mnie i zawiązując bandanę na swoich długich lokowanych włosach.
- O Tobie – odpowiedziałem z uśmiechem, a on podkurczył nogi i wtulił się we mnie całym swoim ciałem.
Mogłem czuć ciepło rozchodzące się po całym moim ciele, dochodzące do opuszek palców i zahaczające nawet o wystające chrząstki w uszach. Jego malinowe usta ciasno przycisnęły się do górnej części mojego brzucha. Owinąłem ręce wokół jego pleców i przytuliłem ciaśniej. Jego włosy szorowały o mój podbródek dając mi tym samym poczucie bezpieczeństwa.
- Kocham Cię Lou-Lou – powiedział młodszy wtulając się we mnie jak mały kotek.
Zaśmiałem się szeroko i pocałowałem w skroń głowy.
- Czemu się śmiejesz? - zapytał lekko zdezorientowany.
Wziąłem głęboki haust powietrza i wypuściłem, tak samo jak słowa:
- Po prostu przypominasz mi kogoś, kogo już dawno straciłem.
THE END
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro