Część 8 (2/3)
Zakrztusiłem się powietrzem i szybko przełknąłem zalegającą ślinę. Muszę wyjść na papierosa. JUŻ. Ale nie chcę stracić szansy rozmowy z nim. To jest nasza pierwsza normalna rozmowa od roku.
- Powiedziałeś: ''Nazwijmy się'', czyli chcesz aby to było prawdą? - zapytałem nerwowo zagryzając wargę.
- Louis, to jest prawdą – odpowiedział młodszy.
Co to do cholery miało znaczyć?
Jeden dzień zmienił wszystko, a teraz kolejny to wszystko odwraca?
Czy ja, kurwa, śnię?!
Niestety zamiast słów ''Kocham Cię'', czy '' Tęskniłem'', jedyne co mogłem powiedzieć to:
- Jesteś cholernie głupi – załkałem nie powstrzymując już łez, lecz tym razem były to łzy rozżalenia – Nie było Cię rok. Cholerny, pieprzony rok. Z każdą chwilą miałem ochotę wyjść i zostawić to wszystko na pastwę losy, ale nie mogłem. Nie chciałem nie móc widywać Ciebie, chociaż byłeś totalnym dupkiem – zacząłem się na niego drzeć – Czekałem cholerny rok, żeby odbyć z tobą NORMALNĄ konwersację! Jedyne co robiłeś to patrzyłeś jak powoli umieram i nic z tym nie robiłeś! Siedziałeś i patrzyłeś się, jak Twoja 'miłość, choć chyba nie powinienem już tego tak nazywać, załamuję się. Nie było w Tobie ani grama współczucia, byłeś szczęśliwy beze mnie. A teraz? Jak to ma brzmieć?Zacytuję Twoje myśli Haroldzie: ''Przepraszam, że nie kochałem Cię przez jebany rok, ale teraz Cię znowu pokocham, a ty mi wybaczysz, bo tak mówię''. Jesteś, kurwa, pojebany!!! - krzyknąłem zrywając się z kanapy i łapiąc się za głowę. Łzy były już pod moja koszulką, a głowa bolała od wyrwania z niej włosów.
- Myślisz, że tego chciałem? – zaczął spokojnie – Myślisz, że chciałem patrzeć na dystans między nami? Myślisz, że miałem wybór? Może i miałem, ale ta opcja wydawała mi się lepsza. Ukrywałem swoje emocje, tak aby zamaskować, jak bardzo za Tobą tęsknię.
- Po co to robiłeś?
- Modest ... on kazał mi ....
Wypowiedź chłopaka przerwało troje chłopców, którzy z rozmachem otworzyli drzwi:
- Hej świecie! Jesteśmy! - krzyknął z progu Irlandczyk.
Gdy weszli do salonu ich twarze natychmiast spochmurniały. Byłem cały czerwony, a policzki nadal miałem mokre, po wcześniejszym ataku łez. Moje włosy fruwały na wszystkie strony, a koszulka wygięta była w niestarannym nieładzie.
- Hazza – zaczął Malik – Czy ty powiedziałeś mu?
Nastała chwila ciszy, w której zdałem sobie sprawę, że byłem oszukiwany. Wszyscy coś wiedzieli oprócz mnie. Perfidnie mnie okłamywali. Pozwalali mi robić te wszystkie rzeczy wiedząc, że jestem nieświadomy. Dlaczego?
- Za chwilę ostatni koncert i wywiad, powinniśmy się spieszyć – rzekł wyciągnięty z tropu Liam.
Prychnąłem pod nosem i ominąłem wszystkich kierując się na górę do naszej sypialni. Zamknąłem ją na klucz, nie chcąc wpuszczać tam nikogo w szczególności Hazzy.
Wyrównałem oddech i uspokoiłem się. To nie jest ich wina. To jest jego wina. Nie chcę, żeby była jego.
Założyłem jedną z czarnych bluzek z napisem ''Fuck This Shit I'm Out'', która naprawdę pasuję do dzisiejszej atmosfery. Następnie odziałem czarne, opinające rurki oraz parę vansów. Przed wyjściem poprawiłem rozchwianą fryzurę i bez większego namysłu wyszedłem z pokoju zostawiając zapalone światło.
- Chłopcy autokar już czeka! - krzyknął Niall z dolnej łazienki – Zbierajcie dupska. Jeszcze odbębnimy te kilka godzin i zasłużony wypoczynek.
- Ja to bym pojechał na Wyspy Kanaryjskie – zarządził Liam.
- Phi, pozer – zaśmiał się Malik – Ja zabrałbym Perrie do Szkocji. Uwielbia góry.
- Niall, a ty? - zapytał opiekuńczo Payne.
- Słyszeliście te plotki, które mówiły, że zarywam do Seleny? - ostrożnie zaczął rozmowę blondyn – To prawda. Chodzimy ze sobą. A tę przerwę, najpewniej spędzimy u jej rodziców.
- Whooo – zdumiał się Malik – Nieźle. Słyszałem, że gustuję w blondynach. No wiesz. Justin Bieber i w ogóle.
Wkroczyłem do salonu dołączając się do rozmowy:
- A ja słyszałem, że gustuję w natrętnych farbowanych blondynach, zżerających całą zawartość lodówki i nigdy nie sprzątających po sobie – zaśmiałem się.
- No to wiemy czemu wybrała Niall'a – prychnął Liam szykując kilka kanapek na drogę.
- Och, zamknijcie się – wybuchł Niall, który jeszcze mył swoje zęby. Mył zęby MOJĄ szczoteczką!
- Hej, ona jest moja! - krzyknąłem pokazując na niebieską szczoteczkę, po której już skapywała ślina Irlandczyka.
- Harremu pozwalasz jej używać – prychnął z pastą w ustach.
Zayn zaśmiał się i dodał:
- No wiesz, coś za coś. Louis pozwala, aby Harry miał jego szczoteczkę w ustach. Natomiast Harry pozwala, aby Louis miał coś innego w ustach.
Wszyscy troję wybuchli śmiechem.
- Nieee, to byłoby inaczej – odezwał się wszechwiedzący Liam – Przecież penis w ustach sprawia przyjemność, a szczoteczka nie bardzo. Więc to Harry musiał sobie zasłużyć u Louis'a aby mógł użyć jego szczoteczki, po to by jego zęby nie śmierdziały jego penisem ...
- Macie pojebany tok rozumowania – prychnąłem przeczesując włosy i kierując się do wyjścia – Ale, gdzie on jest?
- W autokarze. Mówił, że chcę pobyć sam. Ale lepiej jak do niego pójdziesz i sobie to wyjaśnicie. Nie chcę, przez całe życie odczuwać waszego napięcia seksualnego.
- Dlaczego mnie okłamywaliście?
- ..... Wyjaśnijcie to sobie dobrze, a teraz idź do niego.
Zrobiłem to co chłopak powiedział i udałem się do naszego pojazdu. Był cały czarny z zaczernionymi oknami. Jeden z Bodyguard'ów otworzył mi drzwi, na co przytaknąłem i podałem mu rękę. Na jednej z wypukłych sof siedział Harry malując palcami na zaparowanej szybie. Przysiadłem koło niego bacznie mu się przyglądając:
- Louis, ja naprawdę tego nie chciałem.
- To dlaczego, mi to robiłeś?
- Wszyscy zarządcy skarżyli się na to, iż zbyt często się do siebie uśmiechamy. Kazali mi nie odzywać się do Ciebie na scenie. Posłuchałem się ich. Następnie powiedzieli, że aby nabrać pozorów mam zachowywać się na scenie tak samo jak w życiu prywatnym, bo inaczej ....
- Bo inaczej co, Haz?
- Bo nas od siebie oddzielą. Inne sypialnie. Inne wywiady. Inne miejsca na scenie. Inne domy. Inny czas na różne rzeczy. Wszędzie bylibyśmy oddzielnie. Nie chciałem tego. Bałem się, że nie będziesz chciał tego ciągnąć. A ja wolałem ale mieć Cię przy sobie, nie zważając jak oboje się chujowo czujemy. Wiem zachowywałem się jak dupek. Przepraszam, ja naprawdę nie chciałem i – zaczął szlochać, a jego słowa zlewały się w jedno – i bardzo prz-przeprasz .. am
Przerwałem mu naciskając swoimi wargami na jego powodując lekki szok chłopaka. Powoli oddaliłem się i oparłem na jego piersi.
- Tęskniłem.
- Ja też Lou-Lou.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro