Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 5 (2/2)

- Boże, kurwa ... Lou ... is – wydukał zginając się w łuk i wypychając biodra do moich ust.

Wykorzystałem okazję i gdy ten uniósł swój tyłek podłożyłem pod niego swoje ręce zaciskając i rozluźniając dwa pośladki chłopaka ze sobą.

- Ćśśś, skarbie. Musimy być cicho. - przypomniałem szatynowi zaciskając palce na jego jędrnych pośladkach i ciągnąc nosem po wręcz duszącej erekcji.

Skomlał nade mną mówiąc bardzo nieprzyzwoite rzeczy od których moje rurki zaczęły robić się coraz bardziej ciaśniejsze. Nienawidziłem jak on ze mną pogrywa. Zawsze wykorzystuję ten swój ochrypły głosik, który szepcze do mnie bardzo zbereźne rzeczy, bo wie jak mnie to podnieca.

- Proszę – jęczał Harry za każdym razem gdy 'przypadkowo' zahaczałem o jego przednią wypukłość która już ociekała ejakulatem, a pościel pod nim na pewno nie była w lepszym stanie.

- No, nie wiem – zasyczałem do ucha szatyna – A byłeś grzecznym chłopcem?

Harry mocno przytaknął głową i słabo dodał: T-tak .. tatusiu – Czy on znowu użył tego okropnie podniecającego słowa 'tatusiu'? Och, teraz się doigrał ...

- Nie sądzę – szepnąłem do jego ucha lekko je przygryzając – Mój grzeczny chłopiec wiedziałby, że jego kocham najbardziej, a Eleanor nie ma znaczenia. Mam nadzieję, że to pojmujesz. A teraz daj mi Ci ulżyć. Jesteś dzisiaj cały dzień spięty.

Sięgnąłem ręką odchylając jego bokserki ale ten szybko ją odtrącił. Odsunąłem rękę, a on zdjął ze mnie spodnie, o których zupełnie zapomniałem.

- Och, co ja bym bez Ciebie zrobił? - zapytałem ironicznie, uśmiechając się do szatyna, kiedy ten znów przyciągnął mnie do swoich ust.

Pocałunek wydawał się bardzo namiętny i niechlujny ale nie przywiązywaliśmy do tego większej wagi zważając na to, że teraz oboje mamy na sobie same bokserki. Podczas tego gdy nasze języki toczyły ze sobą zawziętą walkę moja ręka z powrotem powędrowała do krocza chłopaka. Zacisnąłem rękę w pięść na jego członku, przez co młodszy sapał w moje rozchylone usta. Wmasowywałem swoją przednią część ręki w jego nabrzmiałego penisa dodatkowo pracując nadgarstkiem.

Po przerwanych pocałunkach bez wahania ściągnąłem bieliznę z młodszego, dając jego zaróżowionemu penisowi wolność. Gdy ten z plaskiem uderzył o jego brzuch, zacząłem lizać całą jego długość, zatrzymując się u nasady i wolno ją przygryzając. Następnie otarłem wiesz swoich ust o czubek i mocno go zassałem.

- Kurwa, Lou .... - młodszy jęczał, a jego ręka zaciskała się na moich włosach.

Patrząc na oczy Hazzy powoli brałem całą długość do rozchylonym warg, aż dotarłem do gardła. Chłopak mocniej zacieśnił swój ucisk na moich włosach i zaczął sterować moją głową, wyjmując i z powrotem wkładając jego członka do moich ust. Zanim się obejrzałem cała długość jego penisa znikała w moich ustach, które zaczęły ociekać ejakulatem, wciąż utrzymując z nim kontakt wzrokowy, który uwielbiał w takich sytuacjach. Po mojej brodzie wciąż ściekały różne substancje, ale nie zważając na nie zacząłem stymulować jego członka prawą ręką ciągle mając w go w ustach. Chłopak wzmocnił uderzenia i bardzo mocno pieprzył moje usta, ręką sterując moją głową, natomiast biodra wypychał w przód, aż jego członek uderzał o moje gardło, wywołując u mnie lekki kaszel.

- Lou, ja ... zaraz – skomlał młodszy przyśpieszając ruchów ręką, ale szybko mu przerwałem. Oddaliłem się od jego przyrodzenia wyciągając z niego spuchnięte i zaczerwieniałe usta, po których spływała jeszcze strużka śliny. Zielonooki zaczął warczeć, abym nie przestawał, ale nie mogłem mu dać takiej satysfakcji.

Przysunąłem usta do jego ucha i szepnąłem:

- Przykro mi Haz, ale dzisiaj nie dojdziesz tak szybko.

Wstałem z łóżka po drodze zrzucając swoje bokserki i pokierowałem się do stosu nierozpakowanych walizek. Otworzyłem najmniejszą i wyciągnąłem małą tubkę lubrykantu, po czym skierowałem swój wzrok na chłopaka. Uśmiech młodszego się poszerzył gdy zobaczył co trzymam w dłoni. Usiadłem na łóżku rozstawiając nogi chłopaka na boki, a sam zasiadłem między nimi. Wycisnąłem trochę lepkiej mazi na dwa palce, po czym ociepliłem ją w nich.

Chłopak desperacko próbował się dotknąć, dać tym samym upust.

- Skarbie, nie dotykamy – plasnąłem jego rękę która kierowała się do jego krocza – Zaraz oboje dojdziemy.

Gdy substancja była już dość ciepła przeniosłem ją na jeden z palców, bardziej rozchylając nogi chłopaka i uginając je w kolanach.

Bez ostrzeżenia wsunąłem jeden palec do pierścienia jego dziurki, czekając aż się trochę rozszerzy. Policzki szatyna zaróżowiły się na nowo, a jego członek z plaśnięciem odbił się od nagiej skóry torsu. Gdy wsunąłem palec do kostki słyszałem ciche świsty chłopaka, który wił się w spazmach bólu i odrobiny przyjemności.

- Spokojnie zaraz będzie lepiej – relaksowałem go całując każdy detal jego twarzy

Jeden z moich palców poruszał się w nim coraz szybciej póki nie usłyszałem jego odpowiedzi:

- Możesz już dołożyć drugi.

Jak powiedział tak się stało. Chwilę później nakładałem lubrykant na kolejny palec i trochę brutalnym ruchem wsadziłem go obok drugiego, aż do wybielałej kostki. Chłopak jęknął przeciągle, a jego włosy były już całe mokre.

- Jesteś bardzo ciasny – rzekłem krzyżując oba palce w nim – Musisz się trochę odprężyć. Bo będzie Cię boleć.

Chcąc aby chłopak nie był spięty zacząłem scałowywać wszystkie tatuaże na jego ciele. Zaczynając od największych, a kończąc na tych najmniej widzialnych. O dziwo, mój plan podziałał, a młodszy się rozluźnił, więc korzystając z chwili dołożyłem kolejny palec.

- Och, kurwa, Louis ... - chłopak syknął, ale szybko zatrzymałem jego potok słów swoimi ustami. Może nie smakowałem zbyt dobrze, przez to że chwilę temu miałem jego penisa w buzi, ale najwidoczniej szatynowi to nie przeszkadzało, bo pogłębił pocałunek – Smakujesz mną – powiedział na wdechu

- Ktoś musi – sapnąłem ochryple – Nie żebym miał jakieś zastrzeżenia ...

Gdy chłopak przyzwyczaił się zacząłem krzyżować trzy palce w nim, aby dostosować go do lekkiego dyskomfortu. Następnie gdy ból zaczął przejawiać się w przyjemność, odruchowo wyciągałem i wpychałem w niego trzy palce, patrząc na euforię młodszego. Jego twarz objawiała dwie różne emocje. Pierwsza brzmiała: ''To boli w chuj'', natomiast druga wręcz błaga ''Pieprz mnie''.

- Tatusiu, proszę wejdź we mnie - rzucił spocony chłopak wiedząc jak bardzo ulegam na to głupie słowo tatusiu

Wyjąłem z niego trzy palce, na co ten mruknął przez uczucie pustki. Chwyciłem tubkę lubrykantu i wylałem na rękę rozsmarowując zimną maź na swoim przyrodzeniu. Zacząłem jeździć nią od góry do dołu nie zdając sobie sprawy, że już ją rozsmarowałem wystarczająco dobrze. Gdy zacząłem jęczeć Hazza szybko odtrącił moja rękę od mojego członka i powiedział:

- Lou, zapomniałeś o mnie?

Chłopak nie zdążył wypowiedzieć zdania do końca, gdy ja wcisnąłem główkę penisa do jego obręczy, a on wydał głośny skowyt.

- Nie, kotku, nie zapomniałem ... - upewniłem go.

Z każdym ruchem coraz większa część członka tonęła w zagłębieniu. Gdy dotarłem do końca powoli zacząłem ruszać się w tył i przód patrząc na emocje Harrego. Zaciskał ręce na pościeli, zęby mocno przyciskał do siebie, a oczy otwierały się z każdym stanowczym pchnięciem. Właśnie wypełniłem go całego.

Każde pchnięcie do jego pośladków kończyło się głośnym jękiem ze strony chłopaka, a jego pośladki były zaczerwienione przez moje ciągle ściskające je ręce. Nie chcąc wywiercić dziury na nich przełożyłem ręce na ramę łóżka, które ledwo co wytrzymywało naszą 'zabawę'. Co chwila uderzało o ścianę, a deski skrzypiały pod płynnymi ruchami naszych ciał. Albo raczej naszego ciała, bo jakby nie myśleć byliśmy ze sobą w jakiś sposób połączeni.

- Kurwa .... proszę ..... dotknij – urywał każde słowo podczas moich ruchów w nim.

Posłuchałem się chłopaka i jedną rękę skierowałem do jego zapomnianego penisa, ciągnąc nim w rytm swoich pchnięć.

Chłopak całkowicie zapomniał o bólu i panowała w nim czysta rozkosz, która przechodziła co kilka sekund po naszych ciałach zostawiając pobudzające dreszcze. Młodszy skomlał, a ja znów go uciszałem, choć sam darłem się jak najęty. Uniosłem jego nogi na moje ramiona, aby mieć lepszy kąt, przez co chłopak zaczął wić się na pościeli. Co chwila trafiałem w jego prostatę, a on wykrzykiwał w kółko tylko jedne słowo ''tatusiu''.

- Lou .. zaraz dojdę – wykrzyknął odrobinę za głośno i szybko przygryzł usta czując jak po raz kolejny trafiam w jego prostatę. Z kolejnym pchnięciem i obciągnięciem chłopak doszedł prosto w moją rękę i na swój brzuch, następnie jego dziurka zacieśniła się, a ja doszedłem w nim, z jego imieniem na ustach.

Bezsilnie upadłem na ciało młodszego nie zważając na wcześniej wypuszczoną przez niego maź. Oboje bardzo ciężko oddychamy i próbujemy ustatkować bicie serca. Gdy w miarę nam się to udaje wyjmuję z niego mojego penisa czując wypływające soki , ale wciąż na nim leżę.

- Wiesz co, Lou?

- Hmm? - zamruczałem ledwo świadomy gdzie jestem i jak się nazywam.

- Jeżeli to miały być przeprosiny, to musisz częściej rozrabiać – wychrypiał

- Uwierz mi będę – zaśmiałem się – I codziennie będę Cię przepraszać

- I codziennie nie będę mógł chodzić ciągle czując Twojego kutasa w moim tyłku – prychnął

- Przynajmniej będzie Ci to przypominać o mnie. Ale teraz chodź bo jesteśmy cali uwaleni spermą, wolałbym nie czuć jej zapachu po wyschnięciu.

Chwilę potem założyliśmy parę bokserek, jakieś stare koszulki i wyszliśmy z pokoju kierując się do drzwi łazienki obok kuchni. Gdy pojawiliśmy się w salonie wszystkie pary oczu zwróciły się na nas.

- Naprawdę nie mogliście robić Tego ciszej – zaśmiał się blondyn – Nie mogłem się skupić na SpongeBob'ie słysząc wasze ciągłe ''Pieprz mnie'' albo ''Dochodzę'' czy ''Włóż kolejnego'' – zadrwił udając nasze głosy. - Poza tym nie wiedziałem, że lubicie Daddy!Kink'a

- Och zamknij się – syknąłem na młodszego – Niedługo znów będziemy mieć oddzielne domy, więc musisz jakoś przetrwać.

Otworzyłem drzwi od łazienki i zamykając usłyszałem tylko roześmiany głos Niall'a:

- TYLKO PAMIĘTAJCIE, ABY POTEM UPRAĆ TĘ KOŁDRĘ. NIE CHCIAŁBYM WIEDZIEĆ CO PERSONEL SOBIE O NAS POMYŚLI. OCH I MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ POGODZILIŚCIE PO TYCH PRZEPROSINACH.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro