Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

GETTING HURT

day twenty five for idiollatria ^^

na to był potężny pomysł [i mean,,, tak mi się wydawaje], więc zapraszam hihi

pierwszy lesbian ship here czujecie to? i jA PO RAZ PIERWSZY BĘDĘ PISAĆ LESBIAN SHIP IM KINDA EXCITED

hope u like it ._.

×××

    — Hej — szepnęła rudowłosa, zaledwie opuszkami palców dotykając ramienia dziewczyny, siedzącej sztywno na łóżku obok. — Wiesz, gdzie jest Yelena? — zapytała najciszej jak potrafiła, gdy brunetka odwróciła się w jej stronę.

    — Nie, przykro mi — odpowiedziała tym samym tonem, posyłając jej smutne, współczujące spojrzenie.

        To działo się często. Któraś z nich wychodziła wieczorem i czasami... czasami po prostu nie wracała. Siedemnastolatka wiedziała, że każdego dnia będzie mogła pożegnać się z blondynką, że każdy dzień mógł być ostatnim dniem, w którym trzymały się za ręce, plotły nawzajem warkocze czy tuliły się w kącie dużego pomieszczenia. Ale nigdy nie sądziła, że ten dzień kiedyś nastanie. Dziewczyn w sali było coraz mniej, z dwudziestu pięciu zrobiło się ich nagle piętnaście, a ona wiedziała, że to nie dlatego, że zostały wypuszczone z Czerwonego Pokoju. Nie, nigdy. To było jak chora hodowla, w której słabe osobniki eliminowano, by ich geny nie zostały przekazane danej. Tyle że tutaj nigdy nie chodziło o dalsze pokolenia – dziewczyny były bronią, straszną bronią, bronią nie do zatrzymania. Ale było ich coraz mniej i bała się, że piekło rozpocznie się na nowo dla innych, niewinnych dzieci.

        Zamknęła mocno oczy, modląc się, by Yelena jakoś dała radę, by przyszła tutaj do niej i rzuciła coś o jej głupiej minie, bo... oprócz niej, nie miała nikogo. Belova była jedyną osobą, której mogłaby powierzyć wszystko. A miała niewiele, żałośnie niewiele. Nic nie było w pełni jej, nawet jej ciało nie należało do niej w stu procentach, ale jeśli miałaby wyzbyć się posiadania go na rzecz Yeleny, zrobiłaby to bez wahania. Zrobiłaby wszystko, byleby...

        Drzwi pomieszczenia otworzyły się z żałosnym skrzypnięciem. Piętnaście siedemnastolatek usiadło na swoich łóżkach, patrząc tępym wzrokiem przed siebie i modląc się, bynie zwrócono im uwagi. Rudowłosa zrobiła oczywiście to samo, obserwując, jak do pomieszczenia wchodzi blondynka, jej Yelena Belova, krocząc tak dumnym krokiem, jak nie kroczyła nigdy. Nastolatka poczuła nagle ogromną ulgę, jakby właśnie w tym momencie pozbyła się wszelkich trosek i zmartwień, widząc rówieśniczkę idącą w stronę swojego łóżka, które było tuż za tym, należącym do rudowłosej. Mężczyzna, stojący w progu, obrzucił ich wszystkie wzrokiem, czekając, aż Belova zajmie swoje miejsce, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz. Jeszcze nikt się nie poruszył. Żadna głową nie drgnęła, ramiona nie opadły, ręce nie zsunęły się z kolan. Dopiero po kilku minutach ktoś wstał, dając znać, że już można, już jest bezpiecznie, miały czas dla siebie.

        Dlatego zerwała się z materacu i podeszła do siedemnastolatki.

    — Yelena — powiedziała, klękając przed blondynką. — Tak się martwiłam — wyszeptała, próbując powstrzymać się od płaczu, uchronić się od hańby, jaką przyniosłyby jej łzy.

        Yelena również próbowała to zrobić.

    — To było straszne — sapnęła cichutko, by tylko ona mogła to usłyszeć, bo tylko jej uszy były temu godne. — Ale czułam, że muszę walczyć. Dla ciebie, Natalia.

        Romanova wstała z kolan, praktycznie rzucając się na rówieśniczkę, by móc przytulić ją mocno.

    — Syknęłaś — zauważyła szybko Natalia, odsuwając się od Yeleny. Miała gdzieś kapiące łzy, skoro Belova pozwoliła swoim płynąć po policzkach. — Co ci się stało? — zapytała rudowłosa, kładąc dłonie na policzkach

    — Nic. Nic mi się nie stało — odpowiedziała zaraz, choć oczywistym było, że kłamała.

        Ale nawet jeśli, Natalia nie byłaby w stanie niczego z niej wyciągnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro