Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Julie otworzyła oczy, a światło od razu ją poraziło. Dopiero po chwili przywykła do tej dziwnej jasności, ze zdziwieniem zauważając, że coś jest inaczej niż zawsze.

Wspomnienia z tej nocy uderzyły w nią z siłą tornada. Cóż, one tłumaczyły dlaczego Blythe leży obok niej nagi, obejmując jej biodro ramieniem a głowę chowając w jej nagiej klatce piersiowej.

Nie chciała go budzić. Chciała leżeć tam przez resztę dnia, ciesząc się tym dziwnym uczuciem. Kiedy jednak włożyła swoją dłoń w jego włosy, bawiąc się ich kosmykami, chłopak uśmiechnął się, nie otwierając oczu. To wystarczyło, żeby ją zirytować.

– Nie udawaj, że śpisz, idioto.
– Och, zamknij się i rób dalej to co robisz.

Blondynka uśmiechnęła się pobłażająco, kiwając głową. Irytacja od razu z niej uciekła, jakby w ogóle jej tu nie było. Ten chłopak doprowadzał ją do szału.

Nagle przypomniało jej się, że Mary i Bash za chwilę wrócą. A to z kolei spowodowało, że natychmiast spróbowała wstać, na co chłopak mocniej docisnął ją do materaca.

– Nie idź.
– Nie idę – odpowiedziała po paru sekundach, kiedy uznała, że faktycznie nie ma sensu się spieszyć. Bash i Mary jeszcze nigdy nie odważyli się wejść im do sypialni, więc teraz też napewno tego nie zrobią. Chłopak jednak kontynuował, a na jego kolejne słowa dziewczyna zdębiała.
– Kochaj mnie.
– Nie potrafię… nie w taki sposób, w jaki byś chciał.
– To ja idę – odparł, wstając. Dziewczyna otworzyła usta zaskoczona, kiedy chłopak jakby nigdy nic podszedł do szafy i zabrał z niej ubrania, kierując się następnie do drzwi.
– Blythe! – Zatrzymała go, a kiedy odwrócił się w jej stronę, sama wstała z wkurzoną miną. Gilbert czekał na jej kolejne ruchy, prędzej spodziewając się, że go uderzy, niż zrobi to co zrobiła. Pocałowała go.

A on nie wahał się, żeby ten pocałunek oddać. I pogłębić, tak przy okazji. I zapewne ich czułości by się przeciągnęły, gdyby nie to, że usłyszeli głośne głosy z zewnątrz, zapewne Mary i Sebastiana. Jak poparzeni odskoczyli od siebie, a Gilbert od razu ruszył do łazienki, kiedy Julie szybko ubrała się w pokoju.

Przed wyjściem nawet nie spojrzała w lustro, więc kiedy tylko Mary weszła do domu i na nią spojrzała z dziwną miną, kompletnie nie wiedziała o co jej chodzi. Jej zdziwienie powiększyło się jeszcze bardziej, kiedy Gilbert i Bash weszli do pomieszczenia w tym samym czasie, a Sebastian spojrzał najpierw na Julie, z szeroko otwartymi oczami, a następnie na chłopaka, który stanął jak wryty patrząc na żonę.

– O co wam chodzi? – Zapytała blondynka, zdenerwowana. Bash nagle krzyknął głośno i triumfalnie, podskakując, na co Mary się zaśmiała.
– NIE MA NAS JEDEN DZIEŃ. JEDEN CHOLERNY DZIEŃ. A WY CO?
To ja tyle nerwów straciłem, tylko po to, żebyście się zaczęli tyrimirić po naszym wyjeździe?! Naprawdę nie mogliście powiedzieć, żebyśmy wyjechali wcześniej?! Wystrzeliłbym nas w inną galaktykę, gdyby to miało pomóc!

Mężczyzna zaczął się cieszyć, kiedy Julie nadal stała jak wryta, analizując skąd się dowiedzieli. Spojrzała z pytaniem w oczach na Mary, która z kolei z westchnieniem jej odpowiedziała.

– Twoja szyja. Masz ślady.

Julie natychmiast złapała się za miejsce, w którym Blythe wczoraj ją całował, po czym poszła szybko do łazienki. Dopiero tam zabrała dłoń, i z przerażeniem zauważyła cztery, nieduże, ale mocne, sine, okrągłe siniaki na jej szyji.

Cholerny Blythe.

– Gilbert! Zabiję cię! – Krzyknęła, wychodząc z łazienki i idąc prosto na swojego męża. Chłopak podskoczył przestraszony, nim zaczął uciekać. Dziewczyna zaczęła biec zaraz za nim, doprowadzając go tym do zawału.
– Bash! Opanuj ją, bracie! – Krzyknął spanikowany, wbiegając po schodach.
– BASH, DO CHOLERY!
– Zabiję cię! – Nadal krzyczała, a Mary i Sebastian usłyszeli głośne tupanie nad sobą.
– BASH, ONA PRAWIE ZŁAMAŁA MI NOS!
– ZARAZ ZŁAMIE CI COŚ JESZCZE!

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Od tamtego czasu między młodym małżeństwem coś się zmieniło. Rzadziej się kłócili, więcej czasu poświęcając na przekomarzanie się ze sobą w sposób, który bardziej przypominał flirt. Zasypiali obok siebie, jedynie odwróceni w swoją stronę, a budzili się wtuleni w ciało drugiej osoby. Gilbert się zreflektował, i kiedy Delphi zaczynała płakać zajmował się nią, zamiast wychodzić z domu. Przestał przywiązywać taką wagę do tego egzaminu i nauki, a większą do rodziny. Mary była zaskoczona tym, jak bardzo się zmienił, przez tak naprawdę jedną noc. Czyżby wcześniejszy brak bliskości z Julie naprawdę tak źle na niego wpływał?

Widocznie tak. Sebastian uznawał to za całkiem urocze, i ciągle wypominał im to, co stało się dwa tygodnie temu, za każdym razem powodując u blondynki rumieńce, a u Gilbert złośliwy uśmiech.

I ten stan mógłby trwać dla nich już tak zawsze, ale wszystko co dobre szybko się kończy, o czym przekonali się dotkliwie tego ranka.

Julie obudziła się, dokładnie punkt ósma, i jeszcze nim dobrze się nie rozbudziła, poderwała się na równe nogi wybiegając z pokoju szybciej, niż Blythe był w stanie ogarnąć co się stało. Zszokowany dopiero po minucie wstał, i ruszył za dziewczyną którą znalazł wymiotującą w łazience.

W odruchu bezwarunkowym stanął za nią, i odgarnął jej włosy do tyłu, pilnując żeby się nie pobrudziła. Kiedy po dobrych dwóch minutach skończyła, podał jej ręcznik, żeby mogła wytrzeć buzię, a kiedy to zrobiła spróbowała się podnieść. I dobrze, że chłopak stał za nią, bo gdyby nie on i jego szybki refleks wylądowałaby na twardej posadzce.

– Julie, co się dzieje? – Zapytał, biorąc ją na ręce w stylu panny młodej. Zdawał sobie sprawę, że nie jest zdolna do chodzenia sama. Dziewczyna wtuliła się w jego klatkę piersiową, czując, jak kręci jej się w głowie.
– Niedobrze mi…
– Pojechać po lekarza? – Zapytał, kładąc ją na łóżko w sypialni. Przyłożył dłoń do jej twarzy, sprawdzając czy nie ma gorączki. Nie była jednak rozpalona. Nie wyglądała też na chorą, mimo tego, że przed chwilą zwróciła całą zawartość żołądka.

W tym momencie do pokoju wpadł Bash i Mary, wyglądający na przestraszonych.
– Wszystko w porządku? Słyszeliśmy dziwne dźwięki. – Oznajmił, podchodząc, ale widząc leżącą Julie która trzymała dłoń na czole w istnie teatralnym geście, zatrzymał się zaskoczony.
– Eeee…. – Zawahał się, dopiero po chwili przyswajając sytuację – Mam jechać po doktora?

Mary, która jako jedyna myślała trzeźwo, westchnęła.
– Wyjdźcie – rozkazała, patrząc na chłopaka i swojego męża. Najpierw zaskoczeni chcieli się oburzyć, ale zrezygnowali kiedy zobaczyli jej spojrzenie. Natychmiast zrobili w tył zwrot, i opuścili pokój, rzucając jeszcze zmartwione spojrzenie Julie. Kiedy zamknęli za sobą drzwi, kobieta usiadła obok przyjaciółki, łapiąc ją za dłoń. Zastanawiała się, jak zacząć temat, żeby jej nie wystraszyć.

– Julie… kiedy ostatni raz miałaś miesiączkę?

Blondynka zmarszczyła brwi, starając się sobie przypomnieć. Nagle jednak uświadomiła sobie, do czego to pytanie prowadzi, i jak opętana poderwała się do góry, patrząc przerażona na przyjaciółkę.

– Nie…
– Zastanów się. To normalne, że jesteś w szoku. Ja też byłam. Ale pomyśl, u mnie zaczęło się tak samo. Też wymiotowałam. No i przecież nie dawno robiłaś z Blythe'm…
– Mary!
– Ja tylko stwierdzam fakty!

Blondynka, zamilkła, analizując w głowie szansę na to, że jest w ciąży. Ciężko w ogóle było dopuścić jej taką myśl do siebie. Do cholery, ona miała zaledwie siedemnaście lat. I oczywiście, zdarzały się wypadki, że dziewczyny rodziły jeszcze wcześniej, ale ona miała być inna. I nawet jeśli chciała gromadkę dzieci, to nie w tym momencie. Teraz starała się pogodzić obowiązki szkolne i domowe, już i tak zaniedbując ostatnimi czasy te pierwsze. Chciała od zawsze zostać nauczycielką, a odkąd została żoną to prawie było niemożliwe.   A co dopiero się stanie, kiedy naprawdę ma to dziecko?

– Ja nie chce Mary. – Wyszeptała, przestraszona. – Przecież ja sobie nie poradzę.
– Julie, jeszcze narazie nie panikuj. Po prostu musisz wiedzieć, że jest taka możliwość. Upewnisz się dopiero, kiedy spotkasz się z lekarzem.
– Co mam powiedzieć Gilbertowi? Przecież on mnie zamorduje.
– Nie ma do tego prawa. W końcu jeśli naprawdę jesteś w ciąży, to też jego wina.
– Proszę, nie mów mu. Nie, dopóki nie będę pewna.

Mary westchnęła, ale zgodziła się skinieniem głowy.
– Chcesz żebym pojechała z tobą do tego lekarza?
– A co z Delphi?
– Bash się nią zajmie. I tak nie ma nic lepszego do roboty.
– Ale powinnam dzisiaj iść do szkoły…
– Na Boga, Julie. Są rzeczy ważne i ważniejsze.

Blondynka zamilkła, dochodząc do wniosku, że zachowuje się jak dziecko kłócąc się o tak istotną rzecz. Dlatego w końcu się zgodziła, i natychmiast zaczęła się szykować, mając nadzieję, że zdążą na pierwszy pociąg.

I zdążyli. Już godzinę później byli w Charlottetown, stojąc przed gabinetem doktora, u którego Blythe miał co tydzień w weekendy praktyki. Julie wiedziała, że jedynie tutaj dostanie się bez kolejki, i może zaufać lekarzowi. A przynajmniej miała taką nadzieję.

I się nie myliła. Wchodząc do środka już w korytarzu spotkała doktora, który podskoczył na jej widok.

– A niech mnie, Julie Blythe! Co ty tutaj robisz? Gdzie Gilbert?
– Panie doktorze – wtrąciła się na wstępie Mary, popychając dziewczynę do przodu. – Podejrzewamy, że Julie jest w ciąży.
– Oh. W takim razie zrobię szereg niezbędnych badań.
– Byłybyśmy wdzięczne!

Blondynka była zbyt zszokowana, żeby chociaż się odezwać, w czasie kiedy doktor ją badał. Godzinę później stała przed gabinetem z przyjaciółką, nerwowo krążąc po korytarzu. Mary starała się ją uspokoić, ale bezskutecznie. Dopiero kiedy lekarz pojawił się w drzwiach przystaneła, przełykając nerwowo ślinę.

– Gratulacje Julie. Jesteś w ciąży.

O mój Boże

Dziewczyna nie wiedziała, kiedy przed jej oczami stanęły mroczki, a jej samej nagle urwał się film.

Jak to w ciąży?

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Jejku kochani, właśnie zauważyłam, że ta książka jest na pierwszym miejscu w #blythe. Jestem taka szczęśliwa, i wdzięczna wam za każdy komentarz i gwiazdkę ❤️

A teraz wszyscy do sekcji komentarzy, bo chcę dowiedzieć się czy ta książka wam się naprawdę podoba, którą z moich trzech najbardziej lubicie, i czy jest coś co uważacie, że w tej książce jest do korekty, zmiany, a może czegoś brakuje? Czekam na wasze opinie ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro