15. Wyganiasz mnie?
Siedzieliśmy tak z dobrych 20 minut i gadalislśmy o głupotach, przy okazji zamawiając pizze. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi wstałam z miejsca biorąc odpowiednią sume i podchodząc do drzwi, wraz z ich otworzeniem dostałam lekkiego zawiedzenia.
- Ech... spodziewałam się kogoś innego... -westchnełam na co gość się zaśmiaił-
- Ta kasa to dla mnie? - spytał żartobliwie Kastiel.
- Jeśli masz ze sobą jedzenie to czemu nie? - uśmiechełam się i weszłam do środka a chłopak podążył za mną.
- Elooo -powiedział uśmiechnięty Alexy - Robimy piżamówke, łapiesz się?
- Wiesz przygotowałem się trochę na to inaczej -zaśmiał się i wyciągnął z plecaka czteropak piwa, na co prychnelam.
- Mogłam się po tobie tego spodziewać - powiedziała Rozalia odkładając telefon a dzwonek zadzwonił po raz drugi. -
- Jedzenie - uśmiechnełam się i wstałam odbierając pizze i płacąc należną sume. Wracając postawiłam pudełko na stoliku, a nastepnie poszłam po talerze rozdając je każdemu.
-To co chcecie potem robić? -spytał czerwonowłosy otwierając piwo-
- Mnie nie pytaj ja tego nie planowałam- wymamrotałam jedząc kawałek -
-Potem się zobaczy -odpowidział Alexy.
Po zjedzeniu całej pizzy i wypiciu we czwórke jednego czteropaka piwa postanowiliśmy wyjść na plaże. Było już ciemno, co nie jest czymś oszałamiającym o godzinie 22. Idąc brzegiem rozmawialiśmy o głupotach gdy w pewnym momencie Alexy lekko popchnął Rozalie przez co prawie upadła, Kastiel poszedł w jego ślady tylko trochę w inny sposób. Wziął mnie do góry i przeżucił sobie przez ramie idąc w kierunku wody.
- Jeśli mnie kurwa wrzucisz, to cię zajebie! -Krzyczałam i biłam go po plecach-
- Nie wrzuce pod jednym warunkiem - powiedział z satysfakcją w głosie -
- Jakim kurwa? -niemal, że wysyczałam -
-Pojedziesz ze mną jutro w pewne miejsce. - stanął przy brzegu -
- Żebyś mnie do lasu wywiózł! Jeszcze czego!
- Okej -powidział i nie wachając się wrzucił mnie do wody, pierwszy raz się ciesze, że nie mam ze sobą telefonu.
- Nie żyjesz... - powiedziałam wstając i odrzucając do tyłu mokre włosy- Lepiej kurwa uciekaj - powiedziałam mróżąc oczy i wykręcając spód mokrej bluzy.
Już po chwili Kastiel biegł przed siebie, wie że nie jestem groźna, ale jak chce to potrafię kopnąć gdzie trzeba, żeby zabolało, a w tym momencie właśnie to miałam w planach. Biegałam tak za nim przez jakiś czas, aż zdyszana uznałam, że zaatakuje gdy nie będzie się spodziewał.
Wróciłam wolnym krokiem do idących przy brzegu Alexyego i Rozali. Było mi dość chłodno przez temperature jak i przez mokre ubrania które przylegały mi do ciała. Dopiero po jakiś 5 minutach wspaniałomyślny Kastiel przez którego prawdopodobnie będe zdychać z gorączki raczył Do nas wrócić.
-Jak tam mokry piesku?- czerwonowłosy poczochrłał mnie po głowie -
-Zimno... -mruknełam zakładając ręce na piersi a po chwili już czułam dodatkowy materiał na ramionach-
- To i tak nic nie da bo jestem cała mokra- westchnełam i szłam dalej, a z każdym krokiem byłam bardziej senna -
- W takim razie wracajmy już -odezwał się Alexy i jedynie mu przytaknełam po czym od razu ruszyliśmy do mnie. Bedąc na miejscu porzegnałam się ze wszystkimi, uznaliśmy, że kiedy indziej zrobimy nocowanie z czego bardzo się cieszyłam bo nie miałam ochoty na dalsze towarzystwo. Przebrałam się, wysuszyłam ubrania jak i włosy, szybko wskakując do łóżka oraz bojąc się co będzie jutro.
Ostatecznie obudziłam się z mokrym od potu czołem i uczuciem ciepła. Powoli podniosłam się do siadu sprawdzając godzinę, super nie nastawiłam budzika pomijając, że miałam sporo wiadomości.
01:17
Mama: Zasiedzieliśmy się u ciotki wrócimy po południu.
9:48
Kastiel: Mała gdzie jesteś?
10:23
Ja: W domu nie czuje się najlepiej.
Kastiel: Wpadne po szkole
Ja: Po co?
Kastiel: Nie udawaj, że się nie stęskniłaś. Dobra lece bo mi suka od matmy zabierze telefon, uważaj na siebie dziewczynko
Mimowolnie uśmiechnełam się na jego wiadomość i zeszłam na dół wziąć jakieś leki na przeziębienie. Podczas wsypywania proszku na gorączke telefon zaczął wibrować a na ekranke pojawił się nieznany numer. Po chwili wachania odebrałam połączenie.
-Slucham?- spytałam z lekką chrypką, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi- Bardzo śmieszne - prychnełam pod nosem i rozłączyłam się zalewając proszek wodą i wypijając całą zawartość kubka.
Gdzieś koło godziny 13 rodzice wrócili do domu zastając mnie w salonie oglądającą telewizje.
- Ooo a ty w domu?- spytała zdziwiona mama wchodząc do środka i kładąc torebkę na blacie.
- Tak, przeziębiłam się -westchnełam
- Rozumiem... em chcemy z tobą porozmawiać, ale to potem jak wyzdrowiejesz - uśmiechneła sie lekko i poszła na góre.
I w sumie tak jak napisał, tak zrobił bo po 15 zadzwonił dzwonek a słysząc niezadowolny głos taty powoli wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi witając się z Kastielem i wpuszczając go do środka, rzuciłam się z powrotem na swoje miejsce a chłopak zajął miejsce obok.
- No to co ci? - spytał zarzucając nogi na mały stolik przed nim-
- Jeju... Chora jestem przez to, że wczoraj wrzucileś mnie do wody...
-Ooooo biedna -zaśmiał się i poczochrał mnie po włosach- chcesz lekcje w zamian?
-Nie... nie będe brać lekcji -powiedziałam z lekką chrypką-
-A teraz proszę żebyś już szedł.
-Wyganiasz mnie?- spytał udając obrażonego - Nie masz ochoty na towarzstwo?- objął mnie ramieniem
- Mam ochotę na pączki - mruknełam rozmarzona- No ale... ide spać a ty możesz już iść - wstałam z kanapy i już po chwili zostałam pociągnięta w przeciwną strone lądując na jego kolanach-
-Kupić ci pączka?
- Nie dzięki jeszcze zwymiotuje...
- Dobrze to leć spać mała - przytaknełam, a ten pocałował mnie w policzek, przez co spojrzałam na niego zdziwiona i stwierdziałam-
-Paliłeś... - zmróżyłam oczy -
- Oj.... dzisiaj tylko raz -przewrócił oczami -
- Nie pozwalam po paleniu zbliżać ci się do mojej twarzy -powiedziałam stanowczo i wstałam z jego kolan zabierając kocyk-
- Czyli mówisz, że gdy nie będe palił mogę się do niej zbliżać kiedy tylko chce?- spytał z chytrym uśmieszkiem -
- Mów co sobie chcesz ja padam, idę spać nara - narawde nie miałam siły gadać więc podreptałam na góre i walnełam się na łóżko.
Obudziło mnie szurchanie w ramie, przezc co nie pewnie otworzyłam oczy.
-Cleo, muszisz wziąć lekarstwa-powiedziała moja mama sprawdzając reką moje czoło -temperatua ci już spadła, zejdz na dół. - uśmiechneła się lekko i wyszła z pokoju.
Powoli podniosłam się i sprawdziłam godzine, była 18 więc spałam z 3 godziny. Zarzucając kocyk na ramiona zszedłam na dół gdzie wziełam lekarstwa i siadłam na sofie na przeciwko taty który czytał gazete i mamy która przeglądała jakieś papiery.
-Skarbie chcemy z tobą porozmawiać... -odezwała się jako pierwsza mama -
-Co jest?- spytałam popijając kakao -
-Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego -dodał mój tata na co się zaśmiałam -
- Doba dobra, mówcie już bo się poważnie zrobiło-uśmiechnełam się lekko -
- Skarbie... jesteś już duża....- spojrzała na tate i na mnie - Jesteś... z domu dziecka... -pwiedziała nie patrząc na mnie, a ja tylko patrzyłam na nich na zmiane, a uśmiech zszedł z mojej twarzy.
----------------------------
Nie bylo mnie tu pół roku, zdaje sobie z tego sprawe, i bardzo za to przepraszam, po prostu ogarnełam że do matury mam mało czasu, i nie miałam za bardzo ani weny ani chęci do pisania. Ten rozdział pisałam na lekcjach biologi, bo tego nie zdaje xd
__________________________________
Ogolnie mialam pomysl na ksiazke... Ale no ze wzgledu na brak czasu mam zarys histori i okladke xdd, a podstawą byla by Cleo, z racji ze to moja OC ale historia znacznie inna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro