Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55

- Okay, takie twoje fanki jak tamte dwie mogę polubić – zaśmiał się, kiedy opuściliśmy restaurację. Teraz musieliśmy zajść do sklepu, abym mogła choć trochę uzupełnić lodówkę.

- Przyznaj się, to dlatego, że jedna powiedziała, że jesteś ładna.

- Nie, były urocze – szturchnęłam go lekko. – To nie ja tu jestem narcyzem.

- Przepraszam, co?

- Nie przepraszaj, tylko na przyszłość tak nie rób.

- Oj mała... - prychnęłam.

- Oj duży...

- Wiem, że jestem duży – poruszył sugestywnie brwiami.

- Raczej niewyżyty Calumie Thomasie Hood'zie – mruknęłam.

- Znasz moje drugie imię?

- Vi – odpowiedziałam. – Swoją drogą będzie tu na waszym ostatnim koncercie.

- Masz na myśli piątek?

- Mam na myśli piątek. Obiecałam jej, przytacha się tu na weekend, więc możesz ostrzec Michaela, albo nie! Napuszczę ją na niego – potarłam dłonie. – Jak się do niego przyklei to nie da mu spokoju.

- Chcesz się ze mną zobaczyć w piątek – uśmiechnął się.

- Z Ashtonem – poprawiłam go, po czym zaczęłam się śmiać z jego miny. – Żartowałam, Azjato – objęłam jego ramię. – Lubię Cię, Azjato, bardzo – powiedziałam opierając brodę o jego bark. – A to nie zdarza się często, że tak szybko ktoś mnie do siebie przekonuje, więc radzę Ci tego nie spieprzyć.

- Uczepiłaś się tego Azjaty.

- Ustaliliśmy już, że wiem, że to nie prawda. Po prostu tak się przyjęło – prychnął. – Gdyby naprawdę Cię to tak irytowało, zwracałbyś mi uwagę za każdym razem, a zrobiłeś to może trzy.

- Tylko tobie daję taryfę ulgową.

- Mam się czuć zaszczycona? Azjato – przewrócił oczami.

- Uwielbiasz robić mi na złość – zaśmiał się.

- Przyzwyczajaj się skoro masz zamiar zabrać mnie na wakacje – wystawiłam mu język.

- Bardzo dorosłe zachowanie – skomentował.

- Od kiedy narzekasz na mój język? – pokręcił z niedowierzaniem głową, chcąc powstrzymać nikły uśmieszek. – Nie udawaj zawstydzonego – zachichotałam.

- Nie tak łatwo mnie zawstydzić, skarbie – puścił mi oczko. – Wiesz, o tym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro