Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

53

Obudziłam się przeciągając i czułam obejmujące mnie ramię. Przewróciłam się na brzuch i spojrzałam na prawo, gdzie w najlepsze spał brunet. Uśmiechnęłam się delikatnie i pochyliłam nad nim. Musnęłam ustami jego nos, na co ten go zmarszczył, mrucząc coś niezrozumiale, przez co zachichotałam.

- Calum – musnęłam jego usta. – Cal – musnęłam je po raz kolejny. – CalPal – trąciłam nosem jego nos. – Pieprz się, Azjato – mruknęłam, a ten zaczął się śmiać. – Głupek – złapał mnie w pasie i wciągnął na siebie.

- Byłem ciekaw co zrobisz – uśmiechnął się. Zaspany wyglądał cholernie uroczo.

- Następnym punktem było zrzucenie ciebie z łóżka – odpowiedziałam.

- Miło.

- Cała ja – podciągnął się i musnął moje usta. – Miałeś być w LA dziś w nocy.

- Dopiero teraz to zauważyłaś? – zapytał z rozbawieniem. – Urwałem się zaraz po koncercie. Miałem z Ashtonem udzielić wywiadu, ale Luke mnie zastąpi – wzruszył ramionami.

- Wymigujesz się od pracy?

- To tylko jeden wywiad – prychnął.

- CalPal?

- Leen-Leen? – zachichotałam.

- Powiesz mi co jest w tym mailu? – westchnął.

- Nie przemyślałem tego.

- Calum...

- Powiesz, że przesadziłem.

- Calum...

- Nie żeby coś, ale...

- Calum...

- Tak mam na imię – przewróciłam oczami.

- Albo mi powiesz, albo będę zmuszona wstać, a tego robić jeszcze nie chce – wyglądał na rozbawionego. – I nie zachowuj się jak dziecko, które coś przeskrobało. Masz dwadzieścia lat do cholery. Przyjmij to na klatę no – dźgnęłam go palcem wskazującym w tors.

- Pamiętasz jak mówiłem, że ta paczka to część prezentu? – przytaknęłam. – Otóż jest coś jeszcze.

- To nie był twój przyjazd?

- Nie – zaśmiał się krótko.

- Calum brzmisz jakbyś miał mi się oświadczyć – prychnęłam z rozbawieniem.

- Skąd wiedziałaś? – spojrzałam na niego jak na idiotę. – Okay, nie zmylę twojej czujności.

- A idź w cholerę, sama to sprawdzę – powiedziałam chcąc podnieść się z niego, ale natychmiast jego dłonie znalazły się na moich biodrach, zatrzymując mnie. – Więc?

- Zarezerwowałem nam bilety lotnicze – powiedział od razu.

- Bilety lotnicze?

- Taaaak – spojrzałam na niego z powątpieniem. – I hotel.

- Gdzie?

- Pamiętasz jak wspominałem o wakacjach?

- Znowu wracamy do pamiętasz?

- Dobra no... Bora Bora za dwa tygodnie w St. Regis

- Chyba Bara Bara – odpowiedziałam z rozbawieniem, a ten zaśmiał się. – Nie, to nie czas ma żarty – spoważniałam, tam samo i on. – Czyś ty zwariował?





Dobra... zepsułam to ;c

Do jutra!♥

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro