Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49

Usłyszałam dzwonek do drzwi i jęknęłam w poduszkę. Jest poniedziałek, zapewne wczesna godzina i ktoś mi się tu dobija. Zabić.

Dlaczego zgodziłam się wczoraj wyjść z przyjaciółmi na miasto i uczcić moje urodziny, bo jak Su stwierdziła, nie było co czekać do kolejnego weekendu. I tak oto trochę się napiliśmy, trochę bardzo, czego skutki czułam teraz.

Z niechęcią podniosłam się i skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je, a przed sobą zobaczyłam młodego chłopaka z dość sporym pudełkiem w dłoniach.

- Tak?

- Aileen Hayes?

- To ja.

- Mam dla pani paczkę.

- Dla mnie?

- Tak tu jest napisane – odpowiedział z rozbawieniem.

- Skąd?

- Została nadana w Seattle. Odbierze pani?

- Tak, jasne.

Zamknęłam za sobą drzwi niosąc, dość ciężkie, pudełko do sypialni. Położyłam je na łóżku siadając obok i spojrzałam na nie podejrzliwie. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer, włączając głośnik. Słyszałam dźwięk łączącego połączenia, zaczynając odpakowywać pudełko.

- Słucham? – usłyszałam zaspany głos bruneta.

- Co to? – zapytałam od razu.

- Leen?

- Odbierasz telefon i nie wiesz z kim rozmawiasz?

- Wszystkiego najlepszego skarbie.

- Dziękuję – zaśmiałam się. Otworzyłam pudełko, w którego środku było kolejne, wśród foli bąbelkowej. – Nie no... bawiłeś się w matrioszkę?

- W co?

- Nie ważnie. Więcej pudełek nie było?

- Nie chciałem żeby się stłukło – słyszałam jak ziewa. Wyciągnęłam pudełko i położyłam je na swoich kolanach. Zdjęłam wieczko dostrzegając jego koszulkę, którą chciałam, a o której zapomniałam. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

- Koszulka miała się stłuc? – zapytałam.

- To co jest pod nią – od razu sięgnęłam po materiał i podniosłam dostrzegając kolejne dwa pudełka. Jedno większe i jedno mniejsze.

- Masz obsesję na punkcie pudełek? Jakiś fetysz czy coś?– zaśmiał się.

- Nie – sięgnęłam po to większe dostrzegając napisy.

- Nieee – powiedziałam z niedowierzaniem. – Kupiłeś mi różowego szampana? – powiedziałam z  rozbawieniem otwierając pudełko i wyjmując z niego butelkę. – Drogiego – dodałam widząc firmę. – A gdzie truskawki i bita śmietana?

- Po co Ci komplet beze mnie? – zaśmiałam się.

- Oh rozumiem, mam czekać na Ciebie?

- Jeśli chcesz resztę prezentu?

- To jakaś niemoralna propozycja? – usłyszałam jego śmiech. – O nie.

- Co?

- Właśnie sobie uświadomiłam, że nie mam kieliszków do szampana.





Tak wiem, zostało jeszcze jedno pudełeczko, ale o nim w następnym rozdziale, czyli jutro :D

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro