Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

189

- Łooo – blondynka rozglądała się po domu. – Mogę tu z wami zamieszkać?

- Nie – odpowiedział od razu brunet.

- Leen! Calum jest zły!

- I tak nie możesz tu zamieszkać – prychnęła na moje słowa. – Ciesz się, że nie zabieram Ci mebli z mieszkania.

- Wiecie, że mamy do urządzenia dwie parapetówki? Jedna u mnie i jedna u was.

- Najszybciej po zakończeniu trasy z Europy, kiedy chłopcy będą mieli kilka dni wolnego, przed koncertami w Ameryce – powiedziałam. – Więc trochę sobie poczekamy.

- Akurat urządzisz ten dom, na razie nic tu nie ma. Calum wiedział co robi, zwalił wszystko na Ciebie. Pomalujemy go na różowo? – uśmiechnęła się szeroko.

- I dodamy brokatowe elementy! – pisnęłyśmy razem.

- Żartujecie, prawda? Powiedzcie, że żartujecie.

- Dlaczego? Nie wierzysz w mój gust?

- Właśnie zaczynam wątpić.

- Podważa twój wybór jego, jako przyszłego dawcę spermy – spojrzałam na blondynkę z niedowierzaniem.

- Czasami jesteś obrzydliwa, wiesz? I zbyt dosadna.

- Taki mój urok. Za to mnie kochasz – uśmiechnęła się szeroko.

- Czy ona nazwała mnie dawcą spermy?

- No tak. Za parę lat po tym domu pewnie będą biegać takie małe Caileeniątka.

- Będą albo i nie, nie powinno Cię to obchodzić – burknął pod nosem, zostawiając nas same.

- A tego co ugryzło? – odprowadziła go wzrokiem.

- Ty – przeniosła spojrzenie na mnie. – Jest strasznie wyczulony na wtrącanie się w jego prywatne sprawy, nawet jeśli jesteś moją przyjaciółką. Najpierw chciałaś aby pomyślał, że jestem w ciąży, a teraz to. Żarty żartami, ale trochę umiaru nie zaszkodzi.

- Może trochę przesadziłam. Zawsze robię czy mówię, za nim myślę, wiesz o tym.

- Wiem. Przejdzie mu.

- Ja już lepiej pójdę. Jutro mam prace, ale po jutrze... wino?

- Wino – uśmiechnęłam się. – Dzięki za pomoc.

- Nie ma za co. Idź udobruchaj Caluma – puściła mi oczko. Odprowadziłam ją do jej samochodu i po kilku minutach wróciłam do domu, od razu szukając chłopaka, który palił na tarasie. Stanęłam za nim, obejmując go ramionami w pasie i oparłam policzek o jego plecy.

- Wybacz jej, czasami mówi o słowo za dużo.

- Przyzwyczajam się – odpowiedział.

- Znów nie zrobiliśmy zakupów. Nie możemy żyć na dostawach.

- Co proponujesz?

- Target.

- Dlaczego Target?

- Bo tam jest wszystko, a w tym domu nie ma nic – zaśmiał się słysząc moją odpowiedź.





Myślę, że to ff skończy się w ten weekend :)

To tyle na dziś, do jutra!♥

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro