Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

167

- Nic Ci nie jest? – zapytałam, nadal się śmiejąc.

- Moja duma właśnie ucierpiała – burknął pod nosem.

- Tylko duma?

- Ha. Ha – wstał z podłogi, a ręcznik zsunął się z jego bioder.

- Oh – zasłoniłam szybko dłonią oczy, zostawiając między palcami szczeliny, aby wciąż go widzieć. – Wstydziłbyś się. W Sydney są plaże dla nudystów? Bo myślę, że to świetne miejsce dla Ciebie.

- Ty mała – zaśmiał się i zaraz znalazł się przy mnie, przez co z moich ust wydobył się pisk. Wylądowałam plecami na materacu, a on usiadł na mnie okrakiem.

- Mógłbyś nie biegać po pokoju tak... jak się urodziłeś? – starałam się nie roześmiać.

- Nie.

- Cal, skarbie, ja wiem, że w pełni akceptujesz swoje ciało, ale nie musisz chodzić roznegliżowany. Wiem jak wyglądasz.

- Zawsze zaczynasz gadać takimi pseudo mądrościami, kiedy masz dobry humor.

- Mam mieć zły? Twój upadek był cudowny, aż żałuję, że go nie nagrałam – złączył nasze usta w pocałunku. – Najlepszy sposób na uciszenie kobiety – mruknęłam.

- Który tym razem nie zadziałał – zachichotałam na jego słowa. Jego usta znalazły się na mojej szyi, gdzie zaczął zostawiać mokre pocałunki. Ponownie przystawił usta do skóry i wypuścił nimi powietrze, przez co do moich uszu doszedł charakterystyczny dźwięk. Zaczęłam się śmiać.

- Nigdy więcej tak nie rób! – jak na złość zrobił to po raz kolejny. – Calum!

- Kurwa – drzwi do naszego pokoju otworzyły się z hukiem. – Możecie być cicho? – Michael zatrzymał się w pół kroku dostrzegając nas. Zmarszczył brwi. – Stary... wiesz, że przez ubrania to nie działa? – odwrócił się i wyszedł zatrzaskując drzwi. Spojrzeliśmy na siebie, po czym zaczęliśmy się głośno śmiać.

- Widziałeś ten wzrok? – wciąż się śmiałam. – To było coś jak pomieszanie „co wy odwalacie?", „dlaczego ja na to patrzę?" i „co ja tu w ogóle robię?" jednocześnie.

- Niech się cieszy, że wlazł tu, kiedy tylko ja jestem goły...

- Ja w porównaniu do Ciebie nie biegam tak po pokoju.

- A szkoda - westchnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro