Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

121

Przyglądałem się blondynce, krążącej po kuchni, której, po dobrych dwóch godzinach, udało się namówić mnie do ruszenia tyłka z pokoju. Piłem już drugą kawę, kiedy ona przyrządzała śniadanie. W dość krótkim czasie zdążyłem się do niej cholernie przywiązać. Nie mam pojęcia jak wytrzymam w trasie, z dala od niej i chyba będę odliczał do pierwszego dnia, w którym się spotkamy.

- Calum – machnęła dłonią przed moją twarzą.

- Co jest, Leen? – zapytałem.

- Zadałam Ci pytanie.

- Mogłabyś powtórzyć?

- Nie – zaśmiała się. – O czym tak myślałeś?

- O tobie. Nie chcę Cię zostawiać – powiedziałem łapiąc ją za biodra i przyciągnąłem do siebie. Usiadła na moich kolanach obejmując jednym ramieniem mój kark.

- Nie zostawiasz, głupku. To twoja praca. Uwielbiasz to robić.

- Wiem...

- Szybko minie – oparła głowę o mój bark. – Przylecę do Ciebie. Nie wiem jeszcze kiedy, ale przylecę chociaż na tydzień – uśmiechnąłem się.

- Wy, tutaj? – podniosłem wzrok na Luke'a.

- Dobrze, że jesteś – Leen wyprostowała się. – Idź po resztę, zrobiłam śniadanie – podniosła się i podeszła do kuchenki, zdejmując patelnię z ognia. – Niech się w końcu ruszą.

- A Calum nie mógł? – mruknął.

- Jak widzisz nie – spojrzała na niego uśmiechając się złośliwie, na co ten się zaśmiał.

- Dobra, niech Ci będzie – przewrócił oczami i wycofał się.

- Co Ci? – usłyszałem. Spojrzałem na dziewczynę.

- Co?

- Mordowałeś go wzrokiem.

- Wcale nie.

- Skoro tak twierdzisz – postawiła przede mną talerz z jajecznicą. – Smacznego – usiadła na krześle obok.

- A ty?

- Nie mogę. To jest na boczku, a jutro pokazy.

- Schudłaś w ogóle? – posłała mi gniewne spojrzenie. – No co?

- Nic. Jedz.

- I tak jesteś szczupła.

- Nie trzymam rygorystycznej diety jakbyś nie zauważył. Mam dobra przemianę materii i ćwiczę, ale przed pokazami muszę. Niektórzy projektanci mają swoje wymagania. A centymetr czy dwa to nie problem. Taka praca.

- Nie chciałem Cię wkurzyć.

- Nie jestem zła – mruknęła. Pochyliłem się w jej stronę i złączyłem nasze usta.

- Żarcie! – usłyszałem Michaela. – Caileen w komplecie – uśmiechnął się. – Kiedy przyjechałaś? Nie przeszkadzajcie sobie.

- Jakiś czas temu. Masz sporo energii – powiedziała. – Nie to co Ci dwaj – wskazał na mnie i później na Luke'a, który pojawił się w kuchni, a za nim Ashton. – Poprawka, trzej – zachichotała widząc minę Ash'a.

- Spałem jak zabity. Wreszcie się wyspałem.





Naszło mnie na perspektywę Caluma xD Więc to z niej będzie kilka następnych rozdziałów :D

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro