Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

116

Poczułam wibracje w telefonie. Zaspana otworzyłam oczy i sięgnęłam po urządzenie. Zegarek na komodzie wyświetlał drugą sześć w nocy. Zabije.

- Tak? – odebrałam.

- Nie mogę zasnąć.

- Calum, ja Cię kocham. Naprawdę, ale właśnie jesteś jedną nogą w grobie.

- Ale Leeeeeen – przeciągnął samogłoskę w ten irytujący sposób, do tego za głośno.

- Już drugą... niech ja Cię tylko spotkam.

- Mogłaś przyjechać do nas.

- Po weekendzie mam dość waszej czwórki razem – zaśmiał się. – To nie jest zabawne, to szczera prawda. Czy ja się śmieję? Nie.

- Na wakacjach nie narzekałaś.

- Nie byliście tylko wy, zresztą później sobie odpoczęłam dwa tygodnie.

- Wredna jesteś.

- I tak mnie kochasz.

- Nie mogę spać bez ciebie, skarbie.

- Więc czeka Cię kilka miesięcy bezsennych nocy CalPal – mruknęłam. – Obudziłeś mnie.

- Domyśliłem się, złośnico. Naprawdę powinnaś przyjechać tutaj.

- Jestem umówiona na lunch z Su, o czym wiesz. Ode mnie to jakieś max. piętnaście minut, od was dobre czterdzieści. Wstajecie jutro, albo raczej dzisiaj, za jakieś sześć godzin. Nie wstałabym o ósmej, nie ma mowy. Wszyscy jesteśmy padnięci po locie, chociaż może ty nie tak bardzo bo potrafisz wszędzie zasnąć... i przespałeś większość lotu na moim ramieniu. Wiesz, że chłopcy rzucali w Ciebie orzeszkami? – zaśmiałam się.

- Mogłaś ich powstrzymać...

- Byłam zajęta śmianiem się, zwłaszcza jak któryś odbił Ci się od czoła czy policzka – prychnął. – Wracając. Będziecie wybierać sprzęt na trasę, a wam zajmie to w cholerę długo. To jak wpuścić dzieci do sklepu z zabawkami albo wysłać kobiety na zakupy z kartą bez limitu. Więc zostawanie u was abym musiała wstać z wami wcześniej, żeby później wrócić do mieszkania i znów z niego wyjść było bez sensu.

- Okay, okay masz rację – westchnął. – Widzimy się wieczorem?

- Jeśli będziesz grzeczny.

- A co to ma znaczyć? – zaśmiał się.

- Bądź grzecznym chłopcem, pracuj ciężko, a teraz daj mi spać.

- Wszystko sprowadza się do jednego...

- Skarbie, postaraj się zasnąć, żebyś jutro nie wyglądał jak tysiąc, wkurzonych, nieszczęść.

- Dzięki.

- Proszę bardzo.

- Dobra, spróbuję zasnąć. Kocham Cię, Leen.

- Powiem Ci to samo, jak się wyśpię – prychnął. – Ja Ciebie też, Azjato – dodałam chichocząc i rozłączyłam się.





Chcę spać... ;c

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro