Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Tym razem rozdział krótszy i lżejszy, żeby umilić wam te deszczowe wakacje 

***

Taehyung, jak każdy człowiek, bywał zachłanny. Gdy coś mu się podobało, pragnął tego więcej. Tak też było z ustami Jeongguka i jego pocałunkami. Nie chciał, żeby chłopak się odsuwał. Najlepiej byłoby, gdyby już zawsze go całował. Co z tego, że nigdy nie robił tego z chłopakiem? Co z tego, że tak właściwie to nawet z dziewczyną się nie całował, a Jeon był jego pierwszym? To się dla niego nie liczyło. 

Gdyby był trzeźwy... Wtedy byłoby gorzej. Speszony odsunąłby się od szatyna, ze zdenerwowania bawiąc się swoimi palcami i patrząc w podłogę. Bez udziału alkoholu nigdy nie pozwoliłby, żeby tamten zbliżył się do niego aż tak blisko, a tym bardziej pocałował.

Nigdy nie zastanawiał się nad swoją orientacją, ale to raczej dziewczyny były w jego typie. Poza tym wiedział, jak społeczeństwo patrzyło na ''innych". Nie chciał być również pod tym względem nieakceptowany, ale Jeongguk wywracał mu wszystko do góry nogami w głowie. Przyłapywał się na tym, że myślał o nim podczas wykonywania codziennych czynności i często zerkał na telefon, niecierpliwie wyczekując, aż tamten napisze pierwszy. Nigdy jednak nie zastanawiał się, co tak naprawdę do niego czuje.

­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­- Czas spać - mruknął z niezadowoleniem, słysząc słowa szatyna. Nie chciał go puszczać... I tak był zdenerwowany, że tamten przerwał pocałunek.

- Twoje lekarstwo nie podziałało, chyba potrzebuję większej dawki... - uśmiechnął się zadziornie, ale w zamian otrzymał jedynie cichy śmiech Jeongguka, który złapał go za rękę i delikatnie pociągnął, kierując ich w stronę łóżka.

- Musisz trochę poczekać, aż zacznie działać. Póki co idziemy spać i koniec marudzenia.

Taehyung opierał się, jak tylko mógł, ale ostatecznie przegrał z siłą rąk szatyna. Został zmuszony do położenia się na miękkim materacu. Obserwował, jak chłopak zaczął rozpinać jego spodnie i czuł, że przyjemne ciepło powoli rozchodziło się po jego ciele, kiedy tamten uwalniał go od zbędnego materiały, przy okazji muskając palcami uda. Kim uśmiechnął się pod nosem, jakby zapominając, że jeszcze parę sekund temu był na niego obrażony i uniósł trochę nogi, żeby ułatwić mu całkowite zdjęcie spodni, a przy okazji też skarpetek.

- Nie zostajesz? – Taehyung zmarszczył brwi, kiedy Jeon ruszył w stronę drzwi. Nie dostał odpowiedzi, za to chłopak zaczął zdejmować też swoje spodnie, a po chwili zgasił światło.

- Chyba nie myślałeś, że od własnego łóżka ucieknę? – szatyn spytał z udawanym oburzeniem i Kim mógł poczuć, że kładzie się obok niego na materacu. Po chwili ręka Jeongguka stanowczo przyciągnęła go do siebie, a następnie przykrył ich kołdrą. Taehyung bez zastanowienia wtulił się w jego klatkę piersiową, pragnąc czuć go całym ciałem. To było przyjemne. – Dobranoc, Tae.

***

Jeongguk nie czuł się za dobrze zaraz po przebudzeniu. Było już dawno po 12, a ogromny kac męczył go od chwili otworzenia oczu. Dla obserwatorów wydawać by się mogło, że wcale nie był wczoraj aż tak pijany, bo doskonale nad sobą panował i zachowywał się, jakby był trzeźwy, ale to nie była prawda. Po prostu potrafił myśleć jasno i był w stanie pamiętać wszystko następnego dnia.

Wszystko, łącznie z pocałunkiem z Taehyungiem.

Na to wspomnienie uśmiechnął się delikatnie i spojrzał w bok, gdzie wspomniany chłopak leżał zwinięty w kłębek, oplatając ramionami jego rękę. Jeongguk chciał ją zabrać, nie budząc przy tym szatyna, ale nie udało mu się. Kim powoli zaczął otwierać oczy, czego zaraz pożałował przez białe ściany, które aż go raziły. Jęknął żałośnie, po czym odezwał się zachrypniętym głosem.

- Która godzina?

- Wczesna, śpij jeszcze - szatyn zaczął powoli wstawać, żeby głowa nie rozbolała go mocniej i ruszył w stronę drzwi. Usłyszał jakiś cichy mruk, brzmiący podobnie do "yhym" ze strony Taehyunga, po czym wyszedł z pokoju. 

Musiał się ogarnąć, najlepiej jak najszybciej, żeby móc resztę dnia normalnie funkcjonować. Wiedział, co doskonale by mu pomogło, ale czuł, że nie potrafiłby tego zrobić, kiedy brunet był w tym samym domu. Bał się, że mógłby go przyłapać, a wtedy wszystko, co do tej pory zrobił, poszłoby na marne. Wkopałby samego siebie, jak idiota, a nie był nim. Zbyt długo do tego dążył... Musiał wytrzymać ten dzień i poradzić sobie w inny sposób. Czuł, że obecność Taehyunga mu pomoże, zajmie czymś jego myśli.

W kuchni od razu sięgnął do apteczki po leki przeciwbólowe i nastawił wodę na kawę. Miał wrażenie, że również Kim się na nią skusi. Zaczął też szykować kanapki, bo po prostu nie miał siły zbytnio się wysilać, dodatkowo nie wiedział, o której wstanie tamten, a nie chciał go budzić. Z pewnością będzie czuł się gorzej od niego, w końcu nie był przyzwyczajony do takiej ilości alkoholu pomieszanej z marihuaną.

Ze swoimi kanapkami i kubkiem kawy poszedł do salonu, gdzie usiadł na kanapie i włączył telewizor, od razu ściszając. Za długo nie przełączał kanałów, bo spodobał mu się program przyrodniczy z rybami w roli głównej. Trochę im zazdrościł, bo bywały momenty, kiedy chciałby być taką rybą, która nawet nie musiała myśleć, a jedynie pływała i czasem tylko była zmuszona spierdalać przed rekinami, czy innymi drapieżnikami. Całkiem dobra cena za widoki, jakie oferowały im oceany i morza. Mógłby całymi dniami patrzeć na rafy koralowe i nie znudziłoby mu się to.

Nawet nie słyszał, jak Taehyung zszedł na dół i zauważył go dopiero, kiedy ten stanął obok kanapy. Patrzył to na telewizor, to na Jeongguka zmrużonymi oczami i wyraźnym zdziwieniem.

- Czy ciebie popierdoliło? - spytał tak samo zachrypniętym głosem, co w łóżku.

- Nie, niby dlaczego? - szatyn wzruszył ramionami, nie rozumiejąc o co mu chodziło. Telewizor był za głośno? Obudziło go to?

- Naprawdę nie masz, co robić, że oglądasz, jak płetwale błękitne przez przypadek zjadają całe ławice bezbronnych rybek? - prychnął cicho, siadając ciężko obok niego, tym samym dołączając się do oglądania.

- Spałeś, co innego miałem robić? Z resztą, dlaczego mówisz z taką pogardą o płetwalach?

- Bo jak już wspomniałem, zjadają całe ławice bezbronnych rybek?

- No i? Są zbyt duże, żeby przejmować się tym, co im wpływa do żołądka. Liczy się przetrwanie. Więksi zjadają mniejszych, silniejszy pną się w górę łańcucha pokarmowego, spychając słabszych.

- A gdzie twoje gadanie o byciu słabym? Mówiłeś, że to dobre, a tymczasem wychodzi na to, że nie ważne, czy jesteś zwierzęciem, czy człowiekiem, bo i tak wpierdoli cię, jakiś idiota zapatrzony w siebie, który nawet nie zwróci uwagi, że pozbawił kogoś życia. – Jeongguk zaśmiał się cicho na jego słowa, kręcąc głową z niedowierzaniem, co nie zostało przeoczone przez Taehyunga. – Bawi cię to?

- Nie, po prostu mnie nie zrozumiałeś. Wtedy mówiłem o ludziach. Przyroda to inna sprawa. Zwierzęta nie dążą do samozagłady, Taehyung, One utrzymają równowagę, rodzą się jako drapieżniki, ssaki, gady, czy padlinożercy i nie zmienią tego, to już część ich natury, tak zostali stworzeni, ale ludzie, to co innego. My się rodzimi nikim. Bezbronni, niewinni i piękni, wolni od bezsensownych przekonań, które to z czasem wpajają nam rodzice, nauczyciele, księża, całe to pieprzone społeczeństwo. To oni nas kreują, żebyśmy zbytnio się od siebie nie różnili, żebyśmy nie byli wyjątkowi, bo wyjątkowość jest zła. Logicznie myślące społeczeństwo zagraża władzy państwa, logicznie myślące społeczeństwo jest w stanie ją obalić. Uczą nas, co jest dobre, a co złe, mówią, co nam wolno, a co jest zabronione, szufladkują, oceniają, dzielą na jednostki.

Zapanowała między nimi chwila ciszy, podczas której każdy patrzył w telewizor, niby skupiając się na tym, co właśnie działo się w programie. W rzeczywistości Taehyung nie wiedział, co powiedzieć, jak zareagować na słowa szatyna, które miały w sobie dużo sensu, a Jeongguk po prostu chciał dać mu czas na przemyślenia. Zerkał na niego czasem ukradkiem, zastanawiając się, czy chłopak widział się w jakimkolwiek lustrze. Skłamałby, gdyby powiedział, że Kim wyglądał pięknie i uroczo, kiedy był taki zaspany, tak jak to bywało w wielu filmach czy książkach, bo było wręcz przeciwnie. Śmierdział alkoholem, a włosy nie były poczochrane, a wręcz skołtunione. Siedział otulony kołdrą, która zwisała z kanapy, zahaczając o podłogę i dodatkowo odsłaniając kawałek jego nóg. Blada cera i podkrążone oczy sprawiały, że wyglądał, jak ktoś po naprawdę ciężkich przeżyciach, a rozmazana kredka wcale nie pomagała.

- Chyba pływa mi w głowie taki płetwal i obija się o jej ściany, bo mam wrażenie, że zraz pęknie - w końcu Kim się odezwał, wzdychając z rezygnacją.

Jeongguk nie był na niego zły za zmianę tematu. Sam nie miał zbytnio siły, na rozmowy o takich sprawach i wolał je zostawić na później, dlatego uśmiechnął się złośliwie, odpowiadając mu po paru sekundach.

- Wyglądasz, jak gówno.

- Dzięki, właśnie tak się czuję - chłopak pokazał mu język w odpowiedzi i wywrócił oczami, co nie skończyło się dla niego dobrze i sprawiło, że głowa zabolała jeszcze bardziej. - W ogóle nie pamiętam, co się wczoraj działo. Znaczy niektóre fragmenty, ale nie za wiele. Zrobiłem coś głupiego?

- Hmmmmm... Pomyślmy. Tylko biegałeś przez godzinę z gołą dupą, chciałeś pójść się kąpać w rzece, podrywałeś Jimina, którego nawet nie znałeś, ale siedział z Hoseokiem , więc uznałeś go za przyjaciela i chciałeś już nigdy nie wracać do domu, ale poza tym nic szczególnego. - przerażenie w oczach bruneta dało mu ogromną satysfakcję, ale nie cieszył się nią zbyt długo, bo już po parunastu sekundach dostał poduszka w ramię od mniejszego.

- Ty dupku! Na pewno tego nie zrobiłem.

- Masz rację, ale za to powiedziałeś mi, że jestem przystojny - Jeon uśmiechnął się do niego szeroko i szybko zabrał mu poduszkę, żeby przypadkiem znowu nie postanowił jej użyć.

- No i się nie ciesz, byłem pijany, a wtedy wszyscy wydają się być piękniejsi - po tych słowach wstał ze swojego miejsca i ruszył w stronę kuchni.

- Na blacie masz talerz z kanapkami, leki przeciwbólowe leżą obok mikrofalówki, jak chcesz to zrób sobie kawę - Jeon wymienił mu wszystko, o czym pamiętał, po czym ponownie skupił się na filmie przyrodniczym , który powoli dobiegał końca. Na jego szczęście zaraz po nim leciał następny, więc nie ruszał się z kanapy przez kolejne dwie godziny, a Taehyung razem z nim. 

Talerze i kubki leżały na podłodze, a oni zażarcie dyskutowali, o tym, które zwierzę było lepsze. Kim ciągle bronił ofiar drapieżników, a szatyn starał mu się uświadomić, że tak to funkcjonowało i że był to dobry system selekcji naturalnej. Nie było mu szkoda antylop i zebr, które nie miały szans z lwami, czy gepardami, bo urodziły się zbyt słabe, żeby uciec lub się obronić. To było naturalne i w końcu i tak by zdechły, a tak to posłużyły, jako pokarm dla innych zwierząt.

- Co teraz będziemy robić? - Taehyung opuścił głowę, czując, że robi mu się drugi podbródek, ale zignorował to, patrząc wyczekująco na Jeona. Trzymał stopy na jego udach, leżąc wzdłuż kanapy, przez co tamten nie miał zbytnio miejsca dla siebie, ale nie narzekał.

- Dalej oglądali filmy?

- Mi pasuje. Tylko bym coś zjadł.

- Pizza? - chłopak pokiwał ochoczo głową na jego propozycje i słuchał, jak tamten zamawiał dla nich jedzenie przez telefon. Chwilę zajęło im wybranie, jaki rodzaj chcą, co trochę zdziwiło Taehyunga, bo zazwyczaj z Hoseokiem mieli z tym problem. Swoją drogą, powinien do niego napisać, żeby chociażby zapytać, jak się czuł, po imprezie, ale nie miał siły iść po telefon, a wiedział, ze Jeongguk również nie ruszy się z miejsca, dopóki dostawca nie przyjedzie.

- Poszukajmy czegoś dobrego - szatyn mruknął do siebie i zaczął przełączą kanały, aż przy jednym Taehyung kazał mu się zatrzymać. Paręnaście minut wcześniej zaczął się Titanic, a Kim uwielbiał ten film i nie zamierzał przegapić okazji do obejrzenia go. Szybko wyrwał pilot z rąk siedzącego i schował pod poduszkę, w razie jakby tamtemu przyszło do głowy dalsze skakanie po kanałach. Przestał na niego zwracać uwagę i całkowicie skupił się na akcji, jaka powoli się rozwijała, chociaż znał ją na pamięć i mógł mówić dialogi razem z bohaterami.

W tamtym momencie czuł się naprawdę dobrze. Wczoraj zabawa była świetna przez alkohol, ale dzisiaj był po prostu szczęśliwy mogąc oglądać Titanica z Jeonggukiem, który delikatnie smerał go po łydkach i stopach. Ból głowy nie był tak mocny, jak z samego rana, a porządna dawka pizzy jeszcze bardziej poprawiła mu humor. Starał się nie myśleć o tym, że wieczorem będzie musiał wrócić do swojego domu, w którym znów zamknie się sam w pokoju. Wolałby zostać na tamtej kanapie już na zawsze. Humoru nie popsuły mu nawet łzy, które pociekły po jego policzkach na koniec filmu i Jeon, który się z niego śmiał.

- To nie moja wina, że to zakończenie zawsze mnie wzrusza, okey? - udawał obrażonego, patrząc w sufit, ale po chwili poczuł, jak szatyn wsuwał ręce pod kołdrę i zaczął go łaskotać po brzuchu, wyginając się przy tym, żeby w ogóle dosięgnąć. Przez jakiś czas szarpali się ze sobą, bo Kim usilnie starał się go od siebie odsunąć, ale skończyło się na tym, że oboje wylądowali na podłodze, zdyszani i zmęczeni.

- Jeongguk... - brunet zaczął nieśmiało, zerkając na chłopaka, na którego ramieniu leżał. – Czy my... Czy my jesteśmy przyjaciółmi?

- A chciałbyś, żebyśmy nimi byli?

- A ty byś chciał?

- Pierwszy zapytałem - Taehyung burknął z wyrzutem i dopiero wtedy Jeon na niego spojrzał, będąc całkowicie poważnym.

- Więc pierwszy odpowiedz.

Kim westchnął cicho, ponownie skupiają wzrok na białym suficie i zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.

- Chyba tak...

- To dobrze, bo ja też chciałbym, żebyśmy byli przyjaciółmi, Tae.

Chłopak uśmiechnął się pod nosem, słysząc słowa szatyna, chociaż w głowie miał mętlik. Naprawdę chciał, żeby byli przyjaciółmi? Więc czym był dla niego ich wczorajszy pocałunek i dlaczego nie wspomniał o nim ani razu?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro