Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18


Dedykuje ten ostatni rozdział thegr4ndking, która tak wytrwale na niego czekała

***

- Taehyung, natychmiast masz mi powiedzieć, gdzie jest Jeongguk.

Chłopak wpatrywał się z niedowierzaniem w kobietę, mrugając powoli powiekami. Próbował kilka razy coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wydawały mu się odpowiednie. Nic nie rozumiał z tego, co działo się w tamtym momencie. Zupełnie, jakby ktoś postanowił robić sobie z niego żarty. 

- A-ale... Dom i pożar.... Przecież Jeongguk... - Taehyung znów nie był w stanie powiedzieć tego, co zabijało go od środka. Patrzył oczami pełnymi łez na ludzi, którzy go otaczali. Czuł się, jak na torturach. Każdy oddech sprawiał mu ból, każde słowo ledwie przeciskało się przez suche gardło. 

- Strażacy przeszukali cały dom i nikogo nie znaleźli. Musiał gdzieś wyjść i mi o tym nie powiedzieć. Sądziłam, że spotkał się z tobą, ale później dowiedziałam się, że jesteś tutaj. Dzwoniłam do niego kilkanaście razy, ale ma wyłączony telefon. 

Kobieta nawet nie zdawała sobie sprawy, jak te słowa zadziałały na siedzącego chłopaka. Coś ściskającego jego serce lekko poluźniło swój uchwyt, a on znów mógł normalnie oddychać. Pojawiła się myśl, że Jeongguk żyje, że jest bezpieczny. Jednak jego radość nie trwała długo.  Zaledwie po paru sekundach uświadomił sobie, że choć chłopaka nie było w domu, to wciąż mogło mu grozić niebezpieczeństwo. Nie mówił mu, że będzie gdzieś szedł, a w dodatku to nie było do niego podobne, żeby mieć wyłączony telefon. 

- Nikt z jego znajomych nie wie, gdzie jest. Taehyung, musisz mi powiedzieć wszystko, co tylko wiesz. Każdy szczegół się liczy. Strażacy mówili, że to było celowe podpalenie. Byłeś tam, musiałeś coś widzieć. Jeongguk się komuś naraził? Nie wierze, że to ty mógłbyś podpalić nasz dom, więc proszę powiedz, jeśli tylko coś wiesz - kobieta wciąż patrzyła na niego błagalnym wzrokiem, jednak Taehyung dostrzegał w nim też ogromny gniew i zniecierpliwienie. Nie wątpił, że martwiła się o Jeongguka równie mocno, co on, ale nie był w stanie wyznać tego wszystkiego, co od tak dawna go prześladowało. Swoim milczeniem jeszcze bardziej zdenerwował matkę Jeona, która gwałtownie uderzyła dłonią w stół. - Do cholery, powiedz mi, co wiesz! 

- Niech pani nie krzyczy na mojego syna! - pani Kim, która do tej pory siedziała cicho, zerwała się na równe nogi, mierząc drugą kobietę ostrzegawczym wzrokiem. - On też wiele przeżył!

- Wystarczy - w końcu Taehyung znów się odezwał. Spojrzał po kolei na każdego, kto znajdował się z nim w pomieszczeniu i wstał powoli. Na drżących nogach zaczął chodzić po całym pokoju, a w myślach układał sobie, co powinien powiedzieć, chociaż na nic się to zdało, bo gdy w końcu coś w nim pękło, po prostu zaczął mówić, co tylko przyszło mu do głowy. Nie przejmował się już tym, jak zareagują. Po prostu miesiące milczenia nagle spadły na jego barki nie pozostawiając mu wyboru. - Nie wiem, gdzie jest Jeongguk. Przysięgam pani, że nie mam zielonego pojęcia. Jeszcze chwilę temu myślałem, że patrzyłem bezczynnie, jak ginie w tym płonącym domu, nie mogąc mu pomóc. A teraz siedzę tutaj i zastanawiam się, gdzie jest i czy nic mu nie grozi. - Kim wziął głęboki wdech, ocierając pojedyncze łzy z policzków. - A to wszystko jest waszą winą! Od najmłodszych lat wpajacie nam, że jesteśmy z wami bezpieczni, że zawsze nam pomożecie. Mówicie nam, że nas kochacie i obiecujecie, że możemy wam ufać. Ale później dorastamy i obchodzimy was coraz mniej. Jesteście ślepo zapatrzeni w siebie,  uważacie, że nie możemy mieć żadnych problemów, bo jesteśmy tylko głupimi nastolatkami! Powiedz, mamo, ile razy bagatelizowałaś to, co ci mówiłem? Ile razy, machnięciem ręki zbywałaś moje słowa, odwracałaś się do mnie plecami, kiedy miałem gorszy dzień i nie potrafiłem sobie poradzić?! - Taehyung patrzył na kobietę oskarżycielsko, ale niemal od razu przeniósł swój wzrok na mężczyznę stojącego przy niej. - A ty? Zawsze chciałeś mieć idealnego syna, który będzie twoją dumą, a zamiast tego dostałeś mnie. Im byłem starszy, tym bardziej się ciebie bałem. Nigdy nie czułem się wystarczająco dobry, a ty tylko to pogarszałeś! Bałem się z tobą rozmawiać, tato. Bałem się, że cokolwiek powiem, ty mnie wyśmiejesz.

- Taehyung... -pani Kim chciała mu przerwać, ale jej nie pozwolił.

- Nie skończyłem - powiedział chłodnym tonem i przetarł twarz dłońmi. - Odkąd chodzę do tego przeklętego liceum Namjoon zamienia moje życie w piekło. Przyczepił się do mnie od pierwszych tygodni, a ja nie potrafiłem się bronić. A może nie chciałem? Może naprawdę miałem się za takiego śmiecia, jakim byłem dla niego? Przez cały ten czas, przez wszystkie te miesiące przychodziłem z nowymi siniakami do domu i naprawdę myślałem, że jestem świetnym aktorem, ale się myliłem, bo po prostu wy mieliście w dupie wszystko, co było związane ze mną! Gdybyście tylko się zainteresowali, to zauważylibyście, że coś jest nie tak! I wiecie co? W końcu poznałem kogoś, przy kim nie musiałem udawać. Jeongguk po prostu był i wspierał mnie, robił to, co wy powinniście. A jak to się skończyło?! Wyparła się mnie własna matka, bo byłem dla niej zbyt obrzydliwy przez to, że w końcu stałem się szczęśliwy! - chłopak ledwie był w stanie mówić przez łzy, które spływały mu po policzkach. Jednak to nie był koniec tego, co chciał powiedzieć. Gwałtownie odwrócił się w stronę pani Jeon, która stałą wstrząśnięta. - Ten sam Namjoon przyjaźnił się kiedyś z pani synem. Ten sam Namjoon zabił pani byłego męża i ten sam Namjoon podpalił dom. Nienawidził nas obu tak samo mocno i chciał nas zniszczyć. Był tam, trzymał mnie, żebym nie mógł nic zrobić, kiedy jego znajomi podpalali dom. Choć nie wiem, gdzie teraz jest Jeongguk, to cieszę się, że zniknął, jeśli tylko jest cały i zdrowy.

Chłopak  w końcu skończył, oddychając ciężko. Sam do końca nie wierzył, że zdobył się na to, żeby wszystko z siebie wyrzucić, ale czuł też ogromną ulgę, że dłużej nie musiał tego ukrywać. Schował twarz w dłoniach, osuwając się plecami po ścianie i już po chwili poczuł, jak obejmują go czyjeś ramiona.

- Tae... Kochanie... - jego mama gładziła go drżącymi dłońmi do włosach, które moczyła własnymi łzami. - Tak bardzo cię przepraszam. Nie wiedziałam, ze tak się czułeś. Nie wiedziałam o niczym...

- Skąd mogłaś wiedzieć skoro z góry założyłaś, że moje życie jest idealne i pozbawione zmartwień? - spytał z sarkazmem, choć mimo wszystko zaczął wtulać się w jej drobne ciało. Uniósł głowę, żeby móc spojrzeć na panią Jeon. - Straciłem już Hoseoka i nie przeżyje, jeśli stracę też jego. Błagam, niech pani znajdzie Jeongguka.

***

      Dziwnie czuł się w domu, w którym zawsze przebywał z piątką ludzi, a w którym tym razem panowała cisza i spokój. Wolnym krokiem szedł przez korytarz, kierując się w kierunku schodów. Mimowolnie spojrzał w stronę salonu i zdawało mu się, że przez chwilę widział tam osoby siedzące na kanapie. Potrząsnął głową i przyspieszył kroku, żeby szybko znaleźć się w odpowiednim pokoju. 

Zapukał delikatnie w drewniane drzwi i poczekał na ciche "proszę". Yoongi stał przy parapecie, kończąc palić swojego papierosa. Nie spojrzał na Taehyunga dopóki nie wyrzucił peta na dwór przez okno i nie zamknął go.

- Cześć - Kim odpowiedział mu na powitanie skinięciem głowy, ale nie odezwał się. Zamiast tego wciąż opierał się o drzwi, trzymając dłonie w kieszeniach spodni. - Jak się czujesz?

- Serio? Chciałeś się spotkać po to, żeby spytać się mnie, jak się czuję? - uniósł brew, prychając pod nosem. Wiedział, że Min chciał być jedynie miły i miał do niego poważniejszą sprawę, ale nie miał nastroju na bezsensowne tracenie czasu. Cały wcześniejszy dzień spędził w łóżku, nie reagując na niczyją obecność. Nie jadł i nie pił, zasnął na może kilka godzin. Przez cały czas po prostu myślał nad każdą możliwą wersją wydarzeń, jakie jeszcze mogą mieć miejsce.

- Czyli rozumiem, że czujesz się źle... - Yoongi nie czuł się urażony jego zachowaniem. Rozumiał, co chłopak przeżywał i czuł nawet lekkie wyrzuty sumienia, że to właśnie on musi przekazać mu kolejne złe informacje. - Jeśli wolałeś spotkać się u ciebie, to trzeba było mówić. Przyszedłbym.

- I tak chciałem się z domu wyrwać, dałeś mi przynajmniej pretekst. Gdybym nie powiedział, ze idę do ciebie i ojciec nie patrzyłby, jak wchodzę do twojego domu, to pewnie uznaliby, że będę chciał skoczyć z mostu albo wejść pod auto.

- A nie chcesz? - tym razem to starszy uniósł brew, a swoim pytaniem lekko rozbawił chłopaka, który w końcu odepchnął się od drzwi i ruszył w jego stronę.

- Wow... Jak dobrze mnie wszyscy znacie - mruknął z sarkazmem i również wyjrzał za okno, za którym wciąż padał delikatny śnieg. - Chciałeś mi o czymś powiedzieć. Chodzi o Jeongguka? Pani Jeon wpadła na jakiś ślad? Wiedzą już, gdzie jest?

- Nie i nie znajdą go. Właśnie o tym chciałem porozmawiać. 

- Niby dlaczego go nie znajdą? Wiesz, gdzie jest? Mówił ci coś? - czerwonowłosy zmarszczył brwi, znów patrząc na Yoongiego. - Powiedziałeś na policji wszystko, co wiesz, prawda?

- Nie - chłopak westchnął ciężko i podszedł do biurka, z którego szuflady wyjął niewielką kopertę. - Z początku zastanawiałem się, czy w ogóle tobie powinienem cokolwiek mówić. Nie wiem, czy nie lepiej byłoby dla ciebie, gdybyś myślał, ze Jeongguk umarł. 

- O czym ty mówisz? - Taehyungowi coraz mniej się podobało całe to spotkanie. Nieufnie patrzył na przedmiot, który Min wyciągał w jego stronę. Przez kilka sekund po prostu stał, aż w końcu odebrał kopertę z jego dłoni.

- Oni go nie znajdą, Tae. Wie, jak się ukryć, gdzie pójść. Nie zdziwiłbym się, jakby już dawno był w jakimś małym miasteczku przy granicy. W ten dzień, kiedy umarł Hoseok byłem u Jeona w nocy, poprosił mnie, żebym przyjechał, bo ma bardzo ważną sprawę. Wtedy mi powiedział, że ma zamiar uciec z miasta. Poprosił mnie, żebym dał ci ten list, w którym wszystko ci wytłumaczy. Nie chciał się żegnać osobiście...

- N-nie wierze... Jak mogłeś o tym wiedzieć i go nie powstrzymać? Dlaczego pozwoliłeś mu uciec? - Kim patrzył z niedowierzaniem na Yoongiego, w dłoniach cały czas obracają rozerwaną kopertę. - Przeczytałeś ten list. Co w nim jest?

- Szczerze? Kupa kłamstw. Tak, jak myślałem, nie chciał ci nawet podać prawdziwego powodu ucieczki. 

Chłopak nie wiedział, czy powinien wierzyć w słowa starszego. Drżącymi dłońmi wyjął zmiętą kartkę z koperty, z której wypadło również niewielkie zdjęcie. Kim podniósł je z ziemi i cicho westchnął, widząc na nim siebie i Jeongguka, siedzących przed ogniskiem. Pamiętał, jak wtedy po raz pierwszy zabrali go w tamto miejsce pod wiaduktem, gdzie za bardzo się upił. Nie miał pojęcia, kto zrobił im to zdjęcie, ale uchwycił idealny moment, gdy boje się śmiali, siedząc blisko siebie. 

Patrzyłby na nie dalej, gdyby nie chrząknięcie Yoongiego, które przywróciło go do rzeczywistości. Szybko rozłożył zapisaną pismem Jeongguka kartkę i zaczął czytać to, co chłopak na niej zapisał. Nie było to nic długiego, zaledwie kilka linijek, ale z każdym słowem serce Taehyunga bolało coraz mocniej. 

- Dlaczego mówisz, że to kupa kłamstw? On...

- Nie - Yoongi nie pozwolił mu skończyć. - Jeon jest egoistycznym dupkiem, który nigdy nie uciekałby po to, żeby "cię chronić". Uciekł, żeby chronić własną dupę , bo to jedyne o czym zawsze myślał. Naprawdę sądzisz, że Namjoon by ci odpuścił, gdyby on znikł? Kook też nie był na tyle głupi, żeby tak sądzić. Uciekł, bo się najzwyczajniej w świecie, kurwa, bał! To była dla niego tylko idealna wymówka, żeby nie musiał pokazywać, jak słaby i beznadziejny był! Jeszcze postanowił zrobić z siebie bohatera, kurwa. 

- Nie wierzę ci - Kim pokręcił głową, cofając się o krok. - Jeongguk nigdy by tak nie zrobił, nie jest taki, za jakiego go masz!

- Taehyug, czy ty w ogóle go znasz?! Zastanów się, co ty o nim do cholery w ogóle wiesz! Mówił ci o tym, chociażby? - Yoongi znów wysunął tę samą szufladę, w której trzymał kopertę z listem. Tym razem wyjął z niej niewielką buteleczkę jakiegoś płynu i kilka strzykawek, które rzucił na biurko. Chłopak podszedł bliżej, marszcząc brwi ze zdziwienia.

- Co to jest?

- Oh, czyli jednak ci nie mówił? - starszy uśmiechnął się sarkastycznie i podniósł tajemniczą butelkę. - Płynny diazepam, ulubieniec Kooka. Stosowany podczas leczenia stanów lękowych, ma silne właściwości uspokajające i nasenne. Jak już się domyślasz, lekarze podawali mu przez jakiś czas po całej sprawię z jego ojcem. Wtedy było z nim naprawdę źle, niewiele rzeczy mu pomagało. Lekarze stosowali go krótko, ale ten idiota zdążył się uzależnić. Przez jakiś czas był pod obserwacją psychologa, ale mówił, że już mu lepiej i nie potrzebuje terapii, a wszyscy łącznie ze mną mu wierzyliśmy. A on przez cały ten czas załatwiał sobie to świństwo i brał, kiedy tylko tracił kontrolę. Przyłapałem go parę razy, ale wmawiał mi, że bierze naprawdę niewiele i tylko w sytuacjach kryzysowych, a ja nadal mu wierzyłem, jak ostatni idiota! Później sądziłem, że już z tym skończył, ale tamtej nocy znalazłem tego dużo w jego pokoju, przyznał się, że właściwie tylko dzięki codziennym dawkom może funkcjonować. Powiedział mi, że gdy próbuje odstawić, to stany lękowe wracają. Okłamywał nas przez cały ten czas, Tae. Nie tylko ciebie, wszystkich dookoła. 

Taehyung nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć. Czuł się, jakby ktoś porządnie uderzył go w twarz, dzięki czemu w końcu przejrzał na oczy. Przypomniał sobie te wszystkie razy, gdy Jeongguk zachowywał się dziwnie, gdy nagle tak bardzo spieszyło mu się do domu. Pamiętał, jak czasem rozmawiali przez telefon, a on mówił drżącym głosem i brzmiał, jakby niedawno płakał, ale tłumaczył to ćwiczeniami. Wszystkie ranki po igłach, które zdarzało mu się przez przypadek zauważać, tłumaczył badaniami kontrolnymi, na które podobno musiał często chodzić. W tamtym momencie nawet ściana pokryta kwiatami nabierała sensu. Ostatnim razem, gdy był u Jeona siedział na przeciwko niej zapłakany i sądził, że nierówne linie, dziwne wzory i rozmazane fragmenty były tylko efektem jego łez, a tymczasem chłopak tworzył je podczas swoich napadów lub chwilę przed nim. Te kawałki ściany, które malował niedawno tak bardzo różniły się od wcześniejszych, że Taehyung miał ochotę zrobić sobie krzywdę przez to, że tego nie zauważył wcześniej. Czy gdyby zwrócił na to uwagę i porozmawiał z Jeonggukiem, to wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy naprawdę wszystko mogło zależeć od tych głupich kwiatków?

- Potrzebował pomoc specjalisty, to jest pewne i wierz mi, że niczego bardziej nie żałuję niż tego, że tak łatwo pozwalałem się okłamywać - Yoongi ponownie się odezwał, ale tym razem już spokojniej. - Powinienem był zrobić coś już dawno temu, a tymczasem pozwalałem, żeby mój przyjaciel niszczył się coraz bardziej. Ale on uważał, że nikt mu nie pomoże, dlatego uciekł. Bał się, że to się wyda, że dowiemy się, że nie potrafi sobie poradzić. 

- Więc pytam jeszcze raz, dlaczego go nie zatrzymałeś?! - Kim spojrzał na starszego ze łzami w oczach, znów nie będą w stanie kontrolować własnych uczuć.

- Właśnie dlatego, że mimo wszystko jestem jego przyjacielem. Nie miałem prawa go zatrzymywać, Tae. Chciałem pomóc, ale on tego nie chciał, a trzymanie go tu na siłę nic by nie dało, jedynie wszystko pogorszyło. Tego chciałeś? Żeby nas znienawidził?

- Więc, jak możesz być tak spokojny?! Zupełnie, jakby nic cię to nie obchodziło, jakbyś tylko był zły za to, że nic ci wcześniej nie powiedział!

- Tak, jestem na niego zły, ale mam prawo. I wierz mi, że nie jestem spokojny - Yoongi patrzył na niego spod przymrużonych powiek. - Ja też straciłem dwójkę przyjaciół. Oni nie byli ważni tylko dla ciebie. Zastanów się zanim coś znowu powiesz, bo to nie ty stałeś przed przyjacielem, gdy ten dawał ci list pożegnalny dla kogoś innego, twoje uczucia mając całkowicie w dupie. Nic mi nie powiedział, nie podziękował, nie przeprosił. Interesował się tylko tym, żeby to gówno dotarło do ciebie i żebym cię miał na oku.

- Masz rację, przepraszam... - czerwonowłosy usiadł na brzegu łóżka i schował twarz w dłoniach. W ostatnich dniach mało spał i miał wrażenie, że całe to zmęczenie nagle na niego spada. Poczuł, że materac obok się ugiął i ktoś położył dłoń na jego ramieniu.

- Jeongguk często mi o tobie mówił. Właściwie, jak Hoseok, tylko że to było coś zupełnie innego. Chciał ci pomóc, mówił mi o wszystkim, co robił Namjoon. Mam wrażenie, że właśnie pomagając tobie, chciał pomóc też sobie. Ale zrobił coś, czego tak bardzo się obawiał. Zawsze powtarzał, że to będzie tylko przyjaźń, że wyciągnie cię z kłopotów i nigdy nie poczuje czegoś więcej - Yoongi uśmiechnął się smutno pod nosem, chociaż Taehyung nie mógł tego zobaczyć. - Kto by się spodziewał, że oczywiście stanie się to, czego tak bardzo nie chciał. Nie wiem, czy cię kocha, chyba prawdopodobnie nawet nie wie, co to miłość, ale naprawdę go uszczęśliwiałeś, Tae. Dzięki tobie więcej się uśmiechał i może jeśli pozwoliłby sobie pomóc, to właśnie ty wyciągnąłbyś go z tego gówna. Ale między innymi to właśnie przez to uciekł. Mówiłem ci na początku, że jest egoistycznym dupkiem i wciąż tak uważam, a to dlatego, że wolał zostawić cię pierwszy, zanim ty zostawiłbyś jego. To po śmierci ojca tak bardzo boi się stracić tych, na których mu zależy. Woli być niezależny i mieć świadomość, że nic nie zniszczy go znów tak bardzo, jak tamto wydarzenie. Właściwie to rozumiem, choć nadal jestem na niego zły. Możemy mieć tylko nadzieję, że może kiedyś wróci.

Młodszy chłopak uniósł głowę, żeby spojrzeć na swojego rozmówcę. Przez chwilę obaj milczeli, ale w końcu czerwonowłosy nie wytrzymał i objął Yoongiego.

- Dziękuję, że powiedziałeś mi to wszystko - Taehyung szepnął cicho i odetchnął z ulgą, gdy Min również go objął.

- Wiesz gdzie mnie szukać, gdybyś czegoś potrzebował, młody - poczochrał jego włosy i odsunął się po chwili. - Z resztą nie tylko mnie. Seokjin i Jimin też są twoimi przyjaciółmi.

Taehyung uśmiechnął się z wdzięcznością na jego słowa i wstał powoli, po czym skierował się do wyjścia.

- Powinienem wracać już do domu.

- Odwiozę cię.

- Nie, dziękuję. Wolałabym się przejść i jeszcze trochę pomyśleć - chłopak otworzył drzwi i miał już wychodzić, ale jeszcze po raz ostatni zwrócił się do starszego z lekkim uśmiechem. - Spokojnie, nie będę skakał z żadnych mostów.

Taehyung szybko założył buty i kurtkę, której nawet nie zapiął i wyszedł na świerze powietrze, którego w tamtym momencie bardzo potrzebował. Śnieg już nie padał, ale jego cienka warstwa, na której chłopak zostawiał ślady, pokrywała chodniki. Przez cały czas myślał nad słowami, które usłyszał od Yoongiego na temat Jeongguka. Wszystko było dla niego nowością, jakby poznawał go od podstaw.

Naciągnął na głowę kaptur, starając się sprecyzować, co tak naprawdę czuł w tamtym momencie. Żal? Smutek? Złość? Ulgę? A może wszystko na raz?

Chłopak kopnął jedną z puszek leżących niedaleko kosza na śmieci i uśmiechnął się lekko pod nosem. Czy wierzył Yoongiemu? Chyba tak. Min miał rację, że tak naprawdę nie znał Jeongguka. Przez te tygodnie widział tylko to, co Jeon chciał, żeby widział. W pewien sposób bawił się nim, dając mu bohatera, jakiego potrzebował.

Bohatera, który sam potrzebował ratunku.

***

Jeszcze tylko epilog

PS Przepraszam za błędy, bo nie sprawdzany rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro