Rozdział 16
Wiecie, co... Ja wiem, że mnie znienawidzicie teraz bardzo mocno, ale pamiętajcie, że mi też serduszko pękało, jak to pisałam.
~
Taehyung długo rozmawiał ze swoim tatą w słabo oświetlonym salonie. Słuchał, jak ten go przepraszał za wszystko i obiecywał lepsze dni. Dowiedział się, jakie były powody częstych kłótni z jego mamą, która swoją drogą wyszła z domu niedługo po nim, a raczej została z niego wyrzucona. Myśl, że wszystkie nieporozumienia między nimi w ostatnim czasie były jego winą wcale nie pomagała w poprawie samopoczucia. Musiał ponownie powstrzymywać łzy, gdy mężczyzna mówił, jak bardzo żałuje tego, jak traktował Taehyunga, chociaż tak naprawdę po prostu się o niego martwił, nie chciał by ten powtórzył błędy z jego młodości. Młody Kim widział, że to wszystko było w stu procentach szczere. W dodatku jego tata dowiedział się, co stało się z Hoseokiem, a to było kolejną sprawą wywołującą nieprzyjemny ból w jego klatce piersiowej.
- Ten Jeongguk... - starszy niepewnie poruszył temat, który w istocie zapoczątkował wszystkie ich kłótnie i tym razem Tae również przygotowany był na kolejny wybuch gniewu, jednak to się nie stało. - Kochasz go?
Pytanie całkowicie zbiło z tropu chłopaka, który nigdy nie myślał w ten sposób o uczuciu, jakim darzył szatyna. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknął, uświadamiając sobie, że nie ma pojęcia, co odpowiedzieć. Nie czuł na sobie ponaglającego spojrzenia, jakby czterdziestolatek wiedział, co w tamtym momencie działo się w głowie jego syna.
- Nie wiem - w końcu ciche słowa wyszły spomiędzy jego warg, a zaraz po nich westchnięcie. - My tak naprawdę nawet nie jesteśmy razem, tam w pokoju.... To była chyba tylko chwila zapomnienia.
- Nie znam go, nie wiem czy będę miał okazje poznać, ale teraz jestem pewien jednego - Taehyung poczuł dłoń na sowich plecach, gdy mężczyzna się do niego przybliżył. - Nigdy nie powinienem mówić tych wszystkich rzeczy, które ode mnie usłyszałeś. Jesteś moim synem i nie ważne, czy to dziewczyna, czy chłopak cię uszczęśliwi najważniejsze, żeby było ci dobrze.
- Dziękuję, tato - Kim użył słowa, którym już tak dawno się do niego nie zwracał, uśmiechając się przy tym lekko. Niestety musiał poruszyć związany z tym temat, który miły nie był dla żadnego z nich. - Co z Soohyun?
Jeszcze nigdy nie używał imienia swojej mamy, mówiąc o niej, ale starszy mężczyzna nie wyglądał na choćby oburzonego. Doskonale rozumiał uczucia Taehyunga względem kobiety, bo jego własne niewiele się od nich różniły.
- W ostatnim czasie nie była sobą, często miała o coś pretensje. Tak naprawdę ciężko stwierdzić, czy przez cały ten czas była na mnie zła o to, jak cię traktowałem, czy to tobie miała coś za złe. To chyba zależało od jej nastroju, a z nim było różnie, bo rzez ostatnie tygodnie miała same problemy w pracy. Nic jednak nie usprawiedliwi tego, co dzisiaj zrobiła. Nie mam pojęcia, co będzie dalej. Ciężko mi stwierdzić, gdzie poszła, ale ja nie mam zamiaru się do niej pierwszy odezwać.
- Rozumiem... - czerwonowłosy pokiwał głową, chociaż tak naprawdę nie rozumiał. Nie miał zamiaru jej tego wybaczyć, nawet jeśli przepraszałaby go na kolanach, w co szczerze wątpił. Po prostu zakończył już ten temat, niedługo później idąc do swojego pokoju. Potrzebował odpoczynku i chwili, żeby móc sobie ułożyć wszystko w głowie. W pewien sposób rozmowa z tatą choć trochę poprawiła mu humor, jednak zbyt dużo się działo, żeby nagle zaczął chodzić cały w skowronkach.
Szybko uszykował się do spania, biorąc naprawdę krótki prysznic i nawet nie zbierając brudnych rzeczy z ziemi. Z przyjemnością położył się we własnym łóżku, sięgając po telefon i wybierając odpowiedni numer. W ciemności wyczekiwał aż Jeongguk odbierze, żeby móc z nim porozmawiać, jednak pierwszy raz chłopak nie odebrał. Również za drugim razem nie usłyszał tego lekko zachrypniętego głosu, a na wiadomość nie dostał odpowiedzi. Prawdopodobnie martwiłby się tym przez następne długie minuty, gdyby nie ciche skrzypnięcie drzwi i odgłosy kroków roznoszące się po pokoju.
Rozpoznał swoją siostrę, która w za dużej koszulce stanęła przy jego łóżku, wyglądając zupełnie tak, jak lata temu, gdy pojawiała się w jego pokoju kierowana strachem. Nie musiała nic mówić, Kim po prostu się przesunął robią jej miejsce, a ona wślizgnęła się pod kołdrę, od razu do niego przylegając. Taehyung czuł, jak dziewczyna się trzęsła i nie była to wina chłodu, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
- Cieszę się, że wróciłeś do domu - szepnęła Seolhyun, zaciskając dłonie na materiale jego koszulki. Objął ją mocniej, całując delikatnie w czoło i zdając sobie sprawę, że pierwszy raz od dawna, to on jest osobą, która musi dać komuś wsparcie. - Zostaniesz już i wszystko będzie dobrze, prawda?
- Tak, obiecuję ci to.
To była już jedna z wielu obietnic w życiu Taehyunga, w którą on sam starał się uwierzyć.
***
W kolejnych dniach działo się tak wiele, że czas mijał Taehyungowi o wiele szybciej, niż powinien. Chłopak miał wrażenie, jakby przemieszczał się z miejsca w miejsce, a wszystkie wydarzenia zlewały się w jedną, niespójną całość. Czuł się, jakby ktoś zupełnie inny kierował jego ciałem, przestawał w pewnym momencie rejestrować to, co działo się dookoła. Jakaś jego część wciąż wierzyła, że wszystko jest tylko złym snem, z którego zaraz się obudzi, jednak przychodziły noce, a po nich poranki, a on wciąż tkwił w świecie, w którym nie pozostało mu już praktycznie nic.
Chociaż niebo było bezchmurne i pierwsze od dawna promienie słońca oświetlały ponurą ziemię, a wiatr całkowicie ucichły, dla Taehyunga to miał być dzień pełen huraganów i deszczowych chmur. Przez noc prawie w ogóle nie spał, rano potykał się o wszystkie możliwe przedmioty, a przez drżące dłonie nie był nawet w stanie utrzymać noża podczas robienia kanapek.
Był wdzięczny tacie, że ten usprawiedliwił jego nieobecność w szkole i pozwolił zostać mu jeszcze ten dzień w domu, a raczej pójść do Hoseoka do szpitala. Chciał go nawet podwieźć, ale Kim odmówił. Wolał trochę oprzytomnieć na świeżym powietrzu, zanim pojawi się u swojego przyjaciela. Starał się ignorować ten nieprzyjemny ścisk w brzuchu i myśli, że wydarzy się coś złego.
Skontaktował się w końcu z Jeonggukiem, który odebrał do niego około dziesiątej, przepraszając za wczorajszy wieczór i że się nie odezwał. Dla Taehyunga była to już mało istotna kwestia, więc tylko mruknął coś w odpowiedzi i zaczął umawiać się z szatynem na spotkanie. Chciał, żeby pojechał z nim do szpitala, ale zapomniał, że w przeciwieństwie do niego on był w szkole. Mimo wszystko zgodził się umówić na późniejszą godzinę i tym sposobem dopiero około piętnastej wychodził z domu, kierując się w odpowiednim kierunku. Z chłopakiem był umówiony w środku szpitala pod odpowiednią salę, więc od razu zaczął iść w jej kierunku, wcześniej wchodząc po schodach na drugie piętro dużego budynku.
W głowie układał sobie wszystko, co powie Hoseokowi, jeśli tylko chłopak nie będzie spał, ale każde słowo wyleciało mu z głowy, gdy zobaczył na szpitalnym korytarzu czwórkę ludzi. Drobna kobieta, którą często traktował niemal, jak własną mamę stała zapłakana przy swoim mężu, który również nie mógł powstrzymać łez, jaki cisnęły mu się do oczu, gdy obejmował swoją ukochaną. Całkiem blisko nich stał Jeongguk z Yoongim, którzy spojrzeli na nowo przybyłego w tym samym momencie.
- C-co się stało? - Taehyung nie dostał odpowiedzi na swoje pytanie, ale nie musiał. Coś wewnątrz jego głowy wręcz krzyczało, żeby nie robił kolejnych kroków, żeby po prostu uciekł, nie dopuszczając do siebie smutnej prawdy, ale on nie potrafił. Pełne bólu spojrzenie Yoongiego i Jeogguka, które przepełniało współczucie kompletnie go nie obchodziło, bo tylko oczy jednej osoby były dla niego w tamtym momencie ważne. Niemal biegiem ruszył przed siebie, chcąc wejść do jasnego pokoju, ale czyjaś silna dłoń złapała go w pasie, nie chcąc pozwolić iść dalej.
- Taehyung, nie idź tam - stanowczy głos szatyna nie miał szans z paniką ogarniającą drobne ciało. Kim wyrwał się zadziwiającą łatwością, odpychając na bok Jeongguka. Nie słuchał też Yoongiego, jego słowa były tylko jakimś niewyraźnym bełkotem w jego głowie.
Cicha nadzieja, jaką jeszcze w sobie miał rozprysła się w powietrzu wraz z ujrzeniem odłączonej szpitalnej aparatury i nieruchomego ciała. Znów słyszał czyjś głos, tym razem jednak obcy, każący mu wyjść, ale i jego nie słuchał. Całkowicie zignorował kilka osób, które chodziły po pomieszczeniu, bo skupić potrafił się tylko na jednej.
- Hoseok... - zdławiony pomruk wyrwał się z jego gardła, gdy zaczął z niedowierzaniem kręcić głową. - Nie, nie, nie. To nie jest prawda!
Chciał rzucić się na swojego przyjaciela i go przytulić, ale znów poczuł te silne dłonie na swoim pasie, które w tamtym momencie tak znienawidził. Tym razem szatyn gotowy był na odepchnięcie i nie pozwolił na to Taehyungowi, który zaczął się wyrywać, jak dzikie zwierze schwytane do klatki.
- Musisz mnie puścić, nie rozumiesz?! - niemal żałosne piski wydobywały się spomiędzy warg zapłakanego chłopaka, ale zupełnie nie działały na Jeongguka, który z kamienną twarzą zatrzymywał go w miejscu, przyciskając do swojej klatki piersiowej. - Pomóżcie mi! On musi mnie puścić!
Wszyscy przyglądali się temu, nie mogąc nic zrobić. Chociaż pielęgniarkom łamały się serca, na ten widok, to wiedziały, że tak było trzeba. Nawet lekarz bez słowa pozwalał Jeonggukowi trzymać czerwonowłosego w mocnym uścisku, przez który niemal się dusił, a jednak nadal znajdował siłę, żeby się wyrywać.
- Tae, proszę uspokój się - szeptał mu do ucha wyższy. Wbrew pozorom dla niego to była równie ciężka sytuacja. Chciał zabrać to drobne ciało, jak najdalej od tego miejsca, ale nie był w stanie. Musiał powstrzymywać swoje emocje, żeby przemówić do rozsądku chłopakowi. - Musimy stąd wyjść, pozwolić lekarzom wykonać ich pracę, rozumiesz?
- Nie. Ja muszę zostać, żeby porozmawiać z Hosoekiem! - do Taehyunga nie dało się przemówi, bo jego rozsądek się ulotnił, a stan emocjonalny z każdą sekundą pogarszał. Był na tyle zdesperowany, że bez opamiętania drapał ramiona Jeona, pozostawiając na nich długie szramy. Zapierał się nogami, żeby tylko szatynowi nie udało się przeciągnąć go za próg.
- Nie możesz z nim porozmawiać - głos niemal łamał się chłopakowi, gdy wypowiadał te słowa. Nie chciał w żaden sposób ranić czerwonowłosego, ale ten nie pozostawiał mu wyboru. - Tae, on nie żyje. Rozumiesz? Nie usłyszy cię, ani nie odpowie, a ty musisz się z tym pogodzić. To koniec, jego już nie ma.
- Nie mów tak! Nie masz prawa tak mówić! - dodatkowa złość rozdzierała jego wnętrze, wzmacniając agresywne ruchy, jakie wykonywał. - Muszę go przeprosić za te wszystkie kłamstwa, powiedzieć, co przed nim ukrywałem, bo tego jest tak cholernie dużo! On musi wiedzieć, że zawsze o nim myślałem i był dla mnie najważniejszą osobą, że go kochałem! Hoseok mnie wysłucha, ja to wiem! Tylko błagam, puść mnie... Pozwól mi porozmawiać z przyjacielem.
Ostatnie słowa wypowiedział już niemal błagalnie, opuszczając dłonie i rezygnując z prób wyrwania się, jakby zdał sobie sprawę, że to bezsensowne. Wierzył, że Jeongguk go puści, że naprawdę pozwoli mu w pewien sposób się pożegnać, ale mylił się. Zamiast tego poczuł, jak chłopak zaczął się cofać, powoli wychodząc z sali i zabierając Taehyunga od widoku pozbawionego życia ciała.
- Nie, Tae. Nie mogę ci na to pozwolić, bo obaj dobrze wiemy, że takie pożegnanie z Hoseokiem cię zniszczy - cichy szept dotarł do jego ucha, gdy mocny chwyt w pasie powoli zaczął się luzować, teraz przypominając już bardziej pełen uczuć uścisk. Kim obserwował, jak jedna z pielęgniarek zamykała drzwi, odcinając go od jedynej osoby, która przez tyle lat rozświetlała jego życie. - Zabiorę cię stąd.
Tym razem Taehyung już nie protestował i się nie wyrywał. Szedł prowadzony przez szatyna, jednak cały czas zerkając w stronę salowych drzwi. Nie myślał o tych wszystkich ludziach, którzy na niego patrzyli i chwilę wcześniej słyszeli jego krzyki. To wszystko było nie ważne, bo on wciąż się łudził, że to tylko sen.
***
Nie był pewien, w którym momencie zniknęły łzy, a pozostał tylko niespokojny oddech i kołatanie serca. Kim nie zauważał takich rzeczy, skupiony jedynie na swoich myślach. Nie interesowało go, gdzie szedł i czy nadal prowadził go Jeongguk. Było mu wszystko jedno, co tak właściwie się stanie. Został posadzony na miękkim materacu i dopiero wtedy rozpoznał pokój szatyna, w którym się pojawili. Siedział sztywno, wpatrzony przed siebie, ciągle pociągając nosem.
- Co mogę dla ciebie zrobić? - zmartwiony chłopak kucnął przed Taehyungiem, kładąc swoje dłonie na tych jego. Nie przejmował się, że on na niego nie patrzy, bo wystarczyło, że słyszał. Cierpliwie czekał na odpowiedź, nie myśląc nawet o popędzaniu czerwonowłosego. Chociaż nigdy nie był z Hoseokiem blisko, to jego śmierć sprawiła, że również dziwna pustka zawitała w jego sercu. Wiedział, jak ogromny ból w takim razie musiał odczuwać Taehyung i przypominały mu się cchwie, gdy sam stracił najbliższą mu osobę.
Tymczasem Kim zawzięcie obserwował wypełnioną malunkami ścianę, w której coś mu nie pasowało. Nie był w stanie określić, co dokładnie, ale wydawała się jakaś inna, niż gdy widział ją za pierwszym razem. Już niemal większość pokryta była drobnymi kwiatkami, jednak czymś różniły się od poprzednich, które powstały przed jego poznaniem się z Jeonggukiem. W pewien sposób zachwycił się nią na nowo, jakby po raz pierwszy widział na oczy.
- Zabierz mnie gdzieś daleko stąd - w końcu odezwał się głosem zachrypniętym od krzyku i płaczu, przenosząc wzrok na twarz szatyna. Nie usłyszał kolejnego pytania, ani nie zobaczył zdziwienia w jego oczach. Jeon jedynie skinął delikatnie głową i wstał, kierując się w tylko sobie znanym kierunku. Znów przestał dla Taehyunga istnieć, bo po raz kolejny zapatrzył się w artystyczną ścianę.
***
Chłodne powietrze rozwiewało czerwone włosy, gdy drobne ciało opierało się o maskę samochodu stojącego na wzgórzu. Była późna pora, a jazda trwała ponad godzinę, jednak według chłopaka warto było ją przebyć. Mógł podziwiać piękne widoki z dala od miast, a nad sobą miał gwieździste, bezchmurne niebo.
Jeongguk oczywiście pożyczył samochód od Yoongiego, żeby móc spełnić prośbę Taehyunga, ale nie zdawał sobie sprawy, jak trudna była to dla chłopaka jazda, bo do głowy napływały mu wspomnienia. Doskonale pamiętał, jak w szóstkę upychali się do tego auta, żeby wspólnie móc jeździć do całodobowych knajp i najadać się niezdrowych frytek i hamburgerów, albo po prostu pojeździć bez celu po mieście. To był dla niego wspaniały czas, którego wtedy tak bardzo nie doceniał.
- Nie jest ci zimno? - szatyn zadał to pytanie, kiedy tylko stanął przy nim, również opierając się o maskę samochodu. Widział, jak tamten drży, chociaż odpowiedział ciche "nie". Zdążył zapatrzeć się już w nocne niebo, jakby widział je po raz pierwszy w swoim życiu.
- Hoseok bardzo lubi gwiazdy, wiesz? - smutny uśmiech pojawił się na twarzy Taehyunga, a pojedyncze łzy ponownie zaczęły płynąć po policzkach, po wymówieniu imienia przyjaciela. Nie potrafił mówić o nim w czasie przeszłym. - Często mi o nich opowiada, a na niebie pokazuje gwiazdozbiory, kiedy tylko jest to możliwe. Nie wiem, jak on je dostrzega, bo dla mnie wszystkie wyglądają, jakby były każdej nocy inaczej rozsypane.
- Tae, wies... - Jeongguk nie mógł dokończyć, bo Kim wszedł mu w słowo, unosząc do góry dłoń.
- Proszę, nie mów mi, że powinienem pogodzić się z tym, co się stało. Po prostu tego, kurwa, nie mów.
- Nie chciałem - zapewnił go szatyn, odbijając się od maski samochodu. Stanął przed drobnym chłopakiem, który w tamtym momencie wyglądał, jakby nie był w stanie poradzić sobie z samym sobą i swoimi uczuciami. Przypominał mu małego pieska, który zagubiony błąkał się po ulicach szukając drogi powrotnej, chociaż dla Taehyunga już takiej nie było, bo każdego dnia jedynie wchodził coraz dalej w ciemną otchłań. - Chodziło mi o to, że wiesz, musisz wiedzieć, że on tak naprawdę nigdy cię nie opuści. Tak długo, jak będziesz o nim myślał i pamiętał, on będzie przy tobie, ale w innej postaci. Już nie jako osoba, tylko to uczucie wewnątrz ciebie, które teraz jest dla ciebie jedynie bólem, ale z czasem przerodzi się w coś innego. Myśl o nim będzie dodawać ci siły, tak jak robił to Hoseok.
- Ale... Ja potrzebuję go, jak osoby, która przy mnie będzie. Nie poradzę sobie bez niego, Kookie - kolejne łzy spłynęły po policzkach chłopaka, ale zaraz zostały starte przez dużą dłoń szatyna.
- Poradzisz sobie, bo jesteś silnym chłopcem - odpowiedział mu, stanowczo patrząc przy tym w oczy. - Zrobisz wszystko, żeby Hoseok był z ciebie dumny po tej drugiej stronie, na której się teraz znajduje. Będziesz walczył o siebie.
- Nie wiem, czy dam radę - Taehyung zagryzł wargi, starając się nie wpaść w kolejny atak paniki. - Dlaczego akurat on? Przecież było już dobrze, lekarze go zoperowali, więc dlaczego umarł?
- Nie wszystko zawsze kończy się dobrze, Tae. Mówili po operacji, że jest w ciężkim stanie. To naprawdę cud, że przetrwał jeszcze te dwa dni. Widziałem, że robili co w ich mocy, żeby go uratować, dosłownie parę minut przed tym, jak przyszedłeś.
Jeongguk cały czas przyglądał się czerwonowłosemu, którego wyraz twarzy zmieniał się co chwilę. Nie był pewien, czy chłopak za chwilę zacznie krzyczeć, czy pozostanie spokojny, jak do tej pory. Był niczym bomba, która mogła wybuchnąć w każdej chwili.
- Możesz zrobić dla mnie jeszcze jedną rzecz? - prośba wychodząca spomiędzy popękanych warg wypełniła ciszę między nimi. Szatyn nie musiał się zastanawiać, od razu pokiwał głową, czekając na kolejne słowa, ale ich nie usłyszał. Zamiast tego poczuł na swoich ustach te Taehyunga, który niepewnie oplótł go drżącymi dłońmi wokół karku. Jego zdziwienie trwało zaledwie sekundę. Objął niższego, przyciągając bliżej siebie i odwzajemniając niespodziewany pocałunek, który wcale za szybko się nie skończył. Jeongguk cały czas czuł posmak słonych łez na wargach czerwonowłosego, ale nie przejmował się tym, dalej muskając je językiem.
Nie rozumiał, co tak naprawdę chce zrobić i czego od niego oczekuje, dopóki chłopak nie odepchnął go delikatnie, żeby chwilę później poprowadzić z powrotem do wnętrza samochodu. Ułożył się na tylnych siedzeniach, niemal uderzając głową o drzwi po drugiej stronie i pociągnął za sobą wyższego, który poddawał się jego ruchom. Czuł zimne dłonie, które powoli zaczęły wsuwać się pod jego koszulkę, a po chwili ją zdejmować. Dopiero wtedy przemówił do niego zdrowy rozsądek, który na ostatnie sekundy jakby gdzieś znikł.
- To głupi pomysł - Jeongguk złapał go za nadgarstek, drugą ręką starając się podpierać o oparcie przedniego siedzenia. Nie chciał zgnieść Taehyunga, chociaż to przez niego znalazł się w tej niezbyt wygodnej pozycji, natomiast chłopak nie przejął się jego słowami i ponownie złączył ich usta razem. Szatyn nie mógł nic poradzić na to, że jego pragnienia były silniejsze, a on ten jeden raz nie potrafił się powstrzymać. Wiedział, że nie powinien tego robić, że będzie żałował, a jednak wypuścił drobną dłoń z uścisku i odwzajemnił powolny pocałunek, jakim obdarzył go chłopak. Pozwolił sobie na utratę kontroli, którą starał się utrzymać za każdym razem, gdy był przy czerwonowłosym.
Sam Taehyung odczuł ulgę, gdy wszelki opór wyższego opadł. Wiedział, czego potrzebował i że tylko Jeon mógł mu to dać. Nie czuł się dziwnie z myślą, że jego pierwszy raz odbędzie się na tylnym siedzeniu auta z chłopakiem, którego poznał niewiele ponad miesiąc wcześniej. To nie miało dla niego najmniejszego znaczenia.
Pozwolił przejąć kontrolę szatynowi, który niespiesznie i lekko nieudolnie pozbawił go kurtki, a chwilę później i bluzki. Zimne powietrze stykało się z rozgrzaną skórą chłopaka, sprawiając tym samym ulgę. Już wtedy zaczął uciekać myślami gdzieś daleko, poza samochód i to wzgórze. Zamknął oczy, odchylając głowę lekko do tyłu, żeby Jeongguk miał do niej lepszy dostęp, chociaż ledwie odczuwał przyjemność, jaka płynęła z pocałunków, które na niej zostawiał. Jakby przez mgłę czuł te same pocałunki na klatce piersiowej i brzuchu, wędrujące coraz niżej. Nie potrafił się na nich skupić, czekając na coś zupełnie innego. Posłusznie uniósł biodra, gdy szatyn chciał zsunąć z nich spodnie wraz z bokserkami. W każdej innej sytuacji czułby się zawstydzony leżąc całkowicie nago przed chłopakiem, ale akurat wtedy to nie miało najmniejszego znaczenia.
Nawet jeśli Jeongguk zdawał sobie sprawę, co w tamtym momencie działo się z Taehyungiem, to nie dał tego po sobie poznać. Zbyt zajęty był podziwianiem jego drobnego ciała, które miał pod sobą bez jakiegokolwiek okrycia. Po prostu nie zwracał uwagi na twarz, przez którą przelewała się fala zmiennych emocji, a powinien. Chciał wypieścić każdy kawałek jego skóry, wycałować jej każdy milimetr i to właśnie robił przez długie minuty.
W końcu pełen nadziei wychylił się na przednie siedzenie, żeby otworzyć niewielką szafeczkę. Ku jego uldze Yoongi nadal trzymał tam paczkę prezerwatyw i mała tubkę lubrykantu. Zawsze przez to się z niego śmiał, a wtedy uratowało to całą sytuację, bo dzięki tym rzeczom mógł kontynuować.
Tymczasem Taehyung nie odczuł nawet chwilowej nieobecność rąk szatyna na sobie. Wrócił myślami na ziemię dopiero, gdy pierwszy palec jego przyjaciela zaczął powoli się w niego wsuwać, a on poczuł niewielki ból, który był jak obietnica. Otworzył oczy, napotykając wzrok Jeongguka.
- Jeśli będzie bardzo boleć, to powiedz - poprosił chłopak, nachylając się nad nim. Kim skinął głową, uśmiechając się słabo i musnął jego usta swoimi, cierpliwie czekając. Nawet nie zdawał sobie spawy, że drżał coraz bardziej wraz z dokładanymi przez szatyna palcami. Było to dla niego za mało, potrzebował czegoś większego, ale nie popędzał Jeongguka. Nieprzyjemne uczucie i towarzyszący mu ból było zbyt słabe, żeby przebijało się do głowy Taehyunga, który znów zaczął tracić kontakt z rzeczywistością.
Cichy okrzyk wyrwał się z jego ust, gdy w pewnym momencie palce zostały zastąpione członkiem wyższego, który niespiesznie wdzierał się do jego wnętrza. To właśnie wtedy cały ból psychiczny, jaki odczuwał, został zastąpiony przez ten fizyczny, co było dla niego błogą ulgą. Poruszył biodrami, przez co Jeongguk wszedł w niego cały, a on miał wrażenie, że jest niemal rozdzierany od środka. Objął mocno szatyna, wtulając twarz w jego ramię, a nogami oplatając w pasie.
W pierwszym momencie Jeongguk nie wiedział, co zrobić, bo nie spodziewał się tak gwałtownego ruchu ze strony chłopaka. Zdawał sobie sprawę, jak bardzo musiało go to zaboleć, o czym świadczyły łzy, jaki czuł na swoim ramieniu. Chciał nawet przerwać, jednak drobniejszy ponownie go zaskoczył, poruszając nieznacznie biodrami i tym samym zachęcając. Pierwszy raz w takiej sytuacji nie miał pojęcia, co robić.
- Proszę, kontynuuj- usłyszał cichy głos tuż przy uchu, a chwilę później poczuł kolejny łzy na swojej skórze. Wbrew sobie spełnił kolejną prośbę Taehyunga i zaczął się w nim poruszać, z początku delikatnie i powoli, a z czasem przyspieszając. To jak bardzo ciasny był chłopak sprawiało mu ogromną przyjemność, a jednocześnie hamowało przed ostrzejszymi ruchami.
Nie ważne, jak bardzo chore wydawało się to Taehyungowi, to właśnie ból sprawiał mu największą przyjemność. Wypełniał całą pustkę, jaka w nim była i docierał do każdego kawałka ciała, pozwalając mu uwolnić się od wszystkich złych emocji, jakie w sobie dusił i chociaż Jeongguk czuł się, jakby go wykorzystywał, to w rzeczywistości było zupełnie na odwrót, a on nawet nie zdawał sobiez tego sprawy. Poczucie winy ciągle było gdzieś w tyle jego głowy. Wiedział że to co robili wcale nie było piękne, czy chociażby ładne. W pewnym sensie uczucia przeszły na drugi plan, bo zastąpiła je potrzeba zaspokajania własnych potrzeb.
Głośne krzyki drobnego chłopaka rozchodziły się po wnętrzu samochodu, gdy oboje dochodzili niemal w tym samym momencie. Nie kontrolował samego siebie, nieświadomie wbijając paznokcie w jasną skórę szatyna, który w tym samym czasie zaciskał dłonie na jego biodrach. Nie przejął się klejącymi śladami, jakie pozostawił na jego bluzce Taehyung, ani na tym, że oboje cali byli mokrzy od potu. W tamtym momencie nic się dla niego nie liczyło właśnie poza tym drobnym ciałem, które wciąż pod nim drżało.
- Jesteś piękny, wiesz? - szepnął cicho, wplatając dłoń w lekko posklejane czerwone kosmyki włosów i wykonując ostatnie pchnięcia, dla dodatkowej przyjemności. Oczy, w które patrzył, pełne były emocji i wciąż przeszklone od łez, które spływały po czerwonych policzkach. Nie dostał odpowiedzi, bo zamiast mówić Taehyung się w niego wtulił. Był mu wdzięczny za to, co dla niego zrobił. Nawet jeśli nie wiedział, to po raz kolejny mu pomógł, chociaż w zupełnie inny sposób niż do tej pory.
Oboje nie chcieli wstawać, ale musieli, a Jeongguk starał się znów zacząć myśleć rozsądnie. Wciąż czuł się winny i był zły na samego siebie za to, jak się zachował. Nie patrzył w oczy niższemu, gdy wycierał jego brzuch z pozostałości po ich stosunku, czy kiedy podawał mu ubrania. Przez chwilę zapomnienia wszystko skomplikował i wiedział, że już nie będzie w stanie tego naprawić.
- Zostań na tylnych siedzenia i odpocznij - odezwał się dopiero, kiedy chłopak był już ubrany, a on sam siedział za kierownicą. Nie usłyszał słowa protestu, Taehyung posłusznie pozostał na miejscu, po jakimś czasie układając się wygodnie. Starał wypierać się z głowy obraz Hoseoka, który uporczywie powracał, znów mie chcą dać mu spokoju. Próbował myśleć o czymkolwiek innym, niż tylko o zmarłym przyjecialu, żeby choć przez chwilę znów móc funkcjonować normalnie.
Cały był obolały, ale nie żałował, w przeciwieństwie do Jeongguka, który myślał głównie o tym. Od czasu do czasu zerkał do lusterka, żeby sprawdzać, co robił czerwonowłosy, a widząc, że w końcu zasnął, odetchnął cicho z ulgą, bo chłopak zasługiwał na trochę odpoczynku.
~
W
iem, że pewnie oczekiwaliście czegoś super duper i dawki uczuć podczas ich pierwszego razu, no ale przykro mi. Według mnie bardziej pasuje tutaj właśnie taki idealnie nieidealny seks między nimi, w którym wcale nie jest tak przyjemnie i kolorowo, jak to zazwyczaj bywa przy pierwszych razach w ff... Pamiętajcie, że też was mocno kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro