Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

   Macie taki uroczy rozdział na niedzielne popołudnie heh

***

   Taehyung nienawidził czekać. Nie znosił tego uczucia bezsilności, które towarzyszyło mu przez wszystkie godziny, jakie spędził na szpitalnym korytarzu. W pewnym momencie nie był w stanie już płakać, ale bolesne kłucie w serc pozostało, gdy siedząc na podłodze wtulał się w Jeongguka. 

Tamten nie marudził ani przez chwilę i po prostu przytulał drobniejszego, wiedząc, że to jedyne, co mógł zrobić. Wstał dopiero wtedy, kiedy zrobił to też Taehyung. Obserwował go, jakby pilnując, czy czerwonowłosy nie zrobi czegoś głupiego. Nie przejmował się spojrzeniami, jakie posyłał mu Yoongi. Domyślał się, że będzie go czekała rozmowa ze starszym, bo Min nie był ślepy, potrafił odczytać uczucia Jeongguka lepiej niż ktokolwiek inny. Przeczuwał, że ich kłopoty się jeszcze nie skończyły, ale chciał mieć pewność, że to nie Jeon będzie ich kolejną przyczyną. 

Dopiero około dwudziestej drugiej na korytarzu pojawił się lekarz. Oczy miał podkrążone, po skroni nadal spływała strużka potu. Wszyscy zerwali się, jak na komendę i otoczyli go, prawie pozbawiając jakiejkolwiek przestrzeni. Taehyung miał wrażenie, że ledwo stał i jedynie dzięki pomocy Jeongguka udało mu się pozostać na nogach. Spodziewał się najgorszego, sam nie wiedząc skąd brały się w jego głowie tak negatywne scenariusze. 

- Było ciężko i staraliśmy się zrobić wszystko, co w naszej mocy - zaczął lekarz, wzdychając cicho i zwracając swój wzrok w stronę rodziców Hoseoka. - Niestety jego stan nadal jest bardzo zły, tak naprawdę nic nie jest jeszcze pewne. Miał liczne krwotoki wewnętrzne, połamane żebra i przebite płuco, poważny uraz głowy,  pękniętą wątrobę i wiele drobniejszych, ale równie znaczących urazów. 

- Ale wyjdzie z tego, będziemy mogli go zabrać niedługo do domu? - jako pierwsza z nich wszystkich odezwała się kobieta, która ponownie miała łzy w oczach. Wciąż do końca nie docierało do niej to, co stało się z jej synem.

- Nie chcę państwa straszyć, jednak trzeba przygotować się na wszystko. Wiem, że to trudne, ale jeszcze parę minut i nie udałoby nam się go uratować, a i teraz sytuacja nie jest pewna, przy tak rozległych uszkodzeniach ciała. Jego pobyt w szpitalu na pewno będzie bardzo długi.

Chociaż nie była to wina lekarza, Taehyung miał ochotę zacząć na niego krzyczeć, że powinien się bardziej postarać, żeby móc im powiedzieć, że z Hoseokiem będzie wszystko w porządku. Nie chciał w ogóle słyszeć, że nadal nic tak naprawdę nie jest wiadome, że wszystko jeszcze może się spieprzyć. Nieświadomie ścisnął mocno dłoń Jeongguka, przygryzając wargę i powstrzymując się przed wybuchem. 

- Czy możemy go dzisiaj zobaczyć? - siwiejący mężczyzna objął swoją żonę ramieniem, starając się być tym bardziej opanowanym i trzeźwo myślącym. 

- Nie wybudzi się z narkozy jeszcze przez parę godzin, ale poproszę pielęgniarkę, żeby państwa do niego zaprowadziła, jak tylko zostanie umieszczony w sali - po tych słowach posłał im ostatnie współczujące spojrzenie, po czym zawrócił z powrotem na blok operacyjny, zostawiając ich ponownie samych.

Ciężka atmosfera powróciła, a nieprzyjemna cisza znów wypełniła korytarz. Wszyscy zachowywali się, jakby bali się odezwać, chociaż każdy chciał coś powiedzieć. Taehyung nadal ściskał dłoń szatyna, nie ruszając się z miejsca. Jedynie Jimin usiadł, przecierając twarz dłońmi. Tak naprawdę wszyscy wciąż bali się najgorszego, jakby zaraz lekarz ponownie miał do nich wyjść i powiedzieć, że nie udało się uratować Hoseoka. Nawet Jeongguk, który z początku głównie martwił się o Taehyunga, zaczynał więcej myśleć o Jungu. 

- Proszę za mną, musimy zjechać piętro niżej - każdy był zbyt zamyślony, żeby dostrzec pojawienie się pielęgniarki, która wszystkich wystraszyła. Przodem puścili rodziców i brata Hoseoka, sami trzymając się lekko z tyłu. Kim wiedział, że dla nich to była tak samo duża tragedia, co dla niego i nie ważne, jak bardzo chciał znaleźć się przy przyjacielu, musiał ustąpić jego rodzinie. 

- Tae, spokojnie. Już jest po wszystkim, teraz będzie tylko lepiej - Jeongguk nachylił się nad uchem czerwonowłosego, czując, jak tamten znów cały drży. Nie wiedział, co było gorsze. Jego histeryczny płacz, czy ta twarz bez wyrazu. 

Kim chciał w to wierzyć, ale nie mógł, nie potrafił. Chciałby po prostu uspokoić się wewnętrznie i stwierdzić, że wszystko jest już w porządku, ale widok przyjaciela sprawił, że bolesne uczucie w żołądku powróciło. Nawet z bliska ciężko byłoby mu poznać siną twarz z licznymi nacięciami. To było tylko parę sekund zanim drzwi zamknęły się za jego rodzicami i pielęgniarką, ale tyle wystarczyło, żeby zmiękły mu nogi. Usiadł na jednym z krzeseł, oddychając ciężko i głośno. Miał ochotę kłócić się, że ta obandażowana i podłączona do różnych maszyn osoba nie jest jego przyjacielem. 

- Jest już późno, nie ma sensu, żebyście tu siedzieli, skoro i tak się na razie nie wybudzi - brat Hoseoka wyglądał na równie zmęczonego, co cała reszta. Planował zaraz dołączyć do rodziców, ale musiał się na to przygotować psychicznie. 

- Odwiozę was do domów, jutro wrócimy - Seokjin popierał jego pomysł, bo uważał, że i tak na nic się nie przydadzą, a wiedzieli już przynajmniej, w jakim stanie był Hoseok. Jedynie Taehyung nie dał się przekonać, upierając się, że zostanie jeszcze jakiś czas, a do domu wróci taksówką. Nie mieli pojęcia, co z nim zrobić, czy dalej przekonywać, czy po prostu sobie darować. W końcu jednak Jeongguk powiedział, że przypilnuje chłopaka, żeby nie siedział tam za długo i obserwował, jak pozostała trójka odchodziła korytarzem. 

- Ile chcesz tu zostać? - usiadł przy czerwonowłosym, kładąc dłoń na jego udzie i delikatnie je gładząc. Zostali już sami, w odległości parunastu metrów nie było nikogo. W dalszych częściach korytarza kręciły się pielęgniarki i czasem pojawili lekarze, ale nikt szczególnie nie zwracał na nich uwagi.

- Nie wiem - odpowiedział szczerze chłopak, przyglądając się palcom subtelnie sunącym po jego udzie. W pewien sposób przynosiło mu to ukojenie i pozwalało odstresować. - Powinieneś wrócić z nimi, jesteś pewnie zmęczony.

- A ty nie? - Jeongguk westchnął cicho i drugą dłonią złapał jego brodę, zmuszając tym samy Taehyunga do przekręcenia głowy w odpowiednim kierunku. Chciał, żeby patrzył mu w oczy. - Jesteśmy tylko ludźmi, Tae. Nie bogami. Dlatego właśnie mamy swoje granice wytrzymałości. Myślisz, że w czymś mu pomożesz siedząc tutaj? Leży nieprzytomny, nie porozmawiasz z nim, ani nie przytulisz. Wiem, że to dla ciebie cholernie trudne, ale musisz się pogodzić z tym, jak najszybciej, bo czasu nie cofniesz i go przed tym wypadkiem nie uchronisz. Będzie tu leżał jeszcze przez długi czas, będziesz miał okazję do niego przyjść, ale dzisiaj powinniśmy już wracać. Pomożesz mu, jeśli o siebie zadbasz i się ogarniesz, bo jak się obudzi to nie będzie chciał widzieć marnego cienia ciebie, tylko silnego, wypoczętego Taehyunga, rozumiesz?

Chociaż słowa szatyna wydawały mu się w pewien sposób brutalne, to były jak najbardziej prawdziwe. Planował zostać w szpitalu przez resztę nocy, ale Jeongguk uświadomił mu, że nie może zaniedbywać siebie. Dla Hoseoka musiał być w pełni sprawny, a brak snu z pewnością nie działby na jego korzyść. Jung na pewno nie chciałby widzieć go w takim stanie. 

- Ale... - chłopakowi głos się załamał, jakby zaraz miała nadejść kolejna fala płaczu. - Co jeśli coś się stanie, jak mnie nie będzie? Jeśli się obudzi, a mnie nie będzie na tym głupim korytarzu?

- Obiecuję ci, że nic się nie stanie przez tych parę godzin - głos szatyna jakby złagodniał, kiedy przyciągnął do siebie drobniejszego, obejmując go mocno. - Dużo się wydarzyło przez ten dzień i potrzebujesz trochę odpoczynku w wygodnym łóżku. Rano będzie ci łatwiej poukładać sobie wszystko w głowie. 

- Tylko, że ja nie chce wracać do domu. Nie chce, żeby mnie mama o wszystko wypytywała. Dlaczego nie odbieram, gdzie byłem.... Nie mam siły się przed nią tłumaczyć. 

- Zabiorę cię do siebie, dobrze? - Taehyung niewiele myśląc przystanął na propozycję Jeongguka. Nie brał pod uwagę nawet obecności jego mamy w domu. Pozwolił się delikatnie podciągnąć do góry i chociaż lekko niechętnie, to w końcu ruszył za nim, ciągle obracając się w kierunku drzwi sali Hoseoka.

Było już za późno, żeby dogonić Seokjina i resztę, więc wezwali taksówkę, a całą drogę przejechali w milczeniu. Jedynie na koniec Kim chwilę kłócił się o to, że to on zapłaci.

Bardzo lubił dom Jeona, więc poczuł się trochę lepiej zaraz po wejściu do środka. Niestety parę sekund później pojawiła się postawna kobieta, gromiąca ich dwójkę wzrokiem. Soohyun zawsze wzbudzała w nim pewnego rodzaju niepokój. Wyglądała na surową osobę, z którą nie można było dyskutować. Może było to spowodowane jej pracą komendantki policji albo właśnie tym przenikliwym spojrzeniem?

- Wiecie, która jest godzina? Co Taehyung tu robi tak późno? - chłopak nie miał nawet okazji się przywitać, bo kobieta od razu zaczęła wypytywać. Nie wiedział, co powinien robić, więc odczuł ulgę, jak tylko Jeongguk kazał mu pójść do jego pokoju i obiecał, że zaraz do niego dołączy. Nie oglądając się  za siebie wbiegł po schodach, żeby chwilę później rzucić się na upragnione łózko. Nawet przez zamknięte drzwi słyszał podniesione głosy zarówno szatyna, jak i jego matki. 

Poczuł ukłucie winy, bo w końcu to pewnie przez niego się kłócili. Zachowywał się, jak małe dziecko, które ciągle kaprysiło, ale naprawdę nie byłby w stanie wrócić do swojego domu, a przynajmniej jeszcze nie tej nocy. Nie chciał zostawać sam na tak długo, bo wiedział, że nie poradziłby sobie w samotności ze swoimi myślami. 

Odetchnął cicho, gdy do pokoju wszedł Jeongguk, delikatnie zmykając za sobą drzwi. Tak samo, jak Taehyung nie zapalił światła i na wyzucie skierował się w stronę łóżka. 

- Bardzo jest zła? - ciche pytanie wyszło z ust Kima, kiedy tylko materac ugiął się pod ciężarem drugiej osoby. 

- Nie przejmuj się moją mamą ani tym, czy jest zła. Najważniejsze, że możesz tu zostać na noc - Jeon nie chciał streszczać chłopkowi ich całej rozmowy, w której ostatecznie zagroził, że jeśli Taehyung wyjdzie z tego domu, to on razem z nim. Nie lubił stawiać kobiety pod murem, ale czasem nie miał wyboru. - Zdejmij spodnie i koszulkę. Będzie ci wygodniej spać.

Sam również zaczął zsuwać z siebie ubrania, które niedbale rzucał na podłogę, ostatecznie pozostając w samych bokserkach. W pierwszym momencie Kim nie był pewien, czy powinien to zrobić, ale w końcu stwierdził, że nie powinien się wstydzić przy szatynie i powolnymi ruchami pozbył się najpierw spodni, a później koszulki. Nie minęła sekunda, a już leżał przykryty kołdrą i obejmowany umięśnionym ramieniem Jeongguka. Westchnął cicho, starając się rozluźnić po całym dniu, a zwłaszcza jego ostatnich godzinach, jednak nie szło mu to za dobrze.

- Kookie... - zaczął niepewnie, jakby sam nie wiedział, co chciał powiedzieć. Został delikatnie przekręcony na plecy przez szatyna i mógł dostrzec w słabym świetle księżyca, a nawet poczuć, że się nad nim nachyla. Chłopak mruknął cicho pytająco, dłonią gładząc jego bok. - Dziękuję za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś, Od samego początku aż do teraz.

- Nie musisz mi dziękować, Tae - ciepły oddech owiał jego policzek, wprawiając całe ciało w drżenie. 

- Nie muszę, ale chcę... Chociaż nadal nie wiem, czemu tak właściwie się mną zainteresowałeś.

- Wydałeś mi się bardzo interesująca i za razem samotną osobą. Wystarczyło, że poobserwowałem cię parę dni i już wiedziałem, co się działo między tobą, a Namjoonem. Wcale nie ukrywałeś tego tak dobrze, jak myślałeś. Po prostu inni nie chcieli tego widzieć.

- Ale mimo to nie zainterweniowałeś przez cały ten czas.

- Tak, nie zainterweniowałem. Zawsze uważałem, że jeśli ktoś chce pomocy, to prędzej, czy później o nią poprosi, nie ważne nawet kogo. Jednak ty wydawałeś się bardzo uparty i dumny, wiedziałem, że nie dasz sobie tak łatwo pomóc. Jedynie bym cię wystraszył albo zdenerwował, co za pewne i tak ostatecznie zrobiłem, ale nie taki był mój cel. Szukałem odpowiedniej okazji, a później powoli się do ciebie zbliżałem. Właściwie robię to do tej pory, z każdym dniem będąc coraz bliżej - mówiąc to, przysunął swoją twarz jeszcze bliżej. Ich nosy niemal się stykały, co wyjątkowo rozpraszało czerwonowłosego. 

- Cieszę się, że w końcu udało ci się znaleźć odpowiednią okazję - jedynie na tyle było go stać, gdy mózg całkowicie odmawiał współpracy z nim. 

- Ja też - niemal niesłyszalnie szepnął Jeongguk, po czym delikatnie musnął usta Taehyunga. Po chwili znów to zrobił, jednak pozostając przy nich na dłużej i rozkoszując się ich delikatnością. Kim znów cały zadrżał, nieświadomie obejmując go za szyję i tym samym przyciągając bliżej siebie.

Uświadomił sobie wtedy, jak bardzo pragnął bliskości drugiej osoby, ale w bardziej intymnym znaczeniu. Zupełnie jakby pocałunkami i dotykiem chciał wymazać wszystkie złe wydarzenia ze swojego życia.

- Musisz iść spać, Tae - Jeongguk niechętnie odsunął się od młodszego, ponownie układając się na boku i przyciągając go do siebie. Nie mógł pozwolić, żeby to wszystko zaszło za daleko.

***

   Poranek był dla nich obojgu trudny. Kim nie miał zamiaru iść do szkoły, jednak Jeongguk musiał. Czekały go ważne testy tego dnia, których nie mógł opuścić. Ustalili, że szatyn dołączy do Taehyunga w szpitalu, jak tylko skończą mu się lekcje. Soohyun wyszła już do pracy, co jako jedyne pocieszało czerwonowłosego. Wolałby się na nią nie natknąć, gdy chodził po korytarzu w samych bokserkach. 

Rozstali się parę przecznic od domu Jeona, gdzie Taehyung wsiąść musiał w innym autobus. Stresował się całą drogę przez myśl, że coś mogło się stać w nocy z Hoseokiem. Zignorował dużą liczbę nieodebranych połączeń od mamy i po prostu zaczął klikać w bezsensowne rzeczy na telefonie, żeby ta droga minęła mu szybko. 

Na jego szczęściu pod salą swojego przyjaciela nikogo nie zastał. Nie miał pojęcia, czy mógł tam po prostu wejść, więc na wszelki wypadek wolał spytać się jednej z pielęgniarek o pozwolenie. Nie spotkał tej, która prowadziła ich poprzedniego wieczora z bloku operacyjnego, ale pojawiła się inna. Szybko ją zaczepił, zanim zdążyła przejść dalej. 

- Dzień dobry - ukłonił się lekko, w dłoniach ściskając skrawek koszulki, którą dostał od Jeongguka. - Chciałem zapytać, czy mogę wejść do mojego przyjaciela na salę. Jung Hoseok, wczoraj miał operację.

- Byłam parę minut temu u pana Junga, niestety spał. Można do niego wejść, ale potrzebuje teraz dużo odpoczynku, więc proszę go nie budzić - uśmiechnęła się do niego życzliwie i już po chwili znajdowała się parę metrów dalej. 

Taehyung poczuł, jak jakaś część ciążącego balastu spadł z jego serca. W prawdzie nie był pewien, czy jest gotowy widzieć swojego przyjaciela w takim stanie dłużej niż parę sekund, ale bez ociągania wszedł po cichu do środka. Ciche pikanie zakłócało panująca na sali ciszę, a w małym pomieszczeniu znajdowało się tylko jedno łóżko, do którego chłopak niepewnie podszedł.

Naprawdę ciężko było mu uwierzyć, że to naprawdę Hoseok tam leżał. Nie tylko ze względu na jego wygląd, ale na sam fakt, że czasem nadal nie docierało do Kima to, że starszy miał jakikolwiek wypadek. Niepewnie usiadł na stojącym obok krześle i położył swoją kurtkę na podłodze, oblizując suche wargi. Chciałby móc porozmawiać z przyjacielem, ale wiedział, że naprawdę nie powinien go budzić. Jedynie ostrożnie położył dłoń na jasnej pościeli i musnął palcami tę jego, jakby chcąc się upewnić, że osoba leżąca przed nim naprawdę jest realna.

Tak naprawdę nie miał tam nic do roboty poza czytaniem gazety leżącej na parapecie i zwykłym patrzeniem na Hoseoka, jednak nie przeszkadzało mu to. Nawet się nie nudził, bo ciągle tylko wypatrywał, czy starszy aby nie wykonał nawet najdrobniejszego ruchu palcem, który mógłby świadczyć o tym, że się przebudza. W czwartkowy ranek powinien siedzieć w szkolnej ławce, jednak to odpowiadało mu sto razy bardziej. Zwłaszcza, kiedy jego przyjaciel naprawdę się obudził.

- Taehyung? - mruknął zachrypniętym głosem, zwracając na siebie ponownie uwagę czytającego chłopaka. Jedno oko miał jedynie uchylone, bo opuchlizna przeszkadzała w całkowitym otworzeniu go.

- Tak, to ja - Kim od razu przysunął się do łóżka, zapominając o wcześniej wykonywanej czynności.

- Co tutaj robisz? - mówienie przychodziło starszemu z trudem, co od razu zauważył. 

- Czekałem aż się obudzisz, żebyś wiedział, że do ciebie przeszedłem i tu jestem - uśmiechnął się słabo, ponownie gładząc dłoń Hoseoka. - Ale nie mów już nic. Najlepiej idź dalej spać, pielęgniarka mówiła, że musisz odpoczywać.

- Tak, chyba powinienem - Jung zamknął oczy, zmęczony od samego patrzenia. Wiedział, że chociaż nie chce, to zaraz i tak zaśnie z powrotem. - Dziękuję, że przyszedłeś. 

Kim nie odpowiedział. Bał się, że mógłby nie wytrzymać i ponownie zacząć płakać, ale nie chciał tego robić, gdy Hoseok jeszcze to widział. Uśmiechał się do momentu, aż starszy znów zasnął i dopiero wtedy odetchnął cicho. Nie wiedział, że to wszystko będzie aż tak ciężkie. 

Pomimo tego, że porozmawiał już z Jungiem, to nie wyszedł z sali. Siedział przy łóżko to później piętnastej, kiedy to pojawili się jego rodzice. Zamienił z nimi parę słów, uściskał mamę przyjaciela i zostawił ich samych z synem. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, więc w końcu po paru minutach namysłu postanowił poczekać na Jeongguka na szpitalnym korytarzu. 

Przez jakiś czas zastanawiał się, czy powinien zadzwonić do mamy i poinformować ją, gdzie jest. Jego emocje w końcu opadły, o wiele łatwiej było mu się kontrolować, jednak cały czas coś go powstrzymywało przed wyjęciem telefonu. Toczył wewnętrzną walkę z samym sobą, podczas której zastał go Jeon. Starał się dotrzeć ze szkoły do szpitala, jak najszybciej, żeby Taehyung nie musiał już tam siedzieć sam. 

- Co z Hoseokiem? - zapytał na wstępie, siadając obok niego zdyszany. Kim spojrzał na chłopaka, wyrwany z rozmyśleń i przez chwile w ogóle nie wiedzący, co chłopak tam robił. 

- Praktycznie cały czas śpi, porozmawiałem z nim parę sekund, ale był zbyt zmęczony i prawie nie mógł mówić - Taehyung westchnął cicho, przypominając sobie widok męczącego się przyjaciela. - Około godzinę temu przyszli jego rodzice, więc zostawiłem ich samych.

- Widzisz, mówiłem ci, że nic się nie stanie przez noc i wszystko będzie okey - szatyn posłał mu uśmiech, chcąc zobaczyć go i na jego twarzy. Prawdą było, że sam nie czuł się najlepiej, ale obiecał sobie, że nie pokaże tego przy Taehyungu. Musiał zebrać się do kupy na pewien czas, bo nie mógł zostawić chłopaka z tym wszystkim samego. Doskonale wiedział, co mogło mu pomóc w prawidłowym funkcjonowaniu i tego dnia nie czuł nawet wyrzutów sumienia, kiedy zamykał się w szkolnej toalecie z małą strzykawką w dłoni. - Słuchaj Tae... Wiem, że wczoraj nie chciałeś wracać do domu, ale dzisiaj już musisz. Porozmawiasz z rodzicami, pewnie będą źli, że tak zniknąłeś, ale przecież powinni zrozumieć. 

- Pójdziesz tam ze mną i na nich poczekasz? - oczywiście Kim najpierw zapytał, a dopiero później pomyślał. Prawdopodobnie jego ojciec będzie wkurzony, a widok Jeongguka wcale niczego nie polepszy. Albo każe mu wyjść albo zacznie krzyczeć na nich dwóch i czerwonowłosy nie wiedział, co mogłoby być gorsze. Jednak podświadomie pragnął, żeby jeon był z nim w takim momencie, bo przy nim stawał się śmielszy. 

- Tak - chłopak złapał dłoń Taehyunga i pociągnął go do góry, żeby wstał, robiąc to samo chwilę wcześniej. Szli razem przez zatłoczone i korytarze, mijali dziesiątki ludzi, ale Kim nie zwracał na nich uwagi, bo liczyła się dla niego tylko dłoń Jeongguka, z którą miał splecione palce. Nie był przyzwyczajony do takich gestów, a jednak zdawały mu się być całkowicie naturalne i ani trochę niezręczne. Czuł, jak tamten gładził wierzch jego ręki kciukiem przez prawie całą drogę do domu, a puścił ją dopiero przed drzwiami wejściowymi, kiedy Taehyung musiał znaleźć klucze. Siostra pewnie była już w domu, ale zawsze je zamykała, bo słuchała na słuchawkach muzyki w swoim pokoju i nie usłyszałaby, gdyby ktoś wszedł. Nie chciał się z nią witać, wolał po prostu przemknąć niezauważony wraz z Jeonggukiem do jego małego azylu, w którym to chłopak gościł pierwszy raz. 

Leżało tam sporo porozrzucanych ciuchów jeszcze z środowego ranka, kiedy nie wiedział, co założyć, a większość biurka była zawalona papierami i książkami. Taehyung od razu zaczął wszystko zbierać, przypominając sobie idealny porządek, jaki zawsze panował w pokoju Jeona. Mieli jeszcze sporo czasu przed przyjazdem jego rodziców, bo zazwyczaj pojawiali się w okolicach dziewiętnastej.

- Ładny masz pokój - mruknął szatyn, jakby zupełnie nie zwracając uwagi na chaotyczne i pospieszne ruchy tamtego. Z zaciekawieniem rozglądał się dookoła, podchodząc do każdej półki i szafki.

- Powiedzmy... Wszystko jest tutaj już stare, ale rodzice stwierdzili, że nie mają czasu na remont i bieganie po sklepach za nowymi meblami.

- Ale pasuje to do ciebie. Sporo rzeczy trzymasz na wierzchu, lubisz się otaczać przedmiotami  - Jeongguk sięgnął do jednej z półek, na której stały dwie ramki ze zdjęciami. Na jednym był Taehyung z Hoseokiem sprzed około trzech lat, kiedy razem spędzali wakacje na biwaku. Na drugim młody Kim wraz z siostrą pozowali w niewielkim basenie. Chłopak miał naprawdę szeroki uśmiech, którego Jeon jeszcze prawdopodobnie nigdy nie widział. - Pięknie się uśmiechasz, ale chyba kiedyś robiłeś to częściej, prawda?

- Chyba tak... - czerwonowłosy dołączył do niego, również patrząc na zdjęcia w ramkach. Pamiętał, jak kiedyś uwielbiał się śmiać i wygłupiać, pozować do zdjęć i bawić się z innymi dziećmi. - Chyba wszystko zmieniło się, kiedy poszedłem do liceum. Wtedy cały się zmieniłem, przycichłem. Wolałem się nie wychylać, bo bałem się, że spotkam więcej takich ludzi, jak Namjoon. 

- Więc chciałbym, żebyś znów był taki, jak przed spotkaniem Namjoona - Jeon odwrócił się w jego stronę, patrząc mu prosto w oczy. Taehyung czuł, że znów zaczęła wytwarzać się między nimi ta dziwna atmosfera, jak w nocy. Wewnątrz jego głowy zaczęły się rodzić te same pragnienia, a ciało drżało od braku bliskości. 

Kim nie wiedział, co to dokładnie było. Nie miał pojęcia, co robił z nim Jeongguk. Reagował na każdy jego ruch i słowo bardziej niż powinien, wzrok sam wędrował na te pełne usta, które w ostatnim czasie zdążył pokochać. Czuł tęsknotę za bliskością chłopaka, bo trzymanie się za rękę nie wystarczało. Zupełnie jakby kumulowały się w nim wszystkie lata fantazji i pragnęły znaleźć swoje ujście.  

Wszelka wstydliwość, jaką kiedykolwiek posiadł zniknęła. Niewiele myśląc złączył ich usta, napierając na klatkę piersiową chłopaka. Poczuł, jak silne ramiona oplotły go w pasie, a wargi oddały pocałunek, przejmując nad nim kontrolę. To nie było nic delikatnego ani subtelnego. Pozwolili ponieść się emocją i kierowało nimi czyste pożądanie. Nawet Jeongguk nie myślał trzeźwo i z chęcią dawał drobniejszemu to, czego pragnął. Sam był na krawędzi, po której przekroczeniu nie byłoby już odwrotu. 

Przygryzł wargę Taehyunga, sadzając go na biurku. Szczupłe nogi szybko oplotły jego biodra, a smukłe palce wplotły w ciemne włosy. Dla Kima to uczucie było czymś zupełnie nowym. Czymś, czego chciał dokładnie zasmakować i wgłębić się w to. Prawdopodobnie żaden z nich nie powstrzymałby tego, co miałoby się stać, ale zrobił to za nich ktoś inny. 

Jeongguk odskoczył od chłopaka, jak oparzony, gdy drzwi do pokoju się otworzyły, a ktoś głośno krzyknął. Oboje spojrzeli na matkę Taehyunga, która stała w progu przerażona. Nikt nie był w stanie nic powiedzieć, nieprzyjemna cisza wypełniła pokój. Kim powoli zszedł z biurka, poprawiając koszulkę i zastanawiając się, jakie słowa będą w takiej sytuacji odpowiednie, jednak nie miał już okazji się odezwać. 

- Co ty sobie wyobrażasz?! - gwałtowny wybuch gniewu kobiety zdziwił obydwóch. Ruszyła wgłąb pokoju, patrząc wściekłym wzrokiem na syna. - Znikasz i nie odbierasz telefonów, masz w dupie mnie i ojca, już od tygodni zachowujesz się inaczej! Martwimy się o ciebie i nie śpimy, zastanawiając się, gdzie się podziewasz, a ty masz czelność pojawiać się tutaj i robić z nim niewiadomo co w naszym domu?!

Zbyt oszołomiony Taehyung nadal nie był w stanie nic powiedzieć, bo takiego zachowania nie spodziewał się po swojej mamie. Gdyby był to ojciec, prawdopodobnie obeszłoby go to, jednak słowa mamy raniły dwa razy mocniej.

- Pewnie w nocy też z nim byłeś i dawałeś dupy! Starałam się z tatą wychować cię, jak najlepiej, a ty robisz nam coś takiego?! Mój syn nie będzie żadnym gejem, rozumiesz?! Nie będziesz ośmieszał ani siebie, ani nas!

Chociaż każde jej słowo sprawiało, że łzy cisnęły mu się coraz mocniej do oczu, to sam również przestał się kontrolować. Nie chciał już słuchać tych bezsensownych dla niego słów i zrobił dokładnie to, co przy każdej kłótni z ojcem. Zamiast spróbować ją uspokoić, sam zaczął krzyczeć.

- Czy ty siebie słyszysz, kobieto?! Nie masz pojęcia o niczym, co się u mnie dzieje, nie wiesz, kim jest Jeongguk i w dodatku mówisz do mnie, jakbym był śmieciem, a nie twoim synem!

- A ty krzyczysz na mnie, jakbym była twoją koleżanką, a nie mamą! Chyba nie nauczyłam cię odpowiedniego szacunku! 

W tym samym momencie chłopak poczuł na policzku silne uderzenie. Odruchowo złapał się za niego, robiąc krok w tył i patrząc z przerażeniem na kobietę, która w ogóle nie przypominała jego mamy. Nawet ojciec nigdy nie podniósł na niego ręki, a ona bez jakiegokolwiek zawahania była w stanie go uderzyć. Obraz mu się rozmazywał przez łzy, które same zaczęły płynąć. 

- Wyjdź z mojego domu - jej ostry ton idealnie pasował do twarzy, która w tamtym momencie była już idealnie opanowana. Taehyung pociągnął nosem, prostując zgarbione plecy i spojrzał jej prosto w oczy.

- Bardzo chętnie. Nienawidzę cię - powiedział drżącym głosem i nie oglądając się na Jeongguka ruszył w stronę wyjścia z pokoju. Minął w drzwiach tatę i siostrę, którzy musieli obserwować całe zajście i oboje wyglądali na równie wstrząśniętych. Mógłby nawet przysiąc, że na twarzy starszego mężczyzny malowało się poczucie winy. Nie chciał już dłużej patrzeć na nich wszystkich, więc biegiem ruszył przez korytarz, ignorując wołanie Jeona. 

***

Przyznać się, kto liczył na coś więcej w pokoju Taehyunga 😏
No i kto nadal lubi mame Tae?:/

Ogólnie rozdział byłby już w nocy, ale internet przestał współpracować także ;;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro