Rozdział 9
Zanim zaczniecie, to pamiętajcie, że was mocno kocham i nie może cały czas być kolorowo :")
***
Taehyung nieświadomie wodził wzrokiem po stołówce, szukając tej jednej twarzy. Podświadomie chciał spotkać się już z Jeonggukiem, chociaż w głowie nadal nie potrafił sobie niczego ułożyć. Wciąż pamiętał, jak delikatne były jego usta i jak bardzo nie chciał, aby chłopak przestał go całować. Nie poznawał samego siebie, to go przerażało. Jednak przy szatynie czuł się lepiej, jakby to wszystko nic nie znaczyło i nie musieli sobie niczego wyjaśniać, bo po prostu byli koło siebie.
- Hej, Taehyung - z rozmyśleń wyrwał go czyiś głos. Zdziwiony spojrzał w bok, gdzie właśnie dosiadał się do niego jakiś chłopak. Ruda czupryna wydawała się być znajoma, tak samo jak i głos, jednak Kim nie potrafił sobie przypomnieć skąd go znał. Tamten najwidoczniej musiał się domyślić, bo zaśmiał się cicho i wyciągnął w jego stronę rękę. - Jestem Jimin, poznaliśmy się na piątkowej imprezie.
- Oh - jedynie tyle był w stanie z siebie wydusić, kiedy ściskał gładką dłoń, ale szybko się ogarnął i również delikatnie uśmiechnął. - Przepraszam, nie pamiętam z niej zbyt wiele.
- Nic nie szkodzi, byłeś w takim stanie, że mogłem się spodziewać, że nie będziesz pamiętał - na jego słowa, Taehyung zarumienił się delikatnie. Naprawdę nie planował aż tak się upić i zrobić z siebie kompletnego idiotę. - Hoseok mi o tobie sporo opowiadał, zwłaszcza w ostatnim czasie, Martwi się o ciebie.
- To on cię do mnie przysłał? Na przesłuchanie?
- Nie. Nawet nie wie, że z tobą rozmawiam - Jimin wzruszył ramionami i zaczął przygryzać wargę, widocznie zaczynając się czymś stresować. - Ale jeśli mam być szczery, to mam do ciebie pewną sprawę z nim związaną. Przyjaźnicie się już tak długo, więc znasz go, jak nikt inny. On jest tolerancyjny, prawda?
- Raczej tak, zależy, czy o czymś konkretnym myślisz - Taehyung zmarszczył brwi, przyglądając mu się z ciekawością.
- Więc dajmy na to, jeśli jakiś chłopak zaproponowałby mu randkę, to wyśmiałby go, czy raczej przyjął propozycję?
- No cóż, być gejem, a osobą tolerancyjną, to jest różnica... Ale czekaj, czekaj... Chcesz mi powiedzieć, że ty i on, znaczy, że ty chcesz go zaprosić na randkę? - brunet spojrzał na Jimina szeroko otwartymi oczami, nie wierząc, że ta rozmowa się w ogóle odbywa. Był w szoku i to dużym.
- Ja... - tym razem to Jimin spuścił wzrok, przez chwilę nie mając pojęcia, co powiedzieć. Wyszedł na głupka, mógł w ogóle nie zaczynać tej rozmowy, ale nie było już odwrotu. - Po prostu znamy się już jakiś czas, podobał mi się od samego początku, więc pomyślałem, że może udałoby się zrobić z tego coś więcej.
- Zakochałeś się w nim?
- Nie! Oczywiście, że nie! To po prostu zauroczenie, może niedługo minie.
- Słuchaj, o ile dobrze wiem, to Hoseok zawsze miał dziewczyny, nigdy mi nie wspominał o żadnych "przygodach" z chłopakami, więc naprawdę nie jestem w stanie ci pomóc. Warto zaryzykować - Taehyung w myślach zaśmiał się sam z siebie. Mówił Jiminowi, że warto zaryzykować, podczas gdy sam zawsze tchórzył i nie brał sprawy w swoje ręce.
- Niby tak, ale sam nie wiem... Przemyślę to jeszcze - chłopak westchnął cicho i wyprostował się, zmieniając po chwili temat. - A jak tam z tobą i Jeonggukiem?
- W jakim sensie?
- Na imprezie się do siebie nieźle kleiliście, każdy to widział. Hoseok nawet z początku chciał zainterweniować, ale go powstrzymaliśmy z Jinem - Jimina wyjął z torby butelkę z wodą i po zaproponowaniu jej brunetowi, wziął łyka. - Jeongguk to dobry chłopak, nie znałem go przed śmiercią jego ojca, więc nie wiem, jaki był kie...
- Jego tata nie żyje? - Taehyung przerwał chłopakowi w połowie zdania, czując, jak w głowie kręci mu się od zbyt dużej ilości nowin w tak krótkim czasie.
- Oh... To ty nie wiedziałeś? Myślałem, że ci powiedział - Jimin podrapał się po karku, wyraźnie zakłopotany.
- Jakoś nigdy nie poruszaliśmy tego tematu. Myślałem, że może rozwiedli się z jego mamą i mieszka w innym mieście. Jak umarł?
- Nie wiem, czy powinien o tym mówić, może poproś Jeongguka?
- Proszę ciebie. Zanim z nim porozmawiam, chciałbym wiedzieć, co się stało - Taehyung spojrzał na niego błagalnie, a rudowłosy westchnął cicho, poprawiając się na ławce.
- Zapewne nie wiem wszystkiego, bo Yoongi nie lubi o tym rozmawiać, a samego Jeona trochę głupio dopytywać.
- A co ma do tego Yoongi? - Kim zmarszczył brwi, czując się coraz bardziej zagubionym.
- Zaraz się dowiesz. W istocie rodzice Jeongguka się rozwiedli i mieszkali osobno. W wakacje przed rozpoczęciem liceum więcej spędzał czasu z tatą. Nie znam szczegółów tamtego wieczoru, ale paru nawalonych chłopaków ich zaatakowało. Pobili jego ojca na śmierć, ale Jeongguk wyszedł względnie bez szwanku. Stracił przytomność, Yoongi ich znalazł. Wtedy się poznali, łączy ich przez to szczególna więź. Są jak bracia, Yoongi się nim w pewien sposób zajął. Dzięki niemu mógł zmienić środowisko i poznać nowych ludzi. Tamten wieczór na pewno cholernie go zmienił, chociaż mogłoby się wydawać, że Jeon jest nastolatkiem bez problemów, który nie wie, jakie życie jest naprawę, a tymczasem ma najbardziej przerąbane z nas wszystkich.
Taehyung oniemiał. Nie spodziewał się takiej przeszłości. Nie spodziewał się, że Jeongguk doznał kiedyś takiej straty. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, jak się wtedy czuł.
- Nie rozumiem dlaczego, ale w szkole mnie często unika. Kiedyś stwierdził, że nie chce mi zniszczyć opinii i mam udawać, że się nie znamy. Tak, jakbym w ogóle o nią dbał - Jimin widział, że Taehyung jeszcze nie do końca przetworzył informacje, jakie mu zaserwował. Nie był pewien, czy dobrze zrobił, ale chyba zasługiwał na to, żeby wiedzieć, prawda? Wszyscy z otoczenia Jeongguka wiedzieli, więc on też chyba powinien.
- Czy wiesz, dlaczego dzisiaj go nie ma? - Kim zmienił temat, nie będąc w stanie kontynuować tamtego. W pewien sposób czuł się oszukany, w końcu mówili sobie z Jeonggukiem o wszystkim. Czy chłopak miał więcej tajemnic?
- Chyba jest chory, albo po prostu nie miał ochoty przychodzić do szkoły - Jimin wstał z miejsca, parząc cały czas na Taehyunga. Widział, że tamten jest myślami już zupełnie gdzie indziej. - Porozmawiaj z nim dzisiaj... Może powie ci coś więcej o ojcu. Na razie, Taehyung.
Brunet skinął mu jedynie głową, uśmiechając się przykro. Parę stolików dalej dostrzegł grupkę dziewczyn, które wiodły wzrokiem za Jiminem, szepcząc coś do siebie. Chłopak miał powodzenie, co było dość zabawne, patrząc na to, o czym rozmawiali na początku.
Kim również wstał od stołu, kierując się w stronę korytarza. Widział plecy Jimina znikającego za rogiem, a sam poszedł do toalety. Było w niej paru chłopaków, którzy nawet nie zwrócili na niego uwagi. Szybko wszedł do kabiny, żeby zdążyć przed końcem przerwy i miał już kończyć, kiedy usłyszał jakieś zamieszanie przed drzwiami. Słysząc głos Namjoona, zamurowało go. Ręce zaczęły mu drżeć do tego stopnia, że nie był w stanie zapiąć rozporka. Starał się zachowywać, jak najciszej, ale i tak nic mu to nie dało, bo Namjoon dobrze wiedział, że brunet tam był. Zamknął oczy, mimowolnie się kuląc, gdy czyjaś dłoń mocno uderzyła w drzwi.
- Taehyung, tęskniłeś za mną? Nie chowaj się, ślicznotko - w tym pseudo miłym głosie, nie dało się nie słyszeć złośliwej nuty. Chłopak znał to doskonale i nienawidził, gdy Namjoon tak mówił. Zawsze z czasem się rozkręcał i było coraz gorzej. Wiedział, że to "ukrywanie" nic mu nie da, ale odkład moment konfrontacji do ostatniej chwili. - Tak dług już się nie widzieliśmy, wyjdź stamtąd albo wywarze drzwi. Chyba nie chcesz pogorszyć swojej sytuacji, prawda?
Kim nadal się nie odzywał i przez naprawdę mały ułamek sekundy miał nadzieję, że Namjoon jakimś cudem sobie daruje, ale oczywiście tak nie było. Ponownie uderzył dłonią w cienkie drewno, tym razem mocniej, a Kim gorączkowo zaczął zapinać spodnie.
- Otwieraj te drzwi, kurwa! - Taehyung spełnił jego żądanie dosłownie w tym samym momencie. Nawet nie spojrzał na chłopaka, ani na jego "obstawę" w postaci pięciu pozostałych członków drużyny, którzy zawsze mu towarzyszyli. Nie miał szansy uciec, bo pilnowali drzwi, żeby nikt nie wszedł, a tym bardziej, żeby on nie wyszedł. Był skazany na Namjoona, tak samo, jak za każdym razem.
- No proszę, proszę... - wyższy zacmokał, robiąc krok w jego stronę. W kabinie było mało miejsca i miał go dosłownie na wyciągnięcie ręki. Kim był, jak zwierzę w klatce. Małe i bezbronne. A to sprawiało Namjoonowi przyjemność, bo lubił mieć nad innymi przewagę. - Czasem zastanawiałem się, jak sobie poradzisz, kiedy mnie nie będzie, ale okazało się, że znalazłeś sobie niezłe towarzystwo. Zdradziłeś mnie, Tae, a tego tolerować nie będę.
- N-nie wiem, o czym mówisz - powiedział cicho brunet, unosząc nieznacznie głowę, czego od razu pożałował. Namjoon patrzył na niego z obrzydzeniem i nienawiścią. Już nie mówił tym "miłym" głosem. Złapał go za to za włosy, ciągnąc gwałtownie i cofając się przy tym. Taehyung jęknął żałośnie, zmuszony do wyjścia z kabiny. Prawie klęczał przed chłopakiem, szarpiąc jego rękę, żeby go puścił, ale to jedynie pogarszało sytuację.
- Nie wiesz, o czym mówię, tak? - jasnowłosy warknął gardłowo, zmuszając go do uniesienia się wyżej. Uwielbiał widzieć ból na jego twarzy. - Myślisz, że nie wiem, że prowadzasz się z tym dziwakiem Jeonggukiem?! Kurwa, nie wiedziałem, że będziesz w stanie być bardziej żałosnym, niż do tej pory. Przebiłeś samego siebie.
Chłopak puścił go gwałtownie, odsuwając się kawałek. Taehyungowi za bardzo drżały nogi, żeby był w stanie ustać. Znalazł się na podłodze sekundę po tym i usłyszał za plecami śmiech pozostałej piątki.
- Wiecie co, chyba się myliłem, co do naszego małego Taehyunga - tym razem Namjoon zwrócił się do swoich przyjaciół. - Myślałem, że nigdy nie będzie miał dziewczyny, bo jaka by go chciała, a może to on nie chce żadnej z nich? Może on woli kutasy? Jak to jest, Tae? Ile razy Jeon cię już wypieprzył? Może chociaż w tym jesteś dobry.
Kim poczuł pierwsze łzy spływające po policzkach. Nie był w stanie nic powiedzieć, bronić się. Słyszał, jak tamci ponownie się śmieją. Namjoon wiedział, jak dostarczyć komuś rozrywki, zwłaszcza czyimś kosztem.
- A gdzie jest teraz twój rycerz? Dyma jakąś inną ciotę? Chyba powinien cię bronić, jak to pedał pedała, czyż nie? - jasnowłosy prychnął, a po chwili na jego twarzy wykwitł okrutny uśmiech. Taehyung spojrzał nie niego błagalnie, ale to i tak nic nie dało. Namjoon ponowne szarpnął go za włosy, przywołując do pozycji klęczącej. - Mam świetny pomysł. Skoro tak bardzo to lubisz, to możesz mi obciągnąć.
- Żartujesz, prawda? - Kim był przerażony bardziej niż kiedykolwiek. Nie spodziewał się, że chłopak mógłby posunąć się do czegoś takiego. Wolałby już, żeby pobił go, tak jak zawsze. Wolałby wszystko, tylko nie to. Namjoon za to uniósł brwi, pochylając się nad nim lekko.
- A czy wyglądam, jakbym żartował? Taka szmata, jak ty, tylko do tego się nadaje, Lepiej, żebyś się pospieszył, bo tam jeszcze pozostała piątka czeka.
Taehyung nie potrafił już dłużej wytrzymać i znowu zaczął się wyrywać. Chłopak pchnął go na zimną posadzkę i kopnął w brzuch. Wyraźnie zły zamachiwał się po raz kolejny, ale wtedy rozległ się dzwonek na lekcje. Spojrzał z góry na kulącego się bruneta i splunął na niego, po tym odchodząc.
- Jeszcze nie skończyliśmy - dodał przed wyjściem z toalety. Ostatni wychodzący zamknął za nimi drzwi, pozostawiając Taehyunga samego na podłodze.
Chłopak cicho westchnął, czując mocny ból w okolicach żołądka. Powinien był się spodziewać, że tamten go dopadnie. Powinien był lepiej uważać, gdzie i kiedy chodził, patrzeć, czy nie było go w pobliżu. Pragnął zapaść się pod ziemię, zniknąć z jej powierzchni na zawsze. To, co robił Namjoon stawało się coraz gorsze i Taehyung nie miał pojęcia, jak daleko to jeszcze zajdzie.
Wstał z głośnym westchnięciem, trzymając się za bolący brzuch. Nie chciał nawet myśleć o siniakach, jakie się na nim pojawią. Musiał dotrwać do końca zajęć, tak jak zawsze i unikać Namjoona. Wiedział już, gdzie uda się po szkole.
***
Brunet usiadł na ławce w parku, wybierając odpowiedni numer na telefonie. Chwilę się wahał, ale w końcu zadzwonił. Czekał parę sygnałów, zaczynając się już martwić, że Jeongguk nie odbierze, ale w końcu się to stało.
- Słucham? - gdy Taehyung usłyszał drżący głos chłopaka, od razu zapomniał o całej mowie, jaką ułożył sobie w głowie. Poprawił się na ławce, marszcząc brwi z niepokojem.
- Coś się stało? Płakałeś?
- Nie, po prostu gorzej się czuję.
- Psychicznie, czy fizycznie? - Kim sam nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo martwił się o Jeona. Chciał go zobaczyć i móc sprawić, żeby było mu lepiej.
- Chyba oba.
- Chcesz się spotkać? Mógłbym do ciebie przyjść.
- Będę czekał - po tych słowach Jeongguk się rozłączył, a Taehyung zdziwiony patrzył przez chwilę na telefon, po czym wstał i ruszył w odpowiednim kierunku.
W tym samym czasie Jeongguk leżał na łóżku, ocierając łzy z policzków. Drżące ręce wszystko mu utrudniały. Szybko oddychał, zupełnie, jak po przebiegnięciu paru kilometrów. Bał się w tamtym momencie wszystkiego. Bał się, że Taehyung zobaczy go w takim stanie. Bał się, że jeśli wyjdzie ze swojego pokoju to stanie się coś złego. Bał się, że znowu ktoś przez niego ucierpi. Serce waliło mu, jak oszalałe i wiedział, co pomoże. Była tylko jedna taka rzecz, ale obiecywał sobie, że już po nią nie sięgnie. Jednak wystarczyło tylko trochę, odrobinkę, żeby poczuł się lepiej. Tak niewiele potrzebował...
Z trudem wstał i wysunął szufladę w szafce nocnej. Uśmiechnął się na widok swojego zbawienia i już niewiele myśląc zaczął działać. Nie trwało to długo. Małe nakłucie po igle zasłonił rękawem bluzy i wszystko schował na swoje miejsce. Chciał tylko pomóc sobie się uspokoić. Tak było mu łatwiej.
Położył się z powrotem i zamknął oczy. Sznur rozwieszonych nad łóżkiem lampek dawał pastelową poświatę, jednak nawet ta trochę drażniła jego oczy. Mięśnie powoli mu się rozluźniały, a oddech uspokajał. Nie był pewien ile dokładnie czasu tak leżał, ale w końcu pojawił się Taehyung. Zapukał delikatnie i po chwili wślizgnął się do pokoju.
- Twoja mam mnie wpuściła. Wyszła właśnie do pracy - odezwał się cicho, siadając na łóżku obok bruneta. - Jak się czujesz?
- Już lepiej - Jeongguk uśmiechnął się delikatnie i wstał. Podszedł do jednej z szaf i wyjął z niej paczkę papierosów oraz dwa piwa. Dał jedno Taehyungowi, po otworzeniu go, a sam usiadł na szerokim parapecie i zapatrzył się na widok za oknem. Była dopiero szesnasta, a już się ściemniało. Lubił to, bo o wiele bardziej wolał ciemność. - Głowa mnie bardzo bolała, nic nadzwyczajnego. Po prostu gorszy dzień.
- Rozumiem... - ale brunet nie rozumiał, bo widział, że chłopak zachowuje się inaczej. Patrzył, jak wyjmuje z paczki papierosa i zapalniczkę. - Nie wiedziałem, że palisz.
- Rzadko to robię - wzruszył ramionami, wypuszczając dym z ust. Był małomówny w porównaniu z wcześniejszymi dniami. Przez jakiś czas panowała między nimi kompletna cisza, przerywana jedynie tykaniem zegarka. Wydawać by się mogło, że Jeon był nieobecny, jakby myślami odbiegał gdzieś bardzo daleko.
- Wiem o twoim tacie - Taehyung odezwał się, od razu tego żałując. Powinien się ugryźć w język, albo inaczej zacząć ten temat. Obserwował szatyna, który smutno uśmiechnął się pod nosem i po parunastu sekundach wyrzucił peta przez okno. Zamknął je chwilę później, ale nadal nie schodził z parapetu. Zaczął jedynie pić piwo, które cały czas stało przy jego kostkach. - Przykro mi.
- A nie powinno. Przecież to nie twoja wina, że umarł - w końcu się odezwał, na chwilę zerkając na Taehyunga. Wiedział, że powinien się ogarnąć i zacząć zachowywać normalnie. - To było dawno.
- Wiem też, jak zginął...
- Wszyscy to wiedzą. Znaczy wszyscy z mojego otoczenia - wzruszył ramionami, po czym wskazał dłonią na drzewko bonsai, które stało na szafce. Taehyung się na tym nie znał, ale wyglądało na bardzo zadbane. - Kiedyś było jego, ale po śmierci ja się nim zajmuję. Był z nim zżyty, więc to tak, jakby nadal przy mnie był, prawda?
- Jeśli nie chcesz, o tym rozmawiać, to nie musimy - Kim żałował, że poruszył ten temat. Szatynowi na pewno nie było łatwo, a on rozdrapywał stare rany przez swoją głupią ciekawość.
- Nie, nie przeszkadza mi to. Jestem pogodzony z tym, że odszedł. Nie musisz się martwić, że naglę zacznę płakać - Jeongguk uśmiechnął się do niego, ale on nadal widział w tym uśmiechu smutek, tak samo, jak w jego oczach. - Yoongi mi wtedy bardzo pomógł, wiesz? Pewnie dowiedziałeś się, że to on mnie wtedy znalazł. Następnego dnia po przesłuchaniach czekał na mnie na korytarzu. Przekonał moją mamę, żeby pozwoliła mu mnie gdzieś zabrać. Poszliśmy do kawiarni, tak po prostu, jak gdyby nic się nie stało. Nawet nie wiem dlaczego, ale od tamtej pory mówi na mnie Kookie, kiedy jesteśmy sami. Jest dla mnie, jak prawdziwy brat, bez niego byłoby gorzej.
Jeon dalej uśmiechał się na te wspomnienia, chociaż w rzeczywistości bolało go serce. Cieszył się, że poznał Yoongiego, ale żałował, że w takich okolicznościach. Ich cała przyjaźń miała swoje smutne tło, którego nie byli w stanie wymazać. Jeongguk pamiętał jego twarz, jak przez mgłę, gdy tamtego wieczoru mówił mu, że pogotowie już jedzie, a Yoongi nie potrafił zapomnieć widoku tego drobnego chłopca leżącego na ulicy parę metrów od ogromnej kałuży krwi i drugiego ciała.
Ponownie zapanowała między nimi cisza. Oboje mieli wiele do przemyślenia. Taehyung zastanawiał się, dlaczego szatyn nie powiedział mu o tym wcześniej, jednak nie miał już odwagi się zapytać. Myślał też o tym, czy powinien powiedzieć mu o swoim starciu z Namjoonem. To chyba nie był odpowiedni czas, żeby dokładać mu również swoich zmartwień i dlatego postanowił nie wgłębiać się w szczegóły ich spotkania, a jedynie go poinformować, że w ogóle miało miejsce.
- Namjoon mnie dzisiaj zaczepił - odezwał się w końcu cicho, a Jeongguk jakby momentalnie oprzytomniał, patrząc na niego z niepokojem. - Spokojnie, nic się nie stało. Nawet mnie nie dotknął. Pewnie znalazł sobie już kogoś innego do dręczenia, znudziłem mu się.
- Oh to dobrze... Tak czułem, że w końcu da sobie spokój - szatyn odetchnął cicho, chociaż dobrze wiedział, że to nie prawda. A Taehyung domyślał się, że Jeon wie, że on kłamie.
Jednak żaden z nich tego nie wytłumaczył, żaden nie zadał kolejnego pytania, żaden nie pociągnął dalej tematu. Pozostawili go, pozwalając sobie nawzajem snuć domysły, dlaczego oboje zaczynają pogrążać się w kłamstwie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro