Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

*DUM DUM DUM*
Ja nadal żyje:")
Nie było mnie tu bardzo dawno, ale dostałam w końcu porządnej weny i udało mi się napisać ten rozdział, a raczej go skończyć.  Nie będę obiecywać, kiedy będzie następny, ale postaram się oczywiście napisać go szybciej niż ten...
Macie moją miłość w ramach przeprosin za taką przerwę 💕
                                   ~

Był deszczowy początek października, podczas którego całe miasto zdążyło utonąć w ponurych odcieniach szarości. Nagła zmiana pogody i nadejście jesieni  zaskoczyło i przygnębiło każdego. Prawie każdego, bo z wyjątkiem Taehyunga. On obserwował, jak z dnia na dzień chmury ciemnieją, a powietrze staje się wilgotniejsze. Zapracowani ludzie, którzy ciągle do czegoś dążyli i gdzieś zmierzali, nie zwracali uwagi na takie szczegóły. Jednak chłopakowi nigdzie się nie spieszyło. Przyglądał się więdnącym roślinom, trawie gnijącej od nadmiaru deszczu i drzewom, z których opadały liście, czując, że samemu rozkwita. Brunet zdawał sobie sprawę, że była to zasługa nieobecności Namjoona w szkole. Zaczął odżywać trzy dni po jego wyjeździe na turniej sportowy. Myśl, że jeszcze niecałe dwa tygodnie będzie wolny napawała go szczęściem. Mogłoby się wydawać, że to bardzo krótki okres, ale nie dla Taehyunga, dla którego to była szansa na normlane życie. Tylko jeden mały szczegół psuł mu obraz nadciągających dni. Jeongguk.

Alkohol różnie działał ludzi. Jedni odpadali po pięciu kieliszkach, drudzy nawet ich nie odczuwali. Spora cześć dopiero pod wpływem procentów była w stanie się otworzyć na świat i poradzić z problemami. Inni dowiadywali się wtedy o sobie wielu, niekoniecznie dobrych, rzeczy. Taehyung definitywnie miał słabą głowę. Nie sądził, że piwo tak mu zasmakuje i pił jedno za drugim, a Jeon chętnie mu je przynosił, nie domyślając się, że to była pierwsza przygoda bruneta z alkoholem. Sam nie był gorszy i również dużo wypił, ale był w stanie myśleć logicznie i się chamować. Mimo wszystko Taehyung pamiętał większość wypowiedzianych słów tamtej nocy i gestów, które z pewnością nie były przypadkowe. Nie był wstanie zapomnieć wzroku, jakim szatyn ciągle na niego patrzył. Czuł wtedy, jak policzki płoneły mu ostrą czerwienią, nie tylko od procentów, jakie w siebie wlewał. Chociaż nie rozmawiali na żadne "brzydkie" tematy, Kim czuł się, jakby właśnie tak było. Miał wrażenie, że tamten czyta z niego, jak z otwartej księgi, chociaż właściwie nie musiał, bo brunet mówił mu dosłownie wszystko, o czym akurat pomyślał. Jedyny temat, jakiego nie poruszali to ich starcia w jednym z ulicznych zaułków. Taehyung był wdzięczny Jeonggukowi, bo następnego dnia zdawał sobie sprawę, że będąc pod wpływem alkoholu był w stanie powiedzieć mu wszystko o tej sprawie.

Kilka godzin przesiedzieli pod ścianą w korytarzu, a przechodzący nawet nie zwracali na nich uwagi. Może byli przyzwyczajeni do takich widoków? Albo na tyle pijani, że po prostu mieli to w dupie? Chociaż Kim starał się  wyprzeć z pamięci jeden moment tamtego wieczoru, to nie potrafił. Przez następne dni miał wrażenie, że nadal czuje palce subtelnie błądzące po jego udzie. Gdyby tylko był trzeźwy, albo nie aż tak pijany, to pewnie odepchnąłby dłoń szatyna, ale z przerażeniem musiał stwierdzić, że mu się to podobało. Czuł przyjemne ciepło, jakie nie rozchodziło się po jego ciele chyba nigdy. Chociaż przez te wszystkie lata podobały mu się i w pewnym stopniu pociągały go kobiety, to tamtej nocy spojrzał na Jeona pod zupełnie innym kątem.

Przez chwilę otwarcie mu się przyglądał, nieświadomie oblizując wargi, podczas gdy tamten również lustrował go uważnym spojrzeniem. To, że szatyn był przystojny było faktem niezaprzeczalnym, ale dla Taehyunga okazał się równie seksowny i pociągający. Przez ułamek sekundy zapragnął, aby Jeongguk po prostu go pocałował i dalej gładził palcami po udzie. Za nagłe pojawienie się Hoseoka, Kim był Bogu wdzięczny dopiero następnego ranka. Czuł się zażenowany swoimi myślami, jakie miał w tamtym momencie, a za razem przestraszony. Chociaż starał się o tym nie myśleć, to widząc szatyna w szkole nie był w stanie wymazać z głowy wzroku, jakim patrzył na niego na imprezie. Dlatego postanowił go unikać i ignorować, nie widział innego sposobu. Nie chciał do siebie dopuścić faktu, że inny chłopak wywołał w nim takie uczucia. Miał nadzieję, że to po prostu przejdzie, że wszystko było winą alkoholu i że na trzeźwo nigdy by się tak nie zachował. Bynajmniej tak Taehyung chciał się łudzić...

***
Z rana niebo było pogodne i nikt nie spodziewał się, że nagle może lunąć. Wszyscy mieli nadzieję, że może chociaż przez jeden dzień będzie spokój od deszczu, a słońce wyjdzie zza chmur na cały dzień. Niestety musieli się zawieść. Ledwie zabrzmiał ostatni dzwonek, zwiastujący koniec lekcji w klasie Taehyunga, a pierwsze krople uderzały o parapet i zostawiały ślady na betonie. Chłopak szedł wśród tłumu uczniów, w głowie układając już plan na resztę dnia. Oglądanie serialu wydawało mu się najlepszym pomysłem, zwłaszcza, że w szkole miał lżejsze dni i mało nauki. Ignorował wszystkich dookoła i szedł przed siebie, chcąc znaleźć się już poza murami szkoły. Zdażały się takie momenty, kiedy czuł się, jakby był w więzieniu i pragnął jedynie wyrwać się z ponurych korytarzy, zastąpić je widokiem drzew, których i tak było niewiele w okolicy budynku.

W porównaniu do innych, jemu nie przeszkadzały krople, które w szybkim tępie moczyły całego jego ubranie. Bluza stawała się coraz cięższa, a on coraz lżejszy. Szedł chodnikiem z słuchawkami i głośną muzyką w uszach,  od czasu do czasu zerkając na ponure niebo. Nie lubił słońca. Wolał, kiedy chowało się za chmurami. Dla wielu mogło się to wydawać dziwne, że kiedy pogoda była przygnębiająca, to Taehyung czuł się o wiele lepiej, ale taki już był jego urok.

Udało mu się w końcu dojść do domu i kiedy wreszcie zaczął szukać kluczy w kieszeni dużej bluzy jęknął z niedowierzaniem. Akurat tego dnia, gdy reszta domowników miała wrócić później, to on zapomniał kluczy. Oparł się czołem o zimną powierzchnię drzwi, na które nie napadało przez te wszystkie godziny dzięki niewielkiemu daszkowi i zastanawiał się, co zrobić dalej. Padało coraz mocniej, a on nie miał gdzie pójść. Hoseok jeszcze nie skończył lekcji, rodzice z pewnością nie wyrwą się dla niego z pracy, a dobrego kontaktu z sąsiadami nie miał. Była tylko urocza starsza pani parę domów dalej, ale jak na złość już od tygodnia spędzała czas w sanatorium.

Taehyung miał wrażenie, że powoli wszystko znowu zaczyna się obracać przeciwko niemu, że już był za bardzo szczęśliwy. Nie mając za dużego wyboru po prostu usiadł na najwyższym schodku, podkulając nogi pod brodę. Nie miał innego wyjścia niż czekać. Było mu trochę zimno w tyłek, bo spodnie razem z bluzą były całe przemoczone. Nie miał pojęcia za ile przyjdzie ktokolwiek, więc nastawiał się na najgorsze. Perspektywa spędzania paru godzin z widokiem na chodnik nie była zbytnio zachęcająca, ale czasem zdarzają się  takie sytuacje, że nie ma innego wyjścia. Chyba że pojawi się nagle pewien chłopak, który jest niczym błogosławieństwo od Boga.

- Długo już tak marzniesz? - usłyszał słowa zanim w ogóle zdążył zobaczyć Jeongguka, który stał przed schodami. Przezroczysta parasolka chroniła go przed deszczem.
- Co ty tu robisz? - Taehyung oblizał usta, patrząc na niego ze zdziwieniem. Dopiero wtedy dojrzał radiowóz policyjny stojący przy chodniku. To zdziwiło go jeszcze bardziej. - I dlaczego przed moim domem stoi policyjne auto?
- Dlaczego zawsze zadajesz tak dużo pytań zamiast odpowiedzieć na moje? - zaśmiał się szatyn, kręcąc głową z niedowierzaniem. W pewnym sensie było to urocze, ale też trochę niewygodne, bo zanim udawało mu się wyciągnąć od niego jakiekolwie informacje, to mijały długie minuty. Przez jeden wieczór nauczył się, że jeśli chce się z nim dogadać, to musi zaspokajać jego wiedze. Tak też zrobił i tym razem. - Moja mam pracuje w policji i odbierała mnie dzisiaj ze szkoły. Przejeżdżaliśmy obok i cię zauważyłem na schodach. Pomyślałem, że coś się stało i poprosiłem ją, żeby się zatrzymała. To jak? Czemu tu siedzisz zamiast wejść do środka?

- Ja... - brunet lekko się zawahał, bo nagle zdał sobie sprawę, jak ta cała historia żałośnie brzmi, ale nie mógł się już wycofać. Westchnął cicho i ostatecznie dokończył to, co zaczął. - Ja po prostu zapomniałem klucza, rodzice i siostra wrócą nie wiadomo kiedy i nie miałem do kogo pójść, żeby przeczekać ten deszcz. Raczej nie mam za wielu... Znajomych.
- To chodź do mnie - Jeon powiedział to tak zwyczajnie i bez żadnego zastanowienia, że aż Tae ponownie się zdziwił. Kto normalny proponował prawie obcej sobie osobie wizytę w jego domu, po zaledwie jednej rozmowe i to po pijaku? Ale czy on tak naprawdę był normalny? To była chyba kwestia sporna. W momencie, kiedy Kim chciał się już odezwać, że to chyba nienajlepszy pomysł usłyszeli krótkie trąbienie auta. Wtedy też został złapany za rękę i zmuszony do wstania. - Nie będę słuchał twoich sprzeciwów. Jeszcze się przeziębisz i tyle z tego będzie.

Niższy nawet nie dostał okazji, żeby zaprotestować. W kilka sekund został dociągnięty do auta pod parasolką i prawie do niego wepchnięty. Jeongguk miał zadziwiająco dużo siły, czego się nie spodziewał. Dopiero dociskany do jego ciała poczuł wyraźny zarys mieśni rąk i brzucha chłopaka, z których wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Lekko się przez to zaczerwienił, wymierzając samemu sobie mentalny policzek. Nie miał już innego wyjścia, jak grzecznie przywitać się z kobietą siedzącą za kierownicą.
- Taehyung pojedzie na trochę do nas, nie masz chyba nic przeciwko? Zapomniał klucza do domu - wyjaśnił jej szatyn, siadając z przodu na miejscu pasażera, wcześniej składając parasolke. Tamta uśmiechneła się delikatnie i tylko pokiwała głowa, ruszając spod domu lekko zestresowanego chlopca, który skulony siedział przy szybie.

Czuł się, jakby był problemem. Zwalił im się nagle na głowe i chociaż była to raczej wina Jeona, to jednak on czuł się przez to źle. W końcu nawet nie dał mu podjąć decyzji i sam postanowił za niego. Nie brał nawet pod uwage, że może Tae wolał dalej marznąć w deszczu, siedząc na betonie.
Droga mineła im w milczeniu, które okazało się nie być aż takie złe, jak z początku obawiał się Kim. Okazało się, że tamci mieszkają w dzielnicy podobnej do tej jego. Pełno domów umieszczonych bliżej lub dalej od siebie, spokojna ulica, zadbane trawniki i ogrody. Zatrzymali się przy jednym z dwupiętrowych domów, a raczej przed garażem. Deszcz nie był już tak mocny niż parę minut wcześniej, więc nie zmokli aż tak bardzo, kiedy przebiegali ten kawałek do drzwi wejściowych. Nie było nawet sensu rozkładać parasolek.

- Chcecie może pizze? Nie mam siły nic gotować, a chyba oboje jesteście głodni po szkole, prawda? - kobieta zatrzymała ich na chwilę, zanim wbiegli na górę po zdjęciu butów w przedpokoju. Taehyung przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, bo z jednej strony rzeczywiście zgłodniał, ale z drugiej byłoby mu jeszcze bardziej głupio. Na szczęście drugi go wyręczył w odpowiadaniu, bo ochoczo zaczął kiwać głową. - Jasne. Zawołaj nas, jak tylko będzie.

Z uśmiechem złapał niższego za rękę, zupełnie, jak przed jego domem i ponownie pociągnął, żeby zanim wszedł. - Dam ci jakieś ciuchy na przebranie. To będzie cud jeśli się nie rozchorujesz.

Na policzki Kima ponownie wkradły się lekkie rumieńce. Nie spodziewał się takiej troski ze strony szatyna. Była taka... Szczera? Nie potrafił tego określić, ale po prostu czuł, że on nie chciał mu pomóc, żeby coś tym później osiągnąć. On naprawdę to lubił i robił bezinteresownie. No może nie do końca, bo zależało mu aby Taehyung mu zaufał, ale o tym już nie mógł wiedzieć. Zdobył się jeszcze na ciche podziękowanie zanim otworzyły się przed nim drzwi do pokoju Jeona.

To co zobaczył, było dla niego kolejnym dużym zaskoczeniem tamtego dnia. Chociaż zdążył już zauważyć, że chłopak różnił  się nieco od jego wyobrażeń, a raczej wyobrażeń całej szkoły, to i tak spodziewał się, że wkroczy nie do pokoju, a do jakiejś jaskini, pełnej ciemnych kolorów i ograniczoną ilością mebli oraz dodatków. Tymczasem w oczy jedyne co rzucało się w pierwszych chwilach, to ilość barw, jakie wypełniały pomieszczenie - od jasnego błękitu po pudrowy róż

- Wow - wydusił z siebie, powoli wchodząc do środka. Z podziwem i zainteresowaniem rozglądał się dookoła siebie. Na ścianach wisiało parę obrazów nie przedstawiających nic konkretnego. Plamy na plamach, pomieszane ze wzorkami. Sztuka, której nigdy nie rozumiał. Nie wisiały w równych rządkach i odstępach. Ktoś po prostu umieszczał je w miejscach, które akurat mu się spodobały. Narzuta na łóżku, niewielki dywan, meble, różnego rozdzaju dodatki - to wszystko było w zupełnie nie pasujących do siebie kolorach, a jednak coś sprawiało, że łączyło się w jedną całość.

Na jednej z czterech białych ścian znajdowało się coś, co bardzo go zaciekawiło. Nic przy niej nie stało, poza niewielkim stolikiem, żeby nie mogło zasłaniać malunków, jakie się na niej znajdowały. W mieszaninie wszystkiego udało mu się dostrzeć wiele kwiatów różnych rodzajów.

- Ty to wszystko... Stworzyłeś? - Taehyung zadał pytanie, nie patrząc przy tym na szatyna. Nie mógł oderwać wzroku od tworzącego się arcydzieła. Nie zajmowało jeszcze nawet połowy ściany, ale nadawało jej wyjątkowości.

- Tak - Jeongguk stanął obok niego z delikatnym uśmiechem. - Maluje na niej,  kiedy jestem zły i wesoły. Kiedy pada za oknem deszcz albo świeci słońce. Biorę do ręki pędzel, kiedy wstaje z łóżka w bardzo złym humorze i pierwsze, co myślę to " Wow, mam ochotę się zajebać". Miewam nocami koszmary i wtedy też biorę się za tworzenie, jak tylko się budzę. Przelewam na tę ścianę wszystkie swoje uczucia. Radości, smutki, frustracje, złości, niewypowiedziane słowa, niedokończone myśli, marzenia, sny... To wszystko pod postacią roślin, zazwyczaj kwiatów.
- Dlaczego akurat kwiatów? - brunet spytał cicho, jakby bojąc się, że nagle Jeon przestanie przez niego mówić. A nie chciał, żeby tak się stało. Prawda była taka, że jego słowa go urzekły.

- Rośliny są... Wyjątkowe. Zwłaszcza kwiaty. Z natury słabe i wątłe, oczywiście nie wszystkie. Ale właśnie to jest w nich najpiękniejsze. Gdyby ludzi byli, jak kwiaty, to ten świat byłby lepszy...
- To przecież byłoby bez sensu. Wtedy wszyscy bylibyśmy praktycznie bezbronni. Nie potrafilibyśmy sobie poradzić z niczym. - Taehyung nie rozumiał, co Jeon do niego mówił. Robił to samo, co wielu innych. Słuchał, ale nie szukał głębszego sensu. A szatyn chciał, żeby zrozumiał. Właśnie dlatego poprowadził go do okna, w którym nie było zasłon. Nie mogli wyjść na balkon, który był cały mokry, ale to nie było przeszkodą. Widoczne było to, co wyższy chciał pokazać.

- Spójrz na tamten kamień koło drzewa -poprosił spokojnym głosem. Sam również na niego patrzył. Pamiętał, że leżał tam od lat i właściwie nie zmienił się praktycznie w ogóle. - Nie widać tego po nim, ale przeleżał tam już wiele zim i jesieni. Każdej wiosny kwitnie wokół niego trawa, a latem ogrzewa słońce. Przetrwał burze i ulewy, upały i susze. Jest w idealnym stanie. W pewny sensie ludzie chcą być właśnie takimi kamieniami. Silni i wytrwali - to ich cele. Chcą przechodzić przez przeszkody bez problemów. I z czasem przestają czuć. Ich serca stają się tak twarde i nieczułe, jak skały. Ale wiesz co? To wcale nie jest jakąś wielką sztuką. Spójrz teraz na kwiatki po drugiej stronie podwórka - razem z nim powędrował wzrokiem w tamto miejsce. Niewielkie roślinki uginały się pod wypływem lekkiego wiatru. - W naszych czasach trudniej jest być właśnie kimś  takim - delikatnym i kruchym. Tacy ludzie mają po prostu przesrane. Wystawieni na próby, stawiani przed rożnymi osobami, poddawanim testom... To nas niszczy. Nie wiem, w co wierzysz. W Boga, czy kogokolwiek innego - to nie ważne. Ważne jest to, że zostałeś stworzony właśnie taki, jaki powinieneś zostać już na zawsze. Kiedy się urodziłeś byłeś bezbronny. Kompletnie niczego nieświadomy potrafiłeś się cieszyć z głupich rzeczy. Płakałeś, jak tylko czułeś taką potrzebę. Nie chamowałeś sam siebie, bo wtedy nie widziałeś nic złego w byciu słabym. To przyszło dopiero z czasem. To smutne, że wiele ludzi zapomina teraz, że tak naprawdę prawdziwe piękno tkwi właśnie w delikatności, kruchości i niewinności. To właśnie te cechy powstrzymują nas przed głupimi decyzjami, przed stawaniem się takimi samymi idiotami, jakimi są na przykład politycy, którzy tak usilnie pragną władzy, a ona niszczy ich coraz bardziej, pielęgnuje ich ego i daje złudne wrażenie bycia lepszym od innych. Czy teraz mnie już rozumiesz?

Taehyung analizował dokładnie każde słowo, jakie usłyszał. Przez długi czas milczał, ale Jeongguk go nie popędzał w odpowiedzi. Nie miał nawet takiego zamiaru, bo chciał, żeby Kim przyswoił to wszystko. Obserwował jego twarz i mięśnie na niej, które delikatnie drgały. Chłopak marszczył lekko brwi, przygryzając przy tym wargę, jakby w jego głowie toczyła się właśnie jakaś walka.

- Chyba tak... - szepnął w końcu cicho i powoli się obrócił. Z powrotem zaczął przyglądać się wyjątkowej ścianie. Prawda była taka, że chociaż rozumiał, to ciężko było mu to zaakceptować. Przeczyło to z jego wszystkimi poglądami, a równocześnie zdawało się być aż zbyt logiczne.

Miał wrażenie, że rośliny na ścianie coś znaczyły. Układały się w coś, czego Taehyung nie potrafił jeszcze w tamtym momencie pojąć. Były swego rodzaju pismem, które trzeba było rozgryźć... Tylko wtedy jeszcze o tym nie wiedział. Dopiero dużo później miało się okazać, jak bardzo były ważne i istotne w całej ich histori.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro