Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

Na nasze ciała nadal padała ciepła woda, patrzyłem na jego teraz czerwoną twarz, Kenta delikatnie położył ręce na moich policzkach" najpierw mnie chociaż pocałuj" przybliżyłem się do niego, zamknął oczy i połączyłem delikatnie nasze usta, oddał pocałunek, może i mózg zapomniał co wyprawiał ze mną nie raz, ale ciało zdecydowanie nie.
Jego pocałunki były takie jak zawsze, pełne pragnienia.
Wsunąłem do jego buzi język, wsunął rękę w moje włosy, oparłem go o kafelki nadal będąc do niego przywartym. Poczułem jego zapach, nie potrafi się kontrolować... nawet teraz Kenta tego nie potrafi.
Mimo, że nienawidził mnie, potrafił mi grozić wiele razy, to i tak bywały takie momenty, że spotykaliśmy się nawet w lesie na "szybki" numerek... Od lat tak było, nie ważne jak bardzo byliśmy skłóceni. Nasze ciała zawsze ciągnęło do siebie.

Odsunąłem się od jego twarzy, oparł czoło o moje ramię , odwróciłem go plecami do mnie, oparłem jego brzuch o kafelki wypinając go w moją stronę, nie spodziewał się chyba tego co zamierzam zrobić, rozszerzyłem jego pośladki i zająłem się tym co Kenta uwielbia najbardziej " zjadaniem" trzymałem go za uda ruszając w nim językiem, słyszałem jak tłumi jęki dłonią.
" Jesteśmy teraz obaj szaleni!"
On jeszcze nie wie, że to jest najmniej szalone do czego Jest zdolny podczas seksu, ale chyba nie jest jeszcze gotowy by wiedzieć, że kręci go podduszanie... Raz go prawie pasem w samochodzie udusiłem... Moje ruchy sprawiały mu tyle przyjemności, że doszedł. Opadł na kolana, odwrócił się niepewnie w moją stronę

-okej...teraz rozumiem dlaczego obecny ja zgadza się na to..- zakrył twarz dłońmi, ale po chwili zerkał na mnie między palcami - teraz ja powinienem ci ...ci zrobić dobrze Pete- położył ręce na moich barkach, a po chwili mocno mnie przytulił - nie chyba psychicznie nie dam rady. Za dużo jak na jednen raz..- pogłaskałem jego policzek

- spokojnie nie jestem zły, nie musimy robić wszystkiego na raz- Pocałował mnie w czoło

- eh jestem pewny, że nawet obecnie mam obsesję na twoim punkcie. Jesteś po prostu cudowny

- oj nie jestem, ale no można powiedzieć, że nasz obsesję, ale ja nie jestem lepszy .- zaśmiał się słysząc to, dokończyłem naszą kąpiel i wyszliśmy spod prysznica, umyłem zęby i położyłem się z nim na łóżku, jest dość małe dlatego leżał prawię cały na mnie

- Pete możesz mi coś obiecać?- spojrzał na mnie - możesz kochać moje dwie wersje? Jeśli wrócę do bycia obecnym mną... możesz sprawić byśmy byli znów razem? - pocałowałem go w skroń

- ja już kocham twoje obie wersje bo to nadal ten sam Kenta. Może i nie pamiętasz kilkunastu lat jakie minęły nam na kłótniach i potworach do siebie tylko nocami...ale i tak kocham cię całego. I zrobię wszystko by już nigdy nic nas nie rozdzieliło. Nawet jak przypomnisz sobię wszystko i znów będziesz chciał mnie dźgnąć nożem. I tak będę przy tobie. - zobaczyłem jak do jego pięknych oczy napływają łzy. Przytulił mnie mocno

- Dziękuję Pete ...- złapał mnie za rękę, położyliśmy się na boku, przytulałem jego plecy.

Zasnęliśmy razem, zaś rano obudziłem się czując na policzku dłoń, Kenta już się obudził, na szczęście Heart zgodziła się na to żeby opuścił dziś szpital, ale pod warunkiem, że nie będę go męczył i nie pozwolę by za dużo się stresował, ubrał na siebie ubrania , które przywiózł Charlie. Uśmiechnięty trzymał moją rękę,  a ja trzymałem torbę, jest taki słodki. Ale za razem jest bardzo piękny.
Oczywiście tak jak się spodziewałem chciał odwiedzić domy Charliego i Jeff'a. Był trochę podejrzliwy i poważny, ale za razem był podekscytowany.
Najpierw odwiedziliśmy dom Babe, Kenta chodził po nim zaciekawiony, w sumie nic dziwnego wygląda jak jakieś muzeum, kilka modeli samochodów, tysiące modeli i części samochodowych. Kilkanaście starych strojów Babe.
Zobaczył też na ścianie zdjęcia, jedno przykuło jego uwagę zdecydowanie bardziej niż reszta. Zdjęcie Way. Przyłożył do niego rękę

-to..- Babe chciał mu widocznie powiedzieć o Nim, ale ten go wyprzedził

- Way- powiedział i spojrzał na mnie - śnił mi się dziś w nocy... - zdziwiony spojrzałem na niego, znów skierował się w stronę zdjęcia - powiedział, że cierpiałem przez niego wystarczająco dużo... dlatego zdjął ze mnie wszystkie traumy.- nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Byliśmy całą trójką zdziwieni- i kim do cholery jasnej jest Sonic?- jego ton brzmiał podobnie jak dawniej, jakby wracał? To szalone jaki dziwny jest teraz Kenta

- to landrynka o której mówiła Heart...- oznajmiłem, a on podwinął rękawy- co ty zamierzasz zrobić?- zapytałem, a on skierował się do wyjścia

- nie mam pojęcia dlaczego, ale Way kazał mi mu skopać tyłek. - ja naprawdę nie rozumiem co tu się dzieje. Chyba jestem za stary na nastoletniego Kente w dorosłym ciele. Nie wiem jak Alan i Jeff dogadują się mimo ponad dziesięcioletniej różnicy wieku.

- ty lepiej za nim idź. Ten Kenta nie potrafi się posługiwać zapewne nożem więc to sobie krzywdę zrobi, a nie Sonic'owi - Babe oznajmił rozbawiony.

Pobiegłem za nim, siedział już na miejscu pasażera

- Pete.- spojrzał na mnie kiedy usiadłem za kierownicą - czy ja potrafię kierować?- zapytał, a ja zaśmiałem się

- tak od jakiś piętnastu lat, ale na razie lepiej nie prowadź puki sobię nie przypomnisz niektórych rzeczy - na szczęście zgodził się.

Udało mi się dowieść go do domu Alana. Teraz to Kenta był dopiero w szoku widząc tą wielką posiadłość Alana, spojrzał na niego i Jeff'a

- ty się tego wszystkiego dorobiłeś na samochodach? Nie no Pete musisz mi przypomnieć jak się prowadzi w takim razie - oznajmił, a ja położyłem ręce na jego ramionach

- Kenta. Ja też mam pieniądze, nie musisz prowadzić jak oni. Tak będzie bezpieczniej dla wszystkich - oznajmiłem. A z góry w różowym puchatym długim szlafroku przyszedł Sonic... Nie powiem jest jedynym omegą o której jestem w stanie powiedzieć, że jest gorący. Kenta zdecydowanie też. Patrzył się na niego, aż mu szczenka opadła.

- oMG ! KENTA!- Sonic pisknął podekscytowany i podbiegł do nas, złapał go za policzki - CZY TY CHCIAŁEŚ SPRAWIĆ BYM OSIWIAŁ?!- Kenta nadal milczał mrugając kilka razy, spojrzał na szafkę w salonie,na której również było zdjęcie Way

- ci na łeb siadło? Jak ja mam uderzyć kogoś tak pięknego?- patrzył w prost na zdjęcie

- on gada ze zdjęciem?- Alan zapytał patrząc na mnie, potwierdziłem kiwnięciem głowy

- weź bo się zawstydze - Sonic poprawił włosy i złapał go za rękę, polazł z nim do kuchni, chciałem iść za nimi, ale Sonic zatrzymał mnie - spokojnie nie ukradnę ci go. Daj mi się nacieszyć przyjacielem.

((Pov Kenta))

Siedziałem przy blacie pijąc kawę, niby często ją piję teraz...ale jak byłem młodszy nie smakowała mi, ale to co podał mi Sonic było przepyszne.

- Więc... jak się czujesz? Naprawdę nic nie pamiętasz?- zapytał, a ja niestety przytaknąłem

- nie pamiętam..ale czuję dziwne cięło na sercu, prawdopodobnie serce pamięta lepiej niż mózg - powiedziałem, a on wyjął telefon, miał różową obudowę w panterkę. Pokazał mi kilka zdjęć.- o matko...to naprawdę my?- byłem ubrany w jakieś dziwne ubrania z koronką, na dodatek piłem na tych zdjęciach wino, na jednym ze zdjęć byłem nawet z jakimś chłopakiem - a to kto?- zapytałem, a on spojrzał na drzwi

- on- pokazał palcem na chłopaka zdecydowanie młodszego niż obecnie ja

- Kenta?- podszedł do mnie, poczułem się dziwnie...ale za razem bezpiecznie?

-Kim...on nas nie pamięta- powiedział, a on otworzył zdziwiony oczy- może i lepiej..- zdziwiony spojrzałem na Sonic'a, później znów na jego telefon, zabrałem go i przeglądałem dalej zdjęcia, trafiłem na zdjęcie z Way...
Miałem wrażenie, że Way znów do mnie mówi

- Kim to twój były kochaś- powiedział do mnie Osoba, którą tylko ja słyszę, jego zdjęć... Sam Way- zmarszczyłem brwi- miałeś zlać Sonic'a.- oznajmił

- ale dlaczego?

- dlaczego co?- Sonic wtrącił się, pokazałem mu by się uciszył i spojrzałem znów na zdjęcie Way

- przez niego nie jesteś z Kim'em. Namieszał ci w głowie mówiąc ci o tym, że Pete jest w końcu wolny bezemnie.
A tak naprawdę jego brat zakochał się w Kim'ie i Sonic o tym dobrze wie.- spojrzałem na Sonic'a jeszcze raz

- twój brat jest zakochany w Kim'ie...- powiedziałem, a Kim aż usiadł obok nas - i przez to doprowadziłeś do tego bym nie kręcił z Kim'em?- zapytałem, a Sonic zbladł i wystawił ręce w moją stronę jakby miał się bronić...

- błagam nie bij mnie...

- nie zamierzam, mimo, że ktoś mi to polecił. - spojrzałem znów na jego telefon i zgasiłem ekran.- nie mam ci tego za złe- Spojrzałem na Kim'a, który był czerwony na twarzy - mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi, wygląda na to, że ty też jesteś zakochany, jesteś cały czerwony - Kim zwiał z kuchni, zaśmiałem się

- skąd ty to wiedziałeś Kenta?- Sonic spojrzał na mnie

- może to dziwne...ale mam wrażenie, że słyszę Way jak patrzę na jego zdjęcia

- twój chłop dosłownie czyta w myślach, a jeden z twoich braci widzi przyszłość. Nic mnie tu już nie zdziwi. Nawet gadanie z martwym Way.

- Pete nie jest moim chłopem...- powiedziałem, a Sonic uniósł jedną brew

- Kenta, słyszałem minimum czterdzieści historii o tym jak uprawiacie seks w dziwnych miejscach, na dodatek na dziwne sposoby. Nie musi być oficjalnie twój by należeć tylko do ciebie. Nawet to w jaki sposób mówi o tobie, a jaki był w stosunku do Way się różni.

- ja jestem teraz  aż tak wyuzdany ?- złapłem się za policzki czując narastające ciepło. Sonic znów odpalił swój telefon i pokazał mi zdjęcie, moje zdjęcie w bieliźnie... byłem cały w śladach.- dlaczego ty masz takie zdjęcia w telefonie?!- Tylko się zaśmiał

- bo szyłem ci czasem bardzo dopasowane ubrania i musiałem mieć widok na twoje ciało. Oj ten rok kiedy wyszedłeś z więzienia był naprawdę szalony...szkoda że nie pamiętasz

- czekaj ja byłem w więzieniu?- zakrył nagle usta, wstałem od blatu, pobiegłem do Pete- okłamałeś mnie Pete...- złapał mnie za policzki - powiedziałeś, że nie byłem zły jak Tony... więc dlaczego byłem w więzieniu-nie chciałem patrzeć na jego twarz, spojrzałem znów na szafkę

- trafiłeś do więzienia za współpracę z Tonym, ale szybko zostałeś zwolniony z zarzutów - Way ze zdjęcia znów do mnie mówił

-nie okłamałem cię. Nie jesteś jak Tony. Trafiłeś tam przez pomyłkę. Tak samo Dean. - Spojrzałem znów na niego, zdziwiony, kim do cholery jasnej jest Dean. Ja już w tym wszystkim się gubię. Większości z tych ludzi nie pamiętam. Czuję się, tym okropnie, zwłaszcza, że nie pamiętam Charliego, a podobno byłem dla niego jak matka... Odsunąłem się od Pete i podeszłem do zdjęcia Way, złapałem go i podpisałem

- Kenta nie myśl już o tym wszystkim. Wystarczy ci już cierpień, zwłaszcza z mojej strony

- coś ty mi zrobił, że postanowiłeś zdjąć ze mnie wszystkie wspomnienia?- zmarszczyłem brwi, odłożyłem Zdjęcie i przytuliłem się do Jeff'a, chciałem trochę spokoju. Jak był malutki, zawsze to działało. Nagle zacisnął mocniej rękę na moim ramieniu. Jego źrenice się powiększyły...ma wizję.
Zakrył nagle usta ręką

- ...ja już wiem co on zrobił - zdziwiony spojrzałem na niego

- ty widzisz przyszłość, nie przeszłość... więc skąd to wiesz?

- widziałem skutki jego działań...a bardziej skutek- przejechał palcem po mojej klacie i zatrzymał się na moim brzuchu, przerażony spojrzałem na Pete, wydawał się być jeszcze bardziej przerażony niż ja.

- Jeff nie żartuj...- Pete podszedł do nas, Jeff tylko spojrzał na jego twarz

- niestety nie żartuje Pete...- Pete od razu wziął mnie na Ręce, tak jak się spodziewałem, znów mnie przywiózł do szpitala. JA DOPIERO Z NIEGO WYSZEDŁEM.
Nadal nosił mnie na rękach, nawet nie protestowałem.
Wszedł do gabinetu Heart, położył mnie bez słowa na łóżku

- co ty wypriwasz? Co żeś zrobił tym razem - zapytała ubierając rękawiczki - kazałam ci go nie męczyć. Nadal ma dużo ran na ciele- skarciła go i usiadła na krzesło przy łóżku, podniosła moją koszulkę i spojrzała na mnie - coś cię boli?

- ... Jeff powiedział, że jestem w ciąży, raczej nie powiedział tego dosłownie, może się pomylił - od razu położyła mnie na plecach i odpaliła sprzęt, spojrzała na mnie później na Pete - ...niech zostanie - na szczęście zgodziła się, od razu zaczęła mi robić USG

- będę musiała przeprowadzić więcej badań. Nikt nie miał pojęcia, że możesz spodziewać się dziecka, miałeś podawane różne lęki podczas operacji - chciałem usiąść, ale znów mnie położyła- leż jeszcze - powiedziała poważna i nagle zatrzymała sprzęt w jednym miejscu - spojrzałem na ekran - Jeff nigdy się nie myli Kenta- oznajmił pokazując mi na ekran. - już na oko widzę, że to około czwarty miesiąc.- jak ja tego wcześniej nie zauważyłam...- tym razem wygoniła już Pete z sali i badała mnie pod różnymi kątami.

Później zaś zostawiła mnie samego w sali, wzięła Pete na rozmowę...

((Pov Pete))

Patrzyłem na Heart

- na żadnych wyjaśnień badaniach nawet nie było wskazówek na to by był w ciąży, wszystko różni się... Jak znikąd pojawił się w nim już rozwinięty płód. To jest popierdolone Pete.- pierwszy raz widzę ją w takim stanie. Czyli są jeszcze rzeczy które nawet ją zadziwią

- popierdolone to mało powiedziane, mój były zrobił dziecko mojemu pierwszemu Chłopakowi, który cały czas od lat ze mną sypiał. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie jestem pewny, czy Way zrobił to za jego zgodą...- Heart spojrzała na mnie

- niestety minęło zbyt dużo czasu bym mogła to stwierdzić na dodatek, przez to, że został pobity i omal zabity tym bardziej tego nie wykryje. To jest cud, że to dziecko żyje w nim .
Rozwija się prawidłowo. Zadbaj o nich .- puściła mnie do sali w której leżał Kenta, patrzył na swój brzuch i dotknął go palcem

- ... zawsze chciałem byś tu był...ale dlaczego nie możesz być maluchem Pete...ten obecny ja to naprawdę krętym, ale mimo wszystko zadbam o ciebie - podeszłem do łóżka, nie chciał na mnie patrzeć...

- Kenta, obiecałem ci, że będziemy  znów razem i słowa dotrzymam, kocham cię i zadbam o ciebie i dziecko, Heart powiedziała, że jest cały i zdrowy, to cud że po tym wszystkim to maleństwo żyje. On chce być przy nas czy ci się to podoba czy nie- przytulił mnie mocno obejmując nogami moje biodra, podniosłem go i skierowałem się do wyjścia, wziąłem przy okazji dokumenty z boryka Heart. Wróciłem z nim do samochodu.

Całą drogę był cicho i tylko tykał swój brzuch... Japierdole życie jest szalone.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro