six → rain
━━━━━ 🌕 ━━━━━
RAIN
six
━━━━━ 🌕 ━━━━━
Alex westchnęła ciężko, widząc deszczowe chmury na niebie. Przez cały tydzień pogoda była przepiękna i nawet największe gbury nie mogły powiedzieć, że coś im się nie podoba, bo słońce świeciło bez przerwy, wiał lekki wiatr i nie było zbyt gorąco. Prawdziwa jesień, którą większość miasteczkowego społeczeństwa uwielbiała. Niestety w tamten piątek na niebie pojawiły się zdradliwe chmury, które wyglądały raczej zniechęcająco i sugerowały zbliżający się deszcz oraz ochłodzenie. Blondynka miała tylko nadzieje, że zdąży wrócić do domu zanim rozpada się na dobre, bo nawet nie zabrała ze sobą parasola i nie było mowy, żeby rodzice po nią przyjechali, bo cały weekend mieli zostać w rezerwacie. Chodziło o jakieś badania niecierpiące zwłoki. Nie pytała, bo wiedziała, że raczej jej to nie zainteresuje i tylko powiedziała, że wychodzi do miasteczka po szkole, aby pozałatwiać kilka spraw.
Ruszyła przed siebie szybszym krokiem widząc, że z pogodą naprawdę nie jest za kolorowo i otuliła się szczelniej swoją skórzaną kurtką. Włosy co chwila przyklejały jej się do ust i tylko mruczała niezadowolona, odgarniając je za uszy. Nie chciała jednak przeklinać, aby miejscowi nie pomyśleli sobie o niej nie wiadomo czego. Wiedziała, że w miasteczku tak małym jak Tumwater Falls wieści roznoszą się szybciej niż z prędkością światła i dała sobie rękę uciąć, że na pewno ktoś już przykleił jej jakąś etykietkę. Nie zamierzała się jednak tym przejmować, bo wiedziała, że nie ma po co i za jakiś czas nowa sensacja będzie na topie. Blondynka poprawiła torebkę na swoim ramieniu i uśmiechnęła się pod nosem, widząc w oddali szyld z aparatem, który oznaczał, że w środku znajdował się fotograf. Miała zamiar wywołać zdjęcia Red i jeszcze kilka innych. Te pierwsze chciała dać Michaelowi, aby napatrzył się na swoją piękną dziewczynę, a resztę chciała zachować do swojego portfolio.
Fotograf był bardzo miły i pozwolił jej sam zająć się wywołaniem zdjęć. Miał co do tego stosowną maszynę, więc blondynka nie musiała marnować czasu. Mężczyzna w dodatku zagadywał ją miło, więc trochę poznali się nawzajem. Blondynka dowiedziała się, że nazywał się Albert, miał czterdzieści kilka lat, żonę i dwójkę dzieci. I miał bardzo przyjemny uśmiech. Alex uznała, że był pierwszą miłą osobą, jaką spotkała tamtego dnia, nie licząc Red i Michaela, czy rodziców. Taka rozmowa poprawiła jej humor, bo w szkole kilku nauczycieli zdążyło go jej solidnie popsuć i chociaż starała się nie zawracać tym sobie głowy, to jednak wyśmiewanie z powodu braku predyspozycji do przedmiotu nie należało do najmilszych doświadczeń ucznia.
Po wizycie u fotografa, schowała zdjęcia do torebki i wysłała brunetce SMSa, aby wieczorem przyszła je obejrzeć. Miała nadzieje, że Michael też przyjdzie, bo przynajmniej mogliby zrobić sobie jakiś wieczór filmowy, czy coś w tym rodzaju. Na pewno nie chciała być sama. Nie chodziło o to, że się bała, bo w końcu dom mieścił się w środku lasu. Nie, raczej o to, że po prostu nie chciała się nudzić i być w pojedynkę w piątkowy wieczór. Cieszyła się, że znalazła sobie szybko nowych przyjaciół i zamierzała spędzać z nimi jak najwięcej czasu. A z tego, co zauważyła, Red i Mike bardzo szybko ją zaakceptowali i przyjęli do swojego grona i zaczęli stanowić zgraną paczkę.
━━━━━ 🌕 ━━━━━
Alex wyszła z biblioteki i jęknęła cicho, widząc jak deszcz pada ze zdwojoną siłą. Weszła do środka jakieś pół godziny temu i już wtedy zaczynało wykrapywać. Miała jednak nadzieje, że uda jej się wrócić do domu w lekkiej mżawce, a nie w ulewie jak z jakiegoś horroru. Przewróciła oczami, zastanawiając się, czy rzeczywiście jej się chciało tyle czekać, ale z drugiej strony chyba nie miała wyjścia. Torebka jej ciążyła, bo w środku oprócz zdjęć znalazły się jeszcze dwa winyle i kilka kasek, które kupiła w dobrej cenie na kiermaszu w bibliotece. Uwielbiali z tatą zbierać takie rzeczy i w pudełku w piwnicy leżały dwa pudełka, które nadal czekały na rozpakowanie. Żadne z nich jednak nie potrafiło się do tego zabrać i wiedziała, że przez długi czas jeszcze tego nie zrobią.
Blondynka zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła jak na poboczu zatrzymuje się stary chevrolet i skrzyżowała dłonie na piersi, zastanawiając się, o co chodzi. Spodziewała się, że zobaczy za kierownicą jakiegoś starego pryka, który jest niewyżyty, ale zamiast niego na miejscu kierowcy siedział młody i przystojny szatyn. Spojrzał na nią, żując gumę i zacisnął swoją dłoń na kierownicy.
– Powiedź cię, mała?
– Nie? – burknęła i przewróciła oczami. Wiedziała już, że ma do czynienia z jakimś żigolakiem, który myślał, że każda rozłoży przed nim nogi. Cóż, od razu jej się spodobał, ale nie zamierzała wskakiwać do samochodu obcemu facetowi. Nie było nawet takiej opcji, aby to zrobiła. Jeszcze miała trochę rozumu w głowie, chociaż była blondynką. – Nie potrzebuje szofera – dodała jeszcze, przebierając nogami z zimna. Ruszył się wiatr i wiedziała, że jeszcze chwila i będzie musiała coś ze sobą zrobić, bo nie wystoi tak długo w jednej i tej samej pozycji.
– Hej, może i wyglądam na seryjnego mordercę, ale nim nie jestem, spokojnie – powiedział i roześmiał się pod nosem. Alex usłyszała jego melodyjny głos, przez który przedzierała się lekka chrypka i musiała przyznać, że przeszedł ją dreszcz. – Jestem znajomym Red, opowiadała mi o tobie.
– Świetnie – mruknęła przewracając oczami. – I co jeszcze o mnie wiesz? Niedoszły morderco? –dodała, przez co lekki uśmiech wkradł jej się na twarz.
– Wiem tylko tyle, że nazywasz się Alex i jesteś tu nowa. Resztę wydedukuje albo sam od ciebie wyciągnę – powiedział, nachylając się do niej. - No wskakuj, nie stanie ci się żadna krzywda. Słowo harcerza.
– A ty to kto? – Uniosła brew i ruszyła mimowolnie w jego stronę. Wiedziała, że pewnie tego pożałuje, ale rzeczywiście wyglądał na kogoś niegroźnego. Może ubierał się tak, aby wzbudzać niepewność, ale miał wesołe ogniki w oczach i coś jeszcze, czego do końca nie potrafiła opisać. Zdziwiła ją też bladość jego skóry i intensywny kolor tęczówek, który przypominał swoją barwą ocean.
– Louis – powiedział, gdy wsiadła już do samochodu. - Na razie tyle powinnaś wiedzieć. Z czasem może zdradzę ci coś jeszcze - dodał tajemniczo i odjechał spod biblioteki.
━━━━━ 🌕 ━━━━━
yasss, w końcu spotkanko louisexa hehe
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro