fifteen → lake
━━━━━ 🌕 ━━━━━
LAKE
fifteen
━━━━━ 🌕 ━━━━━
Alex wpatrywała się w Louisa, który prowadził samochód, powstrzymując się od podgryzienia wargi. Blondynka założyła jeszcze nogę za nogę, ciekawa tego, gdzie jadą, bo pomimo pytań szatyna o to, nie chciał jej powiedzieć. Uznał, że skoro to od początku miała być niespodzianka dla niej, to tak zostanę i nie przekona go do tego, aby jej powiedział. Alex próbowała naprawdę wszystkiego. Robiła smutne minki, nakryła jego dłoń swoją gdy zmienił biegi, a nawet dała mu całusa w policzek, ale Louis był uparty. Jeszcze bardziej uparty niż ona i chociaż chciała, to nie wiedziała już jak go podejść. Nie miała też aż takiej wprawy w kokietowaniu mężczyzn, aby jednak jej uległ.
– Na pewno mi nie powiesz? – Uniosła brew i spojrzała na szatyna, który prowadził w skupieniu. Zdała sobie sprawę, że czerń jeszcze bardziej potęgowała bladość jego skóry, ale o wiele bardziej od tego interesowały ją mocne rysy jego twarzy i lekki zarost na brodzie czy na policzkach. Choć prawda była taka, że Alex tak czy siak nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Był cholernie przystojny i nie mógł powiedzieć, że było inaczej.
– Nie – przyznał rozbawiony i rzucił na nią okiem. – Niedługo będziemy na miejscu, to wszystkiego się dowiesz.
– A może po prostu chcesz mnie gdzieś wywieźć i zabić? Może jesteś seryjnym mordercą, którego FBI szuka od kilkunastu lat? – zaczęła i zaśmiała się pod nosem.
– Tak, wiesz? Właśnie już myślę, w jaki sposób pozbawię cię życia – Parsknął śmiechem i pokręcił głową. – Dlaczego od razu zakładasz najgorsze? Może po prostu postarałam się naprawdę dla ciebie i chcę, aby podobało ci się od początku do końca, a ty od razu robisz ze mnie kryminalistę – dodał.
– Wybacz, po prostu jestem z natury ciekawskim dzieckiem. Lubię wiedzieć pewne rzeczy – przyznała, wzruszając niewinnie ramionami.
– Za chwilę będziemy na miejscu, to wszystkiego się dowiesz – powiedział, skręcając jakąś polną drogę w lesie. – Myślę, że ci się spodoba. Sam bardzo lubię tu przychodzić, gdy mam gorszy moment. To miejsce pomaga mi zebrać myśli, poza tym wieczorami jest tu przepięknie - dodał, gdy samochód podskakiwał na nierównej dróżce.
– W takim razie nie mogę się doczekać – przyznała z uśmiechem, po czym wyciągnęła szyję, aby zobaczyć więcej.
Louis zabrał Alex do domu nad jeziorem. Nie miał pojęcia, do kogo należał, ale odkąd tylko pojawił się w Tumwater Falls, nikt tam nie zaglądał i nie przyjeżdżał. Szatyn w końcu uznał, że zajmie się tym miejscem i doprowadzi je do porządku i w ciągu jednego lata okolica zmieniła się nie do poznania. Drewno od nowa lśniło, pojawił się nowy stolik i krzesła czy też leżaki, a łódka, którą można było wypłynąć na środek jeziora w końcu miała załatane dno. Tomlinson był dumny z tego efektu i czasem, gdy bycie wampirem dawało mu za bardzo we znaki, znikał na jakiś czas w tym domu i wychodził z niego tylko po to, aby zapolować. Dopiero po czasie wracał do normy, a następnie do Davenportów.
– I jak ci się podoba? – spytał, łapiąc ją za dłoń, gdy znaleźli się już na drewnianym pomoście. W zachodzącym Słońcu, które odbijało się od tafli jeziora wszystko wyglądało przepięknie.
– Ślicznie tu – powiedziała i obróciła się wokół siebie na deskach, które miała pod stopami, żeby wszystko zobaczyć. – Skąd znasz to miejsce? – dodała oczarowana, nie wiedząc nawet czy znała takie słowo, aby opisać piękno okolicy.
– Raz czy dwa kręciłem się bez sensu, aż skręciłem w tę drogę. Zaprowadziła mnie tutaj i w zasadzie nie tak dawno temu wszystko wyglądało jak ruina. Popytałem trochę, poszukałem i okazało się, że chyba nie ma właściciela, więc sam to wszystko wyremontowałem i od tamtego czasu tu przyjeżdżam. To głupie, wiem, ale czuje, że to trochę moje miejsce na ziemi – powiedział i podgryzł swoje wargi.
━━━━━ 🌕 ━━━━━
Louis spojrzał na blondynkę, która wpatrywała się oczarowana w taflę jeziora, w którym odbijał się księżyc i sięgnął swoją dłonią do jej twarzy, aby odgarnąć jej kosmyk włosów za ucho. Alex nieco speszona spojrzała na niego, a później oparła się łokciami o drewnianą barierkę i westchnęła cicho, mierząc szatyna wzrokiem.
– Musisz mnie tu jeszcze zabrać – powiedziała, bo spędzili tam prawie trzy godziny, a jeszcze okazało się, że Louis zaplanował dla nich mały piknik, więc zjedli coś dobrego i wypili trochę wina, które wziął ze sobą.
– Kiedy tylko będziesz chciała – Nakrył jej ramiona swoją kurtką, aby nie marzła, chociaż i tak musieli za niedługo już wracać, aby rodzice blondynki się nie martwili. Louis wcale tego nie chciał, ale wiedział, że dopóki była w szkole i mieszkała z nimi, to tak naprawdę nie miał z kim i o czym dyskutować, a tylko zacisnąć zęby i odstawić ją na czas do domu. – Możemy nawet przyjechać tu kiedyś na weekend, co sądzisz? – dodał, uśmiechając się pod nosem.
– Cały?
– Cały – przyznał, przybliżając się do niej. Coraz częściej patrzył się na jej usta i nie mógł się powstrzymać od chęci pocałowania ich. - Chciałabyś?
– Jasne, że tak. Mogłabym tu zrobić tyle pięknych zdjęć – Pokiwała głową i podgryzła swoje wargi, gdy znaleźli się naprawdę blisko siebie, po czym uniosła głowę, aby spojrzeć na szatyna. – O ile będziesz w stanie znosić mnie przez siedemdziesiąt dwie godziny – dodała, chichocząc.
– Nie jesteś straszna, skarbie – przyznał i podgryzł swoje wargi, a później nakrył jej policzek swoimi dłońmi, łącząc ich usta w pocałunku, który jednak w ogóle nie był drapieżny czy namiętny. To był ich pierwszy pocałunek, a Louisowi zależało na tym, aby dobrze go zapamiętała.
Alex nieco zaskoczona chciała od razu się odsunąć, ale po kilku sekundach mimowolnie zaczęła poruszać swoimi ustami i nawet przymknęła oczy. Poczuła dreszcze przechodzące jej ciało, kiedy ich usta zetknęły się razem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła i nie miała pojęcia, o co chodzi, ale bardzo jej się to podobało. Sapnęła cicho, gdy Louis podgryzł jej wargi i zaplotła swoje dłonie na jego karku, nie chcąc w ogóle, aby przestawał. To był najlepszy pocałunek, jaki kiedykolwiek miała. Była tego pewna.
━━━━━ 🌕 ━━━━━
dziesięć do końca tego fika:x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro